Błękit bo niebieski zaklepany... Gra Lizzy

Niestety nic nader ciekawego nie spotkałaś... Albo lepiej, nikogo nader ciekawego nie spotkałaś. Wiele osób głównie zastanawiało się, co sie tu kuźwa dzieje?! Najpierw śnieg, potem jego brak... Cholera ciężej to zrozumieć niż kobiety! Tak czy owak ruszyłaś dalej widząc jak inni ludzie, oraz pokemony zmieniają swoje nastawienia do pogody... Nie którzy zdejmują nadmierną ilosć ubrań a inni, bądź raczej inne pokemony odsłanają swoje nory etc

Uh, masakra jakaś. Pokemony w piłkach, trzeba ruszać. Ruszyłam ścieżką, której nie znałam, kierując się na północ. Eh, szkoda słów. Upaaał! Ale przynajmniej miałam już moją kurtkę, więc niegroziło mi zimno. Wypuściłam Pedzia, niech se polata, a sama ruszyłamdalej. Może za mną poleci. O, właśnie, zjadło by sięcoś... Ale nie, na następnym postoju. Tak. Hm, szkoda, że nie mam z kim pogadać.

Pedzio jak kolwiek udawał że jesteś tylko powietrzem ale leciał za tobą, co jak co ale niestety Ball go trzymał na krótkiej smyczy. Nic nader interesującego nie było poza... Chwila, czy w oddali nie szedł aby ten koleś którego spotkałaś w mieście? Chociaż przy tym słońcu możliwe iż dostała.ś już udaru i widzisz to co chcesz widzieć... Acz kolwiek istnieje pewne prawdopodobieństwo, lecz wypadało by się w pierw dowiedziec czy nie jest to drzewo, bądź kaktus

- Ja pierdolę, ale masz wpierdol...
Wymamrotała wściekła i ruszyła przed siebie, by sprawdzić, czy to ten palant. Pedzio polatawawywał sobie za mną z ignorancją godną mnie. Maszerowałam w przód, jednak w cholerę chciało mi się pić. Cholera. Nie kupiłam wody. Mądra ja, co nie bierze wody na wyprawę życie...

Ten ktoś znikł a ty... Cóż, rozejrzałaś się i byłaś przed pustynią... No super, jeszcze tego brakowało chociaż... Dostrzegłaś pod palną... WYBAWIENIE! Handlarz z wodą pitną! Ostatkiem sił doczołgałaś się do niego... Umiałaś tylko wymówić "w...W...ody"... Po obfitym napitku za grosze wstałaś rozglądając się po okolicy... Cóż, droga prowadziła przez pustynie chociaż z tego co wiesz to nigdy nie było tu aż tak gorąco... Coś jest nie tak z pogodą ale trzeba wpierw rozgryźć co... Na chwile obecną stałaś pod palmą obok staruszka z wodą i Osłem

- Pożyczysz pan osła?
Spytałam faceta. Może tak przedostanę się przez pustynie, jakoś trzeba było. Plecak niemal przyklejałmi ubrania do ciała, skwar niemiłosierny.A przed chwilą leżał śnieg... No nie no, czeba to sprawdzić. Pokemony w super Pokeballach, a ja na pustyni! No nie no!Też chcę Pokeball! Spojrzałam na mężczyznę. Może jednak jakoś ten, da mi osła, pożyczy.Przecież zwrócę zwierzaka, nie?Chyba taaaaak

- Nie, to mój osioł i mój środek transportu po pustyni Mohawe. - Odparł po czym stał dalej w swoim pseudo straganiku z wodą i patrzył przed siebie. I plan zdobycia osła poszedł się kolokwialnie mówiąc jebać. Ehh Chwila... Pada deszcz? No chyba sobie kpicie? Ehhh Pogoda dostaje pierdolca ale za to w oddali dostrzegłaś coś ciekawego... A dokładniej Padającego ze zmęczenia i deszczu Geoduda... A to ciekawe, chociaz w sumie już nic cie raczej nie zaskoczy.

No nie! A pierdol się! Wrzasnęłam w myślach i podbiegłam do Geodude'a,okrywając go swoją kurtką. Uniosłam go, chwiejąc się i zacisnęłam zęby, osłaniając go przed wiatrem i targając do PC. W końcu go tak nie zostawię. Wyppuściłam małpkę.
- Spiiiiriiit - wydyszałam, będąc prawie przy Centrum. - Oooootwóóórz Hmmmpfff drzwi!

Pokemon jak kazałaś tak uczynił. Geodude patrzył już na wpół X owym wzrokiem ale na czas udało ci się go donieść. Od razu został zabrany do Sali i poddany leczeniu. Zza okna widziałaś jak coś mu tam podawali a temu oczy zmieniały się już na normalne. Siostra Joy Wyszła przed drzwi i spojrzała - Powinnaś lepiej dbać o swoje pokemony, on niemal nie padł ze zmęczenia. Nie wiem jak go męczyłaś ale powinnaś skończyć - Odparła

Pokręciłam głową, patrząc na kamień z rękoma.
- To nie mój Pokemon. Znalazłam go w deszczu, więc przyniosłam tutaj.
Spojrzałam jeszcze raz przez szybę, spoglądając na Geodude'a i zrobiłam smutną minę.
-Jest dziki? Rzadko można spotkać Geodude'a na pustyniach.
Odgarnęłam włosy w tył i wzięłam małpkę na ręce, delikatnie się uśmiechając. Więc już z nim lepiej.

- Na to wygląda. Jeśli dziki to pewnie da ci się złapać. Nie jest jakoś silny z tego co się dowiedziałam ale zawsze coś. - Odparła odchodząc. Tym samym do PC wszedł jakiś chłopak który wyglądał jakby wstał zza grobu. - P..Przepraszam - Odparł po czym upadł na ziemie. Dostrzegłaś ze spod jego pleców zaczęła wylewać sie krew. Cholera! To niedobrze!

Uśmiechnęłam się do siostry i spojrzałam na chłopca,który wpadł do środka. Przerażona spojrzałam na jego plecy.
- Siostro, bandaże, jodyna, igła i nici!
Przerażona złapałam się za głowę i położyłam dłoń na ramieniu chłopca.
- Co się stało? Halo? Spirit, pomóż siostrze Joy!
Zmartwiona spróbowałam zatamować ranę bluzą.