Wojas021

Go down

Wojas021 Empty Wojas021

Pisanie by Cieniu Pon Sty 21, 2013 10:29 am

Kod:
[b]Imię i nazwisko:[/b] [i]Wiadomo, jak was tam ochrzcili.[/i]
[b]Wiek:[/b] [i]Mam nadzieje, że też wiadomo. Dla ścisłości chodzi o wiek postaci nie wasz.[/i]
[b]Płeć:[/b] Chłopek, czy chłopka.
[b]Wygląd:[/b] [i]Obrazek lub opis. Opisem możecie sobie dodatkowo zapunktować.[/i]
[b]Starter:[/b] [i]Czyli wasz pierwszy pokemon. Możecie zdać się również na moją łaskawość i zostawić mi jego wybór :)[/i]
[b]Region:[/b] [i]Obsługuję wszystko od Kanto po Unove.[/i]
[b]Historia:[/b] [i]Najważniejszy punkt. Może być napisana idelanie jak całe podanie pod względem interpunkcji itd. ale jak nie będzie ciekawej fabuły to niech Bóg ma was w swojej opiece. Innymi słowy ma zawierać swego rodzaju punkt zwrotny, że tak to nazwę, za który można by pociągnąć grę.[/i]
[b]Profesje:[/b] [i]Główna i pobaczna. Główne to: Trener, koordynator, ranger (choć wolę unikać), hodowca. Poboczne: Detektyw, fotograf itp.[/i]
[b]Cel:[/b] [i]Co was skusiło do ruszenia tyłka z domu. Zawarte w histori i dobrze zaargumentowane.[/i]
[b]Towarzysz/rywal:[/b] [i]Wpiszecie czy nie tak będziecie na nich skazani. Szczególnie na towarzysza, bo nie lubię prowadzić gier samotnikom.[/i]
[b]Życzenia:[/b] [i]Czyli wszystkie prośby, które do mnie macie przed rozpoczęciem Shadow Game.[/i]


Wanilia
Imię i nazwisko: Estra Yoshi
Wiek: 16 lat
Płeć: Dziewczyna
Wygląd: Wojas021 Anime_Girl_by_manager_ken
Starter: Zdaje się na los i pozostawiam ci jego wybór. Ale mała sugestia, żeby to nie był przeciętny starter jakiego otrzymuje się w laboratorium.
Region: Kanto
Historia: Estra urodziła się w Viridian City i właśnie tam się wychowywała. Przez całe dzieciństwo dostawała to co tylko chciała, ale oczywiście do czasu. Kiedy miała już dziewięć lat na świat przyszła jej młodsza siostra - Cindy. Nienawidziła jej odkąd matka przywiozła ją w małym zawiniątku do domu. Kiedy rodzice kazali jej się nią opiekować, Estra to olewała i nie miała zamiaru pomagać. Wtedy dostęp do "dóbr" rodziców odciął się i młoda dziewięciolatka zaczęła sama na siebie zarabiać. Zajmowała się lewą sprzedażą Pokeballi, które znajdowała w śmietnikach były najczęściej zepsute. Jednak kto by pomyślał, że ta słodka dziewczyneczka wpadła na tak diaboliczny plan. W późniejszym czasie jednak co raz to mniej osób odwiedzało jej "kramik", więc fioletowowłosa musiała zrezygnować i uciekła z domu kiedy miała zaledwie trzynaście lat. Rodzice nie zaczęli jej nawet szukać, a dziewczyna w ogóle się tym nie przejęła. Postanowiła natomiast, że znajdzie sobie przyjaciela, ale nie ludzkiego. Co to to nie. W lesie na obrzeżach Pallet znalazła jajko, zabrała je ze sobą i starała się jak mogła, żeby Stworek się z niego wykluł. Często odwiedzała profesora Oak'a, do którego jedynego miała zaufanie. Po jakimś czasie z owego jajka wykluł się ukochany potworek, który był przecudowny według mniemania Estry. Przez trzy długie lata odwiedzała Viridian City, żeby podejrzeć swoich rodziców i siostrę. Z takiego "podglądania" dowiedziała się między innymi, że Cindy dostała na urodziny Ledybę. To jeszcze bardziej podjudziło Estrę. Ona od zawsze prosiła rodziców, żeby podarowali jej Stworka, jednak żadne prośby nie pomagały. Od tej chwili nastolatka postanowiła, że pod każdym względem będzie lepsza od swojej siostry, mimo że dzieliło je dziewięć lat.
Profesje: Trener i artystka.
Cel: Pokazanie rodzicom kto tak naprawdę powinien być przez nich ceniony. Poza tym Estra pragnie pokazać swojej siostrze, że jako młodsza nic nie zdziała, a fioletowowłosa jest warta tyle co milion małych Cindy.
Towarzysz/rywal: Rywal to młodsza siostra Cindy.
Życzenia: Pragnę, żeby Estra odnalazła kogoś kto odrobinę mógł zmienić jej zły i niedobry charakterek. Mogłaby to być jakaś miłość życiowa czy coś w tym stylu.



Run
Imię i nazwisko: Carlos Munez
Wiek: 15 lat
Płeć: Chłopek!
Wygląd: Jestem leniwy, więc:
Kod:
http://s3.zerochan.net/Green.%28Pok%C3%A9mon%29.240.160380.jpg
Starter: A wiesz co, liczę na Ciebie! [Jedyne kryterium to jakiś stworek z I, II, III bądź IV generacji, tej nowej nie trawie ;>]
Region: Johto
Historia: W życiu każdego chłopca nadchodzi moment, w którym musi wybrać co dla niego dobre. Czy jest to dążenie do bycia sławnym sportowcem niczym Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi, a może lepszym wyborem będzie droga muzyczna? Wiadomo Metallica, Iron Maiden, generalnie te sprawy. Otóż w tej historii przed takim zadaniem staje niejaki Carlos Munez, młodzieniaszek z gimbazy, z New Bark Town. Niestety los nie jest dla niego zbyt łaskawy, bowiem jest to przedstawiciel typowego „pechowca”. Mimo to twardy charakter często pozwolił przejść mu przez przeróżne ciężkie sytuacje w życiu. A jak na 15 latka miał ich on całkiem sporo. Zaczynając od początku:
Carlos urodził się w New Bark, miasteczku słynącym głównie z tego, że jest tam laboratorium niejakiego profesora Elma, przez którego wiele młodzieńców rozpoczynało swoje przygody z Pokemonami. Ze względu na bardzo ciężką sytuację finansową rodzice zmuszeni byli pracować na dwa etaty, przez co chłopak już w wieku 5 lat musiał zostawać na noce sam w domu, jednak nigdy nie miał o to pretensji do rodzicielów – przecież wszystko robili głównie z myślą o nim i o jego przyszłości. Wiązali bowiem z nim wielkie nadzieje, cała rodzina widziała w nim od początku kogoś, kto będzie nie tylko jej chlubą, ale także żywą maszynką do zarabiania pieniędzy. Nieświadom niczego młodzieniec przez wszystkie lata swojego dzieciństwa zostawał praktycznie zmuszany do uprawiania sportu. Rodzice uważali, że z tego będzie czerpał największe w przyszłości zyski. Początkowo nie był z tego niezadowolony, przez swoje umiejętności imponował przez lata kolegom i koleżankom, u których wzbudzał podziw.
-Wiesz co, ty to kiedyś zostaniesz takim Rivaldo – takie słowa usłyszał kiedyś na WFie od jednego z kolegów. Na tyle utknęły mu one w pamięci, że postanowił je sobie zapisać na kartce i powiesić nad łóżkiem.
-W sumie to sport jest całkiem spoko – wmawiał sobie na siłę co wieczór, z lekkimi łzami w oczach wpatrując się w ową karteczkę ledwo co trzymającą się na suficie.
Wmawiał… bowiem chłopak widział swoje miejsce w zupełnie innym świecie, tym, który jest tak popularny, o którym się tak mówi, czyli w świecie Pokemonów. Kiedy jako dziecko zostawał sam w domu, mimo zakazów rodziców, ze względu na rachunki za prąd postanawiał włączać chociaż na chwilę telewizor i mimo, że często leciała tam liga mistrzów, on wolał przełączyć na kanał dalej i obejrzeć czy to walkę o przewodnictwo w regionie Kanto, czy też byle jakie powtórki z zawodów koordynatorów. Piękno, siła pokemonów imponowały mu na tyle, że nie chciał w życiu robić nic innego. Został jednak tak wychowany, że bał się odmówić swoim rodzicom, którzy przedstawiali mu zupełnie inną wizję jego życia.
Wszystko zaczęło się zmieniać w okresie tak zwanego buntu, czyli czasie, w którym to każdy nastolatek stara się udowodnić, że to co on chce, jest dużo ważniejsze, niż to co pragną wszyscy inni. Carlos właśnie wtedy starał się delikatnymi znakami pokazywać, że nie chce i nie lubi grać w piłkę. To mówił, że nie chce mu się iść na trening, czy, że boli go noga i chyba nie może grać. Wtedy ojciec wręcz na siłę wysyłał go na treningi, a żeby sprawdzić, czy na pewno na nie dotarł, śledził go. Doskonale o tym wiedzący syn, nawet nie próbował wykrętów. Pewnego kolejnego, żmudnego poranka usłyszał tako oto rozmowę rodziców:
-Sierra… to już nie ma sensu. On się zaczyna buntować – takie słowa padły z ust ojca do matki
-Co?! Przecież sam mówiłeś, że to będzie żyła złota!
-No wiem, wiem. Ale nie ma sensu na siłę go do tego upychać, ja… myślałem, że on lubi to robić, a okazuje się, że ma to wszystko gdzieś
-Chyba nie chcesz się teraz wycofać? Po tym wszystkim, co zrobiliśmy, aby tak się rozwijał, te przelane pieniądze, emocje. On miał to wszystko zwrócić!
Usłyszawszy tak materialne podejście do sprawy matki jak najszybciej wybiegł z domu do miejsca, w którym lubił spędzać mnóstwo czasu, była to mała rzeczka na obrzeżach miasta. Lubił je głównie ze względu na to, iż było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie spokojnie można było sobie usiąść, popatrzyć w piękną, niebieską, wręcz przezroczystą wodę i poobserwować przeróżne pływające w niej stworzenia.
-Jak ona może… traktuje mnie jak przedmiot… co z niej za matka… – rozmyślał sobie młody przedstawiciel rodziny Munez.
-Witaj chłopcze, nad czym tak rozmyślasz? – odwrócił się i zobaczył kierującego do niego te słowa postać którą dobrze kojarzył – był to Profesor Elm!
-A tak… o życiu – wypowiadając te słowa starał się ukryć swój wewnętrzny smutek.
-To chyba bardzo ogólne stwierdzenie, nieprawdaż? – naukowiec prawdopodobnie wyczuł coś nieprawidłowego w głosie młodzieńca.
-To długa historia… i wątpię, żeby profesorowi chciało się jej słuchać
-Ależ ja chętnie posłucham, młodzi ludzie są przyszłością świata i warto się z nimi porozumiewać jak najczęściej – po tym zdaniu Carlos ewidentnie się przełamał i opowiedział wszystko, co się wydarzyło w ostatnim okresie, w jego życiu.
Po dosyć długiej opowieści zaczęło się ściemniać, wyraźnie oburzony postawą pani Munez prof. Elm przez dłuższą chwilę nie odzywał się, jednak milczenie nie trwało zbyt długo.
-Dobra, robi się późno, wracaj do domu, porozmawiam z Twoim ojcem jeszcze dziś przez telefon, a może nawet wpadnę do waszego mieszkania – rzekł Profesor
-Ale… będą na mnie źli, że żale się komuś obcemu i opowiadam historię mojej rodziny
-Uwierz mi, nie będą. Poza tym nie jestem Ci obcy, jako profesor jestem naprawdę zżyty z miastem, jak i jego mieszkańcami. Ich problemy są moimi, jak i na odwrót. A teraz muszę już lecieć, bądź dobrej myśli – to mówiąc odszedł gdzieś w kierunku centrum miasta prof. Elm.
Faktycznie, robiło się co raz ciemniej, tak więc Carlos także skierował się do miejsca swojego zamieszkania, jednak lęk przed tym, że rodzice mogli już rozmawiać z naukowcem, bał się iść tam szybko. Chcąc, nie chcąc w końcu trafił do mieszkania. Jak najciszej otworzył drzwi, jednak uporczywa mama od razu naskoczyła na niego, zarzucając mu to wszystko, czego się obawiał. W końcu uderzyła syna w twarz… wszystko widzący ojciec natychmiast odepchnął ją i wyszedł z synem na zewnątrz.
-Nie przejmuj się… ona ma bzika na punkcie pieniędzy i nie cierpi, jeżeli wie, że ty jej ich nie dasz. Spokojnie… dzisiaj nocujesz u Profesora Elma, proszę bardzo, oto twoje rzeczy na podróż! Niech Twoje marzenia się spełnią, wierzę, że nawet jako trener staniesz się chlubą rodziny. Postaraj się zapomnieć o tym, co się wydarzyło przed chwilą. Ja z całego serca przepraszam Cię za to, że próbowałem zrobić z Ciebie żywą skarbonkę. Jest mi z tego powodu niesłychanie wstyd. Byłem złym ojcem, nie powinienem Cię do niczego zmuszać. Nie zdziwię się, jeżeli będziesz chciał o mnie i mamie zapomnieć, jednak jeżeli będziesz czuł taką potrzebę, w każdej chwili możesz wrócić do domu… – powiedział ojciec ze łzami w oczach, po czym wręczył synowi plecak, jednak nawet nie pożegnał się z synem i z opuszczoną głową udał się z powrotem do mieszkania…
Carlos szybko udał się do prof. Elma, aby odpocząć i przespać się…
Następnego poranka obudziwszy się usłyszał pukanie do drzwi
-Carlos, wstałeś już? – był to profesor.
-Tak, proszę
-Cóż… pewnie domyślasz się co Cię teraz czeka, chodź szybko na dół
Podekscytowany chłopak jak najszybciej zszedł piętro niżej i ujrzał, jak profesor wyjmuje jakąś paczuszkę.
-Proszę bardzo, oto wszystko, co przyda Ci się w Twojej podróży
Słysząc te słowa z ust naukowca pierwszy raz poczuł się szczęśliwy, poczuł, że w końcu będzie robił to, na co ma ochotę.
-Niestety nie mam wiele czasu, więc jedyne co mogę powiedzieć to… powodzenia! A teraz ruszaj, świat czeka na Ciebie! Trzymaj się i dzwoń do mnie regularnie, traktuję Cię jako mojego ucznia! – Elm uściskał młodzieńca, po czym odprowadził go do drzwi i pożegnał.
-Teraz moje życie dopiero się zacznie! – powiedział sam do siebie pełen energii chłopak i ruszył ku przygodom...
Profesje: Trener, Poszukiwacz Przygód (jeżeli się nie liczy, to wybacz, ale nie jestem w stanie niczego fajnego wymyślić ;d)
Cel: zostać da best, zacząć nowe, SWOJE życie
Towarzysz/rywal: Liczę na Ciebie Wink
Życzenia: Cóż... liczę na ciekawą grę! Ty tutaj rządzisz :>


Lydie
Imię i nazwisko: Lydie Turner
Wiek: 17 lat
Płeć: Dziewczyna
Wygląd:
Wojas021 M7cky1
Lydie jest szczupłą, filigranową osobą, to tego dość niską, przez co sprawia wrażenie kruchej i delikatnej. Brak imponującej figury nadrabia energicznością i precyzją ruchów. Ciemne, długie, kręcone włosy okalają trójkątną twarzyczkę z wysokimi kościami policzkowymi, dużymi oczami i jaskółczymi brwiami. Ma jasną, nieomalże porcelanową cerę, ma której po dłuższym pobycie zamiast opalenizny pokazują się złotawe piegi. Okalające zielononiebieskie oczy rzęsy są nieomalże czarne i długie. Najczęściej prezentuje światu tą samą, drwiącą minę zwiastującą nieodwołalnie kolejną złośliwość bądź kąśliwy komentarz. Ubiera się wygodnie, nie przejmując modą czy innymi kryteriami, jakimi kierują się zwykle ludzie.


Starter: Vulpix
Region: Kanto
Historia: Urodziła się w Prizmanii, w regionie Kanto. Była "wpadką" swoich rodziców, taką karą za jednorazowy numerek po pijanemu na imprezie. Nie kochali się, ale mieli na tyle rozwinięte poczucie odpowiedzialności, że pobrali się, żeby zapewnić dziecku dom. Ale cóż to był za dom dla małej dziewczynki? Jej ojciec był biznesmenem, miał własną sieć restauracji i sklep w Alabastii, gdzie zresztą najczęściej bywał. Nie można powiedzieć, by był dobrym ojcem - ciągle w rozjazdach, jeździł po regionie i zajmował się pracą. Kiedy już był w domu, to rozpuszczał ją do granic możliwości. Co chciała, to miała, spełniał każdą, nawet głupią zachciankę. Jej matka natomiast była typową kurą domową - zajmowała się domem i córka. To ona gównie ją wychowywała, i to dość surowo. Lydie przejęła po niej swój stosunek do pokemonów, tak jak ona jest wobec nich wymagająca, ale w przeciwieństwie do niej czuła. Jej matka miała ciężką rękę i potrafiła ją zbić - nie, nie zwyczajnie uderzyć, po prostu sprać na kwaśne jabłko, oczywiście kiedy nie było ojca. Sprzyjał temu fakt, że do liceum uczyła się w domu, lub u prywatnych nauczycielek. Dla jej matki była ona życiowym błędem, który zniszczył jej życie, i okazywała jej to. Chyba nigdy nie słyszała, żeby powiedziała coś do niej cieplejszym tonem czy wykonała jakiś czuły gest. Kiedy rodzice byli w domu, była to jeden, niekończący ciąg kłótni i awantur o wszystko, od najdrobniejszych błahostek, poprzez odmienne zdanie na temat wychowania dziecka, na pieniądzach zakończywszy. Kiedy miała 12 lat, jej ojciec zginą, w pożarze jednej ze swych restauracji. Podobno zadarł z kim nie trzeba i to była ich zemsta. Tego oczywiście jej nie powiedziano, ale mała, bystra dziewczynka podsłuchała rozmowę swojej matki z policjantem. Długo czasu zajęło Lydie dojście po tym do siebie. Zamknęła się w sobie, zaczęła więcej bywać poza miastem, obserwując pokemony i ćwicząc grę. A tak, bo kiedy miała tak z 6 lat, ojciec, ulegając jednej z jej licznych zachcianek, załatwił jej lekce gdy na skrzypcach. Była to jedyna trwała pasja w jej życiu. Owszem, bywało, ze interesowała się innym instrumentem, malarstwem czy tańcem, ale szybko się jej nudziły. Skrzypce - nigdy. Ale wracając do historii. Jej matka... No cóż, szybko się otrząsnęła po śmierci męża. Nic dziwnego. Dla niej było to jak szansa od losu, jak drugie życie. Starała się podtrzymać interes, ale nie dawała rady sama, bo miała przecież dziecko na wychowaniu. Zresztą, dla Lydie wyszło to tylko na dobre, bo zajęta pieniędzmi matka zwracała na nią minimalną uwagę. Po pewnym czasie matka zatrudniła pewnego mężczyznę. Spędzali ze sobą wiele czasu, najpierw przez pracę, później prywatnie... Od słowa do słowa, od spojrzenia do spojrzenia, od gestu do gestu... Nietrudno domyśleć się, co się stało. Dla dziewczyny był to kolejny cios. Zmieniła się diametralnie. Miała w tedy 14 lat i uznała, że jej matka w pewien sposób zdradziła ojca, co zresztą jawnie okazywała. Kiedy urodziła się jej siostra, nigdy nie obdarzyła jej ciepłym uczuciem, skupiając się na Vely, jak w skrócie nazywała znalezionego w lesie Charmandera. Kiedy go znalazła, był już dorosły, pewnie został porzucony przez swojego właściciela, bo miał dwie, poważne wady - nienawidził walk i był chorobliwie nieśmiały i zamknięty w sobie. Lydie podejrzewała, że jego właściciel go dręczył. Długo to trwało, zanim jej zaufał. Ale wydarzyło się coś, przez co nie mogła jej zatrzymać. Jej siostrzyczka, która miała wtedy niecałe dwa latka, zrobiła coś, czego pokemon panicznie się bał. Poparzył jej siostrę i uciekł od niej. Nigdy nie wrócił. Lydie dostała zakaz posiadania pokemonów ognistych. Zbuntowała się i w ramach protestu, kiedy jej koleżanka nie miała co zrobić z małym Vulpixem, którego znalazła, wzięła go do siebie. Na to nałożyło się wrażenie, że jest w domu zbędna. Jej matka była szczęśliwa z nową rodziną, ojczym jej nie trawił, siostra zajmowała cała uwagę. Była niepotrzebna, całkowicie. Postanowiła uciec z domu, do jej dziadków ze strony ojca. Nie znała ich dobrze, bo matka ograniczała jej kontakty z nimi, ale kiedy jeszcze żył ojciec miała z nimi świetny kontakt. Pewnej nocy spakowała wszystko, co było jej potrzebne, w tym jej pieniądze, a trochę tego było, zostawiła liścik i ruszyła do Alabastii. Kiedy jej dziadkowie ją zobaczyli, mało nie padli. Jej matka szalała ze złości, że uciekła, szukała jej wszędzie. Ugościli i położyli spać. Rano jej dziadek ją obudził. Miał wypisane na twarzy takie poczucie winy, że od razu wiedziała co się dzieje, ale nie zdradziła się. Spokojnie się ubrała i wszyła na spacer, niby żeby poćwiczyć. Z którego zresztą nie wróciła. Domyśliła się, że powiadomili jej matkę. Od profesora dostała paczkę dla początkującego trenera i rozpoczęła podróż.
Profesje: Główne to: Trener Poboczne: skrzypaczka
Cel: Odciąć się od swojej rodziny. Znaleźć dla siebie dom. Na złość matce osiągnąć coś w życiu.
Towarzysz/rywal: Zostawiam ci wolny wybór
Życzenia: Nie mam. Liczę tylko na ciekawą grę Smile
Cieniu
Cieniu
Admin

Male Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach