X-men w świecie pokemon! - Gra Zerna (Część I)

Schowałem - Po cholerę ci to... Zniweluj jej gorączkę proste - Odparłem chowając Onix do Balla - Do tego raczej nie potrzebujesz kontaktu z duchami nie? - Odparłem ironicznie czekając aż zacznie jak kolwioek pomagać Camille. Zależało mi by czuła się dobrze... To pewnie zostało spowodowane przez te zasrane brzydale które nas zaatakowały... CHolera

- Tak ale jest pewna rzecz... Jak daleko byliście od czarnej mgły? - spytał.
No w sumie było to pół godziny drogi od miejsca obozu.
- Jak blisko to źle, bardzo źle - powiedział lekarz.
Podał dziewczynie jakieś zioła do picia, po tym się uspokoiła chociaż to raczej na samą chorobę wiele nie pomogło. Zaczął przygotowywać inne leki.

- Ja w mglę... Mi nic sie nie stanie nawet wybuch. Ona nie daleko polany Derllingów. - Odaprlem siadając gdzieś na stołku - A czemu niby? aż Taaakie zło tam jest? - odparłem ironicznie czekając na odpowiedź. Siedziałem czekając na na dalszy rozwój wypadków. Czekałem aż coś powie, doda etc... Martwiłem się o nią... I to bardzo

- Tak... Pewna choroba, dość poważna kryje się w tamtych bagniskach - powiedział.
Niedługo zdjął całą wierzchnią garderobę dziewczyny i zaczął nakładać jajby maść na jej ciało. W sumie to ty ją pierwszy raz rak bardzo rozebraną widzisz. Wkrótce mężczyzna wstał od niej i podszedł do ciebie.
- Teraz musimy.. Zaczekać. Nim będę mógł podać kolejne leki to trzeba się pozbyć całego tego swinstwa z jej ciała - wyjaśnił.

- Tknij ją w złym miejscu a ja tknę ciebie.. - Odburknąłem po czym spojrzałem na górę - Co tam się znajduję? Trutka? Smród? martwe poki? - odparłem czekajac na odpowiedź. Może zdołam się tego pozbyć jako bycie jedną z chyba nielicznych osób odporną dzięki mutacji - Więc? Mnie to się nie ima wiec mogę się tego pozbyć ale musze wiedziec co to jest - Odarłem czekajac na odpowiedź.

- Meteoryt, który kiedyś tam spadł... On jest źródłem - powiedział mężczyzna. - Cóż ginekologiem też jestem ale nie mam potrzeby jej badać - odpowiedział Ci pół-żartem.
Zamyślił się na chwilę.
- Jest możliwość by zneutralizować ten meteoryt, ale dotąd nikt nie był w stanie. W sumie ty z twoją regeneracją... Dasz radę - mruknął. - Tylko będziesz musiał poczekać trzy dni, nim zrobię co trzeba... Minie trochę - wyjaśnił.
Wszystko przyjmował z dużym spokojem.

- Dobra - Odparłem patrząc dalej na górę - Niby mam zniszczyć meteor czy moe go tylko jakoś przytłumic/zasłonić? - odparłem w oczekiwaniu na odpowiedź. Regeneracja da mi osłonę, szpony broń. Nic złego raczej się mi nie przytrafi... Chociaz...Po co wywoływać wilka z lasu... Kto wie co tam spotkam. Albo wielkie biedronki... Albo Macierewicza... Cholera wie

- Lepiej to drugie - powiedział mężczyzna.
Okryl dziewczynę kocem i podszedł do ciebie.
- Cóż, następne leki podam jej rano. Chcesz tu zostać czy zaprowadzić cie do jakiegoś wolnego pokoju? - spytał się ciebie.
Po tym wziął kilka rzeczy, spojrzał w stara księgę i po tym czekał obok wyjścia.

- Nie, zostanę tutaj - Odparłem po czym usiadłem obok niej i patrzyłem na nią. Moja wina, moja wina... NIe potrzebnie ją narażałem. Wstałem patrząc na górę - Tam jest powód więc... Musze się tam udać - Odparłem kierując się do drzwi. Zostawiłem tylko dziewczynie wiadomość "Nie martw się o mnie, jeżeli wrócę spotakmy się tutaj... Kocham cię Zern. Ps. Nie szukaj mnie" Po czym wyszedłem z domu

Niedługo więc ruszyłeś. Był absolutny mrok, ale Ty sobie i tak nie zrobisz, więc przynajmniej tyle... Akurat do rana zajęło Ci dotarcie do tego bagniska... No i w mule ujrzałeś kształty, zbliżające się w Twoim kierunku..
- Swaa... - usłyszałeś.
Znowu te Swaloty erotomany i to teraz wręcz cała chmara!

- Kuźwa... - po czym wysunąłem szpony - NO DALEJ ŚMIERDZIELE! CHCECIE UMIERAĆ?! ZAPRASZAM! ZABIJE KAŻDEGO Z WAS! NAWET WASZE KOBIETY! - Wrzasnąłem z nadzieją ze ogarną i zaczną uciekać. Moim celem było znalezienie meteorytu, oznaczenie drogi na mapie oraz cóż, rozejrzeniiu się po okolicy może znajdę jakiegoś rannego pokemona. Z tego co widzę wszystko co nie jest mną albo erotomanem ma problem.

Pokemonów to nie ruszyło i po chwili Cię wręcz obległy a jeden nawet praktycznie pozbawił Cię dolnej garderoby, a z wycinaniem ich nie nadążałeś... Dosłownie, więc musisz się postarać jeśli nie chcesz skonczyć w hard yaoi...

- DOŚĆ - Wpadłem w szał po czym wyskoczyłem nad nim i zacząłem je rozcinać i rzucać w nie. Może ich i było więcej, ale ja miałem umiejętność zabijania. Wyskoczyłem ponownie i skierowałem się by znaleść ich lidera. Wówczas wskoczyłem za niego i rozciąłem go na pół - BLAZE! DONPHAN! ONIX! ATAK! - Wrzasnąłem rzucając balle

Pokemony starały Ci się pomóc jak tylko mogły. W ostateczności gdy już to dosć Cię zmęczyło to niedobitni zaczęły uciekać, a wokół Ciebie walało się mnóstwo ciał poke-żołądków. Twoje pokemony były bardzo zmęczone nawet po czymś tak krótkim. Przeciwnicy musieli być bardzo silni. Stało się jednak coś niespodziewanego.. Ogień na ogonie Blaze'a zaczął się rozszerzać i zmieniać w ognistą chmurę w całym otoczeniu! Gaz nie palił się szybko ale jednak palił!

- Dobra! Donphan powrót. Onix! Ty też. Blaze, Strzel Flamenthowerem Prosto w Te skur... I powrót! - Odparłem patrząc jak ogień trafia swaloty i zaczyna je trawić. Mój plan był jednak idealny. Spalić je żywcem. Wówczas po zapachu spalenizny oznaczyłem miejsce i zacząłem rozglądać się czy nie było jakiegoś rannego pokemona.

Wszystkie Swaloty wokoło spłonęły. Żadnych rannych. Ciebie jedynie przypiekło, ale szybko się zregenerowałeś... Niedługo po tym mogłeś iść dalej. Widziałeś tutaj jakby małe wysepki, na które może uda Ci się przeskakiwać, bo nie sądziłeś, że w tym bajorze da się cokolwiek popłynąć... Raczej by Cię wciągnęło w dół i byś stamtąd nie wyszedł albo zbyt prędko albo wcale... Cały gaz nadal się palił i wokoło robiło się bardzo gorąco, a bańki tym szybciej się pojawiały i tym więcej ognia. Niedobrze...

- Hmm - Wpadłem w zadumę kierujac się w dół do lasu. Przez ogień przebiegłem ugaszając tylko ubranie. Kierowałem się lasem może kogoś albo coś znajdę. Po drodze zeskanowałem Balle. Może coś im tam przybyło. Miałem taką cichą nadzieje ze za tamte swaloty oraz te Blaze'owi oraz donphanowi coś łądnie się skumuluje.

Masz plus 0,4 do lv.
___

Nie znalazłeś nic... No może wkrótce ujrzałeś w końcu... Coś, co wyglądało jak ogromna dziura i drzewa wokół tego były dziwne, powykręcane, zczerniałe...Niezbyt przyjemny widok, a coś w powietrzu wyniszczało Twoje komórki, ale te się natychmiast regenerowały, chociaż z faktu ciagłości efektu robiło się to wkurzające. W środku ogromny kamień,jakby świecący czarnym światłem, tylko tak można to określić... To jest źródło waszego problemu.

- Bingo - Odparłem zaznaczając na mapie. Wówczas się odwróciłem i ruszyłem w innym kierunku. Możliwe że jest tu ktoś kto potrzebuje pomocy. Wskoczyłem na drzewa i zacząłem się rozglądać. Jeśli ktoś tu jest to go usłyszę. Rozglądałem się wokół siebie. Jeśli nikogo nie ma kieruję się do normalnego lasu. Chcę coś przemyśleć

Niedługo byłeś w bardzo spokojnym i normalnym lesie. Słyszałeś co chwila jakieś nocne pokemony, które już niedługo będą kończyły swoją działalność... Ta, właśnie zaczynało wschodzić słonce. Miałeś tutaj pełny spokój. Przynajmniej tyle po tych przeżyciach ze Swalotami, które chciały Cię zmolestować... Mimo wszystko niedobrze robiło Ci się na wspomnienie tego, zwłaszcza ich wnętrzności, ale... same tego chciały.

- Walić ich - odparłem ścinając drzewo po czym usiadłem na jego pniu. Oddałem się uspokojeniu. Zamykam oczy, wyczulam zmysły... Staram się usłyszeć to czego normalnie się nie da usłyszeć.... Wyczuć... Starałem się usłyszeć las... Zrozumieć jego ból i nie tylko... Wczuć się w niego oraz w jego problemy. Odkryć tajemnice etc..

Niedługo już tak się odprężyłeś, że bardziej nie można... To skupienie przerwały Ci jakieś piski, które dobiegały spod drzewa, które przed chwilą powaliłeś... Chyba jakiś pokemon, który spał w drzewie obudził się dopiero teraz... Pewnie niezły śpioch był czy coś... Pokemon po chwili zaczął chrobotać o pień drzewa, widocznie chcąc sobie rozpaczliwie zrobić drogę ucieczki.

Gdy wstałem zrobiłem szponem ala dzuple - Już, masz możliwość mały - odparłem patrząc na pokemona. Pewnie jakiś ptak ale jaki... Starly? Spearow? Pidgey? A może Tailow? Przyjrzałem się i zeskanowałem pokemona dexem w celu jakiś informacji o nim. Może go złapie, a moze nie? Kto wie

Niedługo z dziupli wyfrunął... Starly!


Starly lv. 14 Samiec
Ataki: Growl, Tackle, Quick Attack, Wing Attack, Double Team,
Charakter: Bardzo pieszczotliwy ptaszek, który uwielbia się przymilać do dosłownie wszystkich. Jest także waleczny i nie poddaje się łatwo w trakcie walk.
Zdolność: Keen Eye

Mały spojrzał na Ciebie.
- Sta? - przechylił łebek
Po chwili usiadł Ci na głowie i dziobnął Cię w czoło.
- Staa? - znowu przechylił łebek i się nachylił tak, że mogłeś patrzeć mu w oczy.
Chyba nie miał dotąd do czynienia z ludźmi.

- Hmm Starly - Odparłem podchodząc do niego - Hej, mały odparłem - próbując wziąć go na palec - Hej, chcesz się dołączyć do druzyny? przydał by się nam taki ptak jak ty. Odważny i dzielny. Co ty na to? - odparłem do ptaka pokazujac mu balla - Jak chcesz mozemy wpierw o to walczyć. Więc jaka jest twoja decyzja?