Volution Koorin

- Plan jest prosty, jak ktoś go zauważy, niech natychmiast powiadomi resztę i śledzi go w ukryciu. Działamy dopiero jak go otoczymy - powiedział ktoś, kto wyglądał tutaj na szefa.
Czyli raczej chodzi im o jednego pokemona... Ale skoro mają taką mobilizację to ten pokemon musi być nie byle jaki...

- Dobra. Cofamy się. Ja będę obserwować tego tu, bo to do niego się zlecą inni, jak znajdą to, czego szukają. Ty tymczasem ostrzegaj inne pokemony. Nie martw się, gdy dojdzie do walki, na pewno cię zawołam - rzuciłem, uprzedzając pytanie Pawniarda. Teraz nie czas na kłótnie, pomyślałem, trzeba uratować tego, kogo szukają. No bo to... niepokemonowe, no!

Pawniard kiwnął głową i po niedługim czasie już go nie było. Tymczasem członkowie tej bandy się rozeszli i szef na razie stał w miejscu, nim włączył jakieś urządzenie, na którym wyświetliła się - mapa. Pokazywała tam takie czerwone punkciki.

Te punkty to pewnie jego ludzie, pomyślałem. Jak na razie nie ruszam się z wysokiej trawy, w której jestem. Czekam na coś, co się wydarzy. Jestem cierpliwy...

Czekałeś dłuższą chwilę, aż... Coś mu zapiszczało, jakieś urządzenie na ręce.
- Szefie, znalazłem go! Jest nad jeziorem, na razie stoi w miejscu! - usłyszałeś głos.
Zobaczyłeś Pawniarda, cichaczem zmierzającego w Twoim kierunku. Był czymś zaaferowany.
- Co jak co, ale może im chodzić o pana tych terenów - powiedział przejęty.

- Pana tych terenów? Dobra, wyjaśnisz mi po drodze. Nad jezioro - rzuciłem nieco zdziwiony. Kim mógł być pan tych terenów? Co, może kurna Arceus? Albo Shaymin? Jaasne.

- Keldeo - powiedział krótko Pawniard.
Ruszyliście pędem nad jezioro. Wkrótce tak dotarliście. Zobaczyliście członków bandy, wykrzykujących "Gdzie on, kurna jest?!" i inne, nieraz gorsze wyrażenia.

- Keldeo? - zapytałem. Nigdy nie słyszałem o takim pokemonie. No, ale pewnie wkrótce go zobaczymy...
- Też go poszukajmy. Trzeba by mu pomóc, jakby co. Zresztą, szykuje się porządne mordobicie... - uśmiechnąłem się.

- O tak, na pewno! - Pawniard chyba aż się palił do walki. - Raz próbowałem z nim walczyć... Niestety jeden cios i ledwo stałem na nogach - powiedział w pewnej chwili.
W koncu wydostaliście się poza zasięg tych ludzi i mogliście zacząć poszukiwania.

- Czyli jest silny. To dobrze. Niezmiernie mnie to cieszy - rzuciłem, rozglądając się uważnie. Szukałem zapewne pokemona silnego, ale niepozornego, takiego średniego. No bo klatka nie była jakaś mega wielka, więc... W każdym razie silnego pokemona szukam.

Biegliście spory kawałek drogi, aż w pewnej chwili... Poślizgnąłeś się, zjechałeś po trawie w dół spory kawałek na zadku, po czym z niewielkiego uskoku spadłeś na głowę jakiegoś pokemona... Miał on róg, na który o włos i byś się nadział.

- Aj! - rzuciłem, po czym spoważniałem. Czyżby? Wygląda jakoś... śmiesznie
- Ty jesteś Keldeo? - zapytałem, patrząc z respektem na jego róg.

- Tak... - odpowiedział Ci pokemon.
Może i pan tego lasu, ale zdawał być Ci się nawet jeszcze nie dorosły... Nastolatek. W końcu zjawił się i Pawniard, który zarył głową w ziemię. Keldeo schylił swój łeb, byś mógł z niego zejść.

Otrząsnąłem się i zszedłem z Keldeo(głodnemu chleb na myśli xD), a potem pomogłem Pawniardowi wstać
- Pewnie już wiesz, że cię szukają, nie? - zapytałem dla pewności. Jeśli ma zamair stawić im czoła, to ja idę z nim. Będzie rozróba xD

- Tak - odpowiedział wam Keldeo i potrząsnął swoją grzywą.
Pawniard jak tylko zobaczył Keldeo to się mu ukłonił. Chyba czuł respekt przed tym pokemonem.
- Są to dawni członkowie teamu Plasma, mają podobne stroje - powiedział po chwili poke-kucyk.

- Teamu Plasma? Dawny Team Plasma... - coś o tym słyszałem. Od... N'a! To on mówił, że musi coś z tym zrobić. Może... mu pomogę? Ale jak...
- Mam pomysł. Pawniard, mógłbyś ich jakoś odciągnąć? Ja tymczasem znajdę latającego pokemona i sprowadzę jedną osobą - mam nadzieję, że N i Zoroark dadzą radę, bo jeśli nie, to Keldeo jest w niebezpieczeństwie.

- Ryzyko, to uwielbiam! - powiedział Pawniard i po chwili już go nie było.
- Na niedalekim drzewie mieszka Braviary. Powinien ci pomóc - i wskazał Ci kopytem kierunek.
Poke-kuc tymczasem się rozejrzał. Po chwili zniknął w zaroślach.

No dobra.
- Braviary! Czy mógłbyś na chwilę zlecieć z drzewa? Potrzebuję twojej pomocy! - krzyczę. No tak, to jest problem, jak się jest małym pokemonem bez skrzydeł czy choćby szybkich nóg. Trzeba prosić o pomoc. Ech...

Na drzewie zauważyłeś ogromne gniazdo, z którego w końcu wychyliła się głowa dużego poke-ptaka.
- O co chodzi? - spytał się Ciebie.
Po chwili zleciał z gniazda i wylądował zaraz przed Tobą. Był on bardzo duży.

Cofnąłem się nieco mimowolnie
- Muszę znaleźć N. Takiego faceta z zielonym futrem na łbie. Chodzi po lesie z Zoruą. Czy możesz mi w tym jakoś pomóc? Tak będzie o wiele szybciej, a dzięki temu pozbędziemy się kłusowników z lasu... - mam nadzieję, że mówię do rzeczy, bo jak nie...

Braviary chwilę nad czymś myślał.
- Dobra, nie wiem dokładnie na co się piszę, lecz wsiadaj, poszukamy tego... N'a - odwrócił się tak, żebyś mógł wejść bez kłopotu na jego grzbiet.

Powoli i niepewnie wsiadłem na grzbiet ptaka. Brr... zapomniałem o tym, że mam lęk wysokości. Nic to jednak, las ważniejszy
- Lećmy - rzuciłem prosząco do ptaka. Niech wie, że mi zależy.

Braviary po chwili poderwał się do lotu. Ty przylegałeś mocno do jego grzbietu. Lecieliście dłuższy kawałek czasu, kiedy ujrzałeś człowieka z charakterystycznymi zielonymi włosami i Zoroarkiem przy nim.

- To on! Jakbyś mógł lecieć na tyle nisko, bym zeskoczył, to byłbym ci wdzięczny - rzuciłęm. Po chwili dodałem - Dziękuję. Prawdopodobnie uratowałeś Keldeo i cały las - potem zeskakuję
- N! Zoroark! Ej, mówię do was! - drę się, biegnąc za nimi.

Kiedy tak zeskakiwałeś z grzbietu poke-ptaka, wylądowałeś prosto na twarzy N'a, który na dodatek się wywrócił na ziemię. Zoroark przechylił łeb na bok, po czym wziął Cię na swoje łapy i postawił na ziemię.
- Zaczynasz się bawić w kaskaderstwo? - spytał się pokemon pół żartem.
Zerknął na N'a, który był trochę ogłuszony.