Lioli- ja pokemon!

Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że powinnam sprawdzić czy kryształ jest na miejscu. Ruszyłam więc w stronę miejsca gdzie Troy go położył. - Co powiesz na opiekane jagody na śniadanie? Będziesz musiał mi tylko pomóc trochę ich przynieść, ech... brakuje mi trochę dłoni... Tak czy inaczej... opiekane jagódki i owocki są super smaczne, w sumie... dawno ich nie jadłam.

Kryształ jest tam gdzie ma być. Troy na chwilę się zamyślił.
- W sumie chętnie, nigdy takich nie jadłem - pokiwał łebkiem i zaczął Ci wynosić na zewnątrz jagody. - No to proszę bardzo - odsunął się od ich sterty jaką właśnie zrobił i czekał na efekty.

Tradycyjnie po wyjściu z chatki skupiłam się na węchu, nie lubię niespodzianek... Potem spojrzałam na jagody, kiedyś opiekałam je nad ogniskiem... teraz musiałam to zrobić używając własnego ognia... - Byle nie spalić... Wypuściłam strumień ognia koło nich, po kilku sekundach przerwałam, przyjrzałam się efektowi. Puściłam kolejny strumień i tak jeszcze kilka razy, za każdym razem obok jagód, nigdy prosto w nie. Gdy w końcu uznałam, że są dobre (zmieniły kolor na nieco ciemniejszy i były ciepłe) siadam koło nich. - Nigdy wcześniej nie opiekałam tych jagód... ani nigdy nie używałam do tego własnego ognia... zawsze robiłam to nad ogniskiem... powinny być już jednak dobre. Częstuj się.

A więc chwilkę Ci zeszło, aż wreszcie się nadawały. Troy podszedł i wziął na spróbowanie kilka jagódek. Jak spróbował... Oczy mu się wręcz zaświeciły jak dwie mini-latarenki.
- To smakuje genialnie! - ucieszył się niesamowicie i po chwili już zabrał się za jedzenie swojej części.
Tobie nie zostało nic innego jak też zabrać się za objadanie wyjątkowo słodkimi jagodami, które faktycznie Ci się udały.

- Cieszę się, że smakują. Uśmiechnęłam się i sama zaczęłam jeść. Po posiłku przeciągnęłam się i rozejrzałam. - To jak? idziemy na miasto? Wciąż nie miałam pomysłu na nazwę drużyny jednak pewnie coś się po drodze wymyśli. Się będę przejmować...

Troy jedynie kiwnął głową.
- Chodźmy, masz pomysł na nazwę czy nie? - spytał się jedynie zainteresowany. - Ale nie martw się, możemy ją wymyślić później - dodał.
Wkrótce docieracie do miasta. Na placu widzicie dużego pokemona, który przypomina dinozaura i jest zielony... Meganium!

- Ech... nie, nadal nie mam na nią pomysłu... Zastanawiałam się czy dobrym pomysłem było zostawienie kamienia samego, jednak... raczej nikt nie wiedział, że go zabraliśmy. - To jest ten Flora? Hmm... Jest większy niż myślałam... - Ciekawe jaki jest... - To dokąd teraz Troy?

- Jak to dokąd? - spytał się z uśmiechem.
Po chwili podszedł do Flory i ukłonił się mu.
- Dzień dobry, my z przyjaciółką chcemy założyć drużynę, nie mamy jeszcze nazwy ale chcemy zacząć działać - powiedział.
Teraz chyba wypada byś Ty coś powiedziała.

Podeszłam i skinęłam mu głową. - Jestem Alice, cieszę się, że w końcu mogę Cię poznać. Zastrzygłam uszami udając zaciekawienie. - Jak już powiedział mój towarzysz chcielibyśmy założyć własną drużynę... Myślami wciąż byłam przy kamieniu, fascynował mnie i budził jakiś taki podziw...

Pokemon uśmiechnął się tylko lekko. Po chwili w pysku przyniósł wam pudełko z dwoma odznakami.
- Już jak wczoraj was widziałem to domyśliłem się, że będziecie chcieli zrobić drużynę - postawił je przed wami z uśmiechem.

Spojrzałam na niego. Uszy skierowałam w jego stronę i mimowolnie lekko napięłam mięśnie. - Widziałeś nas? Kiedy... Praktycznie przez cały czas byłam czujna... Zbieraliśmy jagody... po ataku Ekansa, nie pozwalałam sobie na nieuwagę... Więc... kiedy nas widziałeś? Wiedziałam, że Flora może się "troszkę" zirytować tym jak się do niego zwracam jednak musiałam to wiedzieć... i zastanawiało mnie co jeszcze ten pokemon wie...

- Jestem pokemonem-rośliną. Mogę dużo widzieć będąc w zupełnie innym miejscu - powiedział tylko dość tajemniczo.
Po tym ruszył w stronę swojej siedziby, zostawiając was z waszymi odznakami. Troy uradowany wziął swoją i przypiął ją do swojej piany... A Ty w sumie nie masz gdzie za bardzo...
- Hym chyba coś znajdę u siebie, tymczasowego - powiedział.

- Rozumiem... dziękujemy. Spojrzałam na odznakę, do skóry jej na pewno sobie nie przypnę... jednak... Growlithy Sierżant Jeny nosiły obroże z odznakami itp... może znajdzie się tu coś z czego mogłabym zrobić taką obróżkę... - On wie o kamieniu... jestem tego pewna. Hmm... to sokoro mamy już odznaki to co powiesz na jakieś zadanko? Kamień to chyba tylko przypadek... nic więcej więc moglibyśmy się czymś zająć.

- No cóż on wie praktycznie wszystko ale się nigdy nie wtrąca - powiedział Troy.
W domu wydobył strzęp jakiejś szmaty, z której zrobił Ci prowizoryczną obroże.
- Jak zarobimy to kupimy ci coś porządnego - uśmiechnął się.

Ruszyłam do tablicy z ogłoszeniami. - Póki co wystarczy, byleby się nie zgubiła. Przeglądam zgłoszenia z nadzieją, że będzie tam coś ciekawego. - Widzisz coś ciekawego? Przeglądałam dalej tablicę, ciekawiło mnie czy pojawiło się tam coś nowego..

Było odnalezienie jakiegoś małego Caterpie na dalekiej plaży.
- Może to? - spytał się Troy i pokazał na ogłoszenie.
Po chwili je zerwał co znaczy, że przyjął i był gotowy ruszyć do roboty. Niesamowicie się cieszył na wszystko.

- Super, ruszajmy. Eee... ale Ty prowadzisz. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam za nim. Niestety... przez jeszcze jakiś czas będzie moim przewodnikiem. - Gdzie mniej więcej jest ta plaża? To ta, na której się spotkaliśmy czy jakaś inna?

Ten kiwnął łebkiem.
- Ta sama gdzie cię znalazłem, chodźmy - powiedział jedynie z zadowoleniem i zaczął Cię prowadzić. - Dalsza część jest dość niebezpieczna - ostrzegł Cię pokemon.

- Hmm... skoro ja tutaj trafilam to moze znajdzie sie cos ze statku, na ktorym bylam... moze nawet ktoras z moich rzeczy... Szlam dalej, po dotarciu na plaze uwaznie sie rozgladalam I w poszukiwaniu zagrozenia I czesci statku. - Razem na pewno damy rade.

A więc docieracie po chwili do o wiele dzikszej plaży.Gdzieniegdzie są wyrzucone konary, w innych miejscach rośnie ostra, nieprzyjemna trawa... Ale nic związanego ze statkiem czy Tobą.
- Z pewnością - wtedy drogę zastępuje wam... Krabby!
Zagulgotał gniewnie.
- A wy tu czego? Wynocha! - prychnął.

- Spokojnie... Chcemy tylko przejsc, szukamy malego Caterpie,ktory zabladzil... zastanawialo mnie co ugryzlo teko kraba, przeciez nic mu nie zrobiismy, nie mial wiec powodu by sienwsciekac na nas...

- Nie obchodzi mnie to, macie się wynosić! Jak nie to rozprawie się z wami! - odgrażał się wam bez przerwy.
- Chcesz go czy masz ochotę zobaczyć mistrza wody w akcji? - przechwala się Troy.

- Mistrz wody? Suuper, chetnie go zobacze w akcji, to kiedy przyjdzie? Usmiechnelam sie do Troya. - Dobra, zabaw sie z nim. Ale kolejny bedzie moj. Z lekkim usmieszkiem cofnelam sie by Troy mial miejsce no I bym ja nie oberwala zadnym wodnym atakiem... Nie sprawdzalam ale raczej nie bedzir to zbyt przyjemne.

Ten tylko się nadął niezbyt zadowolony..
- Stoi tutaj - po chwili ruszył na swojego przeciwnika.
Zaczęło się równe odkładanie pokemonów, ale jednak widać jaką Troy ma przewagę nad wrogiem. Ten po chwili był już powalony.

- Nie obrazaj sie, widac po tobie, ze jestes swietnym wojownikiem .I o wiele bardziej doswiadczonym ode mnie. Usmiechnelam sie I podeszlam by przyjrzec sienpokonanemu krabowi. Pokiwalam glowa z uznaniem I ruszylam dalej. Nie bylo co tu stac, jeszcze zjawi sie wiecej krabow z przerosnietym ego... Szkoda by bylo marnowac czas na nie...