Volution Koorin

- Owszem, niezbyt dobrze/ Dziękuję - rzuciłem. Szybko zjadłem rybę i również zacząłem trening. Na początek rozciąganie i parę kółek, potem Shadow Balle w kasmień, potem Iron Tailami w ziemię. Trzeba zachować formę, prawda?

Zaczął się trening, a maluchy patrzyły się na to zaintrygowane. Nawet same próbowały trenować, chociaż najmłodszego Flaeron zatrzymał łapą mówiąc, że jeszcze jest na to za młody. Maluch w takim razie zaczął się bawić w łapanie własnego ogona.

- Narvel, co powiesz na mały pokaz? Nauczymy dzieciaki co nieco, hm? - zapytałem uśmiechnięty - W końcu kiedyś obiecaliśmy sobie rewanż, pamiętasz? - dodałem, rzucając mu szelmowskie spojrzenie. Obaj byliśmy teraz nieco silniejsi, prawda? A poza tym może nauczę się jakiegoś nowego ruchu?

- Tak pamiętam, chociaż w tym mrozie to fatalnie jest - powiedział i kichnął.
Dzieciaki siadły obok siebie. Fajnie, trzy brązowe kuleczki futra. Pawniard chyba mimo wszystko nie pozwolił sobie na przepuszczenie okazji do walki i stanął w bojowej postawie.

- Złej baletnicy to i rąbek u spódnicy przeszkadza - zaśmiałem się po przyjacielsku i również stanąłem w bojowej postawie
- Zaczynaj - rzuciłem, przygotowując się na uniki[/b]

Wkrótce dostałeś w głowę Rock Smash, od którego gwiazdki latały ci chwilę przed oczami. Pawniard się wyszczerzył. Kolejnego takiego ataku udało Ci sie uniknąć, a maluchom aż oczy sie zabłyszczały z zafascynowania.

- Gwiaazdki - rzuciłem uśmiechnięty. Chwilę potem jednak spoważniałem. Postanowiłem użyć na początek słabych ataków, typu Echoed Voice i Shadow Ball. Potem doskoczyłem z Iron Tailem, wiedząc jednak że skontruje uskoczyłem w ostatnim momencie użyłem Snow Attack - wariację Sand Attack, tyle, że ze śniegiem. Potem znów Echoed Voice

Zaczęła się walka i wymiana waszych najsilniejszyh ciosów. Pawniard był silny, jednak widać kto tu bardziej się starał i miałeś wkrótce niezłą przewagę. Zresztą ewolucja także zrobiła swoje przy tym wszystkim.
- O rety - wysapał Pawniard.

Ty 40%
Pawniard 30%

- Dobrze ci idzie, nie przejmuj się - rzuciłem, wykonując moją ulubioną fuzję. Najpierw Shadow Ball, potem podbiegnięcie z drugiej strony i Echoed Voice, by zatrzymał się w powietrzu, a potem podskok i Iron Tailem w kulkę tak, by poleciała z dużą szybkością na Narvela. Potem jeszcze Hyper Voice, bo podejrzewałem, że uniknie ciosu i trzeba będzie kontrować. A na koniec ukryłem się w ziemi za pomogą Dig, wyskoczyłem tuż za nim i Iron Tail.

W końcu powaliłeś Pawniarda. Flaeron od razu podał mu jakiś owoc do zjedzenia i twój przyjaciel odzyskał część sił.
- Blee okropne - wykrzywił się.

- Okropne czy nie, przynajmniej poskutkowało, prawda? - zapytałem z niejakim smutkiem. W końcu niedługo się pożegnamy. Jesteśmy tacy podobni... A jednak tak różni.
--
A lvl? Bo ja mam lvlową xD

Pawniard popatrzył się na Ciebie zdziwiony.
- Emm... coś się stało? - spytał po chwili i podszedł do Ciebie.

Plus 1,5 do lv masz.

Nie mogę tego odkładać na później. Będzie nam ciężej. Zwłaszcza mi.
- Musimy porozmawiać, Narvel - rzuciłem tajemniczo i wszedłem w głąb jaskini.
Jak wytłumaczyć mam? Kim jestem, co się stało? Nie wiem. Co robić, nie wiem sam..., przeleciało mi przez głowę.

Ten kiwnął łebkiem.
- Dobra - powiedział.
Po chwili byliście sami. Pawniard chyba się spodziewał, że to będzie dla niego jakaś ponura wiadomość.

Nabrałem powietrza
- Słuchaj... jest pewna sprawa, do której będę musiał wrócić. Sprawa bardzo dla mnie ważna. Za kilka dni stąd odchodzę - spojrzałem mu prosto w oczy - Niestety nie będziesz mógł iść ze mną. Na tę wyprawę będę musiał ruszyć sam. Jeśli chcesz, odprowadzę cię do cieplejszych stron. Chyba, że wolisz tu zostać. Przykro mi, ale takie są fakty - dodałem. Nie warto przeciągać, w końcu "najlepsze są złamania proste, jakby przeciąć kość siekierą. Goją się łatwiej"

Pawniard zdawał się być załamany.
- Rozumiem... - powiedział cicho. - Cóż, sam dam rade wrócić jakby co - wyprostował się.
Po chwili się rozejrzał.
- Spodziewałem się, że kiedyś znowu będziesz chciał iść sam - westchnął.

- Tu nie chodzi o to, że chcę iść sam. Tu chodzi o to, że w tym przypadku... w tym przypadku misja może ciągnąć się latami. Nie chcę, byś był odłączony od rodziny na tak długi czas. A być może... może nigdy nie znajdę tego, czego chcę szukać - ostatnie słowa wyszeptałem. Było mi ciężko. Polubiłem Narvela i jego sposób bycia.

Narvel westchnął.
- Cóż, to jak co zawsze będziesz mógł przyjść do mojej jaskini - powiedział.
Nawet lekko się uśmiechnął, chociaż przez łzy.

- A ty zawsze będziesz miał we mnie przyjaciela, bracie - oparłem, samemu ukrywając wzruszenie. Kurna, niby faceci, a rozryczeli się jak baby. No nic...
- W każdym razie... jeszcze trochę zostanę. Muszę pomyśleć, gdzie najpierw się udać - dodałem już nieco ciszej

Ten kiwnął głową.
- No to póki co zostaje tutaj - zadecydował.
Wkrótce już się opanowaliście i mogliście iść do reszty. Maluchy cię obległy prosząc, byś nauczył je się w coś bawić.

Uśmiechnąłem się
- A w co lubicie się bawić najbardziej? - zapytałem, bo nie miałem żadnego pomysłu. Sam nie bawiłem się, raczej przyglądałem się treningom stada. Chciałem być coraz silniejszy i szybszy, coraz... lepszy.

- Ciuciu babka! - wypalił jeden.
Pozostałej dwójce to bardzo się spodobało. Pawniard się uśmiechnął.
- No lepiej bym ja z tymi ostrzami się nie bawił - stwierdził.

- No, i w berka też nie. Z ostrzami się nie biega - zażartowałem. Potem spojrzałem na maluchy
- To co, kto pierwszy? - rzuciłem. Dla Narvela zaś...
- Ty może popilnowałbyś, żeby żaden nie odbiegł zbyt daleko? Potem coś wymyślę, bo szczerze powiedziawszy nie znam żadnych zabaw - szepnąłem do niego cicho

Teb kiwnął głową.
- Dobra - powiedział.
No i jako na pierwszego ty byłeś ciuciubabką. Nieźle ci się w głowie zakręciło , ale w końcu ci się udało.

Potrząsnąłem głową z uśmiechem
- Twoja kolej - rzuciłem do jednego z Eevee i dopiero skumałem, że najmłodszy nie ma jeszcze imienia. Hm... To chyba Flareon powinien podjąć tę decyzję, prawda? Był najstarszy, tak to się u nas odbywało