Mała ściąga dla MG
i nie tylko
~Zabronione Starteryi nie tylko
~Wzory na expa
~ Spis balli, oraz pokemonów, jakie można do nich złapać
~
Pokedex
i ability dex ~Kanto
~Ability
Zapis do zielonego Mg
+7
Cymbarka
kubaaaaaaaaaaaaa
Katsumi
Gokai
Veit
YoghurtMalinowy
Aki
11 posters
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 1 z 1
Re: Zapis do zielonego Mg
Imię i Nazwisko:Alice Raswan
Wiek postaci: 19
Charakter: Cierpliwa. Stara się nigdy nie wychodzić nikomu w drogę. Nie ingeruje w czyjeś życie. Nie jest dociekliwa. Skrupulatna. Ciepła i troskliwa. Bardzo dba o swoje pokemony. Zawsze traktowała je jak swoich członków rodziny. Nie czuje się bezpiecznie w dużej grupie ludzi. Jest nieufna. Ma duze problemy w nawiązywaniu nowych znajomości dlatego jest samotnikiem.
Wygląd:
Jest niewysoka. Ma czarne włosy do ramion. Szczupła sylwetka. Zazwyczaj nosi spodnie jeansowe, trampki i koszulki z różnymi nadrukami.
Towarzysze: brak
Profesja Pokemon: Trener
Starter: Rilou
Historia:Nazywam się Alice… Znaczy się Kornelia… Chociaż sama już nie wiem… Jestem zbyt zmęczona tą ciągłą ucieczką aby racjonalnie myśleć. Może lepiej zacznę od początku.
Mamy świat murów i betonów. Postęp technologiczny zaszedł ciut za daleko. Nowo narodzone dzieci są od razu chipowane. Dzięki temu ilość dzieci w domach dziecka zredukowała się. Szybko znajduje się rodziców podrzutków. Nikt nie ucieknie z pod oka władzy. Władzy… Oni tylko chcieli by więcej zarobić… Ale wróćmy do tematu.
Żyłam sobie w szczęśliwej rodzinie. Można tak powiedzieć. Matka i ojciec. Od zawsze nie sprawiałam im kłopotów. Mieli wystarczająco swoich. Handlowali bronią i pokemonami. Po części legalnie, ale w większości nielegalnie. Rząd nie miał na nich haka, może dlatego że sami brali spora cześć towaru?
Od dzieciństwa uczyłam się posługiwania bronią i obejścia z pokemonami. Uczono mnie jak dbać o stworki aby urosły silne i jednocześnie wierne. Na 18 urodziny dostałam swój pierwszy pistolet. Niewielki, nazwałam go Natasha. Z boku miała złoty pasek i wygrawerowane 2 lilie.
Moim poke towarzyszem został Rilou, którego również dostałam na urodziny. Rodzice uważali, że kiedyś wyrośnie na silnego pokemona który będzie w stanie mnie obronić.
Dość o moich prezentach. Pora przejść do historii.
Otóż 3 dni temu doszła do nas do Polski informacja że „zółtki zalewają Europę”. Rosja nie dała rady już więcej stawiać im oporu. Głównym ich celem były miejsca takie jak mój dom. Pełne nowocześniej broni i rzadkich silnych pokemonów.
-Kornelio pakuj się uciekamy stąd!- po komunikacie usłyszałam wołanie mamy.
-Góra już nie uciekniemy, kontrolują lotniska- zakomunikował ojciec przeglądając najnowsze informacje w Internecie- Idziemy do piwnicy.
Oczywiście wszystko było chronione różnego rodzaju kodami jak skan z siatkówki oka czy odciski palców. W sumie nigdy nie byłam na dole. Wiedziałam że są tam pomieszczenie przechowywania broni oraz różne sale gdzie trenowane były pokemony. Same stworzenia przechowywane przeważnie był w pokeballach aby zajmowały mniej miejsca.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś małego pomieszczenia.
-Wiedziałem że niedługo może to nastąpić.- mruczał cos pod nosem wpisując różne kody pin do poszczególnych szafeczek.
Z jednej wyją małe urządzenia wyglądające jak zegarek, wisiorek, jakieś dokumenty, garść pokeballi, strzykawki z jakimiś płynami i czerwone niewielkie urządzenie.
-Te małe cudo to PokeNav z wbudowaną mapą. Głosowy.Tutaj z boku ma baterie słoneczne. Niestety naszym specjalistom nie udało się tutaj upychać pokedexu dlatego dostajesz go oddzielnie. W tych strzykawkach jest Potion. Dla pokemonów gdyby straciły siły do walki. Ten wisiorek jest bardzo ważny. To twój klucz dzięki niemu zostaniesz rozpoznana.
-Ona jeszcze nic nie wie- powiedziała matka przyciszonym głosem.
-A no tak. Musisz uciekać stad jak najdalej. Dla nich będziesz cennym zakładnikiem. Uciekaj do wujka Jakuba. Mieszka on a Australii. To jedyna wyspa wolna od nich… Będziemy musieli się rozdzielić. Jesteśmy zbyt oczywistym łupem razem. A i od teraz nazywasz się Alice Raswan. Zapomnij o Korneli Milcon. Taka osoba już nie istnieje.
-Pamiętaj musisz znaleźć sobie jakąś przykrywkę aby bezpiecznie się do nas dostać.- dodała matka
Ze łzami w oczach pobiegłam do pokoju się spakować. Ale że jak to uciekać? Że sama? A jak mnie złapią to co wtedy? Słyszałam że Rosja bije się z nimi ale nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Wzięłam mały plecak i Natashe. Spakowałam tam bluzę i bieliznę. Obudziłam Rilou ponieważ spokojnie sobie spał u mnie na łóżku nieświadomy powagi sytuacji. Wzięłam małą czarną torebkę. Schowałam tam dokumenty, pokeballe i potiony. Nawet dostałam kartę kredytową z nowym nazwiskiem.
Przed wyjściem z domu mama obcięła mi włosy na krótko i przefarbowała na czarno. Ze łzami w oczach musiałam ich opuścić i uciekać do Australii. Zastanawiałam się jakim cudem tego dokonam. Uciekając z domu natknęłam się na reklamę ligi pokemon. Wystarczyło zając jedno z trzech pierwszych miejsc i do wygrania była dwutygodniowa wycieczka w wybrane przez siebie miejsce. Warunkiem uczestnictwa było zdobycie 8 odznak danego regionu. Postanowiłam wziąć w tym udział. W sumie nikt nie musiał wiedzieć że planuje lot tylko w jedna stronę…
Cele: Dostać się niezauważonym do Australii
Prośby: Nie lubię bezsensownych długich wpisów, które nic nie wnoszą.
Wiek postaci: 19
Charakter: Cierpliwa. Stara się nigdy nie wychodzić nikomu w drogę. Nie ingeruje w czyjeś życie. Nie jest dociekliwa. Skrupulatna. Ciepła i troskliwa. Bardzo dba o swoje pokemony. Zawsze traktowała je jak swoich członków rodziny. Nie czuje się bezpiecznie w dużej grupie ludzi. Jest nieufna. Ma duze problemy w nawiązywaniu nowych znajomości dlatego jest samotnikiem.
Wygląd:
Jest niewysoka. Ma czarne włosy do ramion. Szczupła sylwetka. Zazwyczaj nosi spodnie jeansowe, trampki i koszulki z różnymi nadrukami.
Towarzysze: brak
Profesja Pokemon: Trener
Starter: Rilou
Historia:Nazywam się Alice… Znaczy się Kornelia… Chociaż sama już nie wiem… Jestem zbyt zmęczona tą ciągłą ucieczką aby racjonalnie myśleć. Może lepiej zacznę od początku.
Mamy świat murów i betonów. Postęp technologiczny zaszedł ciut za daleko. Nowo narodzone dzieci są od razu chipowane. Dzięki temu ilość dzieci w domach dziecka zredukowała się. Szybko znajduje się rodziców podrzutków. Nikt nie ucieknie z pod oka władzy. Władzy… Oni tylko chcieli by więcej zarobić… Ale wróćmy do tematu.
Żyłam sobie w szczęśliwej rodzinie. Można tak powiedzieć. Matka i ojciec. Od zawsze nie sprawiałam im kłopotów. Mieli wystarczająco swoich. Handlowali bronią i pokemonami. Po części legalnie, ale w większości nielegalnie. Rząd nie miał na nich haka, może dlatego że sami brali spora cześć towaru?
Od dzieciństwa uczyłam się posługiwania bronią i obejścia z pokemonami. Uczono mnie jak dbać o stworki aby urosły silne i jednocześnie wierne. Na 18 urodziny dostałam swój pierwszy pistolet. Niewielki, nazwałam go Natasha. Z boku miała złoty pasek i wygrawerowane 2 lilie.
Moim poke towarzyszem został Rilou, którego również dostałam na urodziny. Rodzice uważali, że kiedyś wyrośnie na silnego pokemona który będzie w stanie mnie obronić.
Dość o moich prezentach. Pora przejść do historii.
Otóż 3 dni temu doszła do nas do Polski informacja że „zółtki zalewają Europę”. Rosja nie dała rady już więcej stawiać im oporu. Głównym ich celem były miejsca takie jak mój dom. Pełne nowocześniej broni i rzadkich silnych pokemonów.
-Kornelio pakuj się uciekamy stąd!- po komunikacie usłyszałam wołanie mamy.
-Góra już nie uciekniemy, kontrolują lotniska- zakomunikował ojciec przeglądając najnowsze informacje w Internecie- Idziemy do piwnicy.
Oczywiście wszystko było chronione różnego rodzaju kodami jak skan z siatkówki oka czy odciski palców. W sumie nigdy nie byłam na dole. Wiedziałam że są tam pomieszczenie przechowywania broni oraz różne sale gdzie trenowane były pokemony. Same stworzenia przechowywane przeważnie był w pokeballach aby zajmowały mniej miejsca.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś małego pomieszczenia.
-Wiedziałem że niedługo może to nastąpić.- mruczał cos pod nosem wpisując różne kody pin do poszczególnych szafeczek.
Z jednej wyją małe urządzenia wyglądające jak zegarek, wisiorek, jakieś dokumenty, garść pokeballi, strzykawki z jakimiś płynami i czerwone niewielkie urządzenie.
-Te małe cudo to PokeNav z wbudowaną mapą. Głosowy.Tutaj z boku ma baterie słoneczne. Niestety naszym specjalistom nie udało się tutaj upychać pokedexu dlatego dostajesz go oddzielnie. W tych strzykawkach jest Potion. Dla pokemonów gdyby straciły siły do walki. Ten wisiorek jest bardzo ważny. To twój klucz dzięki niemu zostaniesz rozpoznana.
-Ona jeszcze nic nie wie- powiedziała matka przyciszonym głosem.
-A no tak. Musisz uciekać stad jak najdalej. Dla nich będziesz cennym zakładnikiem. Uciekaj do wujka Jakuba. Mieszka on a Australii. To jedyna wyspa wolna od nich… Będziemy musieli się rozdzielić. Jesteśmy zbyt oczywistym łupem razem. A i od teraz nazywasz się Alice Raswan. Zapomnij o Korneli Milcon. Taka osoba już nie istnieje.
-Pamiętaj musisz znaleźć sobie jakąś przykrywkę aby bezpiecznie się do nas dostać.- dodała matka
Ze łzami w oczach pobiegłam do pokoju się spakować. Ale że jak to uciekać? Że sama? A jak mnie złapią to co wtedy? Słyszałam że Rosja bije się z nimi ale nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Wzięłam mały plecak i Natashe. Spakowałam tam bluzę i bieliznę. Obudziłam Rilou ponieważ spokojnie sobie spał u mnie na łóżku nieświadomy powagi sytuacji. Wzięłam małą czarną torebkę. Schowałam tam dokumenty, pokeballe i potiony. Nawet dostałam kartę kredytową z nowym nazwiskiem.
Przed wyjściem z domu mama obcięła mi włosy na krótko i przefarbowała na czarno. Ze łzami w oczach musiałam ich opuścić i uciekać do Australii. Zastanawiałam się jakim cudem tego dokonam. Uciekając z domu natknęłam się na reklamę ligi pokemon. Wystarczyło zając jedno z trzech pierwszych miejsc i do wygrania była dwutygodniowa wycieczka w wybrane przez siebie miejsce. Warunkiem uczestnictwa było zdobycie 8 odznak danego regionu. Postanowiłam wziąć w tym udział. W sumie nikt nie musiał wiedzieć że planuje lot tylko w jedna stronę…
Cele: Dostać się niezauważonym do Australii
Prośby: Nie lubię bezsensownych długich wpisów, które nic nie wnoszą.
Gizma- Liczba postów : 2
Join date : 05/09/2013
Re: Zapis do zielonego Mg
Mi wszystko pasuję tylko wiesz jak to teraz prawdopodobnie ze mną będzie? Kipsko mi się podoba ,że odnosisz się do prawdziwego świata, ale to jak ty chcesz. Co dalej? Takie posty to moja specjalność xD No ale okej, gra przyjęta nie wiem jak z grą... Postaram się dziś ale kipsko idą mi początki więc wolę to zrobić jutro... Zobaczymy jak mi z humorem
Aki- Liczba postów : 213
Birthday : 21/08/1999
Join date : 25/01/2013
Age : 25
Skąd : Legnica
Re: Zapis do zielonego Mg
Imię i Nazwisko: - Sir Allan Newlight
Wiek postaci: - 15 lat
Charakter: - Osoba przyjacielska. Stara się nigdy nie wychodzić nikomu w drogę. Nie ingeruje w czyjeś życie. Ciekawią go pokemony których nigdy wcześniej nie widział śledząc je i notując o nich dosłownie wszystko co może. Wciąż pragnie podróży, jednak wie, że jego jedym miejscem w świecie Pokemon jest wyspa Walencia.
Wygląd: -
Towarzysze: - Brak
Profesja Pokemon: - Trener Pokemon
Starter: - Zorua
Historia: - Piętnaste urodziny Allana... Miało być huczne przyjęcie. Jednak takim ono nie było... Cały jego spokojny i pozbawiony problemów świat zniszczył najazd zespołu Plasma na miasteczko na wyspie Walencia... Przeczesywali całe miasteczko w celu odnalezienia Profesora Antonego Newlighta. Ojca Allana który specjalizował się w badaniu skamielin Pokemonów. Pragneli oni by on dla nich pracował... Chcieli zmusić go do tego porywając Allana jako zakładnika... Uciekając przed nimi wbiegł do lasu gdzie miał nadzieje, że się skryje. Niestety. Herdiery wypuszczone przez żołdaków zespołu plasma węszyły za Allanem wskazując gdzie się udał... Podczas ucieczki niespojrzał on przed siebie i wpadł w dziurę. Gdy żołdacy zdołali go otoczyć. Allan już się pogodził z myślą, że go uprowadzą. Jednak... Rozległ się w lesie wrzask tak straszliwy, że siedzące na drzewach Pidgeye pouciekały.
- Co to do cholery było? - Wrzasnął jeden z żołdaków... Słychać było potem tąpnięcie, że ziemia się zatrzęsła... Przed żołdakami stanął rosły Tyranitar wrzeszczący na nich i przynależne do nich Herdiery. Szybko udało mu się z nimi rozprawić. Pozbawieni zdolnych do walki Pokemonów zespół Plasma pouciekał. A gdy sam Allan wygramolił się z dziury próbował uciekać przed Tyranitarem. Jednak ku jemu ździwieniu, owy Tyranitar zaczął się zmieniać i przyjmować lisie kształty.
- He? - Spojrzał ździwiony na owego Pokemona. Tyranitar okazał się być tak naprawdę Zoruą. - Dziękuje ci uprzejmie - Powiedział Allan do Zoruy delikatnie się kłaniając - Ale proszę... Nie rób mi krzywdy. - Pokemon okrążył wystraszonego Allana delikatnie poruszając przy tym ogonem. Chciał dać do zrozumienia chłopcu, że nie ma się co jego obawiać.
- Czy chcesz ze mną iść Zorua? - Spytał niepewnie widząc reakcje Pokemona. Zorua zaś pokiwała delikatnie główką i wskoczyła na ramię Allana łasząc się do jego policzka.
- Dziękuje Zorua... Zadbam o ciebie najlepiej jak potrafie. Wracajmy do miasta... Muszę odbić tate z rąk tych parszywców.
Biegł ile sił w nogach... Jednak nie zdołał ich dogonić. Gdy był na miejscu widział tylko z daleka tłum żołdaków zespołu Plasma i ich wodza... Ghetsisa który stał niedaleko jego związanego ojca.
- Nasza misja zakończona sukcesem panowie. Czas powrócić do Regionu Unova i dokończyć nasz plan.
Wszyscy zebrali się i wsiedli do Samolotu którym tu przybyli.
- Zatem pochodzą oni z regionu Unova - Powiedział cicho Allan spoglądając na Zoruę - Ruszamy za nimi. Muszę odbić ojca z rąk tych parszywców! Kto wie co oni próbują dokonać.
Wbiegł szybko do swojego domu na stole znalazł troche pieniędzy. Bo 2000$ oraz Sześć Pokeballi.
- Nie za wiele... Ale mi się przyda - Wziął ze sobą to co było na stole. Spojrzał na Zoruę. - Dla pewności przyjacielu. Dasz mi się zamknąć w Pokeballu? Wiem... Pewnie wy pokemony tego nienawidzicie... Ale dla bespieczeństwa by nikt inny mi ciebie nie złapał.
Zorua z niechęcią... Ale pokiwąła główką, że się zgadza... Allan rzucił w nią Pokeballem. A gdy weszła do środka. To wypuścił ją odrazu z Pokeballa gdzie wróciła na miejsce na jego ramieniu. - Dobrze zatem... Ruszamy do Unova Zorua! - Uśmiechnął się do swojego Pokemona i wychodząc z domu powtórzył to samo. Słysząc jego słowa zatrzymał się przy nim starszy pan.
- Mówisz młodzieńcze, że ruszasz do regionu Unova?
- Tak prosze pana - Spojrzał na niego - A czemu pan pyta?
- Bo ja wraz z żoną wybieramy się do miasteczka Nuvema by odwiedzić profesor Juniper... Może nie chciał byś się z nami zabrać?
Na twarzy Allana pojawił się szeroki uśmiech.
- Oczywiście, że tak... Mam w Unova do załatwienia pewną sprawę... Ale ile to będzie kosztowało? Bo nie mam zbyt wiele.
- Kosztowało? - Starszy pan się ośmiał - Mój drogi... Nie chce od ciebie pieniędzy... Powiedz mi jednak tylko jak się nazywasz...
- Och no tak.. Zapomniałem - Uśmiechnął się lekko głupio - Allan Newlight jestem.
- Allan Newlight? Syn profesora Antonego Newlighta? Widziałem jak zabierał go zespół Plasma.
- Właśnie po to by go odbić ruszam do Unova.
- Zatem zbierajmy się... Bo mamy mało czasu.
Oboje rozmawiali podczas drogi do portu gdzie czekała żona starszego pana... Wszyscy wsiedli na pokład i ruszyli małym statkiem w strone regionu Unova. Podróż trwała tydzień. Gdy zacumowali przy Nuvema. Allan wypalił jak pocisk ze statku biegnąc w strone miasta.
- ZESPOLE PLASMA! DOPADNE CIĘ! - Wrzasnął kierując się do budynku Profesor Juniper...
<Ciąg dalszy do napisania w historii XD>
Cele: - Uratowanie z rąk zespołu Plasma swojego ojca.
Prośby: - Jedna... Mogę mieć w chwili przybycia do Unova POKEGEARA?
Wiek postaci: - 15 lat
Charakter: - Osoba przyjacielska. Stara się nigdy nie wychodzić nikomu w drogę. Nie ingeruje w czyjeś życie. Ciekawią go pokemony których nigdy wcześniej nie widział śledząc je i notując o nich dosłownie wszystko co może. Wciąż pragnie podróży, jednak wie, że jego jedym miejscem w świecie Pokemon jest wyspa Walencia.
Wygląd: -
Towarzysze: - Brak
Profesja Pokemon: - Trener Pokemon
Starter: - Zorua
Historia: - Piętnaste urodziny Allana... Miało być huczne przyjęcie. Jednak takim ono nie było... Cały jego spokojny i pozbawiony problemów świat zniszczył najazd zespołu Plasma na miasteczko na wyspie Walencia... Przeczesywali całe miasteczko w celu odnalezienia Profesora Antonego Newlighta. Ojca Allana który specjalizował się w badaniu skamielin Pokemonów. Pragneli oni by on dla nich pracował... Chcieli zmusić go do tego porywając Allana jako zakładnika... Uciekając przed nimi wbiegł do lasu gdzie miał nadzieje, że się skryje. Niestety. Herdiery wypuszczone przez żołdaków zespołu plasma węszyły za Allanem wskazując gdzie się udał... Podczas ucieczki niespojrzał on przed siebie i wpadł w dziurę. Gdy żołdacy zdołali go otoczyć. Allan już się pogodził z myślą, że go uprowadzą. Jednak... Rozległ się w lesie wrzask tak straszliwy, że siedzące na drzewach Pidgeye pouciekały.
- Co to do cholery było? - Wrzasnął jeden z żołdaków... Słychać było potem tąpnięcie, że ziemia się zatrzęsła... Przed żołdakami stanął rosły Tyranitar wrzeszczący na nich i przynależne do nich Herdiery. Szybko udało mu się z nimi rozprawić. Pozbawieni zdolnych do walki Pokemonów zespół Plasma pouciekał. A gdy sam Allan wygramolił się z dziury próbował uciekać przed Tyranitarem. Jednak ku jemu ździwieniu, owy Tyranitar zaczął się zmieniać i przyjmować lisie kształty.
- He? - Spojrzał ździwiony na owego Pokemona. Tyranitar okazał się być tak naprawdę Zoruą. - Dziękuje ci uprzejmie - Powiedział Allan do Zoruy delikatnie się kłaniając - Ale proszę... Nie rób mi krzywdy. - Pokemon okrążył wystraszonego Allana delikatnie poruszając przy tym ogonem. Chciał dać do zrozumienia chłopcu, że nie ma się co jego obawiać.
- Czy chcesz ze mną iść Zorua? - Spytał niepewnie widząc reakcje Pokemona. Zorua zaś pokiwała delikatnie główką i wskoczyła na ramię Allana łasząc się do jego policzka.
- Dziękuje Zorua... Zadbam o ciebie najlepiej jak potrafie. Wracajmy do miasta... Muszę odbić tate z rąk tych parszywców.
Biegł ile sił w nogach... Jednak nie zdołał ich dogonić. Gdy był na miejscu widział tylko z daleka tłum żołdaków zespołu Plasma i ich wodza... Ghetsisa który stał niedaleko jego związanego ojca.
- Nasza misja zakończona sukcesem panowie. Czas powrócić do Regionu Unova i dokończyć nasz plan.
Wszyscy zebrali się i wsiedli do Samolotu którym tu przybyli.
- Zatem pochodzą oni z regionu Unova - Powiedział cicho Allan spoglądając na Zoruę - Ruszamy za nimi. Muszę odbić ojca z rąk tych parszywców! Kto wie co oni próbują dokonać.
Wbiegł szybko do swojego domu na stole znalazł troche pieniędzy. Bo 2000$ oraz Sześć Pokeballi.
- Nie za wiele... Ale mi się przyda - Wziął ze sobą to co było na stole. Spojrzał na Zoruę. - Dla pewności przyjacielu. Dasz mi się zamknąć w Pokeballu? Wiem... Pewnie wy pokemony tego nienawidzicie... Ale dla bespieczeństwa by nikt inny mi ciebie nie złapał.
Zorua z niechęcią... Ale pokiwąła główką, że się zgadza... Allan rzucił w nią Pokeballem. A gdy weszła do środka. To wypuścił ją odrazu z Pokeballa gdzie wróciła na miejsce na jego ramieniu. - Dobrze zatem... Ruszamy do Unova Zorua! - Uśmiechnął się do swojego Pokemona i wychodząc z domu powtórzył to samo. Słysząc jego słowa zatrzymał się przy nim starszy pan.
- Mówisz młodzieńcze, że ruszasz do regionu Unova?
- Tak prosze pana - Spojrzał na niego - A czemu pan pyta?
- Bo ja wraz z żoną wybieramy się do miasteczka Nuvema by odwiedzić profesor Juniper... Może nie chciał byś się z nami zabrać?
Na twarzy Allana pojawił się szeroki uśmiech.
- Oczywiście, że tak... Mam w Unova do załatwienia pewną sprawę... Ale ile to będzie kosztowało? Bo nie mam zbyt wiele.
- Kosztowało? - Starszy pan się ośmiał - Mój drogi... Nie chce od ciebie pieniędzy... Powiedz mi jednak tylko jak się nazywasz...
- Och no tak.. Zapomniałem - Uśmiechnął się lekko głupio - Allan Newlight jestem.
- Allan Newlight? Syn profesora Antonego Newlighta? Widziałem jak zabierał go zespół Plasma.
- Właśnie po to by go odbić ruszam do Unova.
- Zatem zbierajmy się... Bo mamy mało czasu.
Oboje rozmawiali podczas drogi do portu gdzie czekała żona starszego pana... Wszyscy wsiedli na pokład i ruszyli małym statkiem w strone regionu Unova. Podróż trwała tydzień. Gdy zacumowali przy Nuvema. Allan wypalił jak pocisk ze statku biegnąc w strone miasta.
- ZESPOLE PLASMA! DOPADNE CIĘ! - Wrzasnął kierując się do budynku Profesor Juniper...
<Ciąg dalszy do napisania w historii XD>
Cele: - Uratowanie z rąk zespołu Plasma swojego ojca.
Prośby: - Jedna... Mogę mieć w chwili przybycia do Unova POKEGEARA?
SirAllan123- Liczba postów : 627
Birthday : 09/01/1993
Join date : 09/09/2013
Age : 31
Skąd : Koluszki
Re: Zapis do zielonego Mg
Hmm wybacz ale nie przyjmę cię tylko z jednego powodu... Mam już kogoś, kto chciał się zapisać a tu zamykam zapisy no bo mało jest przy komputerze. Powodzenia u innych
Aki- Liczba postów : 213
Birthday : 21/08/1999
Join date : 25/01/2013
Age : 25
Skąd : Legnica
Re: Zapis do zielonego Mg
hej. Chciałabym się zapytać czy będę miała u Ciebie grę? Bo już tak tydzień mija te jutro
Gizma- Liczba postów : 2
Join date : 05/09/2013
Re: Zapis do zielonego Mg
Imię i Nazwisko: Regina Sketchto, ale większość woła na nią Regi [czyt. Redżi]
Wiek postaci: 19 i trzy miesiące
Charakter: Regi jest raczej osobą wredną i opryskliwą. Nie przepada za ludźmi, a już na pewno nie za natrętami, którzy mówią do niej, gdy nie ma na to ochoty. Lubi się popisać swoją wiedzą albo przewagą (jeśli takową posiada) i nie znosi przegrywać. Nie uznaje rozkazów ani czyjejś dominacji. Gdzieś w głębi posiada duże zasoby wrażliwości i troski, ale nie daje innym poznać, że ma te "słabości". Jedynym osobnikiem, który zaskarbia sobie jej czułości jest jej kochany pupilek, choć i tutaj zdarzają się nieustanne konflikty. Regi nie lubi rzucać się w oczy i ma w nosie przymus społeczny. Trzyma się na uboczu, acz bywa zaczepna. Jest pewna, że los zaprzysiągł się przeciw niej, więc gdy tylko ma okazję narzeka i marudzi na wszystko co się da. Czasem wyklina na czym świat stoi. Właściwie, nie grzeszy powściągliwością językową, klnie jak z nut. Nie grzeszy empatią, raczej jest apatyczna, chyba, że ktoś jej się w jakiś pokręcony sposób spodoba, wtedy lubi zaczepiać nieznajomych. Niestety nie potrafi sobie zaskarbić sympatii, co chyba nie dziwi skoro ma takie usposobienie. Regi nade wszystko uwielbia tworzyć karykatury świata i jeść jabłka. Nosi koszule i chustki, a także nie rozstaje się ze swoim zegarkiem, który dostała w prezencie. Jest także maniaczką czystości i schludności. Cierpi jeszcze na kilka paranoi, które są już mniej ważne ; )
Uwielbia konie.
Wygląd: Regi nie wyróżnia się z tłumu. Ma ciemne oczy, czerwone usta i zgrabny noc. Przekute uszy. Krótkie, do połowy szyi włosy koloru ciemnego (jakiś taki granat z czernią i ciemnym fioletem) i grzywką opadającą na dwie strony czoła. Skórę barwy neutralnej, ani brąz, ani biel. Jest dość zgrabna i wysoka. Nosi koszule w różnych odcieniach i jeansy. Do tego staromodne trampki, ha. Na nadgarstku zegarek, który na wewnętrznej blaszce ma wygrawerowane "dla mojej Królowej". Zawsze ma przy sobie notatnik, mp coś i płyn do mycia rąk.
Towarzysze: Jak na razie brak, w końcu nie lubi ludzi. Jeśli MG w trakcie gry stwierdzi, że pojawienie się takowego będzie śmieszne (or something) dostosuję się do tej decyzji.
Profesja Pokemon: Hodowca
Starter: Woobat
Historia: Dzieciak pobiegł z płaczem do opiekunki i zaczął wymachiwać rączką w stronę dziewczynki, która budowała misterną konstrukcję z klocków. Kobieta podeszła do niej i dotknęła ją lekko w ramię. Dziewczyna niemal podskoczyła i powiodła na nią swoją przymrużone powieki, później przeniosła to spojrzenie chłopca, który momentalnie schował się za nogą Opiekunki.
- Regino dlaczego nie chcesz się podzielić klockami ze swoim kolegą.
- On nie jest moim kolegą, wcale go nie lubię.
- Nie mów tak, bo będzie mu smutno.
Dziewczynka zatem milczała uparcie. Chciała jak najszybciej wrócić do swojego zajęcia.
- Podziel się z Millo klockami.
- Nie.
- W takim razie musimy coś wymyślić.
- Niech zrobi co innego. Pierwsza zaczęłam budować.
- Tak nie można, trzeba się dzielić zabawkami.
Regina w odpowiedzi zabrała swój kawałek ściany, który zbudowała i wyminęła Opiekunkę. Odwróciła się tylko na chwilę, by posłać złowrogie spojrzenie Millo i usiadła sobie w kącie. Na dziś to byłoby tyle z jej budowania.
Jeszcze tego samego wieczoru nasłuchała się od rodziców, którzy znowuż nasłuchali się od Opiekunki. Dlaczego niektóre dzieci nie rozumiały, że Regina nie miała ochoty się z nimi bawić?
-Nie chcę tam więcej chodzić...
I więc tam nie poszła.
~
Regina nie sprawiała dużo problemów wychowawczych. Była czystym i posłusznym (do czasu) dzieckiem. Nawet chętnie się uczyła. Jedyną bolączką rodziców było alienowanie się ich córki od reszty społeczeństwa. Dziewczyna nie chciała mieć nic wspólnego ze swoimi rówieśnikami, ani w ogóle z innymi ludźmi. Tylko kilka osób zaskarbiło sobie jej sympatię, ale nawet to nie były zbytnio emocjonalne relacje. Większość czasu dziewczyna spędzała sama w pokoju albo na polach. Nie miała nic innego do roboty, poza obowiązkami w domu. Dzięki temu dość szybko nauczyła się gotować i dbać o swoje potrzeby. Nie potrzebowała nikogo do pomocy. Rodziców traktowała z szacunkiem i odnosiła się do nich względnie miło.
Od małego, od kiedy Ojciec przeczytał jej niesamowitą powieść o Shaymin'i, interesowała się światem małych i większych potworków. Czytała całkiem sporo na ich temat, czasami szukała ich w okolicy domu, ale nie tych, które się wszędzie kręciły. Chciała o nich wiedzieć jak najwięcej. Nie interesowały ją pokazy ani nawet walki, po prostu była ciekawa ich specyfiki. To stało się jedną z nielicznych jej pasji. Na tym spływały jej całe dni.
~
Im dalej w las, tym więcej drzew. Im dziewczyna była starsza, tym bardziej zadziorna. Odburkiwała swoim znajomym, gdy próbowali się do niej zbliżyć. Była nawet skłonna kogoś wyzwać czy się z nim pobić jeśli nie odpuszczał. Całe dni siedziała i pisała coś w swoim zeszycie. Nikt jej nie lubił, nie licząc drobnych wybryków natury. Jej język zatrważał rodziców, ale było za późno, żeby coś z tym zrobić. Poza tym, w domu Regi nie sprawiała problemów...
~
- Co ty wyprawiasz?! - Reginie nie podobało się, że jej spokojny spacer przerwało nagłe zgniecenie. Wylądowała na ziemi, choć jej planem było iść przed siebie, żeby w końcu coś zjeść.
- Oh, wybacz - zaśmiała się dziewczyna, która podniosła się i wyciągnęła do Regi dłoń. Ta nie skorzystała i wstała o własnych siłach.
- Nie wybaczam.
- Daj spokój. Niechcący na ciebie wpadłam. Właśnie ćwiczyłam z...
- Nie interesuje mnie co robiłaś. Dobrze, że nic mi nie połamałaś i sobie, bo musiałabym się jeszcze martwić. Następnym razem uważaj na ludzi... - i tyle jej było. Nawet się za siebie nie obejrzała, gdy dziewczyna krzyknęła za nią jakieś niezrozumiałe słowo.
~
Regi siedziała na murku i obserwowała jak blond włosy falują na wietrze. "Kto by pomyślał" - westchnęła tylko i patrzyła na walkę swojej przyjaciółki z jakimś niedołęgą. Em była najlepsza w miasteczku i nie tylko. Jeździła to tu, to tam, żeby zmierzyć się z innymi słabeuszami. Miała dość pogodne usposobienie. Nikt nie rozumiał, dlaczego tak fajna dziewczyna przyjaźni się z Reginą. Sama Regi tego nie rozumiała, ale w Em było coś co ją po raz pierwszy w życiu urzekło. Jeździła z nią po tych wszystkich miastach, choć nie interesowały ją te całe zawody, lubiła spędzać czas z Em. Mimo że się ciągle sprzeczały i Regi udawała, że wcale jej nie lubi. Ewidentne było, że jednak jest odwrotnie.
~
Tak mijał czas. Rodzice w końcu mogli poczuć się lepiej, gdy Regi postanowiła zaprosić Em do swojego domu. Wcześniej to blondynka ciągle zaciągała Reginę do siebie. Był mały szkopuł, o którym rodzice Regi nie wiedzieli, właściwie nikt nie wiedział. Regina zwyczajnie zakochała się w Em, choć nigdy jej tego nie powiedziała. Sama nie była pewna czy to jest tym, czym jej się wydaje. W końcu zgryźliwe serce chyba nie dopuściłoby do takiej sytuacji?
Em była zdumiona pokojem Regi. Nic w nim nie było prócz licznych szkiców pokemonów i książek o nich. Poza tym panował u niej zupełny porządek. Em wiedziała, że Regina lubi schludność, ale nie sądziła, że aż tak.
- Coś się stało?
- Tu jest tak... pustko.
Regina spuściła wzrok. Wiedziała, że nie powinna jej tutaj zapraszać.
~
Em wyjechała, tak po prostu. Co prawda pożegnała się, ale nie dała Regi czasu na to, by mogła zaprotestować. Zostawiła ją tutaj samą, z tą bandą przygłupów. Nie powiedziała nawet dokąd pojechała. Regina wiedziała tylko, że Em była naprawdę uzdolniona i jej wyjazd miał coś wspólnego z walkami pokemonów. Ciężko było stwierdzić jednoznacznie o co chodziło.
Jedyne co pozostało po Em to zegarek ze skórzaną opaską i Woobat, który przypałętał się do Regi w ten sam dzień, kiedy blondynka odjeżdżała.
Regina poczuła jeszcze większą pustkę.
Cóż miała poczuć, wróciła do swojego życia, do czytania i chodzenia po polach.
~
W końcu stwierdziła, że nie może tak żyć, że to miejsce jej nie wystarcza. Spakowała czarny plecak, wrzuciła do niego jabłka i wzięła Woobat'a. Oznajmiła rodzicom, że idzie. Powiedziała, że chce poznać inne tajniki o pokemonach, poznać jakichś uczonych czy hodowców, (nie wspomniała ani słowem, że będzie szukać Em, choć to właśnie miała w głównym zamierzeniu zrobić). I wyszła, a oni jej nie zatrzymywali. Kazali tylko obiecać, że będzie dzwonić i dbać o siebie. Obiecała.
Cele: Wymieniony w historii.
Prośby: Gdy będzie dostępna VI gen. pragnęłabym spotkać i ( jeśli będzie możliwość) przygarnąć Pancham'a.
[Mogłabym się jeszcze rozpisać, ale po co?]
[Obrazek wyglądu autorstwa Kenda-Oh]
Wiek postaci: 19 i trzy miesiące
Charakter: Regi jest raczej osobą wredną i opryskliwą. Nie przepada za ludźmi, a już na pewno nie za natrętami, którzy mówią do niej, gdy nie ma na to ochoty. Lubi się popisać swoją wiedzą albo przewagą (jeśli takową posiada) i nie znosi przegrywać. Nie uznaje rozkazów ani czyjejś dominacji. Gdzieś w głębi posiada duże zasoby wrażliwości i troski, ale nie daje innym poznać, że ma te "słabości". Jedynym osobnikiem, który zaskarbia sobie jej czułości jest jej kochany pupilek, choć i tutaj zdarzają się nieustanne konflikty. Regi nie lubi rzucać się w oczy i ma w nosie przymus społeczny. Trzyma się na uboczu, acz bywa zaczepna. Jest pewna, że los zaprzysiągł się przeciw niej, więc gdy tylko ma okazję narzeka i marudzi na wszystko co się da. Czasem wyklina na czym świat stoi. Właściwie, nie grzeszy powściągliwością językową, klnie jak z nut. Nie grzeszy empatią, raczej jest apatyczna, chyba, że ktoś jej się w jakiś pokręcony sposób spodoba, wtedy lubi zaczepiać nieznajomych. Niestety nie potrafi sobie zaskarbić sympatii, co chyba nie dziwi skoro ma takie usposobienie. Regi nade wszystko uwielbia tworzyć karykatury świata i jeść jabłka. Nosi koszule i chustki, a także nie rozstaje się ze swoim zegarkiem, który dostała w prezencie. Jest także maniaczką czystości i schludności. Cierpi jeszcze na kilka paranoi, które są już mniej ważne ; )
Uwielbia konie.
Wygląd: Regi nie wyróżnia się z tłumu. Ma ciemne oczy, czerwone usta i zgrabny noc. Przekute uszy. Krótkie, do połowy szyi włosy koloru ciemnego (jakiś taki granat z czernią i ciemnym fioletem) i grzywką opadającą na dwie strony czoła. Skórę barwy neutralnej, ani brąz, ani biel. Jest dość zgrabna i wysoka. Nosi koszule w różnych odcieniach i jeansy. Do tego staromodne trampki, ha. Na nadgarstku zegarek, który na wewnętrznej blaszce ma wygrawerowane "dla mojej Królowej". Zawsze ma przy sobie notatnik, mp coś i płyn do mycia rąk.
Towarzysze: Jak na razie brak, w końcu nie lubi ludzi. Jeśli MG w trakcie gry stwierdzi, że pojawienie się takowego będzie śmieszne (or something) dostosuję się do tej decyzji.
Profesja Pokemon: Hodowca
Starter: Woobat
Historia: Dzieciak pobiegł z płaczem do opiekunki i zaczął wymachiwać rączką w stronę dziewczynki, która budowała misterną konstrukcję z klocków. Kobieta podeszła do niej i dotknęła ją lekko w ramię. Dziewczyna niemal podskoczyła i powiodła na nią swoją przymrużone powieki, później przeniosła to spojrzenie chłopca, który momentalnie schował się za nogą Opiekunki.
- Regino dlaczego nie chcesz się podzielić klockami ze swoim kolegą.
- On nie jest moim kolegą, wcale go nie lubię.
- Nie mów tak, bo będzie mu smutno.
Dziewczynka zatem milczała uparcie. Chciała jak najszybciej wrócić do swojego zajęcia.
- Podziel się z Millo klockami.
- Nie.
- W takim razie musimy coś wymyślić.
- Niech zrobi co innego. Pierwsza zaczęłam budować.
- Tak nie można, trzeba się dzielić zabawkami.
Regina w odpowiedzi zabrała swój kawałek ściany, który zbudowała i wyminęła Opiekunkę. Odwróciła się tylko na chwilę, by posłać złowrogie spojrzenie Millo i usiadła sobie w kącie. Na dziś to byłoby tyle z jej budowania.
Jeszcze tego samego wieczoru nasłuchała się od rodziców, którzy znowuż nasłuchali się od Opiekunki. Dlaczego niektóre dzieci nie rozumiały, że Regina nie miała ochoty się z nimi bawić?
-Nie chcę tam więcej chodzić...
I więc tam nie poszła.
~
Regina nie sprawiała dużo problemów wychowawczych. Była czystym i posłusznym (do czasu) dzieckiem. Nawet chętnie się uczyła. Jedyną bolączką rodziców było alienowanie się ich córki od reszty społeczeństwa. Dziewczyna nie chciała mieć nic wspólnego ze swoimi rówieśnikami, ani w ogóle z innymi ludźmi. Tylko kilka osób zaskarbiło sobie jej sympatię, ale nawet to nie były zbytnio emocjonalne relacje. Większość czasu dziewczyna spędzała sama w pokoju albo na polach. Nie miała nic innego do roboty, poza obowiązkami w domu. Dzięki temu dość szybko nauczyła się gotować i dbać o swoje potrzeby. Nie potrzebowała nikogo do pomocy. Rodziców traktowała z szacunkiem i odnosiła się do nich względnie miło.
Od małego, od kiedy Ojciec przeczytał jej niesamowitą powieść o Shaymin'i, interesowała się światem małych i większych potworków. Czytała całkiem sporo na ich temat, czasami szukała ich w okolicy domu, ale nie tych, które się wszędzie kręciły. Chciała o nich wiedzieć jak najwięcej. Nie interesowały ją pokazy ani nawet walki, po prostu była ciekawa ich specyfiki. To stało się jedną z nielicznych jej pasji. Na tym spływały jej całe dni.
~
Im dalej w las, tym więcej drzew. Im dziewczyna była starsza, tym bardziej zadziorna. Odburkiwała swoim znajomym, gdy próbowali się do niej zbliżyć. Była nawet skłonna kogoś wyzwać czy się z nim pobić jeśli nie odpuszczał. Całe dni siedziała i pisała coś w swoim zeszycie. Nikt jej nie lubił, nie licząc drobnych wybryków natury. Jej język zatrważał rodziców, ale było za późno, żeby coś z tym zrobić. Poza tym, w domu Regi nie sprawiała problemów...
~
- Co ty wyprawiasz?! - Reginie nie podobało się, że jej spokojny spacer przerwało nagłe zgniecenie. Wylądowała na ziemi, choć jej planem było iść przed siebie, żeby w końcu coś zjeść.
- Oh, wybacz - zaśmiała się dziewczyna, która podniosła się i wyciągnęła do Regi dłoń. Ta nie skorzystała i wstała o własnych siłach.
- Nie wybaczam.
- Daj spokój. Niechcący na ciebie wpadłam. Właśnie ćwiczyłam z...
- Nie interesuje mnie co robiłaś. Dobrze, że nic mi nie połamałaś i sobie, bo musiałabym się jeszcze martwić. Następnym razem uważaj na ludzi... - i tyle jej było. Nawet się za siebie nie obejrzała, gdy dziewczyna krzyknęła za nią jakieś niezrozumiałe słowo.
~
Regi siedziała na murku i obserwowała jak blond włosy falują na wietrze. "Kto by pomyślał" - westchnęła tylko i patrzyła na walkę swojej przyjaciółki z jakimś niedołęgą. Em była najlepsza w miasteczku i nie tylko. Jeździła to tu, to tam, żeby zmierzyć się z innymi słabeuszami. Miała dość pogodne usposobienie. Nikt nie rozumiał, dlaczego tak fajna dziewczyna przyjaźni się z Reginą. Sama Regi tego nie rozumiała, ale w Em było coś co ją po raz pierwszy w życiu urzekło. Jeździła z nią po tych wszystkich miastach, choć nie interesowały ją te całe zawody, lubiła spędzać czas z Em. Mimo że się ciągle sprzeczały i Regi udawała, że wcale jej nie lubi. Ewidentne było, że jednak jest odwrotnie.
~
Tak mijał czas. Rodzice w końcu mogli poczuć się lepiej, gdy Regi postanowiła zaprosić Em do swojego domu. Wcześniej to blondynka ciągle zaciągała Reginę do siebie. Był mały szkopuł, o którym rodzice Regi nie wiedzieli, właściwie nikt nie wiedział. Regina zwyczajnie zakochała się w Em, choć nigdy jej tego nie powiedziała. Sama nie była pewna czy to jest tym, czym jej się wydaje. W końcu zgryźliwe serce chyba nie dopuściłoby do takiej sytuacji?
Em była zdumiona pokojem Regi. Nic w nim nie było prócz licznych szkiców pokemonów i książek o nich. Poza tym panował u niej zupełny porządek. Em wiedziała, że Regina lubi schludność, ale nie sądziła, że aż tak.
- Coś się stało?
- Tu jest tak... pustko.
Regina spuściła wzrok. Wiedziała, że nie powinna jej tutaj zapraszać.
~
Em wyjechała, tak po prostu. Co prawda pożegnała się, ale nie dała Regi czasu na to, by mogła zaprotestować. Zostawiła ją tutaj samą, z tą bandą przygłupów. Nie powiedziała nawet dokąd pojechała. Regina wiedziała tylko, że Em była naprawdę uzdolniona i jej wyjazd miał coś wspólnego z walkami pokemonów. Ciężko było stwierdzić jednoznacznie o co chodziło.
Jedyne co pozostało po Em to zegarek ze skórzaną opaską i Woobat, który przypałętał się do Regi w ten sam dzień, kiedy blondynka odjeżdżała.
Regina poczuła jeszcze większą pustkę.
Cóż miała poczuć, wróciła do swojego życia, do czytania i chodzenia po polach.
~
W końcu stwierdziła, że nie może tak żyć, że to miejsce jej nie wystarcza. Spakowała czarny plecak, wrzuciła do niego jabłka i wzięła Woobat'a. Oznajmiła rodzicom, że idzie. Powiedziała, że chce poznać inne tajniki o pokemonach, poznać jakichś uczonych czy hodowców, (nie wspomniała ani słowem, że będzie szukać Em, choć to właśnie miała w głównym zamierzeniu zrobić). I wyszła, a oni jej nie zatrzymywali. Kazali tylko obiecać, że będzie dzwonić i dbać o siebie. Obiecała.
Cele: Wymieniony w historii.
Prośby: Gdy będzie dostępna VI gen. pragnęłabym spotkać i ( jeśli będzie możliwość) przygarnąć Pancham'a.
[Mogłabym się jeszcze rozpisać, ale po co?]
[Obrazek wyglądu autorstwa Kenda-Oh]
Regi- Liczba postów : 28
Join date : 15/11/2013
Re: Zapis do zielonego Mg
Moje Kloczki! xD
Przyjmuję :3 grę założę jutro
Przyjmuję :3 grę założę jutro
Aki- Liczba postów : 213
Birthday : 21/08/1999
Join date : 25/01/2013
Age : 25
Skąd : Legnica
Re: Zapis do zielonego Mg
Imię i Nazwisko: Archibald Hod
Wiek postaci: 18
Charakter: Archibald to elegant, który dba o to, żeby wyglądać czysto i schludnie. Cechuje go uwielbienie sztuki i piękna oraz dobre wychowanie i nienaganne słownictwo, ale mimo wszystko nie boi się ubrudzić sobie rąk ciężką pracą fizyczną. Jest rozmowny i towarzyski, acz z umiarem, więc nie będzie przesiadywał z ludźmi, którzy mu się zbytnio nie podobają, albo którzy chcą z nim przestawać tylko dla prestiżu, pieniędzy, czy innych korzyści. Potrafi planować i dowodzić ludźmi, ale nie przepada za tym. Jest niezwykle spokojny i jest w stanie zachowywać zimną krew, chyba że coś nim porządnie wstrząśnie.
Wygląd:Archibald jest wysokim, wysportowanym i całkiem przystojnym młodzieńcem o jasnych, ułożonych włosach sięgających karku, jasnej cerze oraz piwnych przenikliwych oczach, osłoniętych okularami. Nosi na sobie elegancką granatową kurtkę, a pod nią biały t’shirt, poza tym czarne spodnie i tegoż koloru buty, a na dłoniach ma rękawiczki, również czarne. Na prawym ręku nosi poza tym luksusowy zegarek.
Towarzysze: Na starcie może nie, ale jacyś towarzysze podróży mogą się pojawić w trakcie rozgrywki.
Profesja Pokemon: Trener/ Pomocnik Profesor Juniper
Starter: Fennekin
Historia: Archibald, dla przyjaciół po prostu Archie, pochodzi z całkiem ciekawej rodziny. Ojciec, Ronald jest w Castelii wziętym i wpływowym prawnikiem, ale matka, Agnes, pochodziła z miasteczka Floccesy i była córką prostych hodowców pokemonów, którzy mieli tam swoją farmę. Jak się zeszły tak dwie osoby z tak odmiennych środowisk? Podobno to przypadek i miłość od pierwszego wejrzenia. Można jednak rzec, że Archibald oraz jego rodzeństwo, starzy o dwa lata Thomas i młodsza o trzy Catherine stali przez to jakoby pomiędzy dwoma światami. Jeden to świat ojca, który uczył ich elegancji i dobrego wychowania, posyłał do najlepszych szkół. Drugi to świat matki, która zabierała dzieci na farmę dziadków, gdzie uczyły się opieki nad pokemonami oraz ciężkiej pracy. Dorastając, Archie zrozumiał, że nie może pogodzić obu światów, a pewnego dnia on i jego rodzeństwo będzie musiało wybrać, do którego chcą należeć. Zaczęło go to irytować, złościł się nawet na matkę i ojca. W szkole Archie był całkiem popularny, ale niezbyt mu się podobało, że wszyscy chcą się z nim przyjaźnić, a każda dziewczyna z nim chodzić. Stał się więc chłodny i nieprzystępny, ocenami się nie przejmował. Na farmie, podczas odwiedzin u dziadków, również przestał się przykładać, znikał czasem na całe dnie, wędrując samotnie po okolicy.
Na szesnaste urodziny dostał od matki pierwszego swego pokemona, Fennekina, a od ojca drogi zegarek, rodzeństwo dostało podobne prezenty. Nie domyślał się wtedy, że ich małżeństwo się rozpada. Kiedy rodzice się rozwiedli przeżył prawdziwi kryzys przekonań. Thomas został przy ojcu, planując w przyszłości przejąć rodową kancelarię, a Catherine przeniosła się na farmę dziadków. Archie uznał jednak urodzinowe prezenty za próbę przekupstwa i chociaż je zachował, nie chciał mieć z rodzicami więcej do czynienia. W przypływie buntu i złości na nich, postanowił nie wybierać żadnego z ich światów, a nawet zrobić im na przekór. Uciekł wówczas z domu i za namową swego starego przyjaciela, który z własnego widzimisię rzucił szkołę, rudowłosego Sida dołączył do młodzieżowego gangu o nazwie Grzmiąca Pięść zajmującego się wandalizmem, graffiti i drobnymi kradzieżami, gdzie szybko, bez zbytniego o to zabiegania, stał się przywódcą. Pod jego komendą banda stała się znacznie zuchwalsza w swych czynach, dopuszczając nawet kradzieży pokemonów i napadów na małe sklepy. Mniej więcej w rok od jego ucieczki, Archiego odnalazła matka, prosząc o powrót i tłumacząc, jak bardzo źle czyni. Rozmowa ta rozbudziła w nim wyrzuty sumienia za poczynione przestępstwa, a gniew na rodziców dawno wygasł. Sid przekonał go jednak do pozostania i spławienia matki. Archie zrobił to, ale wyrzuty sumienia pozostały, jeszcze mocniejsze. By je uciszyć, postanowił wykonać najgrubszy skok w karierze Grzmiących Pięści. Miał to być prawdziwy napad na sklep jubilerski. Wszystko szło po ich myśli, złapali sprzedawcę kiedy zamykał, zgarnęli łup i zaczęli uciekać zaułkami, kiedy drogę zagrodził im jakiś przygodny trener pokemon, który wcale nie przestraszył się grupy niedojrzałych bandytów. Mężczyzna był brodaty, wielki i umięśniony, a jego pokemony silne. Gang oczywiście myślał, że rozgromi go dzięki przewadze liczebnej, jednakże kradzione pokemony nie miały szans z jego drużyną, nawet Fennekin Archiego nie miał szans. Przerażeni towarzysze, nie wiedzieli co robić, a on sam był wstrząśnięty z jaką łatwością przgrał. Słysząc syreny zadziałał Sid i jego charmander zrobił zasłonę dymną, którą gang wykorzystał do ucieczki, porzucając jednak przy tym swego zdumionego przywódcę na pastwę „potwora”, jak nazwali mężczyznę. Archie jak zaczarowany wpatrywał się w piękne pokemony, ufające swemu trenerowi, człowiekowi walczącemu z występkiem. Uznał, że jest w nim coś przerażającego, a to, że los rzucił przeciwko niemu kogoś takiego za znak. Młodzieniec zaczął otwarcie żałować swych czynów i padł na kolana, prosząc świat o wybaczenie i pytając jak zostać trenerem. Trener ów uwierzył, że widzi prawdziwy żal i skruchę. Przedstawił się jako James i polecił chłopakowi porozmawiać z profesor Juniper w Nuvemie. W tym momencie pojawiła się policja, ale James zaprzeczył ażeby Archibald brał udział w napadzie. Był jednak notowany za inne wybryki , ale że nie miał on jeszcze osiemnastu lat, ojciec zdołał wszystko ułagodzić i skończyło się na pracach społecznych.
Jednakże miesiąc później, kiedy je zakończył, życie wcale nie miało stać się bardziej różowe. Zagniewany Ronald planował wysłać syna na studia za granicę. Matka chciała go zabrać na farmę, by odpracował swe winy ciężką pracą. Kumple z gangu z wręcz błagali, by wrócił na swe stanowisko. On jednak nie zamierzał się wyprowadzać do innego regionu, ani zaszywać na dziadkowej farmie. A kamratom kategorycznie zaznaczył, że odtąd nie ma już z nimi nic wspólnego, tym samym stając się najbardziej znienawidzonym wrogiem Grzmiącej Pięści, bo Sid twierdząc, że kablował na kamratów, przejął władzę. Archie postanowił zostać trenerem, dlatego udał się zgodnie z radą Jamesa do Nuvemy, by prosić profesor Juniper o wyposażenie trenera. Tak się stało, że zastał tam również i tego trenera, który pamiętał go i opowiedział Juniper o wypadkach w Castelii. Za jego namową zgodziła się, pod warunkiem, że Archibald pokaże, że jest godzien zaufania, pracując pilnie dla niej jako jej pomocnik. Archie przystał na to z wdzięcznością. Poprzysiągł też, że pewnego dnia przerośnie Jamesa. Przez kolejne miesiące sprzątał, zajmował się pokemonami w laboratorium, towarzyszył profesor podczas jej wypraw badawczych i chodził z jej przesyłkami. Wykorzystał ten czas, aby przemyśleć co dalej czynić w życiu. Planował zostać trenerem, ale chciał też zasłużyć na wybaczenie rodziny, sprawić by byli dumni, dlatego zastanawiał się, czy nie pójść w ślady Jamesa, który walczył z przestępcami tam gdzie policja nie mogła, do czego dodatkowo motywowały go pogróżki Sida. Profesor była pod wielkim wrażeniem ciężkiej pracy Archiego i jego wiedzy o pokemonach, dlatego w prezencie na jego osiemnaste urodziny, Juniper powiedziała mu, że dostanie od niej swe wyposażenie, które wykorzysta, by dostarczyć ważną paczkę zagranicznemu profesorowi w Castelii. Archie skakałby z radości, ale uznał, że to nie przystoi.
Cele: Przekazać paczkę; Pokonać Jamesa; Zmusić Sida żeby się odczepił; uzyskać wybaczenie rodziny.
Prośby: Raczej nie
Wiek postaci: 18
Charakter: Archibald to elegant, który dba o to, żeby wyglądać czysto i schludnie. Cechuje go uwielbienie sztuki i piękna oraz dobre wychowanie i nienaganne słownictwo, ale mimo wszystko nie boi się ubrudzić sobie rąk ciężką pracą fizyczną. Jest rozmowny i towarzyski, acz z umiarem, więc nie będzie przesiadywał z ludźmi, którzy mu się zbytnio nie podobają, albo którzy chcą z nim przestawać tylko dla prestiżu, pieniędzy, czy innych korzyści. Potrafi planować i dowodzić ludźmi, ale nie przepada za tym. Jest niezwykle spokojny i jest w stanie zachowywać zimną krew, chyba że coś nim porządnie wstrząśnie.
Wygląd:Archibald jest wysokim, wysportowanym i całkiem przystojnym młodzieńcem o jasnych, ułożonych włosach sięgających karku, jasnej cerze oraz piwnych przenikliwych oczach, osłoniętych okularami. Nosi na sobie elegancką granatową kurtkę, a pod nią biały t’shirt, poza tym czarne spodnie i tegoż koloru buty, a na dłoniach ma rękawiczki, również czarne. Na prawym ręku nosi poza tym luksusowy zegarek.
Towarzysze: Na starcie może nie, ale jacyś towarzysze podróży mogą się pojawić w trakcie rozgrywki.
Profesja Pokemon: Trener/ Pomocnik Profesor Juniper
Starter: Fennekin
Historia: Archibald, dla przyjaciół po prostu Archie, pochodzi z całkiem ciekawej rodziny. Ojciec, Ronald jest w Castelii wziętym i wpływowym prawnikiem, ale matka, Agnes, pochodziła z miasteczka Floccesy i była córką prostych hodowców pokemonów, którzy mieli tam swoją farmę. Jak się zeszły tak dwie osoby z tak odmiennych środowisk? Podobno to przypadek i miłość od pierwszego wejrzenia. Można jednak rzec, że Archibald oraz jego rodzeństwo, starzy o dwa lata Thomas i młodsza o trzy Catherine stali przez to jakoby pomiędzy dwoma światami. Jeden to świat ojca, który uczył ich elegancji i dobrego wychowania, posyłał do najlepszych szkół. Drugi to świat matki, która zabierała dzieci na farmę dziadków, gdzie uczyły się opieki nad pokemonami oraz ciężkiej pracy. Dorastając, Archie zrozumiał, że nie może pogodzić obu światów, a pewnego dnia on i jego rodzeństwo będzie musiało wybrać, do którego chcą należeć. Zaczęło go to irytować, złościł się nawet na matkę i ojca. W szkole Archie był całkiem popularny, ale niezbyt mu się podobało, że wszyscy chcą się z nim przyjaźnić, a każda dziewczyna z nim chodzić. Stał się więc chłodny i nieprzystępny, ocenami się nie przejmował. Na farmie, podczas odwiedzin u dziadków, również przestał się przykładać, znikał czasem na całe dnie, wędrując samotnie po okolicy.
Na szesnaste urodziny dostał od matki pierwszego swego pokemona, Fennekina, a od ojca drogi zegarek, rodzeństwo dostało podobne prezenty. Nie domyślał się wtedy, że ich małżeństwo się rozpada. Kiedy rodzice się rozwiedli przeżył prawdziwi kryzys przekonań. Thomas został przy ojcu, planując w przyszłości przejąć rodową kancelarię, a Catherine przeniosła się na farmę dziadków. Archie uznał jednak urodzinowe prezenty za próbę przekupstwa i chociaż je zachował, nie chciał mieć z rodzicami więcej do czynienia. W przypływie buntu i złości na nich, postanowił nie wybierać żadnego z ich światów, a nawet zrobić im na przekór. Uciekł wówczas z domu i za namową swego starego przyjaciela, który z własnego widzimisię rzucił szkołę, rudowłosego Sida dołączył do młodzieżowego gangu o nazwie Grzmiąca Pięść zajmującego się wandalizmem, graffiti i drobnymi kradzieżami, gdzie szybko, bez zbytniego o to zabiegania, stał się przywódcą. Pod jego komendą banda stała się znacznie zuchwalsza w swych czynach, dopuszczając nawet kradzieży pokemonów i napadów na małe sklepy. Mniej więcej w rok od jego ucieczki, Archiego odnalazła matka, prosząc o powrót i tłumacząc, jak bardzo źle czyni. Rozmowa ta rozbudziła w nim wyrzuty sumienia za poczynione przestępstwa, a gniew na rodziców dawno wygasł. Sid przekonał go jednak do pozostania i spławienia matki. Archie zrobił to, ale wyrzuty sumienia pozostały, jeszcze mocniejsze. By je uciszyć, postanowił wykonać najgrubszy skok w karierze Grzmiących Pięści. Miał to być prawdziwy napad na sklep jubilerski. Wszystko szło po ich myśli, złapali sprzedawcę kiedy zamykał, zgarnęli łup i zaczęli uciekać zaułkami, kiedy drogę zagrodził im jakiś przygodny trener pokemon, który wcale nie przestraszył się grupy niedojrzałych bandytów. Mężczyzna był brodaty, wielki i umięśniony, a jego pokemony silne. Gang oczywiście myślał, że rozgromi go dzięki przewadze liczebnej, jednakże kradzione pokemony nie miały szans z jego drużyną, nawet Fennekin Archiego nie miał szans. Przerażeni towarzysze, nie wiedzieli co robić, a on sam był wstrząśnięty z jaką łatwością przgrał. Słysząc syreny zadziałał Sid i jego charmander zrobił zasłonę dymną, którą gang wykorzystał do ucieczki, porzucając jednak przy tym swego zdumionego przywódcę na pastwę „potwora”, jak nazwali mężczyznę. Archie jak zaczarowany wpatrywał się w piękne pokemony, ufające swemu trenerowi, człowiekowi walczącemu z występkiem. Uznał, że jest w nim coś przerażającego, a to, że los rzucił przeciwko niemu kogoś takiego za znak. Młodzieniec zaczął otwarcie żałować swych czynów i padł na kolana, prosząc świat o wybaczenie i pytając jak zostać trenerem. Trener ów uwierzył, że widzi prawdziwy żal i skruchę. Przedstawił się jako James i polecił chłopakowi porozmawiać z profesor Juniper w Nuvemie. W tym momencie pojawiła się policja, ale James zaprzeczył ażeby Archibald brał udział w napadzie. Był jednak notowany za inne wybryki , ale że nie miał on jeszcze osiemnastu lat, ojciec zdołał wszystko ułagodzić i skończyło się na pracach społecznych.
Jednakże miesiąc później, kiedy je zakończył, życie wcale nie miało stać się bardziej różowe. Zagniewany Ronald planował wysłać syna na studia za granicę. Matka chciała go zabrać na farmę, by odpracował swe winy ciężką pracą. Kumple z gangu z wręcz błagali, by wrócił na swe stanowisko. On jednak nie zamierzał się wyprowadzać do innego regionu, ani zaszywać na dziadkowej farmie. A kamratom kategorycznie zaznaczył, że odtąd nie ma już z nimi nic wspólnego, tym samym stając się najbardziej znienawidzonym wrogiem Grzmiącej Pięści, bo Sid twierdząc, że kablował na kamratów, przejął władzę. Archie postanowił zostać trenerem, dlatego udał się zgodnie z radą Jamesa do Nuvemy, by prosić profesor Juniper o wyposażenie trenera. Tak się stało, że zastał tam również i tego trenera, który pamiętał go i opowiedział Juniper o wypadkach w Castelii. Za jego namową zgodziła się, pod warunkiem, że Archibald pokaże, że jest godzien zaufania, pracując pilnie dla niej jako jej pomocnik. Archie przystał na to z wdzięcznością. Poprzysiągł też, że pewnego dnia przerośnie Jamesa. Przez kolejne miesiące sprzątał, zajmował się pokemonami w laboratorium, towarzyszył profesor podczas jej wypraw badawczych i chodził z jej przesyłkami. Wykorzystał ten czas, aby przemyśleć co dalej czynić w życiu. Planował zostać trenerem, ale chciał też zasłużyć na wybaczenie rodziny, sprawić by byli dumni, dlatego zastanawiał się, czy nie pójść w ślady Jamesa, który walczył z przestępcami tam gdzie policja nie mogła, do czego dodatkowo motywowały go pogróżki Sida. Profesor była pod wielkim wrażeniem ciężkiej pracy Archiego i jego wiedzy o pokemonach, dlatego w prezencie na jego osiemnaste urodziny, Juniper powiedziała mu, że dostanie od niej swe wyposażenie, które wykorzysta, by dostarczyć ważną paczkę zagranicznemu profesorowi w Castelii. Archie skakałby z radości, ale uznał, że to nie przystoi.
Cele: Przekazać paczkę; Pokonać Jamesa; Zmusić Sida żeby się odczepił; uzyskać wybaczenie rodziny.
Prośby: Raczej nie
GallAnonim- Liczba postów : 21
Birthday : 10/05/1994
Join date : 21/02/2014
Age : 30
Skąd : Kotlina Kłodzka
Re: Zapis do zielonego Mg
Zapis ładny, opisy całkiem spoko, cele powiedzmy.
Jednak ja mam coś w rodzaju... Hmm jak to nazwać? Kary? Przy kompie siedzę tylko w weekendy<nie licząc przerw od szkoły!> a i jeszcze jedno, jestem znany ze względu na brak odpisów więc robisz GG i jak chcesz odpisu to robisz mi Gangsta Party .w."
Hmm postaram się zrobić grę dziś, Ewentualnie jutro!
Przyjęty
Jednak ja mam coś w rodzaju... Hmm jak to nazwać? Kary? Przy kompie siedzę tylko w weekendy<nie licząc przerw od szkoły!> a i jeszcze jedno, jestem znany ze względu na brak odpisów więc robisz GG i jak chcesz odpisu to robisz mi Gangsta Party .w."
Hmm postaram się zrobić grę dziś, Ewentualnie jutro!
Przyjęty
Aki- Liczba postów : 213
Birthday : 21/08/1999
Join date : 25/01/2013
Age : 25
Skąd : Legnica
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach