Mała ściąga dla MG
i nie tylko
~Zabronione Starteryi nie tylko
~Wzory na expa
~ Spis balli, oraz pokemonów, jakie można do nich złapać
~
Pokedex
i ability dex ~Kanto
~Ability
Bakus1357
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Kopia początkowa :: Mistrzowie Gier.
Strona 1 z 1
Bakus1357
Wypełnijcie, a zastanowię się nad przyjęciem.
Laureline
Z powodu, że to tylko restart historii oto tylko kilka punktów. Najważniejsza chyba jednak jest historia.
Imię i Nazwisko: Laureline Stone
Wiek: 17 lat
Charakter: Albo raczej charakterek. Zwariowana idiotka, ale to jednak maska dobrze dopasowana do jej twarzy. Tak naprawdę jest spokojna dziewczyna, która nie wie co to strach. Stawia czoło każdemu wyzwaniu. Nie daj boże ktoś jej stanie na odcisk, wtedy budzi sie w niej istny diabeł. Lubi samotność jednak towarzystwem nie pogardzi.
Wygląd: -foto: av
-opis: Szatynka o niebiesko-zielonych oczach. Niska, około 165cm o typowo kobiecej budowie ciała.
Historia: Przez kaptur mocno naciągnięty na twarz nie wiedziałam go dobrze, ale kiedy się zbliżył i stanął nade mną, odruchowo odrzuciłam głowę. Nasze spojrzenia się spotkały na moment i to już tam było. Jego numer 20082011. To był powód dla którego czułam się nieswojo. Biedak - jakie ma on szanse z tym numerem jak to już dzisiaj? Wszyscy mają swoje numery, ale wydaje mi się, że tylko ja je widzę/ No, może nie tak dosłownie widzę, ale tak jest. Wiszą w powietrzu. Tak jakoś pojawiają się w mojej głowie. Czuję je gdzieś za oczami. Ale są prawdziwe. Mam w nosie czy mi wierzycie – jak sobie chcecie. Ja wiem, że są prawdziwe. I wiem co znaczą. Stało się to jasne tego dnia co mama odeszła. Zawsze widziałam numery, odkąd pamiętam. Najpierw myślałam, że wszyscy je widzą. Jeżeli tylko spojrzałam komuś w oczy, od razu pojawiał się numer. Pewnego dnia mama wiozła mnie w wózku, a ja mówiłam jej, jaki ludzie mają numery. Myślałam, że jej się to spodoba, że pomyśli jaka jestem mądra. Tak, jasne. Szłyśmy szybko główną ulicą, żeby odebrać alimenty. Czwartki były zazwyczaj dobre. Niedługo, bardzo niedługo, mama będzie mogła robić swoje zakupy w zapitym dechami domu na naszej ulicy i przez parę godzin będzie szczęśliwa. Każdy napięty mięsień w jej ciele się rozluźni., będzie rozmawiała z mną, a może nawet mi poczyta. Kiedy tak szliśmy wesoło wykrzykiwałam numery ludzi.
-Dwa, jeden, cztery, dwa, nic, jeden, zero! Siedem, swa, dwa, nic, cztery, sześć!
Nagle mam gwałtownie zatrzymała wózek i obróciła go do siebie. Pochyliła się, chwyciła za ramię po obu stronach, robiąc ze swojego ciała klatkę i zacisnęła dłonie tak mocno,. Że widziałam wyraźnie jak nigdy, zgrubienia na jej ramionach, siniaki i nakłucia. Spojrzała mi prosto w oczy z dziką furia na twarzy
-Kerry, słuchaj – niemal wypluła te słowa – Nie wie m o co ci chodzi, ale masz przestać! Zaraz dostanę od tego szału. Dzisiaj nie trzeba mi żadnych głupot, okay? Nie trzeba mi tego, więc… się… do cholery… Zamknij!
Sylaby gryzące niczym wściekłe osy, jad tryskający prosto na mnie… Przez cały ten czas, gdy tak trwałyśmy oko w oko, jej numer tam był, wciśnięty wewnątrz mojej czaszki: 10102010.
Cztery lata później patrzyłam jak facet w wymiętym garniturze zapisuje na kawałku papieru: [quo te]Data śmierci: 10.10.2010[/quote] Znalazłam ja rano. Wstałam jak zwykle włożyłam szkolne ubranie i wzięłam sobie płatki. Bez mleka, bo śmierdziało, kiedy je wyjęłam z lodówki. Odstawiłam pudełko, nastawiłam czajnik i zjadłam płatki, podczas gdy woda się gotowała. Potem zrobiłam mamie czarna kawę i ostrożnie zaniosłam do jej pokoju. Wciąż była w łóżku, tak jakoś skręcona w jedna stronę. Miała otwarte oczy, przód czymś poplamiony, chyba wymiocinami, kołdrę też. Postawiłam kawę na podłodze, obok igły.
-Mamo? - odezwałam się, chociaż wiedziałam, że nie odpowie. Nikogo już nie było. Odeszła. I jej numer też. Pamiętam go, ale nie widziałam, gdy patrzyłam w jej mętne oczy. Stałam tak przez kilka minut, kilka godzin – nie wiem – później zeszłam piętro niżej i powięziłam pani z mieszkania pod nami, co się stało. Poszła zobaczyć. Kazała mi czekać przed drzwiami, jakbym już tego nie widziała, głupia krowa. Nie było jej pół minuty. Wybiegła, minęła mnie i zwymiotowała na korytarzu. Kiedy skończyła, wytarła usta chusteczką , zabrała mnie z powrotem do siebie i zadzwoniła po karetkę. Potem przyszła masa ludzi: mundurowi – policja, załoga karetki, garniturowi – jak ten z notatnikiem. Potem jeszcze kobieta, która mówiła do mnie jak do kretynki i która zabrała mnie stamtąd, tak po prostu, z jedynego dom, który znałam. W jej samochodzie, po drodze Bóg wie dokąd, wciąż powtarzałam sobie w myślach dwa słowa, raz za razem Data śmierci Gdybym wcześniej wiedziała, że numery które widzę to data śmierci, mogłabym mamie pomóc, powstrzymać ją, nie wiem, cokolwiek. Czy cokolwiek by to zmieniło? Gdyby wiedziała, że czeka nas tylko 7 lat razem? Akurat – byłaby z niej taka sam punka. Nic na świecie mogło jej powstrzymać. Była uzależniona. Z chłopakiem spędziłam miły dzień. Czułam, że coś nas zaczęło łączyć, ale czy Toś zmienia? Nie. Jego data jest wyznaczona na dziś. Jeszcze dziś przed północą zginie. Poszliśmy do wesołego miasteczka. Było fajnie ale wszystko się zmieniło w momencie, gdy kolejka górska którą jechał, stanęła. Do tego do góry nogami. To trwało ułamek sekundy. Mignięcie. Jedna klatka w aparacie. Widać było czarny lecący punkcik. Z mojego punktu widzenia wyglądał oto jak ptak. Ale jaki ptak leci z taka prędkością w dół? Owszem są takie ptaki ale nie w tym mieście. Gdy tylko zobaczyłam ta plamkę już wiedziałam c się stało. Pobiegłam w miejsce upadku. Był cały ale strasznie wykręcony, oczy otwarte, ale gdy spojrzałam w nie widziałam już w nich numeru. Odszedł. Ktoś wezwał karetkę, ja w tym czasie zamknęłam mu oczy. Sanitariusze pytali co się stało i czy chce jechać z nimi. Ja odmówiłam. Szłam w kierunku przytułku w którym mieszkałam po śmierci matki. Usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Zaczęłam biec, ten ktoś również. Kluczyłam między uliczkami, myślałam że zgubiła tego kogoś, jednakże już w samy, wejściu do domu ktoś mnie ogłuszył. Obudziłam się w pokoju dobrze wyposażonym, w sensie laptop, konsola Xbox, lodówka itd. Takie mieszkanko z tą różnicą, że bez kuchni. Na szafce nocnej obok łóżka spostrzegłam kartkę. Oto jej treść:
Cytat:
Witaj w Enmiend’zie. Gdy już się obudzisz udaj się do centrum dowodzenia. Piętro 3, budynek główny. Podpisano Clara.
Wstałam więc, pomyślałam, że może warto rozejrzeć się po pokoju. Włączyłam TV, wykąpałam się po czym założyłam wcześniej przygotowane ubranie, krótkie jeansowe spodenki, żółty top na ramiączka i adidasy. Pod czas kąpieli zauważyłam, że coś dziwnego znajduje się na moim ręku. Ni to zegarek ni to coś (PokeGear), to cos było koloru czerwonego. W drodze do centrum dowodzenia zauważyła, że mijane osoby mają też takie coś jednakże w innych kolorach (niebieskie, szare, czarne białe itd. – potem wyjaśnię o co cho). Najdziwniejsze jednak to, że mieli takie dziwne kulki przypięte do pasków przy spodniach. Z początku nie wiedziałam do czego te kulki, dopóki nie zauważyłam stworków podążających za niektórymi osobami. Gdy już doszłam do centrum dowodzenia, zostałam poproszona od razu na rozmowę. Zostało mi wszystko wytłumaczone. W miarę jasno Enmienda to organizacja tajnych agentów, która zajmuje się różnymi akcjami na przykład rozbijanie gangów narkotykowych. Do tego celu są werbowane osoby w wieku od 9 do 18 lat. Czemu tacy młodzi? A dlatego, że mało osób podejrzewa dzieci i młodzież że są agentami. Ja zostałam zwerbowana do tej organizacji, ponieważ stwierdzili, że się nadaję a dowiedzieli się wszystkiego od mojej wychowanki Sabiny, która akurat należy do tej organizacji i jej zadaniem jest wstępna rekrutacja. Muszę jednakże przejść testy, egzaminy sprawnościowe. Clara, szefowa, podała mi do wypełnienia różne formularze, ponieważ wraz z przystąpieniem do Enmienda musze odciąć się od przeszłości m.in. zmienic nazwisko, jeśli chce to również imię. Tu zaczynam nowe życie. Po skończeniu ok. 20 lat mam prawo zostać w organizacji ale mam również prawo odejść i organizacja zapewni mi przyszłość. Więc z Kerry Hyte przeszłam na Laureline Stone. Wszystkie formalności zostały wypełnione. Miałam teraz pójść do Sali w której miał nastąpić pierwszy egzamin. Dopiero po egzaminach miałam zostac pełnoprawnym członkiem Enmiend’y. Wpierw jednak poszłam do pokoju i zauważyłam pewne zmiany. Na szafce nocnej leżało 8 PokeBalli. Do tego z pokemonami. Obok leżał PokeDex i list. Oto treść:
Cytat:
W Ballach znajdują się Twoje pokemony, Growlithe, Buneary, Nuzleaf, Spheal, Ponyta, Pidgey, Shinx, Dering. Są to prezenty od twojego ojca na urodziny, jeszcze za czasów gdy twoja mam żyła. Nigdy ich wcześniej nie dostałaś, ponieważ Twoja mama nie chciała kłopotliwych pytań. W paczce obok łóżka znajduje się 5 pustych PokeBalli, PokeNav, dwa Potiony, odznaka, Fire Stone, TM 38 – Fire Blast, HM 05 – Watrefall. Kamień dostałas, ponieważ Twój ojciec pomyślał o tym, że może będziesz chciała evoluowac Growlithe, zaś TM i HM dostałaś po to byś swoje pokemony nauczyła ataków. W jednym z listów Twój ojciec napisał, że TM jest przeznaczony dla Growlithe. Tym czasem weź balle i udaj się na egzamin.
Jak było na liście tak zrobiłam. Poszłam do sali i czekałam aż wszystko się zacznie.
Starter: Poki masz w KP i opisane jest w historii wszystko, co jak i które pokemony itd.
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Tajna agentka
Partner/ Wróg: Zależy od misji wszystko.
Cele:
* Być jak najlepsza agentką.
* Po odejściu z Enmienda odnaleźć ojca.
* Zostać znaną trenerką.
Maya
Imię i Nazwisko: Maya Rose Sakumi
Wiek: 13
Charakter: Cicha skromna dziewczyna nieśmiała z wielką wyobraźnią i z talentem do pokazów
Wygląd: http://id.joe.pl/sub_images/pictures/6f161a457657a5a918ad155dace16c8c_th2.gif
Historia: (Region Hoen jakieś tam miasto ) Rodzice Mayi lubili eksperymentować z DNA pokemonów (było to zakazane) nawet zdobyli się na wszczepienie DNA Aipoma własne córeczce i jej DNA jakiemuś Aipomowi (który się stanie starterem Mayi) ciekawi czy przeżyje a jeśli tak to jakie zdolności będzie miała.Eksperyment się powiódł.Kiedy Maya miała 2 latka pojawiła się w niej zdolność skakania po drzewach,dobrego chwytania, gdy płacze jej energia słabnie a jak jest szczęśliwa jej energia wzrasta a na brzuszku miała dokładnie taką plamkę jak u Aipom a w pokemona zachowaniu wykryto mowę ludzką i wysoką inteligencje. Niestety policja wykryła to co rodzice zrobili małej Mayi musieli uciekać, pozostawili Maye na progu sierocińca a Aipoma wypuścili do pobliskiego lasu.W sierocińcu Maya nie miała lekkiego życia.Uważali ją tam za dziwadło.Jedynym jej przyjacielem był Aipom którego poznała w lesie (w wieku 10 lat) który znał ludzką mowę i był bardzo mądry.Od tego spotkania byli zazwyczaj nierozłączni i gdy poszła po odbiór startera poprosiła profesora bo o to właśnie ten Aipom był jej starterem.Dziewczyna nigdy nie poznała prawdy o swym życiu, wiedziała tylko o tym że jej rodzice zostawili ją na progu sierocińca.Chciała się dowiedzieć prawdy o sobie i o swojej przyszłości i w tym celu szuka swoich rodziców
Starter: Aipom
Profesja: Koordynatorka z zadatkami na hodowce
Profesja poboczna: brak
Partner/ Wróg: partner niech dojdzie w przygodzie
Cel: Odnaleźć rodziców
Prośby: Proszę o wątek miłosny i ciekawą podróż
Snazz
Imię i Nazwisko: Mei Yuki Imasawa / Mars
Wiek: 17 *-*
Charakter: Mei nie była zbyt ufna w stosunku do innych, co niekiedy było dobrodziejstwem, ale czasami bywało też przekleństwem. Od zawsze potrafiła godzinami zanudzać swoich przyjaciół nieprzerwanymi monologami, a także lekką dziecinnością, która objawiała się najczęściej w momentach, gdy musiała podejmować poważne decyzje. Miała niesamowity talent do pakowania się w kłopoty.
Po wypadku, jaki miał miejsce na górze Tengan, zmieniła się nie do poznania. Jest bardziej przyjazna w stosunku do spotykanych ludzi, łatwiej jej nawiązać nowe znajomości. Jej super hiper mega długie monologi były większą rzadkością - coraz częściej milczała, a czas pożytkowała w pożyteczny sposób. Zaczęła podejmować rozsądniejsze decyzje. Jedyną rzeczą, która została, był dar do pakowania się w kłopoty, a jedynym minusem tego idealnego charakteru jest jej przestępcza przeszłość i tzw. "reset", jaki nastąpił. Nie ocenia innych po wyglądzie - zresztą, nie robiła tego nigdy.
Mei od zawsze uwielbiała ogień i wszystko, co z nim było związane - od tego niewinnego zainteresowania ludzie nazywali ją Piromanką lub Mars. Oprócz tego ubóstwiała (i nadal to robi) czekoladę w nieograniczonych ilościach oraz błękitnokich chłopców. Nie lubiła i raczej nie polubi jedzenia ryb oraz swojej starszej siostry.
Jej zachowanie w stosunku do innych ludzi jest różne - zależy od osoby. Jeśli człowiek jest przyjazny, to ona odwdzięcza się tym samym - jest uśmiechnięta, miła. W stosunku do osób o złych zamiarach lub ludzi, którzy czymś jej podpadli, jest oschła, ponura, mówi tyle, ile musi.
W stosunku do płci przeciwnej stosuje te same zasady, co powyżej - jedynym wyjątkiem jest Satan, któremu ufa bezgranicznie i wie, że wszelkie sekrety zdeponowane w jego głowie będą bezpieczne.
Poziom inteligencji Mars nie jest znany, jednak sądząc po jej zapale do książek i wszelkich dyskusji, może być nieco wyżej od przeciętnego.
Wśród cech charakteru nie cierpi chciwości, nieokazywania emocji, kłamania, natomiast uwielbia, gdy druga osoba wali prawdę prosto w twarz, jest odważna (nie brawurowa!), potrafi dotrzymać tajemnicy.
Wygląd: Nie jest zbyt wysoka jak na swój wiek (162 cm wzrostu) ani ciężka (48 kg). Posiada czerwone włosy (naturalne, bo farbowane rude są fałszywe :3) i szare oczy, które często skrywa pod czerwonymi soczewkami korygującymi jej niewielką wadę wzroku (na każde oko -0.5). Mimo drobnej budowy ma dosyć rozwinięte gruczoły mleczne... to znaczy, nie owijając w bawełnę, biust.
Ubiera się zależnie od pogody. Jesienią i wiosną nosi białą koszulę z długimi rękawami, czarno-buraczkową arafatkę, czarną spódniczkę miniówkę z białymi falbankami u dołu (lol naszlo mnie po wizycie w ciuchbudzie *-*) oraz glany.
Latem ubiera się w zwiewną białą tunikę na ramiączkach, krótkie jeansowe spodenki i klapki japonki. Na włosach ma wtedy najczęściej biało-fioletową arafatkę. Zimą natomiast ubiera się tak, by było jej ciepło. W razie zmian pogodowych zwanych opadami, zakłada pelerynę przeciwdeszczową.
Jej fryzura jest zależna od aktualnego humoru. Czasem nosi rozpuszczone półdługie włosy, innym razem układa je przy pomocy żelów i lakierów w fryzurkę stylizowaną na głowę Toxicroaka.
Nie nakłada tapety na twarz, chociaż od czasu do czasu lubi poeksperymentować z różnymi smarowidłami do ust. Szczególnie upodobała sobie różowy błyszczyk i czerwoną szminkę.
Historia: Historia Mei nie jest zbyt pasjonujaca. Urodzila sie w Kannagi, niewielkiej mieścinie we wschodnim Shinou. Na początku wszystko szło znakomicie, jednak wiadomo, że w końcu musi nadejść ten moment, gdy to, co dobre znika. Pani Imasawa otrzymała bardzo korzystny etat w Kotobuki TV, co poskutkowało rozłamem rodziny, który trwa do dziś... i nie ma końca. Mei nie potrafiła tego wytrzymać, więc gdy tylko skończyła 14 lat, a ojciec podarował jej Glameowa o miłym imieniu Hope, postanowiła uciec jak najdalej od rodzinnego domu. Zrobiła to w nocy, jednakże nie tylko ona cierpiała tego dnia na bezsenność.
- Mei?! - usłyszała głos swojej siostry... znienawidzonej starszej siostry. Nastolatka zagryzła wargi, nasłuchując kroków, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze, a gdy zauważyła znajomą sylwetkę, rzuciła się na nią, zwalając ją twarzą do piaszczystej nawierzchni drogi. Kobieta jęknęła cicho, próbując wstać.
- Dlaczego...? - wykrztusiła zdumiona zachowaniem własnej siostry. Czerwone oczy dziewczyny zabłysły złowrogo w słabej księżycowej poświacie.
- Bo mam dosyć takiego życia - odpowiedziała cicho, po czym podniosła się, otrzepała i ruszyła drogę.
Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie, w czasie których Mei włóczyła się bez celu po mieście Sunnyshore. Tęskniła za domem, jednakże nie chciała wracać.
Leżała w ślepym zaułku, osłabiona przez dwudniową głodówkę. Z trudem zauważyła, że ktoś się nad nią pochyla. Nieco starsza od niej dziewczyna w długich fioletowych włosach. Na jej twarzy widniał pogodny uśmieszek.
- Mei Imasawa, prawda? - zapytała, a gdy tylko uzyskała potwierdzenie, klasnęła głośno. - Pójdziesz ze mną, prawda?
Zrobiła to wbrew rozsądkowi.
Kolejne trzy lata strzeliły jak z bicza strzelił. Mei dołączyła do tajemniczego zespołu Galactic jako Mars. Razem z tajemniczą dziewczyną, Junko oraz przystojnym Satanem byli w hierarchi zespołu tuż za przywódcą, Akagim. Przez te trzy lata cała grupa dopuściła się wielu przestępstw, jednak najgorsze miało dopiero nastąpić...
- Mars! - krzyknął zaniepokojony jej zachowaniem Sat, jednak Mei go nie słyszała. Pustym wzrokiem wpatrywała się w oczy Yuxie, jednej z sześciu legend, jakie znajdowały się na szczycie góry Tengan. A ona musiała patrzeć w oczy Yuxie. Z wzajemnością...
Czerwonowłosa osunęła się na ziemię.
Rozejrzała się niepewnie po otoczeniu. Była nad jakimś jeziorkiem, w którym znajdowała się krystalicznie czysta woda. Na gładkiej powierzchni pojawiły się okręgi, gdy rudowłosa siedemnastolatka zanurzyła w chłodnej cieczy ręce.
- Miłe uczucie, co nie? - rozległ się cichy głos jakiegoś chłopaka. Odwróciła się i stanęła oko w oko ze swoim rówieśnikiem ubranym w biały bezrękawnik.
- Ty jesteś...? - zapytała cicho, wzdrygając się na dźwięk swego głosu - znajomego a jednocześnie obcego.
Nie pamiętała nic.
Starter: Nyarmar
Profesja: Mogę być bez? Jak już trza, to proszę o Trenera
Profesja poboczna: Niestety, zapomniałam ująć w historii. Czy stanie się coś, jeśli wybiorę jako dodatkową profesję rysownika?
Partner/ Wróg:
Partner - Satan Kobayashi, upierdliwe stworzenie płci brzydszej w wieku 17 lat. Podobnie jak Mei należał w przeszłości do zespołu Galactic, jednak po wydarzeniach z góry Tengan udało mu się uniknąć aresztowania. Teraz pomaga swej koleżance.
Jest dobrze zbudowanym chłopakiem, który nie wystrzelił za bardzo w góre - ale nie jest też karzełkiem (170 cm). Posiada gęste ciemne włosy ufarbowane na jasnoniebieski kolor, które układa w kocie uszy, a oczy błękitne jak bezchmurne niebo. Najczęściej ubiera sie w czarny golf, jasne jeansowe spodnie i glany z niebieskimi sznurówkami.
Jego letni strój to biały bezrękawnik, ciemne jeansowe spodenki i niebieskie sandały (bez skarpet, no co byłby wtedy za obciach!).
Względem innych osób zachowuje sie życzliwie, jednak do nieznajomych podchodzi z pewna rezerwa. W obecnosci przyjaciol jest bardziej otwarty. Potrafi słuchać problemów innych, a czasem nawet coś doradzi. Niestety czasami potrafi nagle ze swojego pogodnego stanu przejść w stan przypominający apatię, ospałość.
Uwielbia lody truskawkowe i czytanie pasjonujących książek (tzn. takich w stylu Stephena Kinga). Jego Pokemonem jest Gureggru, a dodatkowo planuje zasilić drużynę Casey.
Wrogowie:
Junko Takeuchi (nie, nie ta seiyuu, Naruciaki :3). Ma 22 lata i podobnie jak Satan i Mei należała kiedyś do zespołu Galactic. Te trzy lata zmieniły ją nieubłagalnie. Stała się nieczuła na wszystko, obojętna na błagalne łzy oraz ból (chociaż ten ostatni odczuwa). Uważa Mei za ciekawy przypadek naukowy, który powinna mieć tylko dla siebie. Jej Pokemoniastym partnerem jest Skutank.
Ruka. Nie wiadomo o nim za wiele, prócz tego, że jest starszy od Mei o sześć lat. Ma kasztanowe półdługie włosy i szare oczy, w których nie ma ani krzty dobroci. Potrafi czytać w myślach innych osób i najwyraźniej jest w jakiś sposób związany z Shironą. Jego partnerem jest Ralts.
Cel: Odzyskać pamięć, dokopać siostrze w tyłek tak, by się nie pozbierała, odkryć tajemnicę swojej dziwnej amnezji.
Prośby: Proszę o używanie japońskich nazw w grze (jeśli się zgodzisz - w zasadzie po przeczytaniu historii widać, że te japońskie nazwy to taka lekka podstawa). Dodatkowo chciałabym rozpocząć grę w Sendoff Spring w Shinou.
Lejla
Imię: Lejla
Nazwisko: Monk
Wiek:13
Wygląd:
Charakter: zabawna , uprzejma, Nielubi pysznych osób
Region: Hoen
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: łowca skarbów
Historia: Mam na imię Lejla i mam trzynaście lat .
Moja historia zaczyna się pewnego lata, gdy szłam z koleżankami do centrum handlowego. Po drodze zauważyłyśmy bardzo podejrzanego człowieka. Był on niski, brzydki i włochaty. W końcu postanowiłyśmy go śledzić. Po pewnym czasie doszłyśmy do jaskini .Dziewczynom nie spodobał się pomysł by tam wejść, więc zostały, a ja weszłam. Było tam ciemno i wilgotno. Nagle usłyszałam wołanie o pomoc. Poszłam więc za tym głosem i spotkałam tego faceta, Miał nogę w jakiejś szczelinie i najwyraźniej nie mógł z niej wyjść. Więc cóż, pomogłam mu. Gdy go wyciągnęłam, wyszliśmy z jaskini. Dziewczyn tam nie było, pewnie sobie poszły z myślą że nie wrócę. Brzydki facet przedstawił mi się jako profesor Boczek.
–Dziękuję Ci za pomoc, jesteś bardzo dzielną dziewczynką . A nie myślałaś kiedyś, by zostać koordynatorką, albo trenerem? - Zapytał profesor.
–A mogłam bym? - zapytałam.
-Oczywiście! Jeśli chcesz zostać koordynatorem, zgłoś się do mojego laboratorium. Pożegnałam się więc z profesorem i poszłam do domu powiedzieć o wszystkim mamie. Następnego dnia pożyczyłam od mamy 5000$. Potem udałam się do laboratorium. Gdy odnalazłam profesora, ucieszył się na mój widok i do mnie podszedł .
- Świetnie, więc chcesz zostać koordynatorem? –zapytał
- Tak – zgodziłam się
- Dobrze, lecz zanim zaczniesz swoją podróż, musisz dostać swojego pierwszego pokemona. Mam tu kilka, wybierz jednego z nich. – Powiedział profesor, wyciągając cztery pokeballe.
– Przedstawiam Ci Absola. - Z pokeballa wyszedł pokemon.
– Profesorze, nie musi mi pan pokazywać innych pokemonów. Absol to mój wymarzony pokemon. – Powiedziałam zachwycona .
– A więc proszę, opiekuj się nim dobrze. A właśnie, prawie bym zapomniał. Proszę, weź te przedmioty - Powiedział profesor. Te przedmioty to były : rower, 5 pokeballi, pokedex , mapa, pokenav , 2 safari balle , 2 potiony. Wzięłam przedmioty, podziękowałam i wyruszyłam w świat.
Towarzysz: brak
Wróg: brak
Starter: Absol
Cel: odkrywać zapomniane tajemnice
Prośba: Proszę o wyrozumiałość, moja ortografia leży na bardzo niskim poziomie.
- Kod:
[b]Imię i Nazwisko: [/b] (przezwisko może też być dodatkowo)
[b]Wiek: [/b] (postaci nie wasz...)
[b]Charakter: [/b] (krótko, zwięźle i na temat)
[b]Wygląd: [/b]
[b]Historia: [/b] (Mickiewicza i Sienkiewicza się już naczytałem ;] )
[b]Starter: [/b] (odpadają pokemony które są wspomniane w regulaminie)
[b]Profesja: [/b]
[b]Profesja poboczna: [/b] (łowca skarbów, morderca itd. Jedyny warunek ze musi być ujęty w his)
[b]Partner/ Wróg: [/b]
[b]Cel: [/b]
[b]Prośby: [/b] (proście a będzie wam dane)
Laureline
Z powodu, że to tylko restart historii oto tylko kilka punktów. Najważniejsza chyba jednak jest historia.
Imię i Nazwisko: Laureline Stone
Wiek: 17 lat
Charakter: Albo raczej charakterek. Zwariowana idiotka, ale to jednak maska dobrze dopasowana do jej twarzy. Tak naprawdę jest spokojna dziewczyna, która nie wie co to strach. Stawia czoło każdemu wyzwaniu. Nie daj boże ktoś jej stanie na odcisk, wtedy budzi sie w niej istny diabeł. Lubi samotność jednak towarzystwem nie pogardzi.
Wygląd: -foto: av
-opis: Szatynka o niebiesko-zielonych oczach. Niska, około 165cm o typowo kobiecej budowie ciała.
Historia: Przez kaptur mocno naciągnięty na twarz nie wiedziałam go dobrze, ale kiedy się zbliżył i stanął nade mną, odruchowo odrzuciłam głowę. Nasze spojrzenia się spotkały na moment i to już tam było. Jego numer 20082011. To był powód dla którego czułam się nieswojo. Biedak - jakie ma on szanse z tym numerem jak to już dzisiaj? Wszyscy mają swoje numery, ale wydaje mi się, że tylko ja je widzę/ No, może nie tak dosłownie widzę, ale tak jest. Wiszą w powietrzu. Tak jakoś pojawiają się w mojej głowie. Czuję je gdzieś za oczami. Ale są prawdziwe. Mam w nosie czy mi wierzycie – jak sobie chcecie. Ja wiem, że są prawdziwe. I wiem co znaczą. Stało się to jasne tego dnia co mama odeszła. Zawsze widziałam numery, odkąd pamiętam. Najpierw myślałam, że wszyscy je widzą. Jeżeli tylko spojrzałam komuś w oczy, od razu pojawiał się numer. Pewnego dnia mama wiozła mnie w wózku, a ja mówiłam jej, jaki ludzie mają numery. Myślałam, że jej się to spodoba, że pomyśli jaka jestem mądra. Tak, jasne. Szłyśmy szybko główną ulicą, żeby odebrać alimenty. Czwartki były zazwyczaj dobre. Niedługo, bardzo niedługo, mama będzie mogła robić swoje zakupy w zapitym dechami domu na naszej ulicy i przez parę godzin będzie szczęśliwa. Każdy napięty mięsień w jej ciele się rozluźni., będzie rozmawiała z mną, a może nawet mi poczyta. Kiedy tak szliśmy wesoło wykrzykiwałam numery ludzi.
-Dwa, jeden, cztery, dwa, nic, jeden, zero! Siedem, swa, dwa, nic, cztery, sześć!
Nagle mam gwałtownie zatrzymała wózek i obróciła go do siebie. Pochyliła się, chwyciła za ramię po obu stronach, robiąc ze swojego ciała klatkę i zacisnęła dłonie tak mocno,. Że widziałam wyraźnie jak nigdy, zgrubienia na jej ramionach, siniaki i nakłucia. Spojrzała mi prosto w oczy z dziką furia na twarzy
-Kerry, słuchaj – niemal wypluła te słowa – Nie wie m o co ci chodzi, ale masz przestać! Zaraz dostanę od tego szału. Dzisiaj nie trzeba mi żadnych głupot, okay? Nie trzeba mi tego, więc… się… do cholery… Zamknij!
Sylaby gryzące niczym wściekłe osy, jad tryskający prosto na mnie… Przez cały ten czas, gdy tak trwałyśmy oko w oko, jej numer tam był, wciśnięty wewnątrz mojej czaszki: 10102010.
Cztery lata później patrzyłam jak facet w wymiętym garniturze zapisuje na kawałku papieru: [quo te]Data śmierci: 10.10.2010[/quote] Znalazłam ja rano. Wstałam jak zwykle włożyłam szkolne ubranie i wzięłam sobie płatki. Bez mleka, bo śmierdziało, kiedy je wyjęłam z lodówki. Odstawiłam pudełko, nastawiłam czajnik i zjadłam płatki, podczas gdy woda się gotowała. Potem zrobiłam mamie czarna kawę i ostrożnie zaniosłam do jej pokoju. Wciąż była w łóżku, tak jakoś skręcona w jedna stronę. Miała otwarte oczy, przód czymś poplamiony, chyba wymiocinami, kołdrę też. Postawiłam kawę na podłodze, obok igły.
-Mamo? - odezwałam się, chociaż wiedziałam, że nie odpowie. Nikogo już nie było. Odeszła. I jej numer też. Pamiętam go, ale nie widziałam, gdy patrzyłam w jej mętne oczy. Stałam tak przez kilka minut, kilka godzin – nie wiem – później zeszłam piętro niżej i powięziłam pani z mieszkania pod nami, co się stało. Poszła zobaczyć. Kazała mi czekać przed drzwiami, jakbym już tego nie widziała, głupia krowa. Nie było jej pół minuty. Wybiegła, minęła mnie i zwymiotowała na korytarzu. Kiedy skończyła, wytarła usta chusteczką , zabrała mnie z powrotem do siebie i zadzwoniła po karetkę. Potem przyszła masa ludzi: mundurowi – policja, załoga karetki, garniturowi – jak ten z notatnikiem. Potem jeszcze kobieta, która mówiła do mnie jak do kretynki i która zabrała mnie stamtąd, tak po prostu, z jedynego dom, który znałam. W jej samochodzie, po drodze Bóg wie dokąd, wciąż powtarzałam sobie w myślach dwa słowa, raz za razem Data śmierci Gdybym wcześniej wiedziała, że numery które widzę to data śmierci, mogłabym mamie pomóc, powstrzymać ją, nie wiem, cokolwiek. Czy cokolwiek by to zmieniło? Gdyby wiedziała, że czeka nas tylko 7 lat razem? Akurat – byłaby z niej taka sam punka. Nic na świecie mogło jej powstrzymać. Była uzależniona. Z chłopakiem spędziłam miły dzień. Czułam, że coś nas zaczęło łączyć, ale czy Toś zmienia? Nie. Jego data jest wyznaczona na dziś. Jeszcze dziś przed północą zginie. Poszliśmy do wesołego miasteczka. Było fajnie ale wszystko się zmieniło w momencie, gdy kolejka górska którą jechał, stanęła. Do tego do góry nogami. To trwało ułamek sekundy. Mignięcie. Jedna klatka w aparacie. Widać było czarny lecący punkcik. Z mojego punktu widzenia wyglądał oto jak ptak. Ale jaki ptak leci z taka prędkością w dół? Owszem są takie ptaki ale nie w tym mieście. Gdy tylko zobaczyłam ta plamkę już wiedziałam c się stało. Pobiegłam w miejsce upadku. Był cały ale strasznie wykręcony, oczy otwarte, ale gdy spojrzałam w nie widziałam już w nich numeru. Odszedł. Ktoś wezwał karetkę, ja w tym czasie zamknęłam mu oczy. Sanitariusze pytali co się stało i czy chce jechać z nimi. Ja odmówiłam. Szłam w kierunku przytułku w którym mieszkałam po śmierci matki. Usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Zaczęłam biec, ten ktoś również. Kluczyłam między uliczkami, myślałam że zgubiła tego kogoś, jednakże już w samy, wejściu do domu ktoś mnie ogłuszył. Obudziłam się w pokoju dobrze wyposażonym, w sensie laptop, konsola Xbox, lodówka itd. Takie mieszkanko z tą różnicą, że bez kuchni. Na szafce nocnej obok łóżka spostrzegłam kartkę. Oto jej treść:
Cytat:
Witaj w Enmiend’zie. Gdy już się obudzisz udaj się do centrum dowodzenia. Piętro 3, budynek główny. Podpisano Clara.
Wstałam więc, pomyślałam, że może warto rozejrzeć się po pokoju. Włączyłam TV, wykąpałam się po czym założyłam wcześniej przygotowane ubranie, krótkie jeansowe spodenki, żółty top na ramiączka i adidasy. Pod czas kąpieli zauważyłam, że coś dziwnego znajduje się na moim ręku. Ni to zegarek ni to coś (PokeGear), to cos było koloru czerwonego. W drodze do centrum dowodzenia zauważyła, że mijane osoby mają też takie coś jednakże w innych kolorach (niebieskie, szare, czarne białe itd. – potem wyjaśnię o co cho). Najdziwniejsze jednak to, że mieli takie dziwne kulki przypięte do pasków przy spodniach. Z początku nie wiedziałam do czego te kulki, dopóki nie zauważyłam stworków podążających za niektórymi osobami. Gdy już doszłam do centrum dowodzenia, zostałam poproszona od razu na rozmowę. Zostało mi wszystko wytłumaczone. W miarę jasno Enmienda to organizacja tajnych agentów, która zajmuje się różnymi akcjami na przykład rozbijanie gangów narkotykowych. Do tego celu są werbowane osoby w wieku od 9 do 18 lat. Czemu tacy młodzi? A dlatego, że mało osób podejrzewa dzieci i młodzież że są agentami. Ja zostałam zwerbowana do tej organizacji, ponieważ stwierdzili, że się nadaję a dowiedzieli się wszystkiego od mojej wychowanki Sabiny, która akurat należy do tej organizacji i jej zadaniem jest wstępna rekrutacja. Muszę jednakże przejść testy, egzaminy sprawnościowe. Clara, szefowa, podała mi do wypełnienia różne formularze, ponieważ wraz z przystąpieniem do Enmienda musze odciąć się od przeszłości m.in. zmienic nazwisko, jeśli chce to również imię. Tu zaczynam nowe życie. Po skończeniu ok. 20 lat mam prawo zostać w organizacji ale mam również prawo odejść i organizacja zapewni mi przyszłość. Więc z Kerry Hyte przeszłam na Laureline Stone. Wszystkie formalności zostały wypełnione. Miałam teraz pójść do Sali w której miał nastąpić pierwszy egzamin. Dopiero po egzaminach miałam zostac pełnoprawnym członkiem Enmiend’y. Wpierw jednak poszłam do pokoju i zauważyłam pewne zmiany. Na szafce nocnej leżało 8 PokeBalli. Do tego z pokemonami. Obok leżał PokeDex i list. Oto treść:
Cytat:
W Ballach znajdują się Twoje pokemony, Growlithe, Buneary, Nuzleaf, Spheal, Ponyta, Pidgey, Shinx, Dering. Są to prezenty od twojego ojca na urodziny, jeszcze za czasów gdy twoja mam żyła. Nigdy ich wcześniej nie dostałaś, ponieważ Twoja mama nie chciała kłopotliwych pytań. W paczce obok łóżka znajduje się 5 pustych PokeBalli, PokeNav, dwa Potiony, odznaka, Fire Stone, TM 38 – Fire Blast, HM 05 – Watrefall. Kamień dostałas, ponieważ Twój ojciec pomyślał o tym, że może będziesz chciała evoluowac Growlithe, zaś TM i HM dostałaś po to byś swoje pokemony nauczyła ataków. W jednym z listów Twój ojciec napisał, że TM jest przeznaczony dla Growlithe. Tym czasem weź balle i udaj się na egzamin.
Jak było na liście tak zrobiłam. Poszłam do sali i czekałam aż wszystko się zacznie.
Starter: Poki masz w KP i opisane jest w historii wszystko, co jak i które pokemony itd.
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Tajna agentka
Partner/ Wróg: Zależy od misji wszystko.
Cele:
* Być jak najlepsza agentką.
* Po odejściu z Enmienda odnaleźć ojca.
* Zostać znaną trenerką.
Maya
Imię i Nazwisko: Maya Rose Sakumi
Wiek: 13
Charakter: Cicha skromna dziewczyna nieśmiała z wielką wyobraźnią i z talentem do pokazów
Wygląd: http://id.joe.pl/sub_images/pictures/6f161a457657a5a918ad155dace16c8c_th2.gif
Historia: (Region Hoen jakieś tam miasto ) Rodzice Mayi lubili eksperymentować z DNA pokemonów (było to zakazane) nawet zdobyli się na wszczepienie DNA Aipoma własne córeczce i jej DNA jakiemuś Aipomowi (który się stanie starterem Mayi) ciekawi czy przeżyje a jeśli tak to jakie zdolności będzie miała.Eksperyment się powiódł.Kiedy Maya miała 2 latka pojawiła się w niej zdolność skakania po drzewach,dobrego chwytania, gdy płacze jej energia słabnie a jak jest szczęśliwa jej energia wzrasta a na brzuszku miała dokładnie taką plamkę jak u Aipom a w pokemona zachowaniu wykryto mowę ludzką i wysoką inteligencje. Niestety policja wykryła to co rodzice zrobili małej Mayi musieli uciekać, pozostawili Maye na progu sierocińca a Aipoma wypuścili do pobliskiego lasu.W sierocińcu Maya nie miała lekkiego życia.Uważali ją tam za dziwadło.Jedynym jej przyjacielem był Aipom którego poznała w lesie (w wieku 10 lat) który znał ludzką mowę i był bardzo mądry.Od tego spotkania byli zazwyczaj nierozłączni i gdy poszła po odbiór startera poprosiła profesora bo o to właśnie ten Aipom był jej starterem.Dziewczyna nigdy nie poznała prawdy o swym życiu, wiedziała tylko o tym że jej rodzice zostawili ją na progu sierocińca.Chciała się dowiedzieć prawdy o sobie i o swojej przyszłości i w tym celu szuka swoich rodziców
Starter: Aipom
Profesja: Koordynatorka z zadatkami na hodowce
Profesja poboczna: brak
Partner/ Wróg: partner niech dojdzie w przygodzie
Cel: Odnaleźć rodziców
Prośby: Proszę o wątek miłosny i ciekawą podróż
Snazz
Imię i Nazwisko: Mei Yuki Imasawa / Mars
Wiek: 17 *-*
Charakter: Mei nie była zbyt ufna w stosunku do innych, co niekiedy było dobrodziejstwem, ale czasami bywało też przekleństwem. Od zawsze potrafiła godzinami zanudzać swoich przyjaciół nieprzerwanymi monologami, a także lekką dziecinnością, która objawiała się najczęściej w momentach, gdy musiała podejmować poważne decyzje. Miała niesamowity talent do pakowania się w kłopoty.
Po wypadku, jaki miał miejsce na górze Tengan, zmieniła się nie do poznania. Jest bardziej przyjazna w stosunku do spotykanych ludzi, łatwiej jej nawiązać nowe znajomości. Jej super hiper mega długie monologi były większą rzadkością - coraz częściej milczała, a czas pożytkowała w pożyteczny sposób. Zaczęła podejmować rozsądniejsze decyzje. Jedyną rzeczą, która została, był dar do pakowania się w kłopoty, a jedynym minusem tego idealnego charakteru jest jej przestępcza przeszłość i tzw. "reset", jaki nastąpił. Nie ocenia innych po wyglądzie - zresztą, nie robiła tego nigdy.
Mei od zawsze uwielbiała ogień i wszystko, co z nim było związane - od tego niewinnego zainteresowania ludzie nazywali ją Piromanką lub Mars. Oprócz tego ubóstwiała (i nadal to robi) czekoladę w nieograniczonych ilościach oraz błękitnokich chłopców. Nie lubiła i raczej nie polubi jedzenia ryb oraz swojej starszej siostry.
Jej zachowanie w stosunku do innych ludzi jest różne - zależy od osoby. Jeśli człowiek jest przyjazny, to ona odwdzięcza się tym samym - jest uśmiechnięta, miła. W stosunku do osób o złych zamiarach lub ludzi, którzy czymś jej podpadli, jest oschła, ponura, mówi tyle, ile musi.
W stosunku do płci przeciwnej stosuje te same zasady, co powyżej - jedynym wyjątkiem jest Satan, któremu ufa bezgranicznie i wie, że wszelkie sekrety zdeponowane w jego głowie będą bezpieczne.
Poziom inteligencji Mars nie jest znany, jednak sądząc po jej zapale do książek i wszelkich dyskusji, może być nieco wyżej od przeciętnego.
Wśród cech charakteru nie cierpi chciwości, nieokazywania emocji, kłamania, natomiast uwielbia, gdy druga osoba wali prawdę prosto w twarz, jest odważna (nie brawurowa!), potrafi dotrzymać tajemnicy.
Wygląd: Nie jest zbyt wysoka jak na swój wiek (162 cm wzrostu) ani ciężka (48 kg). Posiada czerwone włosy (naturalne, bo farbowane rude są fałszywe :3) i szare oczy, które często skrywa pod czerwonymi soczewkami korygującymi jej niewielką wadę wzroku (na każde oko -0.5). Mimo drobnej budowy ma dosyć rozwinięte gruczoły mleczne... to znaczy, nie owijając w bawełnę, biust.
Ubiera się zależnie od pogody. Jesienią i wiosną nosi białą koszulę z długimi rękawami, czarno-buraczkową arafatkę, czarną spódniczkę miniówkę z białymi falbankami u dołu (lol naszlo mnie po wizycie w ciuchbudzie *-*) oraz glany.
Latem ubiera się w zwiewną białą tunikę na ramiączkach, krótkie jeansowe spodenki i klapki japonki. Na włosach ma wtedy najczęściej biało-fioletową arafatkę. Zimą natomiast ubiera się tak, by było jej ciepło. W razie zmian pogodowych zwanych opadami, zakłada pelerynę przeciwdeszczową.
Jej fryzura jest zależna od aktualnego humoru. Czasem nosi rozpuszczone półdługie włosy, innym razem układa je przy pomocy żelów i lakierów w fryzurkę stylizowaną na głowę Toxicroaka.
Nie nakłada tapety na twarz, chociaż od czasu do czasu lubi poeksperymentować z różnymi smarowidłami do ust. Szczególnie upodobała sobie różowy błyszczyk i czerwoną szminkę.
Historia: Historia Mei nie jest zbyt pasjonujaca. Urodzila sie w Kannagi, niewielkiej mieścinie we wschodnim Shinou. Na początku wszystko szło znakomicie, jednak wiadomo, że w końcu musi nadejść ten moment, gdy to, co dobre znika. Pani Imasawa otrzymała bardzo korzystny etat w Kotobuki TV, co poskutkowało rozłamem rodziny, który trwa do dziś... i nie ma końca. Mei nie potrafiła tego wytrzymać, więc gdy tylko skończyła 14 lat, a ojciec podarował jej Glameowa o miłym imieniu Hope, postanowiła uciec jak najdalej od rodzinnego domu. Zrobiła to w nocy, jednakże nie tylko ona cierpiała tego dnia na bezsenność.
- Mei?! - usłyszała głos swojej siostry... znienawidzonej starszej siostry. Nastolatka zagryzła wargi, nasłuchując kroków, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze, a gdy zauważyła znajomą sylwetkę, rzuciła się na nią, zwalając ją twarzą do piaszczystej nawierzchni drogi. Kobieta jęknęła cicho, próbując wstać.
- Dlaczego...? - wykrztusiła zdumiona zachowaniem własnej siostry. Czerwone oczy dziewczyny zabłysły złowrogo w słabej księżycowej poświacie.
- Bo mam dosyć takiego życia - odpowiedziała cicho, po czym podniosła się, otrzepała i ruszyła drogę.
Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie, w czasie których Mei włóczyła się bez celu po mieście Sunnyshore. Tęskniła za domem, jednakże nie chciała wracać.
Leżała w ślepym zaułku, osłabiona przez dwudniową głodówkę. Z trudem zauważyła, że ktoś się nad nią pochyla. Nieco starsza od niej dziewczyna w długich fioletowych włosach. Na jej twarzy widniał pogodny uśmieszek.
- Mei Imasawa, prawda? - zapytała, a gdy tylko uzyskała potwierdzenie, klasnęła głośno. - Pójdziesz ze mną, prawda?
Zrobiła to wbrew rozsądkowi.
Kolejne trzy lata strzeliły jak z bicza strzelił. Mei dołączyła do tajemniczego zespołu Galactic jako Mars. Razem z tajemniczą dziewczyną, Junko oraz przystojnym Satanem byli w hierarchi zespołu tuż za przywódcą, Akagim. Przez te trzy lata cała grupa dopuściła się wielu przestępstw, jednak najgorsze miało dopiero nastąpić...
- Mars! - krzyknął zaniepokojony jej zachowaniem Sat, jednak Mei go nie słyszała. Pustym wzrokiem wpatrywała się w oczy Yuxie, jednej z sześciu legend, jakie znajdowały się na szczycie góry Tengan. A ona musiała patrzeć w oczy Yuxie. Z wzajemnością...
Czerwonowłosa osunęła się na ziemię.
Rozejrzała się niepewnie po otoczeniu. Była nad jakimś jeziorkiem, w którym znajdowała się krystalicznie czysta woda. Na gładkiej powierzchni pojawiły się okręgi, gdy rudowłosa siedemnastolatka zanurzyła w chłodnej cieczy ręce.
- Miłe uczucie, co nie? - rozległ się cichy głos jakiegoś chłopaka. Odwróciła się i stanęła oko w oko ze swoim rówieśnikiem ubranym w biały bezrękawnik.
- Ty jesteś...? - zapytała cicho, wzdrygając się na dźwięk swego głosu - znajomego a jednocześnie obcego.
Nie pamiętała nic.
Starter: Nyarmar
Profesja: Mogę być bez? Jak już trza, to proszę o Trenera
Profesja poboczna: Niestety, zapomniałam ująć w historii. Czy stanie się coś, jeśli wybiorę jako dodatkową profesję rysownika?
Partner/ Wróg:
Partner - Satan Kobayashi, upierdliwe stworzenie płci brzydszej w wieku 17 lat. Podobnie jak Mei należał w przeszłości do zespołu Galactic, jednak po wydarzeniach z góry Tengan udało mu się uniknąć aresztowania. Teraz pomaga swej koleżance.
Jest dobrze zbudowanym chłopakiem, który nie wystrzelił za bardzo w góre - ale nie jest też karzełkiem (170 cm). Posiada gęste ciemne włosy ufarbowane na jasnoniebieski kolor, które układa w kocie uszy, a oczy błękitne jak bezchmurne niebo. Najczęściej ubiera sie w czarny golf, jasne jeansowe spodnie i glany z niebieskimi sznurówkami.
Jego letni strój to biały bezrękawnik, ciemne jeansowe spodenki i niebieskie sandały (bez skarpet, no co byłby wtedy za obciach!).
Względem innych osób zachowuje sie życzliwie, jednak do nieznajomych podchodzi z pewna rezerwa. W obecnosci przyjaciol jest bardziej otwarty. Potrafi słuchać problemów innych, a czasem nawet coś doradzi. Niestety czasami potrafi nagle ze swojego pogodnego stanu przejść w stan przypominający apatię, ospałość.
Uwielbia lody truskawkowe i czytanie pasjonujących książek (tzn. takich w stylu Stephena Kinga). Jego Pokemonem jest Gureggru, a dodatkowo planuje zasilić drużynę Casey.
Wrogowie:
Junko Takeuchi (nie, nie ta seiyuu, Naruciaki :3). Ma 22 lata i podobnie jak Satan i Mei należała kiedyś do zespołu Galactic. Te trzy lata zmieniły ją nieubłagalnie. Stała się nieczuła na wszystko, obojętna na błagalne łzy oraz ból (chociaż ten ostatni odczuwa). Uważa Mei za ciekawy przypadek naukowy, który powinna mieć tylko dla siebie. Jej Pokemoniastym partnerem jest Skutank.
Ruka. Nie wiadomo o nim za wiele, prócz tego, że jest starszy od Mei o sześć lat. Ma kasztanowe półdługie włosy i szare oczy, w których nie ma ani krzty dobroci. Potrafi czytać w myślach innych osób i najwyraźniej jest w jakiś sposób związany z Shironą. Jego partnerem jest Ralts.
Cel: Odzyskać pamięć, dokopać siostrze w tyłek tak, by się nie pozbierała, odkryć tajemnicę swojej dziwnej amnezji.
Prośby: Proszę o używanie japońskich nazw w grze (jeśli się zgodzisz - w zasadzie po przeczytaniu historii widać, że te japońskie nazwy to taka lekka podstawa). Dodatkowo chciałabym rozpocząć grę w Sendoff Spring w Shinou.
Lejla
Imię: Lejla
Nazwisko: Monk
Wiek:13
Wygląd:
Charakter: zabawna , uprzejma, Nielubi pysznych osób
Region: Hoen
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: łowca skarbów
Historia: Mam na imię Lejla i mam trzynaście lat .
Moja historia zaczyna się pewnego lata, gdy szłam z koleżankami do centrum handlowego. Po drodze zauważyłyśmy bardzo podejrzanego człowieka. Był on niski, brzydki i włochaty. W końcu postanowiłyśmy go śledzić. Po pewnym czasie doszłyśmy do jaskini .Dziewczynom nie spodobał się pomysł by tam wejść, więc zostały, a ja weszłam. Było tam ciemno i wilgotno. Nagle usłyszałam wołanie o pomoc. Poszłam więc za tym głosem i spotkałam tego faceta, Miał nogę w jakiejś szczelinie i najwyraźniej nie mógł z niej wyjść. Więc cóż, pomogłam mu. Gdy go wyciągnęłam, wyszliśmy z jaskini. Dziewczyn tam nie było, pewnie sobie poszły z myślą że nie wrócę. Brzydki facet przedstawił mi się jako profesor Boczek.
–Dziękuję Ci za pomoc, jesteś bardzo dzielną dziewczynką . A nie myślałaś kiedyś, by zostać koordynatorką, albo trenerem? - Zapytał profesor.
–A mogłam bym? - zapytałam.
-Oczywiście! Jeśli chcesz zostać koordynatorem, zgłoś się do mojego laboratorium. Pożegnałam się więc z profesorem i poszłam do domu powiedzieć o wszystkim mamie. Następnego dnia pożyczyłam od mamy 5000$. Potem udałam się do laboratorium. Gdy odnalazłam profesora, ucieszył się na mój widok i do mnie podszedł .
- Świetnie, więc chcesz zostać koordynatorem? –zapytał
- Tak – zgodziłam się
- Dobrze, lecz zanim zaczniesz swoją podróż, musisz dostać swojego pierwszego pokemona. Mam tu kilka, wybierz jednego z nich. – Powiedział profesor, wyciągając cztery pokeballe.
– Przedstawiam Ci Absola. - Z pokeballa wyszedł pokemon.
– Profesorze, nie musi mi pan pokazywać innych pokemonów. Absol to mój wymarzony pokemon. – Powiedziałam zachwycona .
– A więc proszę, opiekuj się nim dobrze. A właśnie, prawie bym zapomniał. Proszę, weź te przedmioty - Powiedział profesor. Te przedmioty to były : rower, 5 pokeballi, pokedex , mapa, pokenav , 2 safari balle , 2 potiony. Wzięłam przedmioty, podziękowałam i wyruszyłam w świat.
Towarzysz: brak
Wróg: brak
Starter: Absol
Cel: odkrywać zapomniane tajemnice
Prośba: Proszę o wyrozumiałość, moja ortografia leży na bardzo niskim poziomie.
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Kopia początkowa :: Mistrzowie Gier.
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach