Mała ściąga dla MG
i nie tylko
~Zabronione Starteryi nie tylko
~Wzory na expa
~ Spis balli, oraz pokemonów, jakie można do nich złapać
~
Pokedex
i ability dex ~Kanto
~Ability
#006- Hemp- Jajko Charmander
3 posters
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Day Care
Strona 1 z 1
#006- Hemp- Jajko Charmander
Nr. Podania: 006
Pakiet: -
Jajo Pokemona: Charmander
Średnia lv:16.15
Rozbiłwś swój obóz niedaleko zatoki przez co miałeś pewność że jeśli ktoś jeszcze przypłynie na wyspę to go zauważysz, dawało Ci to poczucie bezpieczeństwa jak i pewności że nic Ci nie grozi. Ognisko było już rozpalone tak jakby czekało na twoje przybycie ponieważ nie zostało zbyt wiele patyków wkoło, maksymalnie 5-6 godzin i będzie po sprawie także musisz się tym zająć, tak samo jak odpowiednimi warunkami dla swojego jaja, przecież nie będzie leżeć na zimnej posadzce.
Lioli- Liczba postów : 1695
Birthday : 27/05/1997
Join date : 25/01/2013
Age : 27
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
1/10
- Całkiem tu przyjemnie jak na warunki survivalowe.
Trzymając jajo w rękach stwierdziłem, że nie dam rady go cały czas nosić przy sobie i jednocześnie pracować. Pierwsze za co się wziąłem to wykonanie leża dla jaja. Zacząłem myśleć jak to zrobić i przyszedł mi do głowy pomysł by wykonać coś w stylu inkubatora. Przełożyłem jajo to torby podróżnej, którą zarzuciłem na ramię, przecież nie zostawię go samego, nie wiem kto jeszcze może znajdować się na tej zatoce. Ruszyłem do drzew i krzaków, które znajdowały się w zasięgu mojego wzroku, by nazbierać trochę gałęzi i chrustu na podpałkę. Szukając tak, zwracałem uwagę na grubsze gałęzie czy konary, które przydadzą mi się na potem. Starałem się zabrać jak najwięcej na raz jednak był tego trochę za dużo więc postanowiłem, że wykonam tą czynność kilkukrotnie.
- Widzisz skubańcu jak ciężko jest wychowywać takiego brzdąca jak ty? Na szczęście jest o co dbać. Wkrótce będziesz moim nierozłącznym kompanem w wielu potyczkach i niebezpiecznych sytuacjach, więc będziesz musiał być twardy jak ja.
Za każdym kursem z drewnem do obozu, sprawdzałem czy trzeba było dorzucić do ognia, jeśli było to konieczne, wtedy dorzucałem ze dwie większe szczapy drzewa.
Gdy drewna było już wystarczająco by ognisko nie wygasło przez ten dzień, ruszyłem na poszukiwanie rzeczy, które będą mi potrzebne do wykonania prowizorycznego inkubatora. Znów ruszyłem w stronę drzew lecz tym razem szukałem trzech, w miarę prostych i równych gałęzi, które posłużą mi za szkielet konstrukcji. Jako ściany postanowiłem użyć liście palm, które znajdowały się na plaży. I tak mając to co jest mi potrzebne poczułem jak burczy mi w brzuchu, więc jeszcze przed powrotem do swojego obozowiska postanowiłem zebrać kilka owoców z pobliskich krzewów, tak aby starczyło mi to do następnego ranka. Cały obładowany, powoli wracałem do obozowiska i w głowie układałem sobie jak wyglądać ma ten inkubator. Gdy doszedłem na miejsce, ogarnąłem że nie było mnie dłużą chwilę bo ognisko powoli zaczynało dogasać, szybko pośpieszyłem w jego stronę, po drodze odkładając wszystko co miałem w rękach i rozpocząłem ratunek. Na początek podłożyłem na pozostałym żarze, dwa grubsze kawałki drewna, a na około nich trochę chrustu i podsycałem ogień póki szczapy nie zajęły się ogniem. Teraz mogłem spokojnie zająć się budową mojego wynalazku. Zacząłem od przekąszenia czegoś, a właściwie jednego z owoców, które znalazłem po drodze. Nie wiedziałem czy były dojrzałe czy też nie i czy w ogóle były jadalne, ważne że na jakiś czas zabił głód i to całkiem skutecznie. W końcu zabrałem się za budowę. Na początek wydrążyłem obok ogniska dół, do którego miało wejść nieco ponad połowę wielkości jaja, oczywiście rękoma nie szło to za szybko, jednak ziemia nie była aż tak twarda jak w lesie czy na jakimś skalistym podłożu. Następnie trzeba było wykonać ściany z liści palmowych, więc posplatałem je tak jak plecie się koszyki wiklinowe, by nie przepuszczały chłodnego wiatru. Na koniec zostało wykonanie szkieletu który miał robić za zadaszenie wydrążonej dziury, więc sięgnąłem za trzy gałązki i postanowiłem, że wbiję je w ziemię, jednak wpierw wplotłem je w ścianki palmowe i dopiero wtedy wbiłem je w ziemię. Byłem całkiem zadowolony z wykonanej pracy. Inkubator wyglądał jak mała kryjówka w kształcie ostrosłupa, w której spoczywać ma wielki skarb. Jednak w środku nie było ciepło, a wręcz przeciwnie czuć tam było chłód i wilgoć. Musiałem znaleźć sposób, aby warunki wewnątrz odpowiadały dla pokemona typu ogień. Postanowiłem więc, że do środka wrzucę kilka żarzących się węgli z ogniska i przykryje je resztą liści z palmy. Odczekałem chwilę i okazało się, że sposób ten był trafiony w stu procentach. Wewnątrz mikroklimat całkowicie się zmienił, teraz było wystarczająco ciepło i parno, więc nadszedł czas by umieścić w nim gościa honorowego.
- Powinno być ci tu przytulnie, trochę się nad tym pomęczyłem, więc mam nadzieję, że w jakiś swój sposób jesteś mi choć trochę wdzięczny za troskę.
Nim się obejrzałem zapadł już wieczór, na szczęście nie był jakoś specjalnie zimny, więc dołożyłem jeszcze do ognia by wytrzymał przez noc, dorzuciłem kilka węgli do inkubatora i zakryłem go dodatkowo torbą by ciepło nie uciekało zbyt szybko, a na koniec zjadłem jeszcze jeden owoc by uspokoić głód i wykonałem w głowię plan na kolejny dzień. Po czym położyłem się kawałek od ogniska i inkubatora.
Jedyne na co miałem siły to powiedzieć - Dobranoc -, po czym natychmiast zasnąłem.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
2/10
W końcu nastał nowy dzień. Po obudzeniu się, potrzebowałem orzeźwienia, na początek zjadłem ostatni owoc i przetarłem twarz. Następnie podszedłem zobaczyć jak wygląda moje palenisko, było już wygaszone, jednak pod warstwą popiołu nadal tliło się kilka węgielków więc postanowiłem trzy z nich wrzucić do inkubatora. Odkryłem więc jajo i najpierw sprawdziłem czy czasem się nie wychłodziło, dotykając skorupy ręką. Na moje szczęście jajo było w miarę letnie. Szybko dołożyłem węgle i zacząłem przypominać sobie co miałem dziś zrobić. Po chwili zastanowienia, podniosłem się na nogi, rozprostowałem kości i rozejrzałem się po okolicy. Widok zapierał dech w piersi, słońce wschodzące nad zatoką rozgrzewało moje ciało, a poranna mgła dawała przyjemny i orzeźwiający chłód.
Teraz trzeba było tylko ruszyć się z miejsca i iść poszukać czegoś do zjedzenia. Chwyciłem za swoją torbę i zarzuciłem ją na ramię, następnie poszedłem zabrać jajo z gniazdka, włożyłem je do torby i ruszyłem na plażę mając nadzieję że znajdę na niej jakieś przydatne przedmioty, które zostały wyrzucone przez wodę na brzeg. Jedyne co znaleźć można było znaleźć to kamienie i wcale nie było to trudne. Wpadłem na pomysł by zebrać kilka większych i zaokrąglonych, które nadadzą się na wyłożenie dna inkubatora. Szukając tak odpowiednich kamieni, natknąłem się na starą zapalniczkę, lecz gdy próbowałem ją zapalić, niestety nic się nie działo, mimo to postanowiłem ją zachować. Po dobrej godzinie, gdy znalazłem wszystko co mi było potrzebne, postanowiłem że czas poszukać czegoś do zjedzenia. Ruszyłem więc w stronę zarośli w celu odnalezienia jakiegokolwiek pożywienia i wody. Przedzierałem się przez suche i jałowe wydmy, które były porośnięte jedynie karłowatymi, suchymi i kolczastymi roślinami, przez co trochę porozdzierałem ubranie i skórę na nogach i rękach. Jednak nie poszło to na marne, po chwili zauważyłem niedaleko zazielenione tereny, które zapowiadały się obiecująco. Czym prędzej skierowałem się w tamtą stronę. Gdy w końcu doszedłem na miejsce postanowiłem się chwilę zrelaksować odpocząć, dźwiganie tych kamieni i jaja wcale nie należało do najlżejszych.
Usiadłem pod pierwszym lepszym drzewem by odsapnąć i nagle usłyszałem nad sobą jakieś odgłosy. Okazało się, że drzewo które wybrałem nie jest całkiem opuszczone. W jego koronach tętniło życie, zauważyć można było kilka poke ptaków, które chyba zostały poruszone moją obecnością i chyba za bardzo im się to nie spodobało, bo nagle zaczęły wrzeszczeć na całe gardła i wzbijać się do lotu.
- Aha to na mnie chyba już czas.
Szybko wstałem na nogi i czym prędzej oddaliłem się od drzewa.
Dalej nie znalazłem nic do jedzenia więc musiałem się trochę streszczać, gdyż już czułem jak kiszki zaczynają mi grać marsza. Zmieniłem kierunek marszu i skierowałem się w stronę gdzie zauważyłem małą polanę otoczoną dziwnymi, karłowatymi drzewami. Okazało się, że to była trafiona decyzja, gdyż okazały się one drzewami owocowymi, a na dodatek nie daleko było słychać płynącą wodę, zapewne jakiś strumyk. Teraz miałem poważny dylemat, czy rozbić nowe obozowisko tutaj, czy po prostu zapamiętać to miejsce i wrócić na miejsce obozowiska.
Decyzja okazała się banalnie prosta gdy tylko zerwałem jeden z owoców i odgryzłem kawałek. Smak był niebiański, wręcz rozpływający się w ustach i cały przełyk, a ponad to był sycący. Zjadłem jeszcze kilka i zacząłem zastanawiać się gdzie rozbić nowy obóz i doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie umieścić go miedzy strumykiem, a tym małym sadem. Odłożyłem wszystko na bok i zacząłem osiedlanie nowego miejsca. Najważniejszy jest ogień, więc ruszyłem w poszukiwaniu chrustu i gałęzi. Nie było to wcale trudne, a przy okazji natrafiłem na powalone drzewo, jednak było za duże, żeby je przenieść, bez uprzedniego porąbania na mniejsze części.
Gdy zebrałem już wystarczającą ilość drewna, zacząłem ponowną budowę inkubatora. Jednak tym razem poszło to wszystko znacznie prościej i szybciej. Wykopany dół wyłożyłem kamieniami znalezionymi na plaży.
Powoli zaczynało się ściemniać, a musiałem jeszcze wrócić na miejsce starego obozu by zabrać z niego przykrycie do inkubatora. tak więc chwyciłem jajo, które cały czas leżało spokojnie w torbie i wyruszyłem.
Musiałem zdążyć przed zmierzchem by znaleźć ponownie swoje nowe miejsce. Wychodząc z miedzy drzew, potknąłem się o coś wystającego z ziemi, jakiś drewniany drągal czy coś, przez który mało nie wyrżnąłem orła i nie rozgniotłem jajka. Podszedłem sprawdzić co to było i odrzucić to na bok, jednak gdy wyciągnąłem to z ziemi, okazało się że jest to dość stara i trochę już zardzewiała z popękanym trzonkiem siekierka. Zadowolony z tego znaleziska szybko włożyłem je za pasek niczym szablę i ruszyłem dalej.
W końcu dotarłem do miejsca gdzie znajdowało się stare obozowisko. Ognisko było już całkiem wygaszone, więc zasypałem je piaskiem i zebrałem kamienie, które je otaczało wkładając do pokrywki inkubatora. Zabrawszy wszystko co było mi niezbędne ruszyłem z powrotem. Teraz już mogłem się trochę rozluźnić, więc umiliłem sobie czas prowadząc rozmowę, a raczej monolog z jajkiem mając nadzieję, że coś rozumie. Opowiedziałem mu o moich planach, swojej przeszłości i jak to się stało, że właśnie to jajo wpadło w moje ręce. Taka gawędząc, ni stąd ni zowąd znalazłem się w miejscu obozowiska.
Wszystko położyłem na ziemi i zabrałem się za rozpalanie ogniska, które wcale nie szło za łatwo, gdy nagle przypomniałem sobie o znalezionej zapalniczce. Z nadzieją, że może zapali wyciągnąłem ją z torby i zacząłem próbę jej odpalenia. Udało mi się uzyskać niewielki płomień jakoś po setnej próbie, jednak dało mi to tyle szczęścia, że nie mogłem opanować ust od ciągłego uśmiechu.
Po rozpaleniu ogniska zająłem się inkubatorem, jak zwykle wkładając do niego jajo i okładając je żarem z ogniska. Na koniec wszystkiego poszedłem do strumienia, by się trochę obmyć i zaspokoić pragnienie. Następnie zerwałem dwa owoce z drzewka i nabiłem na kij, by usmażyć je na ognisku. Po posiłku nadszedł czas na odpoczynek, dołożyłem jeszcze do ognia i inkubatora, po czym rozłożyłem się przy palenisku i życząc dobrej nocy zasnąłem.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
3/10
Nastał kolejny dzień, pogoda nie była zbyt cudowna. Czasami zza chmur przebiło się słońce, ale większość czasu siedziało za nimi, przez co często wiało.
Podniosłem się z swojego leża, czyli trawy i zajrzałem do ogniska czy czasem nie zgasło. Dołożyłem trochę gałęzi do paleniska, a następnie zajrzałem do jajka.
- Cześć mały co u ciebie?
Cała rozmowa odbyła się oczywiście między mną, a owalnym przedmiotem, po którym nie spodziewałem się raczej żadnej odpowiedzi. Mimo to kontynuowałem ten monolog.
- Wiesz co, może teraz jesteś tylko kruchą skorupką, ale uwierz mi, że gdy tylko opuścisz tą osłonę weźmiemy się za ostry trening i możesz mi wierzyć lub nie, ale będzie ciężko. Wszystko po to byś mógł stać się naprawdę silny.
Po całej tej gadce ostro zgłodniałem więc dorzuciłem trochę żaru do inkubatora i ruszyłem do drzew na których znajdowały się owoce. Zerwałem ich dość sporo, tak by starczyły mi do końca tego dnia. Stwierdziłem że podpiekane smakują o wiele lepiej niż surowe więc nabiłem dwa większe na patyk i ustawiłem je nad ogniskiem by się trochę podpiekły. Po porządnym posiłku zabrałem się do pracy trzeba było nazbierać drzewa na ognisko. Na szczęście nie opodal znajdowało się powalone drzewo, które znalazłem dzień wcześniej. Chwyciłem za toporek i ruszyłem w stronę tego pnia. Zacząłem rąbanie jednak po odrąbaniu dwóch pieńków, moja siekierka pękła i z trzonka posypały się wióry. Myślałem, że szlak mnie trafi, rzuciłem tym cholerstwem o ziemię i zastanawiałem się co teraz mam począć. Jedyna opcja jaka mi przyszła, to wpierw wziąć te dwa pniaki i zanieść na miejsce obozowiska.
Gdy wróciłem, musiałem się przemyć więc poszedłem do strumyka. Obmyłem ręce, twarz i tułów oraz się zaopatrzyłem w wodę, a następnie wróciłem do obozu.
Teraz przyszedł czas na zastanowienie się co dalej? Jednak znów zgłodniałem i musiałem coś zjeść. Jak poprzednio podgrzałem kilka owoców i zapełniłem żołądek, pewnie tylko na chwilę.
- Chyba czas ruszyć do miasta po jakieś zapasy.
Zebrałem się w sobie oraz zabrałem wszystkie najważniejsze przedmioty, wodę kilka owoców by mieć co zjeść po drodze oraz jajo, które wsadziłem do torby i gotowy ruszyłem w stronę plaży.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
4/10
...Gdy doszedłem do plaży, słońce powoli zachodziło za horyzont. Żałowałem że nie mam przy sobie nic co pomogło by mi rozjaśnić mrok, jednak po całkowitym zajściu słońca, plaża wcale nie okazała się najciemniejszym miejscem. Wyraźnie było widać granicę wody i plaży, zapewne działo się tak, gdyż księżyc świecił w miarę jasno, a na niebie nie znajdowała się żadna chmura.
Szedłem sobie swobodnie przez plaże trzymając torbę, w której znajdowało się jajko, blisko swojego ciała by dać jemu wystarczająco ciepła, gdyż noc nie należała do najcieplejszych.
Szło się naprawdę przyjemnie, po za tymi razami gdy przywaliłem w jakąś kłodę czy wystający kamień. Jednak nie powstrzymywało mnie to. Wiedziałem że do miasta mam spory kawałek i muszę się do niego dostać jakoś zaraz po wschodzie słońca. Tylko wtedy mam szanse kupić coś co naprawdę jest świeże i będzie znacznie mniej ludzi, co ułatwi mi szybki zakup i powrót do obozu.
Idąc tak wzdłuż plaży, w końcu zastał mnie wschód słońca. W oddali było już widać miasteczko. Jeśli się nie myliłem powinienem znaleźć się w nim za około 30 minut i faktycznie, nie wiele się pomyliłem, ale w końcu dotarłem na miejsce, teraz wystarczy znaleźć targowisko.
- Teraz maluchu się nie wychylaj z torby, bo cie jeszcze ukradną.
Z uśmiechem powiedziałem do jajka i zakryłem je w taki sposób by nie rzucało się w oczy. Teraz mogłem swobodnie iść na targ, wybrać i zakupić niezbędne rzeczy do przeżycia jeszcze tych kilku dni.
Przechodząc przez targowisko zauważyłem, że część stoisk jest jeszcze nie otwarta, jednak póki co nie miało to większego znaczenia. Ruszyłem w stronę stoiska z owocami. Postanowiłem, że sprzedam te owoce, które mi zostały i dostanę trochę grosza. Tak też zrobiłem, jednak musiałem zwiedzić trzy z nich żeby w końcu przy czwartym dowiedzieć się, że handlarze nie skupują owoców od zwykłych ludzi, na szczęście jeden z nich co prawda powiedział, że nie kupi ich ode mnie, jednak są to dość rzadkie gatunki jagód i zna kogoś kto zajmuje się skupem takich owoców. Podarował mi kartkę z adresem i imieniem tej osoby. Skierowałem się w wyznaczone miejsce i gdy tylko znalazłem właściwe drzwi, śmiało w nie zapukałem. Gdy te się otworzyły z lekkim skrzypnięciem, moim oczom ukazała się postać, która totalnie mnie zaskoczyła. Z otrzymanej kartki wywnioskowałem, że kupcem będzie postawny mężczyzna z wielkim wąsem i brzuszyskiem, jednak okazało się, że jest to niska, ale to naprawdę niska kobieta wyglądająca całkiem schludnie, nie licząc kilku plam na jej fartuchu. I nagle się ocknąłem ze snu gdy ta skrzeczącym głosikiem zapytała się ~ CZEGO?!. Nie wiedzieć czemu nagle zapomniałem języka w gębie i dopiero po chwili udało mi się wytłumaczyć czemu do niej przybywam o tak wczesnej porze. Ta tylko machnęła wymownie ręką dając do zrozumienia, że mogę wejść i zniknęła w półmroku swojego mieszkanka, które było oświetlone jedynie naftowymi lampami. Wchodząc zauważyłem pełno słojów z czymś przypominającym galaretkę lub dżem oraz ścianę oklejoną jakimiś zapisanymi pergaminami, na których chyba znajdowały się przepisy. Doszliśmy w końcu do małego jednak dużo jaśniejszego pokoju z okrągłym stołem. Kobieta powiedziała bym pokazał co jej przyniosłem, więc wyciągnąłem cztery owoce i położyłem je na blacie, wtedy zapytała o ten pomarańczowy w mojej torbie. Szybko jednak uświadomiłem, że nie jest to owoc, ta jednak niezbyt m wierzyła, więc musiałem jej to udowodnić pokazując jajo. Gdy już wszystko zostało wyjaśnione, kobieta zabrała się za oglądanie i ocenę przyniesionych owoców, po czym odłożyła je na bok i z pod blatu wyciągnęła kasetkę i zapytała się ile za nią chcę. Nie wiedziałem ile mogą w ogóle warte, więc chwilę się zastanowiłem żeby wyglądało tak jak bym chciał rozpocząć targowanie się o jak najlepszą cenę.
- Powiem Pani szczerze, że nie wiem ile mogą być one warte, jednak nie zależy mi na pieniądzach i wystarczy mi tyle, abym mógł wykonać zapas żywności na przynajmniej trzy dni i zakupić jeszcze potrzebne mi rzeczy.
Kobieta wpatrzyła się we mnie jak by nie wierzyła w to co mówię, po czym zaczęła grzebać w kasetce, brzdąkając i szeleszcząc pieniędzmi, by w końcu położyć mi na stół skórzaną sakiewkę z odliczoną kwotą.
~ TRZYMAJ TO POWINNO STARCZYĆ CI NA TO CO POTRZEBUJESZ I JESZCZE TROCHĘ ZOSTANIE.
Po tych słowach kobieta odprowadziła mnie do drzwi i dziękując za wizytę, pożegnała się z uśmiechem na twarzy.
Ruszyłem z powrotem na targowisko tym razem w celu zakupu niezbędnych rzeczy...
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
5/10
... Gdy dotarłem na targ, rozpocząłem poszukiwana niezbędnych mi rzeczy na rozwój mojego obozu. Znalazłem stragan z ciekawymi informacjami na temat flory i fauny wokół zatoki, jednak nie było mi to jakoś bardzo potrzebne, więc przejrzałem kilka stron z jednej książki i odłożyłem na miejsce. Następny stragan był bardziej obiecujący. Znalazłem na nim linę i od razu pomyślałem że się nada do czegoś i wziąłem kilka metrów. Płacąc sprzedawcy, zapytałem go przy okazji czy wie gdzie mogę znaleźć jakieś narzędzia na przykład siekierę i tym podobne, ten pokazał palcem stragan na drugim końcu targu. Bez wahania się ruszyłem w tamtą stronę, jednak nie było to wcale proste. Gdy ja robiłem interes ze starszą kobietą, na ulice targowiska wyszło mnóstwo ludzi, którzy biegali od stoiska do stoiska, dodatkowo przejście utrudniały ryksze, które przewoziły ludzi i towary na stragany. Jednak po dłuższej chwili przeciskania się przez tłum udało mi się dostać do stoiska z narzędziami. Za stołami na których wyłożone były młotki, sierpy, kosy, szczypce i inne narzędzia stał muskularny mężczyzna w fartuchu kowala. Wytłumaczyłem mu co jest mi potrzebne, a ten w ciągu zaledwie kilku sekund wyłożył mi siekierę i osełkę na wolne miejsce na stole, jednocześnie podając cenę. Zapytałem się czy posiada krzesiwo lub zapalniczkę, a ten nagle sięgnął szybko do kieszeni i wyciągnął z niej zapalniczkę. Szybko sprawdził czy działa i położył koło wcześniejszego zamówienia, jednocześnie poprawiając należną mu kwotę. Spojrzałem jeszcze na wszystkie przyrządy i sięgnąłem do sakiewki po pieniądze, po czym odliczyłem żądaną kwotę i wręczyłem je kowalowi.
Teraz pozostało mi znalezienie stoiska z prowiantem. Na początek rozejrzałem się po okolicy jednak nie zauważyłem nic takiego, więc postanowiłem zapytać jednego z przechodniów.
- Przepraszam Panią. Gdzie znajdę jakiś prowiant typu chleb, ryby jakieś mięso i owoce?
Ta spojrzała na mnie i po chwili zastanowienia wysłała mnie w stronę dzielnicy portowej, gdyż cały handel prowiantu odbywa się właśnie tam. Dziękując za informację skierowałem się do portu. Gdy byłem już całkiem nie daleko, w powietrzu zdawało się wyczuć zapach świeżo wypieczonego chleba. Idąc za zapachem trafiłem pod drzwi piekarni, a po wejściu moim oczom ukazały się złociste wypieki. Zakupiłem szybko dwa bochenki chleba i opuściłem lokal. Następnie skierowałem się bliżej wody, gdzie powinienem znaleźć mięsko. Znalazłem rzeźnika od którego zakupiłem kilka kawałków mięsa wołowego, a następnie skierowałem się do rybaka, który sprzedał mi kilka wypatroszonych Magikarpi.
W ten sposób pozbyłem się pieniędzy, które otrzymałem za jagódki, jednak zadowolony byłem że udało mi się dostać to czego potrzebowałem.
- Chyba czas byśmy wracali do naszego obozu. Mamy kawałek drogi, a czasu już nie za wiele.
Opuściłem więc miasto i jak poprzednio wybrałem drogę, która przebiegała przy plaży. Droga powrotna zeszła mi troszkę szybciej jednak, gdy dotarłem na miejsce zapadał już zmrok. Rozpaliłem więc ognisko, a jajko włożyłem do inkubatora, a jako że nie byłem zbyt zmęczony by kłaść się od razu spać, zacząłem rozmawiać do Jajka. Opowiadałem swoją historię i to jak zostałem nekromantą, opowiedziałem też kilka historii, które przeczytałem gdzieś w księgach, a gdy już zrobiło się całkiem ciemno, a moje powieki zaczęły się same zamykać postanowiłem położyć się spać. Zakryłem jajko, życząc dobrej nocy, dorzuciłem do ognia i zasnąłem skulony na ziemi.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
6/10
Nadszedł kolejny, acz nie tak piękny dzień. Trochę kropiło, a nad ziemią unosiła się chłodna mgła. Musiałem coś z tym zrobić inaczej nie będę miał gdzie spać, a moje ognisko i inkubator zostaną zalane wodą.
Póki co ogień nie jest mi potrzebny więc skierowałem się do inkubatora i przełożyłem jajko do torby.
- Trzeba coś zjeść i dopiero będziemy mogli zabrać się do pracy.
Usiadłem na kawałku drewna i zjadłem kilka kromek chleba z owocami.
- No teraz możemy brać się do roboty, właściwie to ja mogę, ty raczej posiedzisz sobie w torbie.
Na początek musiałem wymyślić jak zbudować jakiś szałas, który będzie chronić mnie przed deszczem. Chwyciłem więc za siekierkę i ruszyłem w stronę drzew, które rosły nie opodal. Postanowiłem że zetnę z nich kilka długich i prostych gałęzi, które posłużą mi za szkielet ścian. Teraz trzeba jeszcze znaleźć coś czym będę mógł pokryć ściany, jednak wpierw musiałem zanieść gałęzie na miejsce obozowiska.
Ustawiłem je między dwoma drzewami i zastanawiałem się jak to postawić i połączyć, gdy przypomniałem sobie, że przecież w mieście zakupiłem linę. Odmierzyłem odległość między drzewami i odciąłem pozostawiając nadmiar na zawiązanie węzła wokół drzewa, a następnie powiązałem zebrane gałęzie tworząc szkielet mojego szałasu. Zapowiadał się obiecująco jednak wciąż brakowało ścianek.
Znów musiałem wyruszyć na poszukiwania, tym razem musiałem nazbierać liści palmowych, które następnie zaplotę i stworzę z nich dachówki na zadaszenie szałasu.
- Gdybyś nie był w jajku i wdział byś jak się dla ciebie wysilam, to na pewno byś się jakoś odwdzięczył, jednak na razie to ja muszę o ciebie zadbać.
W drodze poszukiwawczej, gadałem do jajka aby nie zbzikować i umilić sobie jakoś czas, jednak nie można było porównać tego do rozmowy z żywą istotą. Mimo to po około godzinie zebrałem stertę liści i wróciłem z nimi do obozu, jednak to nie był koniec pracy, Nadszedł czas by pozaplatać je i utworzyć z nich coś na wzór dachówek. Ochoczo zabrałem się do pracy, jednak po chwili siedzenia w miejscu bez żadnego większego wysiłku, zaczęło robić się zimno. Odłożyłem więc aktualne zajęcie na bok i zająłem się rozpalaniem ogniska. Po dłuższej chwili w końcu udalo mi się zapalić wilgotne drewno, dzięki czemu mogłem przygotować sobie ciepły posiłek. Nałożyłem na patyk kupionego Magikarpia i zacząłem go opiekać, zanim jednak był gotowy przeniosłem zajęcie z plecenia liści bliżej ognia, a między nogi włożyłem torbę, w której znajdowało się jajko Charmandera.
Budowa szałasu zajęła mi cały dzień, jednak gdy ukończyłem byłem dumny jak paw, że dałem radę wykonać to sam bez niczyjej pomocy. Szałas był na tyle spory, że w środku znajdował się inkubator i było jeszcze wystarczająco miejsca bym sam mógł się tam zmieścić. Ognisko natomiast znajdowało się u wylotu. Dzięki temu teraz miałem zagwarantowane suche oraz ciepłe dnie i noce.
Po tak ciężkiej pracy należało by jeszcze coś zjeść więc upiekłem kilka owoców i kawałek wołowiny, a po strawie jak zwykle umieściłem jajko już w suchym inkubatorze i położyłem się spać.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
7/10
Dzień jak co dzień, jednak ten nie był wcale taki zwykły. Pogoda jak by się zbuntowała na wszystkich, można było powiedzieć, że jest to typowa anomalia pogodowa. Śnieg, deszcz, grad i słońce pojawiały się tak samo często i tak samo jak się pojawiły, tak szybko się zmieniały między sobą. Doszedł do tego silny wiatr który potrafił powalić wysokie drzewa, jednak na całe szczęście zdążyłem zbudować schronienie, dzięki czemu nic po za podmuchami wiatru nic mi nie przeszkadzało. Z powodu tej pogody nie bardzo mam jak gdzie wyjść, więc siedziałem w swoim szałasie rozmawiając z jajem Charmandera, które było bardzo ciepłe i świetnie nadawało się do ogrzania. Po za tym od czasu do czasu dorzuciłem jakąś szczapę drewna do ogniska i właśnie w taki sposób mijał mi kolejny dzień na wyspie.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
8/10
Kolejny dzień wyglądał znacznie lepiej. Wstałem obudzony przez przebijające się przez liście promienie słoneczne i ruszyłem w stronę strumienia, by się umyć. Po tych 7 dniach pracy przydało by się odświeżyć i pozbyć tego zapachu ze mnie. Wszedłem więc cały do strumienia i mimo że woda była lodowata nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie. Gdy już byłem czystszy i świeży powróciłem do obozowiska.
- Jak się miewasz dzisiaj maluchu?
Zapytałem jak co dzień nie spodziewając się żadnej odpowiedzi nie spodziewałem się, że jakąkolwiek dostanę. tymczasem po moich słowach jajko lekko się zakołysało i przestało.
- Hmmm... Widocznie zbliża się ten wielki dzień.
Usiadłem obok jaja gdy nagle usłyszałem jak kiszki grają mi marsza.
- Trzeba coś zjeść. Ehhh... Dzień jak co dzień to samo śniadanie i ta sama kolacja.
irytujące było jeść dzień w dzień to samo więc postanowiłem, że dzisiaj zjem sobie trochę porządniejsze śniadanie. Rozpaliłem ognisko i ustawiłem rybkę by się trochę przypiekła, następnie chwyciłem bochenek chleba i ukroiłem kilka kromek. Przydało by się coś słodkiego do takiego posiłku, a pieczone owoce troche mi się przejadły, więc postanowiłem że zrobię sałatkę owocową. Pokroiłem cztery różne jagody w kostkę i położyłem na liściu. Gdy już wszystko miałem przygotowane, pozostało mi czekać na rybę. Trochę czasu zeszło na jej upieczenie, jednak efekt końcowy był nie do opowiedzenia. Teraz gdy mój żołądek był napełniony postanowiłem, że przyda mi się trochę ruchu. Wziąłem więc moje jajko na ręce i zauważyłem małe pęknięcie.
- Chyba trochę za wcześnie byś już przychodził na świat. Spróbuj wytrzymać jeszcze kilka dni. Na razie nie masz po co się śpieszyć.
Choć z drugiej strony było by fajniej gdyby pojawił się szybciej. Na szczęście wczesne pęknięcia oznaczają że pokemon jest już na tyle rozwinięty i silny że w każdej chwili może opuścić swoją małą kryjówkę.
- Teraz jednak chodźmy na mały spacer.
Zabrałem jeszcze pół bochenka chleba i kawałek upieczonej wołowiny w razie gdybym zgłodniał i ruszyłem przed siebie.
- Wiesz maluchu, nie mogę się doczekać aż cię zobaczę na własne oczy i naszych wspólnych przygód podczas których będę patrzył jak rośniesz w siłę i ewoluujesz w wyższe formy. Gdyby nie ty to pewnie siedział bym gdzieś w mieście i upijał się piwem, a tak przynajmniej mam zajęcie i oderwanie się od szarej rzeczywistości. Mimo to mam nadzieję że będziemy się dogadywać.
Podczas tego monologu dotarłem na plażę na zachód słońca. Nawet nie zauważyłem kiedy mi ten czas minął. Usiadłem na plaży, jajko położyłem przed siebie, a z torby wyjąłem prowiant i posilałem się obserwując zachód słońca. Kiedy już zaszło za horyzont, spakowałem się i ruszyłem z powrotem do swojego obozu. Zanim położyłem się spać, dołożyłem do ognia i kilka żarzących się węgli do inkubatora by ogrzać jajo.
- Dobranoc niedługo się zobaczymy.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
9/10
Obudziłem się wczesnym rankiem, świeży i wypoczęty. Jak zwykle na początek zjadłem jakieś śniadanko i zajrzałem do swojego jajka. Zauważyłem że pękniecie, które pojawiło się ostatnio, rozeszło się na kilka kolejnych drobnych rys.
- Chyba jesteśmy coraz bliżej dnia który oznacza twoje wyklucie. Nie ma co muszę ci powiedzieć, że bardzo się z tego cieszę i nie mogę się doczekać aż do tego dojdzie.
Z uśmiechem na twarzy zająłem się znoszeniem kilku szczap drewna do ogniska. Muszę się przecież czymś ogrzać, a noce ostatnio nie należą do najcieplejszych. Następnie załatałem kilka dziur w szałasie, które powstały przez spadające gałęzie. Gdy wszystko było już gotowe zjadłem jeszcze obiad i stwierdziłem, że nie mam co robić przez resztę dnia, więc postanowiłem potrenować. Na początek kilka ćwiczeń fizycznych, a po jakiejś godzince przypomniałem sobie że w torbie mam księgę z zaklęciami, więc zacząłem ją czytać na głos by maluch w jajku oswoił się z moim głosem. Na ćwiczeniach zeszła mi reszta dnia, więc zamknąłem księgę, zjadłem kolację i ułożyłem się do snu wyczekując kolejnego dnia.
- Dobranoc mały, mam nadzieję że jutro spotkamy się w cztery oczy.
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
D-Day
Wstałem dość podekscytowany, spojrzałem na ognisko, które nadal płonęło, a następnie zajrzałem do inkubatora. Jajo pokryte było masą pęknięć mniejszych i większych oraz co jakiś czas zachybotało się.
- Wygląda na to że nadszedł ten właściwy czas, co maleńki?
Jednak zanim mały przyjdzie na czas postanowiłem że pójdę nabrać trochę wody do butelki na powrót. Szybko przekąsiłem kromkę chleba i ruszyłem do strumyka. Gdy dotarłem pierwsze co zrobiłem to przemyłem twarz i ręce, a następnie nabrałem wody do butelki.
- Teraz będę mógł wrócić do domu nie martwiąc się o pragnienie.
Powoli wracałem do szałasu by przypilnować jajo podczas wykluwania i zobaczyć ten cud narodzin, po za tym dobrze by było gdyby to moją twarz zobaczył zaraz po wykluciu. Gdy byłem już nie daleko zauważyłem dym, jednak pomyślałem że to ognisko dogasa i nie ma się o co martwić.
Nic bardziej mylnego. Kiedy dotarłem na miejsce okazało się że szałas zajął się ogniem i to z niego wydobywał się cały dym. Czym prędzej poleciałem do niego z zamiarem gaszenia go jednak co chwilę tworzyły się małe wybuchy.
- Cholera! Niech to szlag trafi! Tyle się naczekałem na tego malucha a teraz okazuje się że spłonie.
Ogarnęły mnie frustracja, smutek i złość, jednak postanowiłem nie dawać za wygraną. Wyciągnąłem butelkę wody i zacząłem polewać szałas by przygasić płomienie i wyciągnąć jajo, jednak kiedy woda oblewała buchający żar, usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Nagle płomienie jak by przygasły i się uspokoiły, a w zakrzywionym powietrzu od gorąca pojawiła się sylwetka.
- Czyżbyś to był ty?
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
Z płomieni wyszedł taki pokemon:
Charmander
Poziom: 16
Charakter: Pokemon ten jest bardzo opanowanym stworzeniem, którego pojawieniu się zawsze musi towarzyszyć jakiś pożar. Ognista jaszczurka jest po prostu piromanem. Uwielbia swojego trenera, chociaż jest on nekromantą. Sam pokemon uważa się za wcielenie jakiegoś solarnego bóstwa lub demona z piekieł, ale dla niego to wszystko jedno. Nie przepada za innymi osobnikami swojego gatunku. Oprócz spokoju cechuje się także zawziętość oraz tą iskrą szaleństwa, która cechuje nawiedzonych kapłanów.
Ataki: jak na poziom+Dragon Dance, Beat Up
Zdolność: Solar Power
Charmander
Poziom: 5
Charakter: Pokemon ten jest bardzo opanowanym stworzeniem, którego pojawieniu się zawsze musi towarzyszyć jakiś pożar. Ognista jaszczurka jest po prostu piromanem. Uwielbia swojego trenera, chociaż jest on nekromantą. Sam pokemon uważa się za wcielenie jakiegoś solarnego bóstwa lub demona z piekieł, ale dla niego to wszystko jedno. Nie przepada za innymi osobnikami swojego gatunku. Oprócz spokoju cechuje się także zawziętość oraz tą iskrą szaleństwa, która cechuje nawiedzonych kapłanów.
Ataki: jak na poziom+Dragon Dance, Beat Up
Zdolność: Solar Power
Shura- Liczba postów : 1040
Birthday : 02/12/1992
Join date : 22/01/2013
Age : 31
Re: #006- Hemp- Jajko Charmander
Wybieram stworka na 16 lvl
Hemp- Liczba postów : 330
Birthday : 05/03/1992
Join date : 06/05/2014
Age : 32
Skąd : ZG
Similar topics
» DC -> Charmander
» #010 - Lioli - jajko Charmandera
» Day Care; Shiny Charmander
» Breeding Charmander i Axew
» #19 - jajko Shuppeta - Lioli
» #010 - Lioli - jajko Charmandera
» Day Care; Shiny Charmander
» Breeding Charmander i Axew
» #19 - jajko Shuppeta - Lioli
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Day Care
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach