Chwała koszmarom! - Ariell Grey

To są już Twoje ostatnie chwile w tej świątyni. Niedługo będziesz mógł ruszyć w podróż, będziesz mógł się wykazać... Na zewnątrz było dość mroźno, bezchmurnie i wiał lekki wiatr. Śnieg jeszcze nie spadł, ale to tylko kwestia czasu. Dostałeś wczoraj swój ekwipunek na podróż... Wśrod tego wszystkiego był pokeball z małym stworkiem w środku - Espurrem.

Stałem przed drzwiamí wyjściowymi zamyślony. W końcu, to tutaj mnie wychowali i pokazali jak żyć. Obejrzałem się jeszcze ostatni raz za siebie i chwytając powietrze w płuca, wyszedłem na zewnątrz. Postanowiłem, że swoje poszukiwania zacznę od wizyty w centrum pokemon. Trzeba popytać, czy nie widzieli kogoś podejrzanego.
-Może warto zapoznać się z nowym towarzyszem?-spytałem się siebie i wygrzebałem z plecaka pokeball z Espurrem.
-Wychodź mały.-powiedziałem, po czym wypuściłem swojego stworka.


///Za nazwe gry dostajesz ode mnie nobla xddd///

Po chwili z biało-czerwonej kulki wyskoczył taki uroczy stworek:

- Mruu? - ten wlepił w Ciebie swoje szklące się oczka i nadstawił uszka w geścia widocznego zainteresowania Twoją osobą.
Wiatr w pewnym momencie dmuchnął mocniej, zmuszając Cię do tego, byś się porządniej opatulił. Pokemonowi natomiast przy ilości futerka jaką miał chyba to niezbyt szkodziło. Chociaż wszystko do czasu, bo po minucie zaczął lekko dygotać.

// Tak mnie wzięło na taką nazwę. Jbc pisz 25314898 - moje gg//

-No więc... Jestem Ariell i przez jakieś następne stulecie, będziesz się musiał ze mną męczyć. A tak na poważnie to będziemy razem podróżować.-Powiedziałem do pokemona i uśmiechnąłem się, kiedy zaczął się trząść.-Chyba twoje futerko nie daje sobie rady z mrozem.
Powiedziawszy to, poszukałem pokedexu w plecaku, po czym zeskanowałem pokemona i wziąłem go na ręce.
-Jesteś bardzo ładny wiesz? Mam nadzieje, że mnie polubisz.-Uśmiechnąłem się do niego ponownie i postanowiłem dłużej go już nie męczyć na mrozie, więc schowałem go do balla i ruszyłem w stronę centrum.

Espurr lv. 7 ♂
Ataki: Scratch, Leer, Covet,
Charakter: Dość ciekawski i zarazem nieufny pokemon, który woli sprawdzić coś kilkakrotnie nim cokolwiek zacznie działać. Trzeba go dopingować i pokazywać mu, że się w niego wierzy.
Zdolność: Own Tempo

- Mruu.. - stworek tylko coś powiedział.
Jeszcze nim go schowałeś do pokeballa to trochę Cię obwąchał, chociaż zabawne było to, że odskakiwał jakby co chwila obawiał się ataku z Twojej strony. Espurr miał ciepło, a Ty zimno. Musisz się rozruszać jeśli nie chcesz zamarznąć przed świątynią... to by dopiero było... Nie przetrwać dnia poszukiwań.

Postanowiłem się troche przebiec. W końcu, nic innego do wyboru nie miałem. Do miasta i tak nie było jakoś bardzo daleko, więc lekki bieg nie powinien sprawić mi problemu. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Włożyłem sznurówki do butów i pobiegłem w kierunku miasta.

Niedługo zaczął się Twój bieg. Na jedno dobrze, bo się rozgrzałes, a na drugie źle, bo dość dużo nawdychałeś się zimnego powietrza. Zaowocowało to lekkim katarem i bólem gardła, ale pewnie jak napijesz się czegoś ciepłego to minie. Miasto było już przed Tobą, kawałek dalej wśród budynków po lewej stronie drogi dało ci się zobaczyć ten charakterystyczny, czerwony dach - pokecenter. Bliżej był sklek odzieżowy, dalej magazyn, a po drugiej strony po kolei: krawiec, spożywczy, spożywczy, "po 4$ i nie tylko". Ludzi na ogół się tutaj nazbierało dość sporo.

Przystanąłem na chwilkę, żeby odsapnąć i ruszyłem w stronę pc. Cały czas jednak rozglądałem się za kimś podejrzanie wyglądającym, za kimś, kto mógłby przykłuwać uwagę. Właściwie, dopiero teraz zacząłem się zastanawiać, kto mógłby okraść świątynie. Na pewno, był to ktoś niesamowicie zwinny i szybki. Inaczej nie przedostałby się przez zabezpieczenia świątyni. A przynajmniej nie niezauważony...

Póki co nie widziałeś tutaj żadnej, ale to żadnej podejrzanej osoby. Wszyscy jak najbardziej normalni... Znalazłeś się w końcu w pokecenter. Tu to dopiero był ruch! I to nie tylko ludzie tutaj chodzili, ale i pokemony. Najróżniejsze i niektóre dość spore. Na szczęście budynek był przygotowany by i stwór większych gabarytów mógł się zmieścić... Ale i bez przesady, Tyranitar sobie tutaj spacerować nie może. Nic Ci się w oczy szczególnego nie rzucało, no może jakiś Sneasel właśnie wykradający portfel jednemu facetowi...

-Prosze pana!-Krzyknąłem do mężczyzny, widząc całe to zajście. Ruszyłem żeby złapać pokemona, lub chociażby portfel który chciał ukraść. Dziwiłem się, że nawet w poke centrum, pokemony nie boją się kraść.

Mężczyzna szybko załapał o co chodzi, pokemon upuścił portfel i czmychnął czym prędzej w gromadkę ludzi, która zaskoczona się rozeszła, a co gorsze nie widziałeś, gdzie ten pokemon mógł pójść. Przynajmniej nie doszło do kradzieży... Do tej kradzieży. Pokemonowi raczej pieniądze na niezbyt wiele się zdadzą, więc pewnie ktoś go tego nauczył... Pytanie kto? Ludzi było tu mnóstwo, różnych typów, nawet dwóch murzynów zobaczyłeś.

///Yo Nigga! xd///
Byłem rozdarty. Iść za pokemonem czy zostać? Postanowiłem jednak, że pójdę poszukać tego pokemona. Było to podejrzane. Nagle, pewna myśl przeleciała mi przez głowe. Sneasel był mrocznym pokemonem, więc mógł, bez zwracania na siebie uwagi przejść przez świątynie i z niej wyjść. Bez wachania ruszyłem na poszukiwanie pokemona i jego pana.

//Taaa xD//

Po chwili znalazłeś Sneasela w jednym z korytarzy prowadzącym do piwnicy. Stał przed jakimś chłopakiem, który wyglądał na dość mrocznego w dosłownym tego słowa znaczeniu. Czarne włosy, carne włosy, ubiór też w tych klimatach. Stał lekko zgarbiony. Po chwili posadził sobie stworka na ramieniu.
- No nic przyjacielu, jak teraz się nie udało to kiedy indziej - mruknął do stworka. - Chyba po prostu zbierzemy kolejne baty - westchnął.

///Jest jakaś różnica między czarnymi włosami a carnymi włosami, że zostały oddzielone przecinkiem?xdddd///

Stałem i myślałem, aż w końcu wymyśliłem. Wyszedłem z ukrycia i postanowiłem pogadać z chłopakiem.
-Niby nie moja sprawa, ale mamusia nie uczyła, że sie nie kradnie?-spytałem z drwiącym uśmieszkiem na ustach. Obserwowałem reakcję chłopaka, jednocześnie szukając ręką balla z Espurrem.

//Miało być czarne oczy... Wybacz swojej ciapowatej MG, masz w ogóle gg? Bo jak jestem w szkole czy coś to jak gracz chce odp to mi śle link na gg//

- A czy ciebie właśnie nie uczyła, że się nie wtrąca nosa w cudze sprawy? - odgryzł ci się chłopak i się odepchnął od ściany, po czym stanął na środku korytarza jakby był gotów się bić na pięści.
Wyglądał na poirytowanego, a pokemon dziwnie zaczął go drapać po głowie.
- Szpon, przestań - mruknął, łapiąc swojego stworka za kark.

///E tam ciepowata xd ja na polskim napisałem, że koleś miał zmierzwione spodnie i włosy rurki więc jest spoko xd a co do gg to mi nie wbija, a odpisy pisz kiedy bd miała chęć/czas xd świat mi sie nie zawali xd///
-Coś tam mówiła ale nie słuchałem. Wiesz co? Rozumiem, że może dla Ciebie, kradzież to jest coś naturalnego, ale nie ucz tego pokemona.-powiedziałem do chłopaka patrząc mu prosto w oczy.-Tak w ogóle to wpadłeś przez komin, czy masz tak od urodzenia? Bo wiesz, jak tu cie nie zmartwić? Do świąt jeszcze daleko. No i zgubiłeś worek.
Uśmiechnąłem się najwrednej jak potrafiłem i spokojnie czekałem na reakcje.

W chłopaku coś się teraz zagotowało.
- Ugrh, przymknij się w końcu, jeśli nie chcesz oberwać - warknął. - Pilnuj swoich interesów, takie po prostu życie - syknął.
Po chwili się rozejrzał, prawdopodobnie w poszukiwaniu jakiejś innej drogi niż ta, na której mu stałeś. Mruknął coś szpetnie i ruszył jak najbardziej przy ścianie.
- Tylko coś spróbuj, a zrobię ci z dupy jesień średniowiecza - ostrzegł.

-Ojej, to chyba ciebie z tamtąd wyciągnęli, skoro jesteś taki czarny. I wiesz co? Nie boje się ciebie, chłopczyku. Byłem szkolony na takie wypadki w swojej świątyni.-uśmiechnąłem się i ostentacyjnie podrapałem po tatuażu. Byłem zdenerwowany.
///Sorki, że krótkie ale nie miałem pomysłu :c///

- Lol, normalnie jak ten... Lasko - stwierdził. - Ja też się nie boję, ulica niejednego mnie nauczyła - powiedział. - Widziałem lepsze - wskazał na twój tatuaż.
Po chwili już Cię minął, a pokemon usilnie próbował go z jakiegoś powodu podrapać.
- Ile razy mam ci powtarzać byś nie trenował swoich zwyczajów godowych na mnie - mruknął chłopak do pokemona tak cicho, byś pewnie nie usłyszał, ale to i tak dotarło do twoich uszu.

//ogólnie jest do ciebie jakikolwiek kontakt poza pw? Mam nr z t mobile i heyah jbc//

///Mam tel z heyah 538048515 ///
Miałem dylemat. Mogłem go olać lub gonić... Nagle wpadłem na pomysł.
-Hej! Mam pytanie. Skoro jesteś w złodziejskim fachu, to może wiesz, kto mógł okraść świątynie Darkraia? Znasz jakiegoś słynnego złodzieja czy coś? A tak poza tematem, to na twoim miejscu, znalazłbym mu jakąś panne.-Wskazałem na pokemona.

- Hymm... Jest taki jeden, ale praktycznie nikt nie ma do niego kontaktu, chociaż nie sądzę by mu się zachciało okradać tą waszą śmieszną świątynię - powiedział wrednie. - Ta mam wątpliwości co do panien u niego - mruknął chyba znowu rozdrażniony.
Po tym wręcz pobiegł korytarzem i po tym już go nie widziałeś, a w swojej głowie dudniły słowa "śmieszną świątynię".

Hmm... Taki jeden? Kurczę musiałem znów przeszkodzić temu chłopakowi. Pobiegłem za nim z zamiarem wypytania go kto to jest dokładnie i jak mógłbym go znaleźć. W końcu, innego wyjścia nie miałem...

Cóż dogoniłeś go na zakręcie. A dokładniej nadziałeś się tam na jego pięść.
- Żeby nie było, nic o nim nie wiem i odwal się - warknął.
Po tym już spokojnie szedł korytarzem, a tobie z nosa lała się krew. Właśnie z jednego pokoju wyszła jakaś dziwna para. Kobieta i mężczyzna. Rozejrzeli się, jak cię zobaczyli to ruszyli korytarzem, jakby szukali czegoś.

Wytarłem krew o rękaw i poddałem się. Ruszyłem w stronę recepcji, aby spytać się, czy nie widziano tu kogoś podejrzanego. Przyjrzałem się też parze. Właściwie, mogłem się ich spytać czego szukają, ale jakoś nie miałem ochoty. Chciałem spokojnie skończyć ten dzień. Jak przed chwilą chciałem pomóc, to dostałem za swoje. Trudno.

- Chodzą tutaj różne osoby, ale... Mieliśmy tu ostatnio dość kłopotliwą grupę - powiedziała siostra Joy. - Dzisiaj rano się wynieśli bez słowa, pokój zdemolowali - westchnęła.
Tamta para gdzieś zniknęła, a ty słyszałeś, że przed chwilą jednemu facetowi zginął portfel. Chyba wiedziałeś, kogo to może być sprawka.