Gra Zerna (Część II)

- Nie, nie mam nic do powiedzenia - powiedziała legenda.
Obecnie natrafiłeś na plakat, gdzie było przedstawione więzienie, gdzie trzymano mutanty... I było napisane o tym, że na nieuleczalnych przypadkach za dwa tygodnie będą przeprowadzane pierwsze egzekucje. Aż ze złości szpony same ci się wysuwały. To było okropne... Przecież nikt niemmiał wpływu na to, kim jest... I za to mają być karani?!

- Cóż... Przeprowadzę się z Camilli i chyba ruszę w odwiedziny... - Odparłem wracając na Horn'ie po czym wskoczyłem do jej pokoju - Już Kochanie, to nasz adres oraz klucze dla ciebie = odparłem cofając z okna Horn'a po czym usiadłem obok niej. Był juz raczej wieczór wiec przytuliłem ją i pocałowałem - To kiedy chcesz sie przeprowadzić?

Niedługo po tym właśnie byłeś w domu u dziewczyny. Ta zrobiła duże oczy...
- Jejku... Szybko - powiedziała nieco rozbawiona, ale też szczęśliwa. - Cóż, może... Pojutrze? - zaproponowała. - A ogólnie... Jestem minusem, na ile to nie wiem, ale kilka miesięcy na pewno... - powiedziała.
Wzięła po chwili jednego kwiatka z flakona i się skaleczyla w palec. Kwiatek usechł, a skaleczenie zniknęło.

- Cóż i tak nic nie powstrzyma mnie przed ty - Po czym objąłem ja i pocałowałem w szyje a następnie w usta... Wówczas ponownie w szyje oraz czoło - Przed tym nikt mnie nie powstrzyma hehe - Po czym usiadłem o bok - A jak dla mnie powinniśmy od razu... Poczujesz sie lepiej jak zobaczysz nasz dom... Salon... Kuchnie... Sypialnie?

Dziewczyna uśmiechnęła się bardzo zadowolona i po chwili to ona pocałowała Cię namiętnie w usta.
- Tęskniłam za tym... - zamruczała, po czym się zamyśliła chwilę nad Twoją propozycją. - No w sumie... Możemy już jutro z rana, bo dzisiaj to nadal nie mam na nic wiele sił...? - spytała się. - A i będę musiała iść do lekarza by mi zdjął gips z ręki oraz szwy - powiedziała.

Pokemony dostają za walkę..
Charmeleon 1,7
Yveltal 2

Uśmiechnąłem się - Przedstawił by cie Yv ale czuje że to poczeka... Oraz... - Po czym rzuciłem gdzieś obok stój i położyłem się obok niej - Jutro jak przejdziemy do nowego Domu.... Będe musiał na parę dni zniknac... Cóż.. Powiedźmy ze ktoś potrzebuje mojej pomocy a potem zajmuję sie tylko tobą... Pasuje? - Odparłem całując ją w szyje

- Kto to Yv? - zainteresowała się Camille, a na Twoje następne słowa pokiwała głową. - No dobra - powiedziała. - Co tym razem się dzieje? - spytała.
Pogłaskała Cię jedną ręką po głowie i ucałowała czoło, po czym jakoś się do Ciebie przytuliła. Niedługo po tym zasnęła... Zresztą Ty też byłeś śpiący, tylko nie najlepiej pachniesz.

Poszedłem spać... Z rana wstałem i udałem się na szybki prysznic... Potem razem z Camille pomogłem jej sie spakować(ja to nigdy nic nie mam heh) po czym zszedłem z nią na dół by mogła ogłosić rodzinie ze znika... Wówczas Wezwałęm Horn'a i Udaliśmy się do nowego Domu. W pobliżu zasłoniłem jej oczy by nie widziała... Po otworzeniu się bramy odsłoniłem - Witaj w naszej... Willi Kochanie - Odparłem czekajac na reakcje

Matka pozegnała ją z płaczem,ojciec zbyt zachwycony z tego faktu nie był, a Kamilek chciał się zabrać z wami. Matka go jednak skutecznie powstrzymała. Ogólnie spory bagaż się wam zebrał i Twój pokemon miał małe kłopoty z uniesieniem go, ale co tam... Jak dziewczyna zobaczyła wasz nowy dom to jej szczęka opadła z wrażenia.
- O rety, ale wielki - powiedziała ciągle nie mogąc chyba uwierzyć.
Po tym objęła Cię za szyję i pocałowała, widać bardzo się jej podobało.

Weszliśmy, pokazałem jej co i gdzie po czym schowałem Horn'a - Dobrze Camille, wrócę jutro albo pojutrze. Jest tu system lepszy niz w niejednym zamku wiec jestes bezpieczna. Jbc dzwoń... Mam możliwość pojawienia się w chwilę - Odparłem wychodząc i udajać się do więzienia z Plakatu. Biegłem drzewami a w pewnym momencie jechałem na Hornie. Chciałem pojawic się tam w dniu egzekucji...

Dziewczyna kiwnęła głową.
- Oki postaram się jakoś sobie poradzić... - powiedziała.
Słyszałeś potem tylko jak jakoś chodziła o tych sowich kulach od pokoju do pokoju i wszystko po kolei zwiedzała... Ty natomiast byłeś w drodze do tamtego więzienia. Czeka Cię porządnych kilka dni wędrówki, ale co tam..

W trackie drogi w PC brałem sobie tylko wodę albo jakieś żarcie... Tak głównie kierowałem się do przodu... Celem było pojawienie się na Egzekucji.. Muszą zrozumiec że mają Asasyna na głowie... Po chwili namysłu uświadomiłem sobie że ciekawie to moze sie skonczyć. Jeśli Camille nie dała Asasynom wiedzy ze jestem jednym z nich to mogą mnie uznac za ciekawy obiekt... W sumie zapraszam

No właśnie.. To było iście interesujące jakby wyszły sprawy... Twój pokemon już miał niewiele sił, kiedy byliście w połowie drogi... W końcu siadł sobie na zadku i już chyba potrzebował odpoczynku. W sumie na egzekucję na pewno zdążysz... A jedna noc przespana by Ci nie zaszkodziła... Pokemon rozłożył się na trawie i szybko zasnął.

plus 0,5 do lv.

Schowałem go i biegłem dalej sam. Drzewa, liany... Etc Byle by zdążyć... Po znalezieniu się na miejscu wtopiłem się w tłum i obserwowałem okolicę... Kaptur na głowie więc jestem nierozpoznawalny... Rozglądałem się i liczyłem siły wroga oraz próbowałem dojrzeć co to za mutanty są wieszane... Jeśli to któreś z dawniej uratowanych... Niech mi wieżą... Zginą marnie prze zemnie albo cóż... Yv albo Blaze'a

Cóż był tam tamten kangurowaty chłopak z początku... I... tamte bliźniaczki! One akurat Cię wkurzyły ale nie na tyle... Ogólnie najbliższa egzekucja to stu mutantów... Wokół były postawiane całe oddziały templariuszy. Więc raczej będziesz musiał się przedzierać tylko i wyłącznie siłą,ale co tam... masz swoją regenerację... Camille wysłała Ci którąś wiadomość z kolei z zapytaniem "Co tam u Ciebie kochanie?".

Odpisałem - "Włącz Tv... Zaraz Pewnie pozna Yv oraz zobaczysz co to rzeźnia..." - Po czym wyłączyłem Pokenav przepychając się do tyłu. Wówczas od tyłu budynku wdrapałem się na dach... Po drodze cicho wyeliminowałem jakiś patrol i stojąc na dachu skoczyłem wbijając ukryte ostrze w kart szyjny Egzekutora... - Zabawy nie będzie... Przybyła odsiecz Asasynów... - Dodałem biorąc oba pistolety i przestrzeliwując sznurki Kangurka i bliźniaczek... Oraz kilku okolicznych... - Dobra! Blaze! Pokaż się! - Opdarłem rzucając nożami w biegnących wrogów - Pewnie będą chieli walczyć damy im to nie?!

Niedługo drogę zastąpił Ci jakiś strażnik, który wypuścił Quilavę.
- Nie pójdziesz dalej, szaleńcu... Poddaj się albo użyjemy siły - powiedział.
Cóż niestety chyba będą musieli sięgnąć po te drugie środki... Uwolniona grupka zaczęła się bronić przed strażnikami i uwalniać pozostałych....

- Blaze! Zajmij się tą Quilava! Yv'a zostawimy na koniec! Dobra, Zacznij od Dragon Rage a następnie przeskocz za nią i zastosuj Growl. Gdy ten spojrzy na ciebie nastrasz go przy użyciu Scary Face by móc wówczas zastosować na nim Scratch. Ataki ogniste nie mają sensu ale Smocze tak... Ponów Wówczas Dragon Rage i Strzel Raz Fire Pledge! Następnie siłuj się z nim i strzel SmokeScreenem mu w pysk a następnie Dragon rage!

Quilava po krótkiej ofensywie padł niezdolny do walki. Po chwili wyskoczyli z działkami i ogólnie bronią większego kalibru. Po chwili jedna rakieta poszła w Twoim kierunku, a wokół mutantów jedna z nich utworzyła bariera... Miała jakieś specjalne kajdanki blokujące moce psychiczne z tego co widziałeś ale już się ich pozbyła... Dostałeś w dłoń, ale ta szybko się zregenerowała.

Charmeleon plus 0,4 do lv.

- Myślicie że mnie powstrzymacie? - odparłem patrząc na Templariuszy... - Sam jestem jednym z nich i mam... Potężnego Kumpla... YV! - Wrzasnąłem rzucając Ballem z legendą... - Yv! Razor Wind w Ludzi na wieżach! - Wrzasnąłem po czym przeskoczyłem a raczej przesunąłem się do reszty pojmanych - Blaze! Flamenthower w liny! - Odparłem po czym spojrzałem na Templariuszy - Nie skanujcie Yv... On nie istenieje dla was... To... Nieznana Legenda... - Odparłem mordując jakiegoś templariusza który nasunął się pod rękę. Coś czułem że ich szef będzie chciał walki... Sam też odwracam uwage od mutantów... Spoko, moja dwójka z chęcią ich zniszczy... nie ważne co wystawi

Niedługo zaczęła się walka... Była to krwawa batalia ale co tam.. Zaczynało Ci trochę odbijać jak w dawnych czasach po większych rozróbach. Yveltal dał upust swojemu szałowi i po kolei wykańczał wszystkich Teplariuszy. Na nic ich pokemony, na nic broń, na nic kamizelki kuloodporne... śmierć dopadnie wszystkich! Po jakimś czasie wszystkie mutanty były wolne. Przynajmniej te tutaj... Zostało setki cel...

Schowałem Yv'a do Balla i z Blaze'em udałem się do cel otwierając każda... Dziwiło mnie że ich tutejszy Szef jeszcze się nie pokazał... Cóż, szło prościej niz zakładałem. Udałem się przed siebie w celu zniszczenia też całego kompleksu. Po uwolnieniu każdego udałem się do serca ośrodka by go zniszczyć.. - Cóż.. Pewnie teraz pól globu się mnie obawia... Ale co tam nie Blaze?

ich szefa jak tutaj nie było tak go nie ma... więc póki co masz spokój... Po kolei otwierałeś cele i wszystkie mutanty po kolei stąd uciekały, dziękując Ci... Wszyscy teraz, kiedy byli wolni i w jednym miejscu sami zaczęli zabierać sie za templariuszy... Powalali ich pokemony, a samych ludzi wiązali... Mogłeś być z siebie dumny, uratowałeś tyle istnień, które mogą kiedyś wiele wprowadzić do waszego świata...

Skierowałem się z Blaze'em do wyjścia zostawiając za sobą panel sterowania zdolny do eksplozji za parę chwil. Skierowałem się więc do wyjścia nieco prędzej... Po wyjściu rozejrzałem się czy jest dość czysto i udałem się za teren obiektu... Cóż... To było dobre ostrzeżenie... Żałowałem tylko brak walk... Jedna walka? Phi... - Dobra Blaze powrót

Twoje pokemony mimo wszystko nieco powalczyły - po plus 0,7 do lv. Niedługo udało Ci się wyjść z terenu tego więzienia i zaraz po tym ten wybuchł... Widziałeś w mieście jak wszystkie mutanty zebrały się niedaleko niego i wiele ludzi przychodziło im pomóc, przynieść coś do jedzenia itd... Więc dobrze zaczyna się dziać i przynajmniej jeden kłopot zażegnałeś jak na razie.