Gra Cienia: Rufus Shinra

Była godzina 21:15
Lucario zadowolony jadł dalej
- Dziękuję - odpowiedział z radosną iskrą w oku po czym przytulił Cię bardoz mocno.

Przytuliłem go też po czym zacząłem go faszerować karmą
- a teraz jedz, jedz i rośnij
Zaśmiałem się do poka
- żebyś głodny nie latał no
Zacząłem się zastanawiać gdzie się wszyscy podziali.

Pok jeszcze bardziej zadowolony zaczął jeść i jeść. Po jakiejś chwili do kuchni wparował Mordka, okazało się, że ciągle był w domu
- Gotowy na zabawę ? - zapytał
- Jaką zabawę ? - zainteresował się Luciu.

- mamy robotę jako detektywi, nic wielkiego
Sprostowałem Lucario po czym spojrzałem na Mordkę
- wiesz że zawsze zwarty i gotowy
Powiedziałem z uśmiechem na ustach.

- To dobrze Kal, się ubiera - odpowiedział i usiadł obok twojego poka
- Czyli jeszcze więcej papu? Skoro jest praca, to są pieniądze, a jak są pieniądze to jest papu - rozkminiał Luciu.

- Tak, coś sobie zamówisz jak znajdziemy jakąś knajpę.
Zaśmiałem się do Lucario po czym spojrzałem na Mordkę.
- Trzeba nam kogoś kto zna lochy nie zapominaj.
Rozejrzałem się po chacie, sprawdzając co robi Vincent.

Vincent stał oparty o jedną ze ścian
- Załatwione, nie martw się jak spałes na kibelku to wszystko załatwiłem, zapowiedziałem nas na dzisiaj jako dwójkę chętnych na posiadanie niewolnika, zbałamucę ich i zapomną co się działo, a sami pokażą nam gdzie ten Mark jest - odpowiedział dumny ze swojego planu, Lucario słuchał uważnie z uśmiechem na japce, po chwili do pomieszczenia weszła Kal, ubrana w obcisłe ciuchy jakby szykowała się na rabunek stulecia i tak jakby znaczenie miał każdy odstający kawałek jej stroju
- Gotowi? - zapytała po chwili

Patrzę chwilę na nią zaciekawiony jej strojem,. ściągnąłem Marynarkę wsadziłem do torby, cofnąłem Rave'a do kulki
- tak gotowi, ale nie aż tak jak ty
Uśmiechnąłem się do niej po czym kieruję się ku wyjściu.

- Nie wiedziałam za bardzow co mam się ubrać - odpowiedziała lekko zakłopotana, nie ma co się dziwić. Mordka zaczął się po chwili ślinić na jej widok, otworzył jej nawet drzwi.
- Panie przodem - powiedział, ale tylko po to by przez kilka chwil później patrzyć się bezczelnie na jej tyłek.

Trzepnąłem go w głowe
- nie wypada, przestań
Zaśmiałem się wziąłem torbę, kiwnąłem ręką Vincentowi że ruszamy, poprawiłem broń upewniając się że jest dobrze schowana po czym zakryłem ją marynarką, po co ma ktoś widzieć.

Ruszyliście wolno przed siebie, po około 20-30 minutach znaleźliście się rpzed sporym budynkiem, wyglądał jak prawdziwe więzienie, ciemne cegły, kraty w oknach i pochodnie, weszliście do ów budynku, za starym stołem siedzieli dwaj strażnicy grający w karty.
- Przysliśmy po niewolników - powiedział Mordka, a mężczyźni z miną zombie patrzyli na was
- Już ja państwa oprowadzę - odpowiedział ten chudszy.

Nie mówiłem praktycznie nic, po prostu lazłem powolnym krokiem za Mordką rozglądałem się uwaznie szukając dróg ucieczki, gdyby jednak coś poszło nie tak, spojrzałem też na Kal.

Kal rozglądała się uwaznie po lochach.
- Tu są ludzie - powiedział strażnik
- Nie interesują nas oni szukamy... Kal podaj imię i nazwisko - powiedział Mordka
- Mark Prince - odpowiedziała bez namysłu
- Nie można, skany na śmierć - odpowiedział strażnik
- Ależ można ja pozwalam - odpowiedział Mordek, mężczyzna pokiwał głową i ruszyliście dalej.

Spojrzałem na Mordkę dumny z tego że chociaż w tym jest świetnie wyszkolony i ma smykałkę, rozglądałem się nadal idąc tam gdzie prowadzi nas strażnik, gdy już dotrzemy obserwuję nadal co się dzieje.

Przy jednej z cel stało dwóch strażników patrzyli na was z normalnym wyrazem twartzy, kiedy znaleźliście się obok już mieli takie same miny jak strażnik prowadzący was
- To tutaj - odpowiedział wasz przeowdnik
- Otwieraj - mruknął Mordka, a strażnik wykonał jego polecenie, po chwili cela otworzyła się, stąd ledwo widzieliście jej wnętrze.

Wziąłem pochodnie z korytarza aby rozświetlić celę
- żyjesz ?
Spytałem rozglądając się za kolesiem nie przyglądałem się ani celi ani jemu bo pewnie oba widoki nie były najlepsze.

Nikt wam nie odpowiedział, mężczyzna i jego pok byli nieprzytomni i obaj przykuci do ściany, grubymi łańcuchami.
- Jak z nimi ? - zapytał Mordka, Kal stała obok niego, na widok chłopaka, a dokładniej jego stanu, popłakała się, był cały posiniaczony, miał wiele głębokich ran z który nadal lała się krew.

Spojrzałem na łańcuchy po czym na mężczyznę i poka.
- Mogę go ewakuować szybko przykrytego na Arcanine, ale z pokemonem będzie większy problem.
Podszedłem bliżej do strażnika
- gdzie chowacie rzeczy więźniów?
Spytałem

- Rufus ja zadaje pytania - mruknął Mordek, widziałeś, że po twoim pytaniu strażnik zaczął się przebudzać
- Gdzie pokebal tego poka?
- u króla, trzyma je na pamiątkę - odpowiedział strażnik
- no to mamy problem - mruknął mordka

- to będę zabójcą króla
Zaśmiałem się ciszej po czym wyciągnąłem broń stojąc tyłem do strażników zamontowałem tłumik który nosiłem w torbie po czym chowając broń wyszedłem na korytarz strzeliłem i nie pozwoliłem mu upaśc, uchyliłem drzwi i strzeliłem do dwóch pozostałych nie przejmując się już, wtoczyłem straznika do celi.
- Trzeba sprawdzić drogę i oczyścić Lochy
Powiedziałem cicho niby przed siebie ale spoglądałem na swojego ducha.

Strażnicy padli
- Wiesz że nie musiałes tego robić prawda ? - zapytał Mordka, wciągnąłeś ciała do celi, Vincent zrozumiał po czym zniknął
- Jaki plan geniuszu ? Zabiłeś mi marionetki - mruknął niezadowolony Mordek

- tak tak, zabijemy ich wszystkich
Spojrzałem na niego z grobową miną
- To miasto gnije od środka, ale my zabijemy tylko króla, nigdy się nie chwaliłeś ile ludzi za tobą pójdzie
Spojrzałem na niego po czym na dziewczynę
- Będziesz mniej rozproszony

- Mogę kontrolować około 20 osób na raz - odpowiedział spokojnie, Kal nie wyglądała na zaskoczoną wasza rozmową, po chwili wrócił Vincent
- Droga do zamku jest prosta, idziemy prosto, wielka furta, przy niej 10 strażników. 5 z jednej i z drugiej no i jesteście w zamku - powiedział duch.

- Zacny Mordinie, czy chcesz ich kontrolować
Spytałem go całkiem poważnie po czym spojrzałem na Kal i faceta nadal oczekując odpowiedzi
- Już nic nie zrobię bez zgody.

- Będę ich kontrolował, otworzymy furtę i wtedy ich zabijesz, co prawda gorzej jak ktoś zobaczy ciała, domyślą się że ktoś wrogo nastawiony jest na zamku i po nas - odpowiedział dośc spokojnym tonem głosu