Biały Kruk

Go down

Biały Kruk Empty Biały Kruk

Pisanie by Toooser Pią Sty 25, 2013 2:42 pm

Wiele wieków temu powstała magia. Na początku nie było dokładnie wiadomo czym ona jest. Mówiono że to moc demonów i należy się tego strzec, a każdy kto będzie starał się ją okiełznać zostanie spalony. Pewnego razu osoby nigdy nie mające z nią styczności ''zachorowały'' na coś w rodzaju...potomstwa tej mocy, przed którą przestrzegali ją pradawni. Niektórymi z nich były dzieci zamożnych ludzi przez co nie chciano ich zabijać. Jednak, aby zapobiec wojnie domowej król postanowił zezwolić na używanie magii. Niedługo w jego ślady podążyli przywódcy innych królestw przez co magia stała się dość popularna. Na przełomie lat zaczęła się ona rozwijać i powstawały nowe jej gatunki. Dzięki niej ludzie nauczyli się panować nad siłami natury.

Pewnego razu w pewnym niezbyt zamożnym rodzie urodził się mały chłopiec, któremu nadano imię Varen. O dzieciństwie chłopca nie wiadomo zbyt wiele. Jedyna informacja z tamtego okresu jest zapisana w wielkiej księdze, w której spisywano historie wszystkich pokoleń rodu "Ravens".
Pierwszą, legendą na temat jego życia jest pokazanie tej historii od strony nieco późniejszej...W wieku zbliżonym do czternastego roku życia do jego rodziny przybył Englerd Ravens. Był to brat jego ojca, mieszkał w królestwie na południu.

Varen wyszedł zaspany z domu i spojrzał na swego wuja. Założył na siebie koszulkę wziętą po drodze. Przetarł oczy rękoma i wyciągnął ręce do góry rozciągając się i przeczesał włosy kilka razy ręką.
-Witaj wuju! -zawołał młodzieniec podchodząc do Engelrda.
-Oh, witaj bratanku! Dawno się nie widzieliśmy. -mężczyzna odwrócił się do niego i uścisnął jego rękę w geście powitania.
-Co Cię tu sprowadza, nie powinieneś pilnować teraz swego królestwa? Armii przyda się każda para rąk w tym okresie.
-Wziąłem kilka dni odpoczynku. Poza tym muszę załatwić coś tutaj. -odpowiedział chłopakowi wyjmując ze swej karawany rzeczy i wnosząc je do środka. Varen nie czekając na nic postanowił pomóc swemu wujowi i wziął kilka skrzyń i wnosząc je do domu.
-Co takiego musisz zrobić,do tego tutaj, u nas? -spytał Varen gdy wnieśli ostatnią skrzynię do środka. Mężczyzna zdjął z siebie płaszcz i opadł powoli na drewniane krzesło z dość dużym oparciem. W tym momencie do pokoju wszedł ojciec Varen'a. Daver.
-Synu, idź pomóż matce przy zbieraniu grzybów do zupy. Ja muszę porozmawiać z Twym wujem. -usiadł na krześle naprzeciw mężczyzny, a chłopak wyszedł na zewnątrz ruszając w stronę lasu.

Po kilku godzinach Varen wraz ze swą matką weszli do środka. Chłopak zaniósł koszyki pełne grzybów do izby kuchennej i pobiegł do pokoju,w którym znajdowali się jego ojciec z wujem. Dobiegając do otworu w ścianie, który był zasłonięty długą, starą szmatą zatrzymał się. Usłyszał krzyk. "Nie! Rozumiesz?! On nie będzie taki jak Ty! Nie zamierzam dać zginąć memu synowi dla jakiegoś głupiego rodzinnego ostrza!''. Wtedy usłyszał drugi głos, znacznie spokojniejszy, należał do jego wuja. "Ja nie proszę Cię oto, abyś kazał mu UMIERAĆ...uważam, że skoro jest spadkobiercą mocy swego przodka to powinien nauczyć się z niej korzystać'' Rozmowa stała się spokojniejsza.
-Englerd...mogą chcieć go zabić...-usłyszał głos swego ojca, tym razem cichszy i spokojniejszy.
-Jest takie ryzyko...lecz jeśli nauczy się odpowiednio korzystać ze swego potencjału, zwykli rabusie nie będą dla niego wyzwaniem. Możliwe, że nie będzie musiał nawet kiwnąć palcem, a jego wrogowie będą padali trupem jeden po drugim. -na te słowa Varen cofnął się kilka kroków do tyłu, po czym pobiegł w stronę swego ''pokoju''.
Stał na środku pokoju i trzymał twarz w dłoniach, a jego oczy były szeroko otwarte. "J-Ja? Ale...Nie! To niemożliwe! Ja nie mogę mieć mocy! Zawsze żyłem...jako zwykły odludkiem...nigdy nawet nie byłem w żadnym mieście. Nie wiem jak ono wygląda." Oparł się plecami o ścianę i opadł powoli na ziemię. Twarz wciąż miał w dłoniach. Wtedy ktoś zapukał w ścianę przy wejściu. Był to Englerd.
-Wszystko słyszałeś...prawda? -spojrzał na chłopaka, ale ten nie odpowiedział, nawet na niego nie spojrzał. Po chwili ciszy mężczyzna odwrócił się i miał zamiar odejść,lecz usłyszał cichy głos.
-Naucz mnie...
-Słucham? -odwrócił się i spojrzał na chłopca
-Naucz mnie jak korzystać z tej magii...
Mężczyzna uśmiechnął się i wyszedł.

Następnego dnia Varen wstał dość późno. Nie miał najmniejszej ochoty na to, aby trenować swoją magię. Nienawidził magów za to, że przejęli wszystkie najważniejsze prace i każdą prowincję w całym królestwie. Nie pozwalali dojść chłopom ani mieszczanom do nawet najniższych izb politycznych. Przez nich musieli nie raz tłumić w sobie złość, gdy podnosili podatki. Chłopak wygramolił się powoli z łóżka i zszedł po schodach do izby kuchennej. Tam zastał swego wuja.
-Witaj bratanku! Wyspałeś się? Prawdziwy wojownik potrzebuje mnóstwa snu! -chłopak spojrzał tylko na niego i bez słowa usiadł obok niej sięgając po chleb z dżemem, aby go zjeść.
-Pamiętaj, że aby Twoja moc była w pełni możliwości musisz zawsze być wyspany i najedzony. Głód, ani sen nie mogą Cię rozpraszać.
Mężczyzna wstał i wyszedł na zewnątrz zarzucając na siebie długi ciemny płaszcz. Chłopak po zjedzeniu śniadania zrobił dokładnie to samo co on, lecz nie zakładał na siebie nic poza koszulkę bez rękawów. Gdy dotarł na niewielką polankę przed ich chatą.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć zobaczył swego wuja trzymającego w ręku katanę. Z wyglądu nie była niczym innym niż zwykłym dobrze zaostrzonym ostrzem...jednak gdy tylko podszedł bliżej zauważył niewielką fioletową poświatę, a na ostrzu zaczęły się pojawiać pojedyncze pióra, aż w końcu zajęły całe ostrze. Varen stał obok Englerda z szeroko otworzonymi oczami i ustami jakby chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział co. Nagle mężczyzna spojrzał przed siebie i zamachnął się mieczem, na co Varen odpowiedział szybkim kucnięciem. Miał zamiar krzyknąć na wuja, lecz nagle zauważył kilka drzew walących się w dół. Każde z nich było idealnie przecięte w pół. Pióra na ostrzu zaczęły lśnić.
-To, mój drogi był atak zwany Cut feathers. -wypowiedział dziwnym akcentem, typowym dla magów.
Odwrócił się w stronę chłopaka i podał mu ostrze. Ten wyciągnął po nie rękę, lecz zatrzymał ją w połowie. Zawahał się, ale po chwili wziął je do ręki i w tym samym momencie znów stało się ono zwykłym ostrzem.
-Dobrze, teraz złap je obiema rękami i krzyknij to, co Ci wcześniej powiedziałem. -odsunął się od niego i czekał.
Varen przełknął ślinę i zamknął oczy.
-Cu..Cu..Cut feathers! -krzyknął zaciskając mocniej oczy, a jego ostrze rozbłysło na fioletowo...i nagle zgasło.
-Ehh...tego się obawiałem. Masz w sobie wciąż zbyt mało mocy, abyś mógł opanować te techniki. Widzę, że w takim razie będziemy potrzebowali więcej czasu. Poćwicz, a ja pójdę porozmawiać z Twoim ojcem. -powiedział Ravens po czym poszedł w stronę domu wchodząc do środka.

Varen trenował próbując wykonać to samo zaklęcie co jego wuj bardziej skupiając się na piórach, które powinny pojawić się na jego ostrzu. Niestety, nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Nie pojawiło się ani jedno pióro w przeciągu pół godziny. Wtedy na polanę wszedł Englerd.
-Varenie! Pakuj się! Za godzinę wyjeżdżamy! Musisz stać stać się magiem,ale nie mam tyle czasu, aby zostać tu z Tobą tyle. -podszedł do niego biorąc miecz od niego.
-Co? Jak to?! Nie zgadzam się na to! Nigdzie nie jadę! -krzyknął w jego stronę młodzieniec. Ten jednak zgromił go tylko spojrzeniem i poszedł w stronę swej karawany.

Varen wściekły wbiegł do lasu zostawiając za sobą krzyki maga, który kazał mu wrócić, jednak nie gonił go. Musiał to przemyśleć....to wszystko za szybko się działo. Po kilkunastu minutach biegu zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się i opadł na ziemię opierając się o drzewo i chowając twarz w dłoniach. Czemu ja? Czemu nie kto inny...przecież w rodzinie mamy innych, bardziej zamożnych! Siedział tak cicho dość długi czas, aż nagle usłyszał krzyki, a do jego nozdrzy dostał się zapach mocno palonego drzewa. Krzyki odbiły się echem w jego głowie. Przestraszył się i chciał uciekać, lecz nagle pomyślał o swoim domie...rodzice!

Ruszył biegiem w stronę wyjścia z lasu. Bał się, nie wiedział co się dzieje, ale czuł, że musi tam biec, powinien być w domu, gdy coś się dzieje. Gdy tylko minął ostatnie drzewo zatrzymał się, a jego oczy rozszerzył się maksymalnie. Zobaczył jak jego chata całą stoi w ogniu, a z środka dochodzą go krzyki jego matki błagającej o pomoc. Ruszył biegiem w stronę wejścia...już niedaleko, był już blisko, jeszcze tylko kilka metrów i...nagle ktoś złapał go i wciągnął na polanę zakrywając mu usta dłonią.
-Cśśś! Ucisz się! Nie chcemy, aby nas usłyszeli! -Varen starał się wyrwać z jego uścisku,lecz ten był zbyt silny. Nagle ktoś wyjrzał zza rogu. Był jeden z magów sprawujących władzę w królestwie. Na jego widok, chłopak powoli -Zabije Cię! Słyszysz?! Zabiję Cię! -zaczął krzyczeć i wiercić się młody Ravens.uspokoił się. Uśmiech tego potwora mówił, że zrobił to dla przyjemności.

W pewnym momencie mag podniósł rękę, a z nieba jak na zawołanie w jego stronę strzeliły pioruny, które stały się bronią. Wysunął rękę w tył i zamachnął się rzucając w nich nimi.
-Asare...eseta...avekarde! -krzyknął mężczyzna trzymający chłopaka i nagle oplątały ich pióra...pióra kruków. Varen ze wściekłości zamknął oczy zaciskając mocno zęby. Nagle wszystko wkoło stało się czarne, a gdy ten otworzył oczy znajdowali się daleko od jego domu. Przed nimi stała karawana z flagą kruka, który był znakiem rozpoznawalnym jego rodu. Varen wyrwał się z uścisku wuja i wybiegł nieco naprzód odwracając się do niego twarzą.
-Powinienem tam być! Spraw, abym tam wrócił! -jego oczy przybrały kształt okazujący wściekłość. Wtedy Englerd podszedł do miejsce dla powoźnicy i nawet nie spojrzał na chłopaka.
-Wsiadaj... zostając tam zginąłbyś, a ich śmierć poszłaby tylko na marne. Jeśli chcesz się na nim zemścić będziesz musiał opanować techniki naszego rodu. Nauczę Cie wszystkiego co umiem...ale musimy już ruszać. Niedługo nas zlokalizują. -Varen zaciskając pięści wsiadł wściekły do środka. Po chwili dało się słyszeć płacz nad tymi...którzy spłonęli...

Od czasu tragedii w jego domu minęło ponad dziesięć lat. Aktualnie ma on dwadzieścia cztery lata, a jego umiejętności stanowczo się poprawiły.


Według was ciągnąć to dalej cy nie?
Toooser
Toooser

Male Liczba postów : 193
Birthday : 29/12/1997
Join date : 22/01/2013
Age : 26
Skąd : Karton przy Twom domu

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach