Gra Wilka- Danieru Ookami- Fenris Rayo

Nie specjalnie patrzyłeś na pogodę, która można było powiedzieć była wręcz okropna, ze względu na wielką ulewę musiałeś schować Torchica do pokeballa, stworzenie nienawidziło takiej pogody i wiedziałeś o tym aż za dobrze. Samo opuszczenie Wilczych Gór, nie wpłynęło na Ciebie specjalnie, twoja matka zginęło i to pchało Cię dalej przed siebie, miałeś kolejną misję do wykonania i w sumie tylko się liczyło. Nie miałeś pojęcia dokąd jak na razie masz iść, musiałeś najpierw dowiedzieć się gdzie możesz znaleźć swojego ojca, aby dokonać zemsty za cierpienie twojej matki. Idąc przez ciemny las, słyszałeś odgłosy bawiących się pokemonów, słychać było, ze wszystkie dobrze się bawią, nagle na drogę wybiegł Ci takie pokemon:

Stworzenie widząc Cię przekręciło lekko głową zainteresowane twoją osoba.

Idąc przed siebie rozmyślam cały czas o swojej zmarłej matce. Nagle wracają wspomnienia, których nigdy nie szanowałem . Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że straciłem bardzo ważną mi osobę, a to wszystko przez skurwiela, który nie ma prawa istnieć tak samo jak nie miał prawa istnieć Ares. Gdy z rozmyśleń wytrąca mnie malutki pokemon, od razu o dziwo łagodnieję, tak, jakby widok szczęśliwych pokemonów był dla mnie ukojeniem.
- Witaj malutki.
Schylam się do maleństwa, aby się nie przestraszył zbytnio mojej postury.
- Co, pewnie taka pogoda Ci się podoba? Czym Cię tak zainteresowała moja osoba, co?

Pokemon podskoczył, co wyglądało jak w jego własne przywitanie się, kiedy zadałeś mu kolejne pytanie ten przekręcił lekko łebek, po chwili ponownie podskoczył
-Shrooo- zawołał mały stworek, po chwili zaczął znowu wołać jakoś po swojemu, o dziwo twój plecak zaczął drżeć i od razu stał się dużo cięższy
-Tor- usłyszałeś znajomy dźwięk dochodzący z wnętrza bagażu.

Zwracam uwagę na to, czy BARDZO mocno pada w lesie, czy może liście w miarę dają schronienie. Jeśli nie to sam zdejmuję płaszcz i zasłaniam Torchica, którego stawiam przed sobą.
- Co jest Torchic, masz ochotę powygłupiać się z tym malcem?
Uważam, aby przypadkiem Shroomish nie użył jakiegoś pyłku na małej ptaszynie. Przy okazji wyjmuję pokedexa i skanuję obydwa pokemony.

// Skany mam w nowej KP, chodzi mi tylko o charakter Torchica.

Nie lało aż tak mocno, pojedyńcze krople deszczu spadały na ziemię mocząc ją lekko, więc raczej nie będzie to przeszkadzało twojemu pokemonowi, stworzenie spokojnie wyskoczyło z plecaka i od razu poleciało do roślinnego stworzenia dziobiąc go lekko, po chwili jednak okazało się, że jest to tylko zabawa pokemony ganiały się wesoło po lesie latając pomiędzy drzewami i zaczepały się wzajemnie. Przeskanowałeś pokemony, oto dane:

Torchic
lvl: 5.oo
Samiec
Charakter : Stworzenie, które nienawidzi deszczu, nie ma się co dziwić, skoro jest ognistym pokemonem, mimo niskiego poziomu jest bardzo przywiązany do swojego trenera, jeśli chodzi o jego nastawienie do innych jest na prawdę przyjazny, uwielbia wszelkie dzikie jak i zniewolone pokemony.
Ataki : Scratch, Growl, Night Slash(!), Last Resort(!), Flamethrower(x)

Shroomish
lvl: 7.oo
samiec
charakter: Pokemon, który zaczepia każdego przechodnia, nie widzi ich na codzień zbyt wielu, kocha jedzenie, często męczy o to napotkane osoby, kocha też zabawę i jest dość odważny, jeśli jednak chodzi o same walki, nie przepada za nimi za bardzo
ataki: absorb, tackle

- No rozumiem. Shroomish, chcesz stoczyć delikatny pojedynek z moim Torchiciem? Jeśli się spiszesz to w nagrodę poszukamy dla Ciebie jedzenia, co Ty na to?
Jeśli pokemon się zgadza to zaczynam prosto, rozkazuję Torchicowi rozbiec się w stronę przeciwnika w celu zamarkowania ataku, ale w ostatnim momencie ma skoczyć do góry i stamtąd zaatakować Flamethrowerem, następnie ma zrobić unik i ciąć przeciwnika Night Slashem.
Jeśli pokemon nie chce walczyć, to i tak pomagam mu szukać żarełka.

Pokemon bez problemu zgodził się na walkę, jak widać miał dobry dzień i zgodził się na prawdę bez ządnego problemu, po chwili powiedziałeś swojemu pupilowi co dokładnie ma zrobić a ten rzucił się do ataku, wziął rozbieg, wyskoczył i zaatakował przeciwnika silnym ognistym atakiem, przewaga lvl pomiędzy pokemonami była spora, jednak przewaga typów przemawiała na korzyść twojego pupila, stworzenie leczyło się za pomocą absorba, jednak nie dawało to aż takiego wielkiego efektu

vs

Flamethrower działało genialnie, leczenie pokemona nie dawało za wiele, jedynie męczyło go, starajac się leczyć mała roślinka obrywała kolejnym atakiem, przez co coraz bardziej opadała z sił, jednak co mogłes na to poradzić, prawda? Walka już taka jest, dwa ataki przeciwnika nie dawały praktycznie nic, jednynie maluch leczył się raz na jakiś czas i atakował tackle, w porównaniu z ognistymi ruchami twojego pokemona było to niewiele

vs

Torichi wyczekał jednocześnie osłabił atak przeciwnika, przyjął na siebie tackle po czym odpowiedział silnym scratchem na przeciwniku, który lekko odleciał od twojego pupila, po czym ten zaatakował ognistym atakiem, sam absorb na prawdę nie dawał za wiele, a ten biedny maluch obrywał niemiłosiernie, nie można było jednak nic na to poradzić walka zazwyczaj jest brutalna, prawda? Ponowny ognisty atak jeszcze bardziej osłabił twojego przeciwnika

vs

Walka zakończyła się po kilku kolejnych ciosach twojego, pokemona tak jak wczesniej było mówione przeciwnik nie miał większych szans

Torchic: 1 lvl

Mały pokemon bardzo powoli zbierał się z ziemi, widać było, że walka pięknie dała mu w kość i sam przez jakiś czas raczej nie będzie mógł się swobodnie poruszać, ani sam o siebie zadbać, poza tym, ktoś obiecał komuś jedzenie prawda? Torchic widząc przeciwnika w takim stanie od razu podbiegł do niego i chciał mu jakoś pomóc, jednak dziobanie go po grzbiecie nie dało nic dobrego, a raczej sprawiało maluchowi jeszcze więcej bólu.

- Ehh mały, nie wiedziałem, że tak na tym ucierpisz.
Rzucam pokeballem wiedząc, że i tak się złapie.
- W najbliższym miasteczku Cię uleczę.
Biorę Torchica na ręce idąc dalej drogą i pytam go:
- Jak się czujesz? Jeśli jest Ci gorzej to schowam Cię do pokeballa, abyś odpoczął, no to jak?
Pytam pokemona idąc dalej przed siebie.

Pokebal zakręcił się dwa razy po czym zastygnął i wydał z siebie cichutkie
Ding
Stworzenie zostało złapane, Torchic zadowolony dał wziąć na ręce, a kiedy zagadałeś do niego zadowolony wydał z siebie dziwne pisknięcie, oznaczające najprostszy na świecie okrzyk radości, pupil złapał kosmyk twoich białych włosów i pociągnął Cię za niego
-Tor- zapiszczał widziałeś w jego oczach tone radości, a nie smutku, lub niezadowolenia z danej sytuacji, chyba nie było mu aż tak źle, wyjście z lasu zajęło na prawdę dużo czasu, sam wiedziałeś, że bractwo musi być dobrze schowane inaczej każdy by się tam dostał i bóg sam wie co by się tam stało. Z niewielkiego pagórka na którym się znajdowałeś widziałeś piękne i wielkie miasto, które było idealnie na waszej drodze.

- Bardzo dobrze sobie poradziłeś Ignite. Wyrośniesz na znakomitego wojownika, już ja o to zadbam.
Wychodząc z lasu próbuję sobie przypomnieć gdzie dokładniej mogły pójść w panowanie, bądź nie, moje stare pokemony. W końcu były silne i wysłałem je z misją, ale przecież wszystko może się zdarzyć i mógł się spełnić scenariusz, w którym zostali złapani albo chleją w karczmie jako moczymordy. Who knows? Jednak widząc z oddali miasto, oddycham z ulgą. Wreszcie odpoczynek, głównie dla Torchica i Shroomisha. Zaglądam do mapy, by dowiedzieć się co to za miasto, po czym kieruję się w jego stronę szukając wpierw pokecentrum.

Zerkając na mapę zauważyłeś, że miasto które właśnie widziałeś to Cherrygrove City, sam nie wiesz jakim cudem aż tak zboczyłeś z drogi, najliżej było new bark, ale mniejsza z tym po prostu szełeś przed siebie aż dotarłeś do pierwszego na swojej drodze miasta, tu pogoda była o wiele lepsza już nie padało, a wiosenne otoczenie aż ocieplały serce, piękne kwitnące kwiatki, małe poke pszczoły zapylające kawiatki, coś pięknego, po chwili dotarłeś do centrum pokemon, przy którym jak zawsze był wielki ruch, tona trenerów oczekujących na uleczenie swoich chorych, lub obolałych po walce pokemonów, twój cel był taki sam.

- Hmm... Trochę poczekamy. Jak kiedyś tu byłem to nie było takiego ruchu, dziwne.
Ustawiam się w kolejce do uleczenia, ale jakieś poważniejsze urazy pokemonów przepuszczam, w końcu Torchic nie jest w stanie krytycznym. Przy okazji zaczepiam kogoś i pytam:
- Cześć, działo się tu ostatnio coś ciekawego? I skąd tyle ludu tutaj? Jakiś niepokonany trener się tu zjawił, że tyle pokemonów rannych czy co?

Natrafiłeś akurat na jekiegoś chłopaka, wyglądał na mocno styranego życiem, worki pod oczami, siniaki na praktycznie całym ciele, w dłoni trzymał mocno popękanego pokeballa, w którym pewnie spoczywał jego identycznie zmęczony życiem pokemon, jednak nie miałeś okazji się o tym przekonać
-Przedstawiciel Ligi X jest w mieście Shida, powalił już praktycznie każdego znaczącego trenera, teraz postanowił zając się tymi, którzy ledwo wyszli z rodzinnego miasta- chłopak wzruszył ramionami
-Co poradzić, kazdy coś znaczący trener chce pokazać jaki wspaniały jest prawda?

- Interesujące... Dzięki za wiadomość.
Odpowiadam patrząc na pokeballa z Ravenem i myśląc o tym czy aż tak jest potężny ten trener z Ligi X. W końcu i tak muszę w jakiś sposób się wzmocnić, a takie osoby są do tego najlepsze. Pytam na koniec chłopaka, którędy dokładnie iść, aby być może napotkać tego trenera. Zajmuję się Torchiciem i jak już jest wszystko w porządku to idę śladem przedstawiciela Ligi X.

Oddałeś swojego pokemona do opieki i dalej rozmawiałeś z chłopakiem, kóry sprzedał Ci dość dokładne informacje, dzięki temu dowiedziałeś się, że trener osiedlił się w ostatnim domku przed wyjściem z miasta, co dziwniejsze obserwuje dokładnie drogę i zaczepia praktycznie każdego trenera, z począku łapał tych lepszych teraz łapie praktycznie każdego, jakby nie było kazdy inaczej radzi sobie z nudą, tak więc uleczyłeś pokemony miałeś dokładniejsze informacje, teraz tylko czas znaleźć tego faceta i skopać mu tyłek.

// Ta... Skopać mu tyłek, jasne

- W drogę...
Powiedziałem wywołując Torchica i biorąc go na ramię. Następnie szybkim marszem kieruję się w stronę, którą podał mi nieznajomy z pokecentrum. Przez ten czas cały czas myślę o tym jakimi pokemonami może posługiwać się ów przedstawiciel i jaki jest w ogóle jego interes w walce z każdym napotkanym trenerem.
- (Może rekrutacja? W akcie desperacji jest w stanie nawet przyjąć jakichś najsłabszych? Nie mam pojęcia... Jak dojdę na miejsce to się wszystkiego mam nadzieję dowiem.)

Trenera znalazłeś bez większego problemu, wysoki blondyn ze złotymi oczami stał oparty o drzewo i rozmawiał przez nava
-Senju co ja poradzę, tak wiem mamy zasady, ale to miasto jest nudne, mówiłem, Ci, że nie chce tam jechać... Ale Senju, do cholery jasnej wysłuchasz mnie?.... Sen...SE...SENJU do cholery nie będę Ci się tłumaczył... nie jesteś moim ojcem.... dobra będę się juz trzymał zasad...- prychnął i rozłączył się szybko, zerknął w twoją stronę i zmierzył Cię wzrokiem.

- Jeżeli masz na mnie ochotę, to muszę Cię zmartwić, ale nie jestem zainteresowany relacją męsko-męską. Zgaduję, że Ty jesteś tym przedstawicielem tej jakiejś Ligi X(D), który wyzywa na pojedynek każdego trenera. Jestem Fenris i mam nadzieję, że nie przestraszyłeś się tego całego Senju na tyle, aby zrezygnować z walki.
Kończę kozaczyć i zakładam rękę na rękę czekając na odpowiedź. W tym czasie myślę o tym, jakim trenerem on jest i jakie ma pokemony. No i kim jest ten cały Senju.

Chlopak wzruszył ramionami
-Myślisz, ze to takie łatwe- mruknął cicho
-Senju boi się każdy z ligi X, więc zastanów się co mówisz, jeśli słyszałeś całą rozmowę to musisz zrozumieć są pewne zasady, które ja sam zaniedbałem- chłopak podrzucił podekscytowany pokeball w dłoni szykując się już do walki
-Musimy ustalić zasady, jednak pozwól, że zadam Ci najpierw pytanie, posiadasz jeszcze jakiegoś pokemona poza tym który siedzi Ci na ramieniu, no i oczywiście jaki dokładnie jest to pokemon- chlopak dalej rzucał pokeballa w ręce, a drugą ułożył w kształt dzióbka, którym poruszał jakby kogoś przedrzeźniał