Gra Zerna (Część II)

Jak się okazało był to jeden z tych nieszczęsnych kluczy... Nieco wyszczerbiony i szary, ale jakoś się musiał utrzymać... I chyba ciągle był w fałdzie Twojego ubioru czy coś... Znowu lekki mętlik w głowie, ale co tam... Udało Ci się realizować po kolei swój cichy plan. Konsoli tutaj nie było, pewnie ją gdzieś schowali, tylko gdzie? Korytarzy mnóstwo, a żaden z zabitych nie miał przy sobie mapy...

- Gówna... - Po czym biegłem przed siebie ostrożnie rozglądając się po okolicy... Skierowałem się przed siebie stojąc dalej przy ścianie. W razie potrzeby przyklejałem się a jak szedł jakiś pojedyńczy bądź góra dwóch zabijałem ich ostrzami zza winkla. Kierowałem się przed siebie unikajac otwartych walk... Skradałem się do miejsca gdzie uznał bym ze coś znajde

Chodziłeś tak, chodziłeś i bum! Podłoga się zapadła! Zjeżdżałeś tak chyba chwilę, by w końcu wylądować na jakichś szpikulcach. Miałeś kilka niezłych dziur w sobie. Bolało jak cholera, ale nie masz zbytnio jak z nich zejść... Ręce miałeś na szczęście wolne, więc nimi mógłbyś sobie pomóc w jakiś sposób.

Rozciąłem je i wyjąłem z siebie - Jebane cholery... - Po czym wdrapałem się i szedłem dalej - Teraz mnie zezłościli... - Dodałem sobie pod nosem idąc przed siebie idąc dalej nie wiem tylko jak daleko jeszcze mam się udać... - "Dobra... teraz trzeba być bardziej ostrożnym"

Po chwili już się zregenerowałeś, chociaż to wszystko i tak sporo nadwrężyło twoje siły.... Niedługo wędrowałeś jakimiś dziwnymi grotami... Dużo kryształów o zielonkawym zabarwieniu i tak dalej... W końcu był jednak jakiś tunel w górę... I tutaj zaskoczenie, starożytne drzwi zamknięte na ani trochę nie zepsutą kłódkę... Metal jak Twoje szpony!

- Adamentium... Cóż... - Odparłem wypuszczając Blaze'a - Adamentium zniszczy rozgrzane ostrze adamenitum same się nie niszcząc... Więc Blaze... Flamenthower z całej mocy rozgrzej to - Odparłem wysuwajac ostrza.... Cóż, będzie mnie bolało jak jasny skur****n ale cóż... Ciekawość Przestaszewskim po przedostaniu się rozejrzałęm się po okolicy

Tak więc zabraliście się ze swoim pokemonem do roboty. Faktycznie strasznie bolało i w ogóle ale w koncu... udało się. Drzwi się otworzyły i mogłeś iść dalej. Trafiłeś do czegoś w rodzaju zbrojowni? I chyba wiedziałeś czyjej... Ta kolorystyka i styl... Znowu masz małe zamieszanie uczuć w głowie na temat Camille. Były tutaj głównie włócznie... A z najlepszych jakiś miecz o czarnym ostrzu z złotym smokiem i zbroja.... Jeszcze nigdy nie widziałeś takiego wykonania.

- Cholera... - Odparłem rozglądajać się - trzeba to zniszczyć... - Odparłem rozcinając kilka bomb dymnych tak z 2 by miec zapalnik z tego... Następnie mieszajac z nabojami a następnie ustawiajać to na środku pokoju - Dobra Blaze, wracając ember - Odparłem rozglądajac się jeszcze

Nie udało się, ogólnie nieco pomieszałeś w pomieszczeniu itd, ale wszystko inne było nie uszkodzone... Nawet najmniejszej rysy na tej zbroi czy coś. Odkryłeś to tego, że ten miecz jakby się składał przy wsunięciu do pochwy i się zakleszcza (jak z rangersów tylko nie wiem która seria)... Sprytne, może jednak by Ci się coś takiego przydało? A najlepszym sposobem będzie zawalenie pomieszczenia i tunelu.

Cóż, zmiana planów wymieniłem swoje szable na tutejsze miecze, dodatkowo rozejrzałem się za czymś co dało by zastąpić ukryte ostrze w mechanizmie(podmiana ostrza). Wówczas wziąłem coś ala bronie palne i zawaliłem wejście a następnie Blaze zaspawał je by wyglądało jak skała... Udałem się do wyjścia w celu powrotu do miasta... Trochę im zniszczyłem szyki hehe

To był cały arsenał, więc szybko znalazłeś to, czego było Ci potrzeba. I pomyśleć, że kiedyś to służyło Twojej Camilli... Trochę Cię zabolała ta myśl. W końcu znalazłeś drogę do wyjścia i wyszedłeś przed jakąś ogromną metropolią... Nieźle, przynajmniej nie trafiłeś na jakieś zadupie. Broń z jaskini dawało się jeszcze lepiej ukryć niż Twoją poprzednią, więc bardzo wygodnie, tylko niektórych funkcji jeszcze trochę ie rozumiesz.

- Cóż... Wing - Odparłem wzywając go i pisząc coś na kartce dajac mu - Zanieś do bractwa - po czym udałem się do miasta... W niej był zawarty opis znaleziska oraz miejsce... Sam udałem się jak mówiłem do miasta, zdjąłem kaptur i zaczałem się rozglądać... Może do baru na kilka głębszych... A może hmm potrenuje? Sam też rozglądałem się za torturowaniem Mutantów

Po chwili pokemon poleciał do bractwa z owym listem... Ty natomiast udałeś się do miasta... Było oczywiście dużo plakatów, które krytykowały mutanty etc... Ogólnie czasami widziałeś ślady większych rozwałek, ale tak to nic... Na razie nic się nie działo większego... Była tutaj jakaś ogromna hala treningowa, a hal od zarąbania.... Na pewno nudzić się tutaj nie będziesz.

Szukałem kozaczków którzy napastowali Mutantów... Miałem pewien plan, gdy znalazłem wskoczyłem pomiędzy nich - Spokój frajerzy... Może zawalczycie z kimś lepszym od siebie hmm? - Odparłem wyciągajac balle - Więc? Kozaczki?

Wkrótce znalazł się takowy chętny.
- Może ja - wyszczerzył się wrednie i wypuścił on Grotle oraz Absola.
Obydwa pokemony wyglądały na bardzo dobrze wytrenowane. Pozostali dopingowali swojemu ziomkowi dodając antymutanckie teksty.

- Spoko, rozumiem że nie wiesz kim jestem szkoda... Blaze, King - po czym spojrzałem na nich i uśmiechnąłem się - Blaze! Zacznijmy od Flamenthower'a na Grotle! Już raz walczyłeś przeciw takiemu pokemonowi! Wiec Easy ty King zastosuj Double Kick! To dobrze na niego zadziała! Cóż... Jestem Asasynem... A wy... BLAZE Wskocz na Kinga i potraktuj Absola Dragon Rage! A ty King Iron tail a następnie Peck W grotla! Wówczas Blaze wykorzystaj go jak skocznie i wyląduj na plecach Grotla stosując Flamenthower!

Część ludzi tutaj uciekła, ale nie twój przeciwnik.
- Nie wiem kim jesteś i gówno mnie to obchodzi - powiedział facet.
Twoje pokemony atakowały przeciwników w miały przewagę dzięki typom czy swoim atakom. Absol i Grotle dostawali mocne lanie.

K 60
B 65

A 45
G 50

- Cóż... Słyszeliście o tym jak nieznany sprawca w stroju takim jak mam... Skoczył z nieba i zabił jednego z "zadymiarzy" przeciw mutantom? Cóż... Dobrze się go zabijało... Blaze! Ponownie wskocz na Kinga i razem Znokautujcie Grotle! Zastosujcie Iron tail Po czym Ty blaze Użyjesz całej mocy na strzelenie i pochłonięcie go ogniem Flamethower'a. Następnie, King szybko zastosuj ponownie Iron tail przygważdżając Absola do ziemi a Blaze wówczas Strzeli Dragon rage'a połączonym z Flamenthower'em... Do da Ciekawy efekt. Na dobitkę zastosuj Flamenthower na oboje blaze

Wkrótce obydwa pokemony przeciwnika padły niezdolne do walki. Facetowi szczęka opadła i już ogólnie tylko on został...
- Yyy to ja też lepiej się zbieram - powiedział i wkrótce już i jego i jego pokemonów nie był .
Twoje stwory natomiast cieszyły się swoją wygraną.

Po plus 1,5 do lv.

- Frajerzy... Powrót - Odparłem odwracajać się do rodziny - Spokojnie, nic juz wam nie grozi... Jestem tu by wam pomóc - Odparłem do nich, wiedząc że cieżko będzie mi wzbudzić ich zaufanie. - Spokojnie, wiem jak to jest być innym... Dlatego chce wam pomóc. Jestem Zern - Powiedziałem po czym podałem dłoń

Tym razem trafiłeś na jakieś bliźniaczki, które gdy się stykały to wybuchały energią elektryczną. Ich dziadkowie ci podziękowali.
- No pannice, kiedyś może znajdziecie sobie takiego użytecznego faceta - zażartowal dziadek .
Po chwili starsza kobieta podała ci coś wyglądało na to, że to jest TM, więcna ppewno ci się przyda. I ogólnie chyba od razu ci zaufali.

- Lepiej nie na takiego jak ja... Poza tym... Wiem jak to jest być innym - Po czym spojrzałem na nich - Cóż... Znajdzie się może na jakiś czas miejsce dla jednego z nich - Odparłem wskazujać na dziewczyny - hm? Mogę też was przez jakiś czas wzamian przed nimi chronić... - Odparłem spr co to za TM

To był ruch fire blast.
- Oczywiście, zapraszamy - powiedziała staruszka.
Niedługo po tym zaprowadzili cie do swojego całkiem niezłego domu, a po tym pokazali ci pokój, kuchnię, łazienkę etc... Czułeś się na ogół wykończony dzisiaj.

Udałem się tam i zdjąłem szaty... Miecze... pistolety, pas z bombami... jedyne co to ukryte ostrza na rękach... Jakoś nie przeszkadzały mi... Otworzyłem okno i spojrzałem na okolicę... Potem polazłem po szybki przysznic... Wychodząc miałem na sobie tylko spodnie... Jakieś blizny zostały... Minimalne ale coś tam jest... Bardziej nie dla bólu a by nie wyglądało że jestem az tak niezniszczalny... Wyszedłem przed budynek i zacząłem atakować drzewo na rozgrzewkę...

Plany trochę zrujnowało ci to, że bliźniaczki wpadły do pokoju i oglądały twoje rzeczy, jeszcze tego ci brakowało by coś uruchomiły.
- Hm, a na co mu ten klucz? - zdziwiła się jedna.
- Nie wiem, ale beznadzieja... - powiedziała druga.
Coś szarpnęło twoimi emocjami i już po chwili klucz był w twojej ręce w zaborczym geście.