Mała ściąga dla MG
i nie tylko
~Zabronione Starteryi nie tylko
~Wzory na expa
~ Spis balli, oraz pokemonów, jakie można do nich złapać
~
Pokedex
i ability dex ~Kanto
~Ability
"Serce w płomieniu" - gra Smyczki
2 posters
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 1 z 1
"Serce w płomieniu" - gra Smyczki
- Spoiler:
- Imię: Christin Antoinette.
Nazwisko: La Duca.
Ksywa: często przezywa się ją od maniaczek i heretyków.
Wiek: 17 lat.
Płeć: idealna do garów (kobieta, ofc)!
Wygląd:
Jeśli chodzi o wygląd, a dokładniej ubiór, mamy tutaj do czynienia z dwoma zupełnie różnymi stylami. Kiedy dziewczyna akurat nie jest w jakimś mieście ze swoją 'życiową misją', ubiera się raczej w luźne ubrania. Ciemne jeansy, czarne podkoszulki... najczęściej z nazwą jej ulubionych zespołów! Całości dopełniają ciężkie, czarne buty - glany oraz 'odstające' od reszty, będące swego rodzaju kontrastem, białe włosy. Proste, nigdy nie spinane, długie do pasa, śnieżnobiałe włosy oraz niemal ogniste, czerwone oczy. Tak, Christin jest albinoską, a jeśli doda się do tego jej ubiór, nie ma się co dziwić, że większość starszych pań może zareagować na jej widok uczynieniem znaku krzyża czy też, w skrajnych przypadkach, apopleksją albo zawałem. Najśmieszniejsze są ich reakcje, kiedy Christin jest w stroju kapłanki lub Natchnionej! Ten pierwszy składa się z długiej do kostek, czarnej oczywiście szaty, na której wyszyte są złote oraz czerwone wzory, zmyślne zawijasy, wyglądające, jakby dziewczyna płonęła. Na jej rękach widać wtedy aksamitne, czarne rękawiczki, zaś włosy ma skryte pod kapturem, rzucającym cień na jej pociągłą, bladą twarz. Widać z niej tylko czerwone, płonące oczy, przez co dziewczyna może wyglądać jak wcielenie śmierci... brakuje tylko kosy! Dziewczyna, mimo wszystko, woli obchodzić się ze sztyletem, który zawsze ma schowany gdzieś wśród ubrania - czy to poły szaty, czy glany... zawsze gdzieś się jakiś znajdzie. Panna La Duca bowiem nie nosi przy sobie żadnych torebek, wszystko trzyma w pełnych kieszeni ubraniach.
Co do ostatniej możliwości ubrania, w które przebiera się na szczególne okazje - jest to strój z epoki. Ubranie, którego godna jest tylko Natchniona - kapłanka Ostatniego Flareona! W jej skład wchodzi biała koszula, na którą narzucony jest błękitny płaszcz z czerwonymi mankietami, krótka, czarna spódniczka, długie, sznurowane, białe buty oraz niebieski kapelusz ozdobiony czarnym piórem i różą.
Dziewczyna ma zgrabną sylwetkę, lecz natura nie obdarzyła jej... jakoś szczególnie hojnie. Owszem, jest całkiem ładna, a uroku dodaje jej blada skóra, białe włosy oraz krwistoczerwone oczy, jednak... facetom to chyba nie wystarczy, prawda? Christin nie ubiera się luźno dlatego, że chce coś schować czy udaje wieczną dziewicę - co to, to nie! Nie lubi również dekoltów, ponieważ... najzwyczajniej w świecie - nie ma się czym chwalić.
Charakter: niegdyś strasznie pasywna i bierna, obojętna względem wszystkiego, wyrosła na bardzo otwartą i żywiołową kobietę. Uwielbia się kłócić i stawia na swoim nawet, jeśli wie, że nie ma racji. Zaraz, jak to nie ma racji?! Przecież ona zawsze ma rację! Nie przyjmuje do siebie myśli, że mogłaby się mylić... Ma dziwny światopogląd i sztywne zasady, których się trzyma. Potrafi śmiać się z najgłupszych i najbardziej prymitywnych rzeczy; prawie nie wie, co to wstyd i stanowczo za dużo mówi. Najczęściej bez jakiegokolwiek sensu, bez ładu i składu... Uparta jak mało kto i wytrwała w dążeniu do celu. Jej główną wadą jest jej duma, która często zaślepia każdą inną cechę. Dziewczyna rzadko kiedy mówi 'dziękuję' czy 'przepraszam', a kiedy już ktoś kieruje do niej te słowa, najczęściej przyjmuje je z wielką łaską, niby jakaś wielka pani. Jest bardzo ambitna i robi wszystko, aby z każdym dniem być coraz lepszą trenerką... jednak jej celem nie jest zdobycie mistrzostwa któregoś z regionów, o nie. Ona chce przywrócić chwałę rodu La Duców oraz nawrócić wszystkich na własną religię. Ma wręcz obsesję na punkcie Ostatniego Flareona - najlepiej nie wspominać w jej pobliżu o owym stworzeniu, ponieważ można 'uaktywnić' swego rodzaju maniaczkę. Właśnie ta 'maniaczka' jest najgorszą możliwą wadą u Christin. Jest wierna swojemu 'panu', Ostatniemu Flareonowi, i bezwzględnie potrafi tępić każdego, kto ośmieli się go obrazić. W 'nawracaniu' używa raczej dość drastycznych środków, tylko je uważając za skuteczne. Czasami próbuje używać również psychomanipulacji, co niekoniecznie jej wychodzi.
Panna La Duca jest wręcz uzależniona od ciężkiej muzyki - przynajmniej na taką próbuje się 'kreować'. Mimo wszystko, lubi prawie każdy możliwy rodzaj muzyki i bardzo lubi wykłócać się z innymi o ten, czy inny zespół. Często, idąc, podśpiewuje pod nosem swoje 'ulubione kawałki'. Oczywiście tylko wtedy, kiedy jest rozluźniona - czyli jednak dość... rzadko. Najczęściej to po prostu Natchniona, kapłanka Ostatniego Flareona, bezwzględnie tępiąca niewiernych i gotowa pomóc każdemu wyznawcy, jeśli ten tylko takowej pomocy by potrzebował.
Ma brzydki nawyk gestykulowania podczas rozmowy; mowa jej ciała jest bardzo rozwinięta, a sama dziewczyna raczej najpierw mówi, a później myśli. Zresztą, każda jej myśl gna niczym burza tak, że trudno z tego gąszczu wyłapać akurat tą, która jest w danej chwili potrzebna...
Słowem - charakter Christin można podzielić na dwa... główne... rodzaje? Pierwszy, ujawniający się rzadko to rozluźniona, pełna radości dziewczyna, zaś drugi - to bezlitosna wyznawczyni Ostatniego Flareona, opanowana i spokojna. Łączy je wieczna duma, niespełniona ambicja zostania najlepszą oraz skrzywiony światopogląd.
Historia: każdy człowiek na jakąś własną religię, w coś wierzy. Jedni wyznają przyjście jakiegoś Pokemona, który zniszczy cały dotychczasowy, ludzki dobytek, inni uważają, że świat skończy się wraz z nastaniem wiecznej ciemności, a gdyby zapytać jeszcze innych, odpowiedzieliby, że wierzą w wieczną radość gdzieś z dala od tej planety. Ktoś inny może w ogóle nie wierzyć - Christin właśnie taka była. Nie dopuszczała do siebie myśli o tym, iż może istnieć coś takiego jak... bóg. Po prostu nie i koniec! Niestety, los chciał, aby uwierzyła... i właśnie do tego została zmuszona. Do uwierzenia. Została Wysłanniczką, która miała podróżować po regionie Hiken i tam głosić swoją własną wiarę... Jakież to wydarzenie sprawiło, że ateistka uwierzyła? Kto ją zmusił do podążania tą ścieżką..? Wszystko się wyjaśni, oczywiście. Zacznijmy jednak od samego początku.
Rodzina Christin nigdy nie miała własnego 'miejsca na ziemi'. Nie posiadali domu, do którego mogliby wrócić - ród La Duca od niepamiętnych czasów był raczej rodem koczowników. Nigdy nie lubili siedzieć w miejscu, byli z natury nadpobudliwi i pełni zapału do pracy oraz nauki. Mieli własne zasady, honor, i, co najważniejsze - poczucie humoru, często nie rozumiane przez innych. Z tego właśnie powodu przodkowie Christin, pierwsi z rodu La Duca zostali wygnani z Kanto, kiedy inni ludzie nie mogli znieść ich dziwnego, pozytywnego spojrzenia na świat.
Ludvico oraz Francesca, rodzice dziewczyny, byli wyjątkowo zawiedzeni, kiedy ta przyszła na świat. Pokładali w niej naprawdę duże nadzieje, a ona... tak po prostu ich zawiodła. Nie była tą samą, żywiołową osobą co cała reszta rodu. Dodatkowo, na jej niekorzyść grała choroba genetyczna - albinizm. Płomienne, czerwone oczy, śnieżnobiałe włosy oraz jasna, bladziutka niemal cera - zupełnie nie podobne do ideałów La Duców, którzy wierzyli, że człowiek idealny powinien mieć raczej ciemne, kasztanowe włosy oraz niebieskie oczy... mimo wszystko - wbrew ich zasadom byłoby pozbyć się pierworodnej, w dodatku w drodze..! Dziewczyna bowiem urodziła się, kiedy dwójka dorosłych przemierzała góry w samym środku Sinnoh. Parę lat później okazało się, że chyba jednak najlepszym z możliwych pomysłów było zostawienie Christin na pastwę losu - dziewczyna sama nie wykazywała żadnej inicjatywy, była leniwa, nic nie chciała robić sama. Była wyjątkowo nieśmiała i małomówna, co dodatkowo drażniło jej rodzicieli... dodatkowo, w tym czasie na świat przyszedł kolejny La Duc, tym razem chłopiec - Cesare. O kasztanowych oczach i błękitnych oczach. Ideał... Również względem charakteru. Bardzo szybko nauczył się mówić i stał się oczkiem w głowie Ludvico oraz Francesci, kiedy później, jako nieco starzy chłopiec, pomagał im bardziej od Christin. Dziewczynę to bolało. Pomimo tego, nie potrafiła zmienić swojego zachowania - taka była i już! Wpłynąć na nią mogłoby tylko jakieś przerażające wydarzenie...
Rodzeństwo, mimo wszystko, dogadywało się wspaniale - jak na brata i siostrę przystało, kłócili się przy każdej nadarzającej się okazji... lecz byli do siebie przywiązani. Jedno nigdzie nie chodziło bez drugiego, bronili siebie w razie potrzeby, chociaż równie często dogryzali sobie nawzajem i bili się. Niczym dwa, małe prymitywy - pomimo swojego, nastoletniego już wieku... pewnego dnia, Cesare postanowił nawet zacieśnić swoje więzy z siostrą - wbrew woli rodziców utlenił włosy. Teraz tylko kolor oczu oraz długość włosów ich od siebie różniła - ubierali się bowiem niemal tak samo, a twarze mieli bardzo podobne...*****Solaceon Town właśnie budziło się do życia, kiedy wkraczała do niego czwórka La Duców... lecz nie tylko. Od jakiegoś czasu podążało za nimi stado dzikich Charizardów, gotowych w każdej chwili zaatakować. Dlaczego postanowiły zrobić to akurat w mieście? Tego chyba nie wie nikt. Tak, czy owak... rozpętało się istne piekło. Domy i śpiący w nich ludzie stawali w płomieniach, słychać było tylko uderzenia starych ścian o ziemię, ludzkie krzyki oraz radosną, ognistą pieśń, która powoli obejmowała całe miasto, z każdą chwilą rosnąc w siłę...
Kilka godzin później, kiedy pożar został opanowany, a zagrożenie - usunięte, ludzie zaczęli szukać powodów, dla których ich miasteczko zostało zaatakowane. Czyżby celowy zamach? A może po prostu chodziło o zwykły pech? Rada uznała, iż chodzi właśnie o to drugie. W tym czasie nasza rodzinka chciała się ulotnić, udając, że nic się nie stało, jednak... musieli zostać. Cesare został ciężko poparzony. Po bardzo długim czasie, kiedy to Christin niemal wypruwała sobie flaki, czekając na korytarzu, chłopak mógł w końcu opuścić szpital i ruszyć w dalszą podróż. Mimo wszystko, na całych jego plecach na zawsze miała zostać brzydka blizna po poparzeniu... ale żył. I to było najważniejsze.
Cała rodzina właśnie miała opuścić szpital, kiedy usłyszeli za sobą wściekłe wołanie.
- Wy szatańskie, abysowe ścierwa! To wszystko wasza wina!
W ich stronę gnała rozwścieczona staruszka, która pomimo wieku, poruszała się bardzo zwinnie i szybko. Oczywiście, że nie mogli uciekać - mieli zostawić Cesare na pastwę tej dziwnej kobiety? Nie mógłby bowiem iść na tyle szybko, aby jej uciec - a nawet jeśli, czy La Ducowie naprawdę byli na tyle tchórzliwi, aby nie móc stawić czoła jednej tylko staruszce?
- Abysowe?
Christin jako pierwsza zatrzymała się, a nawet odwróciła i zaczęła iść w przeciwnym kierunku, właśnie w stronę kobiety... która, widząc albinoskę, zamarła. Złapała się za serce i zaczęła ciężko dyszeć. La Duców czekała kolejna podróż do szpitala - a dowiedzieć się, co miała na myśli dziwna kobieta, mieli dopiero później, kiedy ta już doszła do siebie na tyle, aby móc w spokoju wszystko im opowiedzieć. W tym celu zaprosiła ich do domu, na herbatkę... dziwna to była pani, oj dziwna.
- Aby na pewno nic mi nie zrobi? - spytała, kiedy przepuszczała przez drzwi Christin. Ta, odmieniona przez dotychczasowe przeżycia, wyszczerzyła się i kłapnęła szczękami niczym pies, na co staruszka odsunęła się, zaś sama dziewczyna została przyszpilona do drzwi nagannymi spojrzeniami ze strony jej rodziców oraz rozbawionym wzrokiem jej brata.
- Nie, proszę pani. - powiedziała, niby to skruszona, rozsiadając się na kanapie obok Cesare.
- Nauczyliście to coś mówić! - jęknęła kobieta, patrząc z obrzydzeniem na Christin. Ta odpowiedziała urażonym, a jednocześnie zimnym spojrzeniem. Podobnie patrzył na staruszkę jej brat.
- Proszę tak nie mówić o mojej siostrze. To Christin Antoinette La Duca, a nie jakiś żul spod monopolowego - warknął, zaś kobieta tylko zmrużyła oczy.
- A więc przepowiednia mówiła prawdę... jest ich dwóch... - powiedziała bardziej do siebie, niźli do kogoś innego. La Ducowie zaś zaczynali powoli się denerwować...
- O czym pani mówi? - spytał Ludvico, patrząc niepewnie na staruszkę. Kiedy spoczął na nim jej nieobecny wzrok, wzdrygnął się.
- O przepowiedni. Jak to, nie słyszeliście o dwójce Natchnionych, którzy mieli sprowadzić na nasz świat zagładę? - kiedy cała czwórka pokręciła głowami, wzrok kobiety zmienił się - na zdziwiony. - Naprawdę? Nic a nic? Ani o Abysach, ani o Fadrich? - widząc ich reakcję, sama pokręciła głową i westchnęła. - Niczego nieświadomi...
- To może niech nas pani w końcu uświadomi? - warknęła Christin, za co dostała kopniaka w kostkę od swojego ojca. Jedno urażone spojrzenie na niego wystarczyło, aby dziewczyna zrozumiała, że źle się zachowała. Siedziała więc cicho i nie odzywała się już, tylko słuchała staruszki.
- Od lat te tereny zamieszkują ludzie, mówiący na siebie Fadri. Wierzą oni, że pewnego dnia na świat przyjdzie Ostatni Flareon, który swym pięknem potrafi zawstydzić dosłownie każdego... nas, Fadrich, nagrodzi życiem wiecznym w jego ciepłej i bezpiecznej kryjówce gdzieś wśród gór, abyśmy mogli przeczekać piekło, które zapanuje na świecie. Jest on bowiem miłosierny dla swoich wyznawców i bezwzględny dla wszystkich niewiernych... których, kiedy nadejdzie odpowiedni dzień, skaże na wieczne cierpienie wśród ognia, który będzie pożerał cały świat przez równo pięćdziesiąt dni i nocy... aż nadejdzie upragniony spokój, a Fadri będą mogli razem rozpocząć życie na nowej, czystej ziemi. Powstaniemy z popiołów...! - staruszka podczas całe opowieści żywo gestykulowała, zaś na sam koniec wstała z kanapy i uniosła w górę pięść. Przez jej słowa przemawiała moc, która trafiło prosto w umysły Cesare oraz Christin.
- A co z Abysami? Kim ONI są? - spytała dziewczyna, patrząc na kobietę z żywym zainteresowaniem.
- Ach, Abysi... - staruszka usiadła na kanapie, która jęknęła pod jej naporem. - To nasi najwięksi wrogowie. Szerzą herezję na temat swojego wymyślonego Wielkiego Vaporeona, który zaleje świat najpotężniejszą falą, która zabije wszystkich, poza Abysami. - machnęła ręką, jakby nie było to nic ważnego. - Ale nie o to chodzi! Chodzi o znaki, moi drodzy, o znaki! To, czego doświadczyliśmy niedawno, było zapowiedzią tego, co niedługo ma zapanować! Piekło! Ogniste strumienie, pożerające ludzi, miasta... wszystko, co stanie im na drodze! - zielone oko staruszki błysnęło. - I jeszcze oni... - wskazała głową Cesare oraz Christin. - "Bądźcie czujni! Miejcie oczy i uszy szeroko otwarte, bowiem znaki, które wam przekażę, w większości będą tylko subtelnymi wzmiankami, osobno nic nie znaczącymi... dopiero, kiedy będą razem, zrozumiecie!" - krzyknęła, ponownie wstając. - Tak nam powiedział jeden z Natchnionych. Przemawiał przez niego Ostatni Flareon... "Wystrzegajcie się śnieżnowłosego rodzeństwa, a jednocześnie szukajcie go. Brat oraz siostra o białych włosach mogą być zarówno waszym zbawieniem jak i zgubą."... Tylko tyle nam wiadomo. Jesteście dla nas ważni. Bo chyba nie chcecie spłonąć wśród bezlitosnego ognia, niosącego zagładę, razem z niewiernymi? - spytała, patrząc po kolei na każdego z La Duców.
- Nie... - odpowiedzieli jednocześnie Cesare oraz Christin, zaś ich rodzice tylko spojrzeli po sobie niepewnie.
- Nie chcecie, PRAWDA? - krzyknęła staruszka, a w tym samym momencie Francesca wstała i wybiegła z domu. Ludvico pobiegł za nią; jedynie rodzeństwo zostało, jakby nieprzejęte własnymi rodzicami. Starsza kobieta tylko westchnęła. - Byli zbyt słabi... wy tacy nie jesteście, prawda, Natchnieni?
Obydwoje skinęli głowami.
- W takim razie chodźcie.*****Przez całą drogę żadne z nich nie odzywało się. Dopiero, kiedy stanęli na najwyższym wzgórzu w pobliżu, staruszka spojrzała na nich z uwagą.
- Jesteście gotowi?
Ponownie skinęli jednocześnie głowami. Staruszka odeszła kawałek od nich, po czym przeniosła wzrok na zachodzące już słońce.
- Ostatni Flareonie! Oto przybyli twoi Natchnieni!
Chociaż wszyscy czekali z zapartym tchem, nic niezwykłego się nie zdażyło. Wiatr cały czas cicho szemrał w koronach drzew, słychać było odległy szum strumienia...
- Oto jedyni Ciebie godni!
Głos staruszki odbił się echem od gór, i powrócił do niej ze zdwojoną siłą. W tej samej chwili nad wzgórzem zaczęły zbierać się ciemne, burzowe chmury.
- Panie...
Kobieta upadła na kolana, wznosząc ręce ku niebu. Pierwsza kropla deszczu spadła na jej twarz.
- Tehv Fadri ka'al!
Niebo przecięła błyskawica, rozległ się okropny huk... dziwnie niepodobny do zwykłego dźwięku wydawanego przez pioruny. Przypominał on raczej głośne mruknięcie.
- Tehv Abys ka'al!
Cała trójka odwróciła się, słysząc potężny, tubalny głos. Staruszka po raz kolejny złapała się za serce, patrząc na czterech, dziwnie ubranych przybyszów.
- Abysi! - zdążyła tylko krzyknąć, zanim upadła na ziemię. Po chwili obok niej pojawił się Staraptor, piszcząc i skrzecząc na czterech ludzi, którzy przyzwali swoje Pokemony. Empoleona, Blastoise'a, Feraligatra oraz Swamperta. Kiedy pomiędzy Pokemonami rozpoczęła się walka, dwójka rodzeństwa mogła tyko odsunąć się z zasięgu stworów i patrzeć... niczym urzeczeni, jak ptak dzielnie odpiera ataki wszystkich wodnych stworzeń. Do czasu, do czasu! Przewaga liczebna przeciwników, i najwyraźniej tylko ona, wpłynęła na szalę zwycięstwa, która teraz przechyliła się na stronę Abysów. Staraptor wydał z siebie ostatni, głośny pisk, który zgrał się z uderzeniem pioruna, tworząc przerażający duet - wszystkiego dopełniał widok upadającego dumnie ptaka... jednak on nie zemdlał. Został zabity.
- Bierzcie obydwóch.
Najwyższy z całej czwórki, o najbardziej widowiskowym stroju, pełnym różnego rodzaju niebieskich ozdób i morskich motywów, trener Empoleona, patrzył teraz na rodzeństwo. Teraz, kiedy reszta jego ludzi miała na zawsze rozdzielić ową dwójkę... która, mimo wszystko, nie chciała tak łatwo dać się pokonać. Racja, nie mieli szans, ale byli w końcu La Ducami! Nigdy się nie poddawali. Walczyli do końca nawet, jeśli byli na z góry przegranej pozycji...
Nagle, na szczycie wzgórza pojawiło się jeszcze jedno stworzenie. Był to mały, beżowy koń - Ponyta. Z piskiem wskoczył między walczących, zaraz wrzucając na swój grzbiet Christin i uciekając. Wodne Pokemony rzuciły się w pogoń, jednak kopytny zwinnie biegł pomiędzy drzewami tak, że po kilku minutach zgubili go...*****- A co z chłopakiem?
- Po co nam on? Przepowiednia mówi tylko o niej. Nic o jej bracie.
Najpierw dziewczyna poczuła zapach dymu. Później zaczęła coraz lepiej rozróżniać każde słowo, które wypowiadali ludzie się tutaj znajdujący... tutaj, czyli gdzie? Gdzie powietrze mogło być tak suche, a zapach dymu tak wyraźny? Oczywiście gdzieś, gdzie niedawno coś było palone.
- Sza!
Nagle zapanowała cisza. Christin zamarła, wsłuchując się w spokojne oddechy... czwórki? Tak, czwórki ludzi.
- Witaj, Natchniona.
Wzdrygnęła się. Dlaczego ludzie ostatnio tak często zwracając się do niej właśnie tym mianem?
- Nie bój się. Twojemu bratu nic nie będzie.
Nie była przekonana, ale mimo wszystko powoli wstała. Syknęła, czując okropny ból w okolicy brzucha. Zerkając w tamtym kierunku zobaczyła duży, czerwony opatrunek. Oberwała? W brzuch? Kiedy? Po krótkim zastanowieniu i przyglądaniu się, dziewczyna dotknęła swojej twarzy. Na policzku miała przyklejony plaster...
- Co tutaj się dzieje? - spytała słabym głosem, odwracając się i rozglądając. Znajdowała się w jaskini. Nadal padało, a więc oświetlał ją jedynie płomień na ogonie Charmandera, stojącego obok... 'łóżka'. A właściwie to półki skalnej, na której ktoś położył poduszkę oraz koc. Mimo słabego oświetlenia Christin mogła zobaczyć twarze czwórki ludzi, stojących w pobliżu. Byli ubrani w długie, obszerne czarne szaty, a ich głowy nakrywały kaptury. Najwyższy i najlepiej z nich zbudowany miał wyszyte na ubraniu czerwono-złote płomienie, ciągnące się od stóp aż do klatki piersiowej, gdzie zakończone były zmyślnymi zawijasami. Ozdoby zostały wyszyte w taki sposób, że kiedy mężczyzna wyciągnął w stronę Christin dłoń w czarnej rękawiczce, a jego szata zafalowała - wydawało się, że dosłownie płonie.
- W końcu się obudziłaś... - powiedziała cicho jedyna kobieta w szacie, dosłownie rzucając się na dziewczynę. Ta spojrzała niepewnie na resztę.
- ...To o co chodzi? - zapytała ponownie, równie cicho, co poprzednio.
- Jesteś Natchnioną. Przyjęłaś do siebie Ostatniego Flareona, a więc i on przyjął cię w szeregi swoich wiernych... jednak ty zasłużyłaś na coś więcej. - mężczyzna o płonącej szacie uśmiechnął się do niej, po czym wziął od jednego z pozostałych papierową paczkę. - Czy przyjmujesz swoje powołanie i zgadzasz się na żywot jako Natchniona, czy może wolisz odrzucić szansę?
Christin nawet się nie zastanawiała. Domyśliła się, że ma do czynienia z Fadrimi, a takowych już zdążyła polubić...
- Chcę szerzyć wiarę w Ostatniego Flareona, jedynego prawdziwego boga. - powiedziała dziwnie pewnym głosem. Kiedy przyjmowała od przywódcy Fadrich szatę, kobieta uśmiechnęła się do niej.
- Tehv Fadri ka'al! - krzyknął, a reszta chórem powtórzyła za nim owe słowa.
- Na cześć Fadrich - przytaknęła Christin.
- Szczęśliwy niech to będzie dzień! Dzisiaj do naszego grona dołączyła Natchniona! - dodał po chwili przywódca, a cała trójka zaczęła wiwatować.*****Od owego dnia minął już rok. Christin, jako jedna z Natchnionych zaczęła szerzyć wiarę w Ostatniego Flareona, co stało się jej obsesją i jedynym życiowym celem. Jedynym...? No, może jednak nie - bowiem odkąd dowiedziała się, że Abysowie zabrali jej rodziców oraz brata, tego drugiego mianując swoim kapłanem, dziewczyna poprzysięgła sobie, że nawróci Cesare na dobrą drogę... Gdy zaś powiedziano jej że brat własnymi rękami zabił swoich rodzicieli, Christin zmieniła swój cel. Aktualnie jest nim nie tylko niszczenie herezji na temat Wielkiego Vaporeona, ale również zemsta na Cesare, którego zaczęła w myślach wyzywać od Zdrajcy. Inaczej już o nim nie mówi... zaś w wypełnianiu jej celów pomaga poznany wcześniej samiec Ponyty, teraz pełniący rolę jej Strażnika.
Dziewczyna dzielnie czeka, aż Ostatni Flareon narodzi się i w końcu pokaże wszystkim, kto jest jedynym, prawdziwym bogiem.
Starter: Ponyta
Region: Hiken
Profesja poboczna: heretyk!
Wrogowie: Cesare Antonio La Duca [wysoki, dobrze zbudowany chłopak o błękitnych oczach. Niegdyś jego włosy były kasztanowe, jednak swego czasu utlenił je na biało; aktualnie są dość długie jak na przedstawiciela płci męskiej - sięgają do ramion. Najczęściej chodzi ubrany w typowy dla Abysów strój, czyli granatową (bądź czarną) szatę, na której zostały wyszyte srebrne oraz błękitne wzory, mające przypominać wzburzone fale. Jest niezwykle bezczelny, arogancki i bezwzględny. Ma obsesję na punkcie swojego boga, a jego życiowym celem jest wytępienie Fadrich oraz wszelkich innych niewiernych. Nie cofnie się przed niczym w wypełnieniu swoich ambicji, przez co można go uznać za agresywnego. W połączeniu z jego siłą powstaje bardzo niebezpieczna mieszanka.]
Towarzysz: -
Rywal: ten sam, co wróg~
Cele: nawrócić wszystkich niewiernych na 'właściwą ścieżkę' (oczami Christin: uratować ludzi przed zagładą, kiedy nadejdzie Ostatni Flareon); zemścić się na bracie; skończyć z Abysami, szerzącymi herezję na temat Wielkiego Vaporeona.
Pokemon: (shiny) Flareon. Jeśli wymagam za dużo - Deino. xD
Typ gry: mieszanka, nie mam jakiś większych wymagań.
Prośby: niekiedy brutalne sceny, dużo wątków z Abysami oraz ich wojną z Fadrimi. *__*
Moc** : w późniejszych etapach gry - kontrola nad ogniem (przez wszystkich bardziej 'zaawansowanych' Fadrich, zaś przez Abysów - nad wodą) oraz możliwość manipulowania komórkami w ciele żywych istot (chodzi przede wszystkim o leczenie, w dodatku wymaga to kontaktu cielesnego. Jeśli to zbyt pr0 - wystarczy kontrola nad ogniem, aczkolwiek ona również może być ograniczona.)
Nr GG: 5081763
Wybór MG: KABANOS W PODPISIE <3
Nie no, żartuję (nie żartuję). Po prostu kojarzę cię z poprzedniej 'edycji' i znam jako-tako twój styl pisania, a takowy bardzo mi odpowiada. Poza tym widzę, żeś meloman, ja zaś kroczę podobną ścieżką i chociaż na razie jestem noobem, mam nadzieję, że uda się nam dogadać.
Dodatkowo, możliwość prowadzenia gry fantasy... no, z aktualnych MG wydałeś mi się najbardziej... odpowiednim, o.
Historia pochodzi z innego forum i ręczę, że została napisana przeze mnie. Po prostu MG na tamtym forum nie przypadł mi do gustu, a użytkownicy traktowali nowych jak śmieci. Wolałam grać w milszej atmosferze. :3
- "Jebane słońce!"
Tyle zdążyłaś pomyśleć, gdy nasza piękna, ognista sfera zaczęła Ci nawalać po jarzeniówkach zwanymi oczęta. Przez chwilę grzebałaś się w swoim łożu, jednak w końcu postanowiłaś, że trzeba wstać. Ogarnęłaś się, ubrałaś i po chwili przypomniałaś co tu właściwie robisz. Podczas podróży, ku nawracaniu niewiernych po regionie Hiken zatrzymałaś się w karczmie, a tak na prawdę tajnej bazie Fadrich. Ośrodek prowadził starszy członek grupy, Olmar. Dał Ci klucz do jednego z pokoju i masz tutaj za darmo na razie wszystko, jedzenie, picie i zabawy. To wszystko gwarantuje Ci pierścień z rubinem, który otrzymałaś, przed wyruszeniem w podróż, jest to znak rozpoznawczy Fadrich.
Jest godzina 12:32, a Ty jesteś na górze w pokoju.
// Zaufam Ci, bo już miałem do czynienia z osobami, którym poświęciłem swoje wysiłki i po jakimś czasie olały to wszystko... Nie zawiedź mnie i ciągnijmy długo tą grę, bo na prawdę czuję w tym wszystkim potencjał W razie czego wszystko możemy uzgodnić na gg. A, witamy w Wilczym Raju
Wilk- Liczba postów : 582
Birthday : 24/02/1995
Join date : 22/01/2013
Age : 29
Skąd : Wilczy Raj.
Re: "Serce w płomieniu" - gra Smyczki
Hah, śmieszne. Teoretycznie powinna wielbić słońce i być szczęśliwa za dar, który ofiarował jej Ostatni Flareon... powinna być wdzięczna za nowy dzień, który miała poświęcić na szerzeniu wiary, itp., itd, a jednak... jako dziewczyna należąca do grupy, której za nic w świecie nie określono by mianem 'dam', pozwoliła sobie nawet na ciche przeklinanie pod nosem, kiedy szła po schodach w dół, wcześniej oczywiście zbierając wszystkie swoje rzeczy i upewniając się, czy aby na pewno wszystko zostało spakowane. Nie miała zamiaru zabawić tutaj długo... i chociaż pomysł przyczajenia się w karczmie i bezsilnego niemal czekania na niewiernych mógł być w jakimś sensie kuszący, to Christin nie życzyłaby takiego wyjścia nawet najgorszemu wrogowi.
Ziewnęła, jednocześnie poprawiając koszulkę, która jakimś cudem dostała się do spodni, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Właściwie, to szukała wzrokiem niejakiego Olmara, który mógłby powiedzieć jej co-nieco o stanie tutejszej wiary, Abysach tutaj urzędujących oraz, ogólnie... o owym regionie. La Duca postanowiła nawracać właśnie tutaj, ponieważ podobno wiara w Ostatniego Flareona była tutaj praktycznie nieznana... oj, trzeba to zmienić!
//Ja się tak łatwo nie poddaję, oj nie! xD Btw mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało~
Ziewnęła, jednocześnie poprawiając koszulkę, która jakimś cudem dostała się do spodni, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Właściwie, to szukała wzrokiem niejakiego Olmara, który mógłby powiedzieć jej co-nieco o stanie tutejszej wiary, Abysach tutaj urzędujących oraz, ogólnie... o owym regionie. La Duca postanowiła nawracać właśnie tutaj, ponieważ podobno wiara w Ostatniego Flareona była tutaj praktycznie nieznana... oj, trzeba to zmienić!
//Ja się tak łatwo nie poddaję, oj nie! xD Btw mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało~
Smyczka- Liczba postów : 2
Join date : 24/02/2013
Re: "Serce w płomieniu" - gra Smyczki
// Dobra, kilka spraw organizacyjnych Primo, pisz standardową czcionką jakbyś mogła Osobiście mam duże pismo, więc jestem do takiego przyzwyczajony Secundo, postaraj się nie pisać w trzeciej osobie. To nie jest historia, którą opowiadasz, bo od tego jestem ja xd Pisz w pierwszej osobie, bo to Ty jesteś bohaterką dosłownie i odgrywasz tutaj swego rodzaju rolę. O pisanie w czasie przeszłym dokonanym już się, aż tak nie czepiam, ale no cóż ; )
Po ogarnięciu wszystkich swoich porannych rytuałów, ubrałaś szatę i po schodach zejszłaś na dół. No, może nie tyle zejszłaś co się stoczyłaś, po nadepnęłaś na materiał swojej pinknej niczym koralowe ostrowy burzanu szaty i... pam pam pam, jesteś na dole. Od razu po upadku zauważyłaś trzy osoby. Jedna siedziała przy stole i leżała jakby balowała całą noc, druga to był jakiś przydrożny bard, który delikatnie pogrywał, a trzecią osobą był chyba gospodarz Olmar. Miał zwykły strój karczmarski, a do tego... Wielki dwuręczny topór na plecach. No nie ma co, chłopak na image'u się zna. W końcu podeszłaś do ciemnoskórego gospodarza i zaczęłaś rozmowę.
- Hmm... Jeśli chodzi o tutejszą wiarę, to tutaj jest zupełnie odmienna wiara, oczywiście popartą na legendach powstania tego regionu. Mianowicie w Raiami'ego i Kurami'ego. Są to dwa lodowe wilki, z tym, że pierwszy jest elektryczny, a drugi mroczny. Podobnież kiedyś, przy początkowej fazie powstawania regionu Hiken, krainę zaatakował gigantyczny goryl Oozaru, który pustoszył wszystkie tereny. Dwa wilki, choć za sobą nie przepadały to łączyły siły, ale to mało dawało. Wtedy do życia powołani zostali "Herosi". Czwórka wojowników, którzy oswoili pokemony, wytrenowali i wsparli wilki wypędzając Oozaru z Hiken. Tak właśnie powstali pierwsi trenerzy i tak dalej i tak dalej... Jeśli chodzi o nasze wierzenia, to są tutaj na prawdę mało znaczące. W wiosce, w której obecnie jesteśmy, Hion Village, panuje kult Ostatniego Flaerona. Nikt nas nie atakuje, ani nie napada, a my nie przeszkadzamy innym i zbytnio nie nakłaniamy swojej wiary. Jeśli chodzi o Abysów, to mają podobną wioskę o nazwie Mizuon i jest ona na południu, niedaleko wielkiego oczka wodnego. Mówię, tutaj walka Vaporeona i Flareona zbytnio nie jest zażarta. Ludzie żyją w pokoju, bez stresu.
Po ogarnięciu wszystkich swoich porannych rytuałów, ubrałaś szatę i po schodach zejszłaś na dół. No, może nie tyle zejszłaś co się stoczyłaś, po nadepnęłaś na materiał swojej pinknej niczym koralowe ostrowy burzanu szaty i... pam pam pam, jesteś na dole. Od razu po upadku zauważyłaś trzy osoby. Jedna siedziała przy stole i leżała jakby balowała całą noc, druga to był jakiś przydrożny bard, który delikatnie pogrywał, a trzecią osobą był chyba gospodarz Olmar. Miał zwykły strój karczmarski, a do tego... Wielki dwuręczny topór na plecach. No nie ma co, chłopak na image'u się zna. W końcu podeszłaś do ciemnoskórego gospodarza i zaczęłaś rozmowę.
- Hmm... Jeśli chodzi o tutejszą wiarę, to tutaj jest zupełnie odmienna wiara, oczywiście popartą na legendach powstania tego regionu. Mianowicie w Raiami'ego i Kurami'ego. Są to dwa lodowe wilki, z tym, że pierwszy jest elektryczny, a drugi mroczny. Podobnież kiedyś, przy początkowej fazie powstawania regionu Hiken, krainę zaatakował gigantyczny goryl Oozaru, który pustoszył wszystkie tereny. Dwa wilki, choć za sobą nie przepadały to łączyły siły, ale to mało dawało. Wtedy do życia powołani zostali "Herosi". Czwórka wojowników, którzy oswoili pokemony, wytrenowali i wsparli wilki wypędzając Oozaru z Hiken. Tak właśnie powstali pierwsi trenerzy i tak dalej i tak dalej... Jeśli chodzi o nasze wierzenia, to są tutaj na prawdę mało znaczące. W wiosce, w której obecnie jesteśmy, Hion Village, panuje kult Ostatniego Flaerona. Nikt nas nie atakuje, ani nie napada, a my nie przeszkadzamy innym i zbytnio nie nakłaniamy swojej wiary. Jeśli chodzi o Abysów, to mają podobną wioskę o nazwie Mizuon i jest ona na południu, niedaleko wielkiego oczka wodnego. Mówię, tutaj walka Vaporeona i Flareona zbytnio nie jest zażarta. Ludzie żyją w pokoju, bez stresu.
Wilk- Liczba postów : 582
Birthday : 24/02/1995
Join date : 22/01/2013
Age : 29
Skąd : Wilczy Raj.
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach