Mała ściąga dla MG
i nie tylko
~Zabronione Starteryi nie tylko
~Wzory na expa
~ Spis balli, oraz pokemonów, jakie można do nich złapać
~
Pokedex
i ability dex ~Kanto
~Ability
Zapisy Mr.Shadow
+15
Uspeh
Dantte
WalecznyWombat
Ajra
Zwierzak
Snovi
Avelignese
Syntropia
Aki
Areto
Bezimienny
Run
Adil
Nikotynka
Cieniu
19 posters
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 2 z 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Re: Zapisy Mr.Shadow
Imię i Nazwisko: Dante Aizawa
Wiek postaci: 14 lat
Charakter: Dante to osoba o bardzo barwnej i ciepłej osobowości. Pilnuje się, aby komuś nie dopiec i nie sprawić by poczuł się źle, choć nie jest to takie łatwe, bo mimo opanowania w czasie ważnych dla niego spraw, gdy rozmawia z innymi ludźmi zdarza mu się powiedzieć o kilka słów za dużo lub najpierw mówić, a później myśleć. Oczywiście inaczej sprawy się mają, jeżeli ktoś wyprowadzi go z równowagi, wtedy nie próbuje się powstrzymywać i potrafi walczyć o swoje– choć jest to naprawdę bardzo trudne. Posiada ogromny optymizm, dlatego też na jego twarzy rzadko kiedy można ujrzeć smutną i zatroskaną minę. Od dziecka posiadał ogromną charyzmę i potrafił w łatwy sposób przyciągać do siebie inne osoby i nabywać nowych znajomości (mimo tego, że czasami powie o kilka słów za dużo). Pewnie właśnie to pomogło mu w czasie pracy u profesora oraz w kontakcie z pokemonami, do których ma olbrzymią cierpliwość. Rzadko kiedy jest impulsywny i przeważnie kieruje się zdrowym rozsądkiem, więc nie pakuje się zbyt często w kłopoty… No chyba że chodzi o jego przyjaciół lub pupili – wtedy jest zdolny do wszystkiego. Jest typem myśliciela, który zawsze na wszystko ma jakąś odpowiedź i wytłumaczenie, dlatego bardzo trudno zaskoczyć go jakąś trudną sprawą lecz jego zamyślenie powoduje, że czasami odrywa się od rzeczywistości i nie czuje upływu czasu przez co spóźnia się na wyznaczone terminy. Mimo wszystko przejawia dość dużą błyskotliwość w tym co robi. Traktuje swoich przyjaciół na równi sobie i stara się nie wywyższać ponad innych. Lubi, gdy inni widzą w nim dobrego człowieka.
Wygląd: Dante to młodzieniec o wiecznie nastroszonych blond włosach. Mimo wszystko jednak znajdują się one w bardzo estetycznym nieładzie. Wszystko bardzo dobrze się zgrywa z jego jasnozielonymi oczami, dzięki czemu wszystko razem jest doskonale zrównoważone. Swoje wysokie i szczupłe ciało zakrywa zawsze w podobnym stylu, a najczęściej ma na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem, którą zakrywa kamizelką o różnobarwnych wzorach. Na dłoniach nosi czarne rękawice bez palców, aby ułatwiały mu zadania jakie stawia przed nim samotna podróż. Do tego wszystkiego dochodzą czarne i wytrzymałe jeansy, a na stopach zawsze nosi białe adidasy. Na plecach dodatkowo nosi swój podróżny balast w zielonym plecaku…
Towarzysze: ---
Profesja Postaci: Trener
Starter: Charmander
Historia: Dante urodził się w zwykłej rodzinie. Jego ojciec i matka bardzo często pozostawali w podróży, ponieważ z zawodu byli archeologami. Życie młodzieńca upływało samotnie w jego własnym świecie pokemonów, jednakże nie było to spowodowane brakiem kontaktu z rówieśnikami. To jego własny wybór, aby poświęcić się swojej pasji. Oczywiście wiele czasu musiał poświęcać nauce i studiowaniu różnych gatunków pokemonów, ponieważ jego największym marzeniem było zostanie znanym trenerem tych pociesznych potworków. Zawsze chciał podróżować po całym świecie i uzyskać jak najszerszą wiedzę na ich temat, a że jeszcze wiele zostało mu do odkrycia to tak jak już wcześniej wspominałem, uważał że najlepsze w tym przypadku będzie zdobycie praktyki.
Mijały kolejne miesiące i w końcu nadarzyła się doskonała okazja dla małego maniaka pokemonów. Akurat rozpoczął się okres wakacyjny i profesor Olaf zajmujący się hodowlą pokemonów postanowił zatrudnić na trzy długie i ciepłe miesiące dwójkę młodych pasjonatów stworków i wiedzy na ich temat, aby pomagali mu oni w czasie jego codziennej pracy. Dante i tak miał spędzić te miesiące samotnie, gdyż był to okres wielu wykopalisk i spotkań w muzeach w których brali udział jego rodzice. Cała ta sprawa nie była jednak taka łatwa, ponieważ wiele dzieciaków postanowiło postarać się o te dwa tak bardzo atrakcyjne wakaty. W końcu cały świat żył pokemonami, a tym bardziej dzieciak. Każdy z nich w pewnym etapie swojego życia chciał zostać trenerem, hodowcą lub obserwatorem. Właśnie dlatego prof. Olaf postanowił wyłonić dwóch laureatów na podstawie eseju na temat dlaczego to właśnie dana osoba miała u niego pracować oraz na podstawie wyników testu, na który zjechało się prawie sto chętnych. Rywalizacja była bardzo zaciekła, a dwójkę zwycięzców wyłoniono dopiero po tygodniu sprawdzania i omawiania wyników jakie osiągnęli kandydaci.
Kiedy nadszedł już ten upragniony dzień i wszystko miało się wyjaśnić wszyscy zebrali się przed domem profesora, który po kilkudziesięciu długich minutach w końcu pojawił się na werandzie w towarzystwie swojego pupila, którym był Mr Mime.
- Więc stało się moi mili mam już nazwiska dwójki z was, którzy zostaną moimi uczniami i pomocnikami na okres trzech miesięcy. Nikt nie wie jak potem potoczą się ich losy, ale pamiętajcie... Ci którzy dziś nie usłyszą swojego nazwiska nie powinni się załamywać. Walczcie o swoje marzenia i mam nadzieję, że pokemony już do końca życia będą w waszych sercach tak jak u mnie.
Nastała długa cisza podczas, której profesor obserwował wszystkich zgromadzonych. Trzeba było mu przyznać, że potrafił budować napiętą atmosferę.
-Więc.. muszę przyznać, że zaskoczyliście mnie tak wysokim poziomem. Wielu z was zdobyło maksymalną ilość punktów i musiałem dokonać wyboru na podstawie tego co napisaliście w eseju. Tak więc dwiema osobami, które zostaną stażystami w moim laboratorium i na ranczu pokemonów są Dante Aizawa oraz Koji Mijamoto. Gratuluję wam z całego serca i zapraszam do ogrodu na tyłach domu. Muszę z wami porozmawiać.
W czasie rozmowy chłopcy dowiedzieli się czym będą zajmować się podczas pracy u profesora i sami wyjawili również swoje życiowe cele. Dante oczywiście opowiedział o tym, że chciałby zostać znanym trenerem pokemonów i otworzyć w przyszłości szkółkę dla młodych zapaleńców takich jak on, a Koji okazał się osobą bardziej emocjonalnie związaną z pokemonami. Jego celem było otworzenie własnej kliniki i parku, w których mógłby opiekować się rannymi stworkami i przyczyniać się do powielania ich populacji. Tak wiec chłopcy nie mieli ze sobą konkurować z czego profesor bardzo się cieszył… Wręcz przeciwnie jakby bardziej się nad tym zastanowić ich współpraca w przyszłości mogłaby zaowocować powstaniem dużego kompleksu dla trenerów i ich pokemonów, jednakże nie ma co zbytnio wybiegać z takimi wymysłami.
Mijały kolejne tygodnie, a chłopcy uwijali się w pracy jak małe mróweczki. Przesiadywali u profesora całymi dniami, a nawet nocami. Choć trzeba przyznać, że Dante był w bardziej komfortowej sytuacji ze względu na to, że i tak przebywał sam w domu i nie musiał się nikomu meldować. Inaczej sprawa się miała z jego kolegą z pracy, a raczej przyjacielem gdyż trzy miesiące spędzone razem oraz wspólne zamiłowanie zrobiło swoje. Musiał on bardzo często późnym wieczorem opuszczać laboratorium i pokemony, ponieważ był dwa lata młodszy od Dante i rodzice nie zawsze mu pozwalali na całonocne przesiadywanie u profesora, który bardzo polubił chłopców.
Kiedy staż u profesora dobiegał końca, zaskoczył on młodzieńców swoją propozycją. Ponieważ zżył się z chłopcami postanowił nie pozbywać się ich ze swojego otoczenia, tym bardziej że byli bardzo dobrymi pomocnikami. Była to jednak bardzo ciężka decyzja, jeżeli chodzi o Dante... Koji nie miał takiego problemu, ponieważ przyjął propozycję bez mrugnięcia okiem. W końcu i tak miał zamiar pozostać w swoim rodzinnym mieście. Dante jednak już na samym początku zdeklarował swoje cele i profesor był tego świadom kiedy składał swoją propozycję... Chłopak zastanawiał się przez całą noc i kiedy rankiem następnego dnia spotkał się z profesorem w jego domu oświadczył mu, że mimo bardzo kuszącej propozycji postanowił jednak wyruszyć w końcu w podróż. Uważał, że posiada już wiedzę wystarczającą, aby móc wyruszyć w samotną podróż i dobrze zajmować się swoimi pupilami. Postanowił jednak poczekać z wyruszeniem w nieznane do powrotu rodziców, którzy mieli pojawić się na powrót w domu już za kilka dni.
Czas mijał bardzo szybko. Dante nie pracował już u profesora, ale odwiedzał go i swojego przyjaciela w wolnym czasie. I kiedy jego rodzice wrócili spędził z nimi kilka wspaniałych dni i oświadczył im, że tym razem to on wyrusza w swoją podróż. Jego deklaracja nie spotkała się z dezaprobatą, a wręcz przeciwnie ojciec ucieszył się, że syn chce w końcu stać się samodzielny i dorósł do tego, aby podjąć decyzję co chce dalej robić w życiu.
Minęły kolejne dwa dni i kiedy Dante miał już wszystko gotowe do podróży w drzwiach jego domu po raz pierwszy pojawił się prof. Olaf i trzymał w ręku dość sporych rozmiarów zawiniątko.
- Wiem od twoich rodziców, że dziś masz zamiar wyruszyć i dlatego się zjawiłem. Chciałem wręczyć ci ten prezent, aby to co w nim znajdziesz dobrze służyło ci w czasie drogi. Otwórz kiedy będziesz miał wolną chwilę i dokładnie się ze wszystkim zapoznaj, a ja wracam do laboratorium bo nie wiem czy Koji poradzi sobie beze mnie. Powodzenia! I odzywaj się do nas.
Dante podziękował za miły gest i po powrocie do swojego pokoju rozpakował podarunek. Był w nim krótki list od profesora i jego przyjaciela oraz to o czym marzył każdy trener rozpoczynający przygodę. Dokładniej mówiąc w pudełku znajdowała się "wyprawka" dla początkującego trenera pokemonów oraz pokeball zawierający pierwszego towarzysza, którego bez zwłoki Dante wypuścił w swoim pokoju… Okazał się nim być Charmander, który był upragnionym pokemonem chłopaka i o czym doskonale wiedział jego przyjaciel i musiał powiedzieć o tym profesorowi.
- Dzięki wam wielkie!
Cele: Cel jest prosty i jasny… Zostać jak najlepszym trenerem pokemonów, aby być rozpoznawalnym w każdej lidze. Nie chce jednak tego wyłącznie dla sławy. Rozgłos potrzebny mu jest , aby móc w przyszłości wrócić do miasta w którym się wychował i otworzyć tam, razem z dwójką swoich przyjaciół, szkołę dla przyszłych trenerów pokemon. Chciałby dać małym dzieciakom taką samą szansę jaką on dostał od profesora, który obecnie jest jego przyjacielem. Potrzebna jest mu więc także pokaźna gromadka pokemonów, aby móc oswajać z nimi dzieci i uczyć je opieki nad nimi.
Prośby: brak
Wiek postaci: 14 lat
Charakter: Dante to osoba o bardzo barwnej i ciepłej osobowości. Pilnuje się, aby komuś nie dopiec i nie sprawić by poczuł się źle, choć nie jest to takie łatwe, bo mimo opanowania w czasie ważnych dla niego spraw, gdy rozmawia z innymi ludźmi zdarza mu się powiedzieć o kilka słów za dużo lub najpierw mówić, a później myśleć. Oczywiście inaczej sprawy się mają, jeżeli ktoś wyprowadzi go z równowagi, wtedy nie próbuje się powstrzymywać i potrafi walczyć o swoje– choć jest to naprawdę bardzo trudne. Posiada ogromny optymizm, dlatego też na jego twarzy rzadko kiedy można ujrzeć smutną i zatroskaną minę. Od dziecka posiadał ogromną charyzmę i potrafił w łatwy sposób przyciągać do siebie inne osoby i nabywać nowych znajomości (mimo tego, że czasami powie o kilka słów za dużo). Pewnie właśnie to pomogło mu w czasie pracy u profesora oraz w kontakcie z pokemonami, do których ma olbrzymią cierpliwość. Rzadko kiedy jest impulsywny i przeważnie kieruje się zdrowym rozsądkiem, więc nie pakuje się zbyt często w kłopoty… No chyba że chodzi o jego przyjaciół lub pupili – wtedy jest zdolny do wszystkiego. Jest typem myśliciela, który zawsze na wszystko ma jakąś odpowiedź i wytłumaczenie, dlatego bardzo trudno zaskoczyć go jakąś trudną sprawą lecz jego zamyślenie powoduje, że czasami odrywa się od rzeczywistości i nie czuje upływu czasu przez co spóźnia się na wyznaczone terminy. Mimo wszystko przejawia dość dużą błyskotliwość w tym co robi. Traktuje swoich przyjaciół na równi sobie i stara się nie wywyższać ponad innych. Lubi, gdy inni widzą w nim dobrego człowieka.
Wygląd: Dante to młodzieniec o wiecznie nastroszonych blond włosach. Mimo wszystko jednak znajdują się one w bardzo estetycznym nieładzie. Wszystko bardzo dobrze się zgrywa z jego jasnozielonymi oczami, dzięki czemu wszystko razem jest doskonale zrównoważone. Swoje wysokie i szczupłe ciało zakrywa zawsze w podobnym stylu, a najczęściej ma na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem, którą zakrywa kamizelką o różnobarwnych wzorach. Na dłoniach nosi czarne rękawice bez palców, aby ułatwiały mu zadania jakie stawia przed nim samotna podróż. Do tego wszystkiego dochodzą czarne i wytrzymałe jeansy, a na stopach zawsze nosi białe adidasy. Na plecach dodatkowo nosi swój podróżny balast w zielonym plecaku…
Towarzysze: ---
Profesja Postaci: Trener
Starter: Charmander
Historia: Dante urodził się w zwykłej rodzinie. Jego ojciec i matka bardzo często pozostawali w podróży, ponieważ z zawodu byli archeologami. Życie młodzieńca upływało samotnie w jego własnym świecie pokemonów, jednakże nie było to spowodowane brakiem kontaktu z rówieśnikami. To jego własny wybór, aby poświęcić się swojej pasji. Oczywiście wiele czasu musiał poświęcać nauce i studiowaniu różnych gatunków pokemonów, ponieważ jego największym marzeniem było zostanie znanym trenerem tych pociesznych potworków. Zawsze chciał podróżować po całym świecie i uzyskać jak najszerszą wiedzę na ich temat, a że jeszcze wiele zostało mu do odkrycia to tak jak już wcześniej wspominałem, uważał że najlepsze w tym przypadku będzie zdobycie praktyki.
Mijały kolejne miesiące i w końcu nadarzyła się doskonała okazja dla małego maniaka pokemonów. Akurat rozpoczął się okres wakacyjny i profesor Olaf zajmujący się hodowlą pokemonów postanowił zatrudnić na trzy długie i ciepłe miesiące dwójkę młodych pasjonatów stworków i wiedzy na ich temat, aby pomagali mu oni w czasie jego codziennej pracy. Dante i tak miał spędzić te miesiące samotnie, gdyż był to okres wielu wykopalisk i spotkań w muzeach w których brali udział jego rodzice. Cała ta sprawa nie była jednak taka łatwa, ponieważ wiele dzieciaków postanowiło postarać się o te dwa tak bardzo atrakcyjne wakaty. W końcu cały świat żył pokemonami, a tym bardziej dzieciak. Każdy z nich w pewnym etapie swojego życia chciał zostać trenerem, hodowcą lub obserwatorem. Właśnie dlatego prof. Olaf postanowił wyłonić dwóch laureatów na podstawie eseju na temat dlaczego to właśnie dana osoba miała u niego pracować oraz na podstawie wyników testu, na który zjechało się prawie sto chętnych. Rywalizacja była bardzo zaciekła, a dwójkę zwycięzców wyłoniono dopiero po tygodniu sprawdzania i omawiania wyników jakie osiągnęli kandydaci.
Kiedy nadszedł już ten upragniony dzień i wszystko miało się wyjaśnić wszyscy zebrali się przed domem profesora, który po kilkudziesięciu długich minutach w końcu pojawił się na werandzie w towarzystwie swojego pupila, którym był Mr Mime.
- Więc stało się moi mili mam już nazwiska dwójki z was, którzy zostaną moimi uczniami i pomocnikami na okres trzech miesięcy. Nikt nie wie jak potem potoczą się ich losy, ale pamiętajcie... Ci którzy dziś nie usłyszą swojego nazwiska nie powinni się załamywać. Walczcie o swoje marzenia i mam nadzieję, że pokemony już do końca życia będą w waszych sercach tak jak u mnie.
Nastała długa cisza podczas, której profesor obserwował wszystkich zgromadzonych. Trzeba było mu przyznać, że potrafił budować napiętą atmosferę.
-Więc.. muszę przyznać, że zaskoczyliście mnie tak wysokim poziomem. Wielu z was zdobyło maksymalną ilość punktów i musiałem dokonać wyboru na podstawie tego co napisaliście w eseju. Tak więc dwiema osobami, które zostaną stażystami w moim laboratorium i na ranczu pokemonów są Dante Aizawa oraz Koji Mijamoto. Gratuluję wam z całego serca i zapraszam do ogrodu na tyłach domu. Muszę z wami porozmawiać.
W czasie rozmowy chłopcy dowiedzieli się czym będą zajmować się podczas pracy u profesora i sami wyjawili również swoje życiowe cele. Dante oczywiście opowiedział o tym, że chciałby zostać znanym trenerem pokemonów i otworzyć w przyszłości szkółkę dla młodych zapaleńców takich jak on, a Koji okazał się osobą bardziej emocjonalnie związaną z pokemonami. Jego celem było otworzenie własnej kliniki i parku, w których mógłby opiekować się rannymi stworkami i przyczyniać się do powielania ich populacji. Tak wiec chłopcy nie mieli ze sobą konkurować z czego profesor bardzo się cieszył… Wręcz przeciwnie jakby bardziej się nad tym zastanowić ich współpraca w przyszłości mogłaby zaowocować powstaniem dużego kompleksu dla trenerów i ich pokemonów, jednakże nie ma co zbytnio wybiegać z takimi wymysłami.
Mijały kolejne tygodnie, a chłopcy uwijali się w pracy jak małe mróweczki. Przesiadywali u profesora całymi dniami, a nawet nocami. Choć trzeba przyznać, że Dante był w bardziej komfortowej sytuacji ze względu na to, że i tak przebywał sam w domu i nie musiał się nikomu meldować. Inaczej sprawa się miała z jego kolegą z pracy, a raczej przyjacielem gdyż trzy miesiące spędzone razem oraz wspólne zamiłowanie zrobiło swoje. Musiał on bardzo często późnym wieczorem opuszczać laboratorium i pokemony, ponieważ był dwa lata młodszy od Dante i rodzice nie zawsze mu pozwalali na całonocne przesiadywanie u profesora, który bardzo polubił chłopców.
Kiedy staż u profesora dobiegał końca, zaskoczył on młodzieńców swoją propozycją. Ponieważ zżył się z chłopcami postanowił nie pozbywać się ich ze swojego otoczenia, tym bardziej że byli bardzo dobrymi pomocnikami. Była to jednak bardzo ciężka decyzja, jeżeli chodzi o Dante... Koji nie miał takiego problemu, ponieważ przyjął propozycję bez mrugnięcia okiem. W końcu i tak miał zamiar pozostać w swoim rodzinnym mieście. Dante jednak już na samym początku zdeklarował swoje cele i profesor był tego świadom kiedy składał swoją propozycję... Chłopak zastanawiał się przez całą noc i kiedy rankiem następnego dnia spotkał się z profesorem w jego domu oświadczył mu, że mimo bardzo kuszącej propozycji postanowił jednak wyruszyć w końcu w podróż. Uważał, że posiada już wiedzę wystarczającą, aby móc wyruszyć w samotną podróż i dobrze zajmować się swoimi pupilami. Postanowił jednak poczekać z wyruszeniem w nieznane do powrotu rodziców, którzy mieli pojawić się na powrót w domu już za kilka dni.
Czas mijał bardzo szybko. Dante nie pracował już u profesora, ale odwiedzał go i swojego przyjaciela w wolnym czasie. I kiedy jego rodzice wrócili spędził z nimi kilka wspaniałych dni i oświadczył im, że tym razem to on wyrusza w swoją podróż. Jego deklaracja nie spotkała się z dezaprobatą, a wręcz przeciwnie ojciec ucieszył się, że syn chce w końcu stać się samodzielny i dorósł do tego, aby podjąć decyzję co chce dalej robić w życiu.
Minęły kolejne dwa dni i kiedy Dante miał już wszystko gotowe do podróży w drzwiach jego domu po raz pierwszy pojawił się prof. Olaf i trzymał w ręku dość sporych rozmiarów zawiniątko.
- Wiem od twoich rodziców, że dziś masz zamiar wyruszyć i dlatego się zjawiłem. Chciałem wręczyć ci ten prezent, aby to co w nim znajdziesz dobrze służyło ci w czasie drogi. Otwórz kiedy będziesz miał wolną chwilę i dokładnie się ze wszystkim zapoznaj, a ja wracam do laboratorium bo nie wiem czy Koji poradzi sobie beze mnie. Powodzenia! I odzywaj się do nas.
Dante podziękował za miły gest i po powrocie do swojego pokoju rozpakował podarunek. Był w nim krótki list od profesora i jego przyjaciela oraz to o czym marzył każdy trener rozpoczynający przygodę. Dokładniej mówiąc w pudełku znajdowała się "wyprawka" dla początkującego trenera pokemonów oraz pokeball zawierający pierwszego towarzysza, którego bez zwłoki Dante wypuścił w swoim pokoju… Okazał się nim być Charmander, który był upragnionym pokemonem chłopaka i o czym doskonale wiedział jego przyjaciel i musiał powiedzieć o tym profesorowi.
- Dzięki wam wielkie!
Cele: Cel jest prosty i jasny… Zostać jak najlepszym trenerem pokemonów, aby być rozpoznawalnym w każdej lidze. Nie chce jednak tego wyłącznie dla sławy. Rozgłos potrzebny mu jest , aby móc w przyszłości wrócić do miasta w którym się wychował i otworzyć tam, razem z dwójką swoich przyjaciół, szkołę dla przyszłych trenerów pokemon. Chciałby dać małym dzieciakom taką samą szansę jaką on dostał od profesora, który obecnie jest jego przyjacielem. Potrzebna jest mu więc także pokaźna gromadka pokemonów, aby móc oswajać z nimi dzieci i uczyć je opieki nad nimi.
Prośby: brak
Dantte- Liczba postów : 2
Join date : 06/04/2014
Re: Zapisy Mr.Shadow
Przyjęty
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
Re: Zapisy Mr.Shadow
Imię/Nazwisko/Ksywa Postaci: Fabian
Wiek postaci: 26
Charakter: Twardo stąpa po świecie, mimo jego zainteresowań starożytnością i mitologią. Niektórzy nazywają to bajkami dla dzieci. Jednak Fabian pozostaje wierny swoim przekonaniom. Wielki mól książkowy, dla niego nie jest problemem przeczytanie wielostronicowej księgi. W ten sposób odreagowuje na stres.
Wygląd:
Towarzysze: brak, dowolność MG
Profesja Postaci: Historyk, pracownik muzeum, znawca artefaktów
Starter: KP?
Historia:
Fabian od małego interesował się historią. Tylko to go kręciło. Wraz z dziadkami, którzy sprawowali nad nim opiekę, gdy rodzice ciężko zarabiali na utrzymanie rodziny, opowiadali mu wiele opowieści z zamierzchłych czasów, czytali książki mówiące właśnie o takich tematach. Zawsze uwielbiał spędzać z nimi czas. W końcu mógł iść do szkoły. Pierwsze lata były dla niego nudne. Z prostego powody – nie było na lekcjach niczego o historii. Dopiero w kolejnych latach odżył i prowadził z nauczycielami długie rozmowy dotyczące najważniejszych wydarzeń ze świata, które w jakiś sposób wpływały na współczesny świat. Dużo uwagi poświęcił na starożytności i mitologiom.
Po ukończeniu szkoły mógł wybrać się na wymarzone przez siebie studia. Wtedy bezgranicznie poddał się studiowaniu dziejów starożytnych. Pochłaniał książki w zawrotnym tempie, aż brakowało w bibliotekach tego co go najbardziej interesowało. Dzięki swojemu zapałowi ukończył je bez wielkich problemów. Wiele zawartych znajomości dostarczyło Fabianowi mnóstwo ofert pracy. Zdecydował się jednak na pracę w muzeum narodowym w dziale starożytnych artefaktów. Jego praca polegała na ocenie jakości odnajdowanych skarbów. Trafiało się tutaj wiele bubli, jednak również wiele przedmiotów, które znane były jedynie z mitologii, opowieści czy też czasów biblijnych.
Jednego wieczoru Fabian pracował do późna nad pewnym znaleziskiem z rejonów głębokiego oceanu. Ekipa poszukiwawcza przetransportowała do Instytutu wrak, w którym odnaleziono monety z XVI wieku. Gdy usłyszał, że ktoś znajduje się na Sali wystawowej przeraził się. W tym czasie w całym budynku znajdowało się jedynie cztery osoby. On, strażnik i dwóch nukowców z Instytutu Historii Współczesnej. A tamci nigdy nie zapuszczają się w te rejony. Zabezpieczył miejsce swojej pracy i powoli ruszył w kierunku Sali. Przywołał do siebie swojego towarzysza Eevee. Kiedy dotarli na miejsce ujrzeli coś co do końca życia pozostawi ślad.
Jednym z ostatnio pokazywanych eksponatów jest maska aktora greckiego datowana na ponad dwa tysiące lat. Została bardzo dokładnie zabezpieczona i naszpikowana czujnikami. Jednak nie powstrzymało to tajemniczej kobiety nad zdjęciem pokrywy i wzięcie do rak maski. Nie zostały uruchomione nawet alarmy. Kobieta założyła artefakt i po chwili jej ciało zostało otoczone przez czarne płótno. Wyrosło one z maski i przypominał płaszcz dokładnie okrywający ciało. Postać zaczęła się poruszać. Jednak kobieta pozostała na miejscu i po chwili zemdlała. W tym momencie lewitujący płaszcz zniknął w innych pomieszczeniach.
Cała sytuacja została uznana za kradzież. Kobieta została oskarżona mimo, że kamery na czas tego dziwnego zajścia przestały działać. Fabian gdy opowiadał to co ujrzał dostał tygodniowy urlop aby zregenerować siły. Dyrektor uznał, ze chłopak postradał zmysły i z przepracowania opowiada bzdury. Jednak powziął zadanie, ze musi dowiedzieć się co tak naprawdę się wydarzyło. Już na własną rękę, przez najbliższe dni ma się nie zbliżać do muzeum. A to utrudni zadanie.
Cele: Dowiedzenie się co stało się tego wieczoru, odnalezienie wielu artefaktów?
Prośby: Chyba brak. Taka informacja, ze korzystam z możliwości zatrzymania pokemonów ze starej gry z nową historią. I pytanie. Co to mam w KP pozostaje ze mną czy wszystko oprócz pokemonów jest resetuje.
Wiek postaci: 26
Charakter: Twardo stąpa po świecie, mimo jego zainteresowań starożytnością i mitologią. Niektórzy nazywają to bajkami dla dzieci. Jednak Fabian pozostaje wierny swoim przekonaniom. Wielki mól książkowy, dla niego nie jest problemem przeczytanie wielostronicowej księgi. W ten sposób odreagowuje na stres.
Wygląd:
Towarzysze: brak, dowolność MG
Profesja Postaci: Historyk, pracownik muzeum, znawca artefaktów
Starter: KP?
Historia:
Fabian od małego interesował się historią. Tylko to go kręciło. Wraz z dziadkami, którzy sprawowali nad nim opiekę, gdy rodzice ciężko zarabiali na utrzymanie rodziny, opowiadali mu wiele opowieści z zamierzchłych czasów, czytali książki mówiące właśnie o takich tematach. Zawsze uwielbiał spędzać z nimi czas. W końcu mógł iść do szkoły. Pierwsze lata były dla niego nudne. Z prostego powody – nie było na lekcjach niczego o historii. Dopiero w kolejnych latach odżył i prowadził z nauczycielami długie rozmowy dotyczące najważniejszych wydarzeń ze świata, które w jakiś sposób wpływały na współczesny świat. Dużo uwagi poświęcił na starożytności i mitologiom.
Po ukończeniu szkoły mógł wybrać się na wymarzone przez siebie studia. Wtedy bezgranicznie poddał się studiowaniu dziejów starożytnych. Pochłaniał książki w zawrotnym tempie, aż brakowało w bibliotekach tego co go najbardziej interesowało. Dzięki swojemu zapałowi ukończył je bez wielkich problemów. Wiele zawartych znajomości dostarczyło Fabianowi mnóstwo ofert pracy. Zdecydował się jednak na pracę w muzeum narodowym w dziale starożytnych artefaktów. Jego praca polegała na ocenie jakości odnajdowanych skarbów. Trafiało się tutaj wiele bubli, jednak również wiele przedmiotów, które znane były jedynie z mitologii, opowieści czy też czasów biblijnych.
Jednego wieczoru Fabian pracował do późna nad pewnym znaleziskiem z rejonów głębokiego oceanu. Ekipa poszukiwawcza przetransportowała do Instytutu wrak, w którym odnaleziono monety z XVI wieku. Gdy usłyszał, że ktoś znajduje się na Sali wystawowej przeraził się. W tym czasie w całym budynku znajdowało się jedynie cztery osoby. On, strażnik i dwóch nukowców z Instytutu Historii Współczesnej. A tamci nigdy nie zapuszczają się w te rejony. Zabezpieczył miejsce swojej pracy i powoli ruszył w kierunku Sali. Przywołał do siebie swojego towarzysza Eevee. Kiedy dotarli na miejsce ujrzeli coś co do końca życia pozostawi ślad.
Jednym z ostatnio pokazywanych eksponatów jest maska aktora greckiego datowana na ponad dwa tysiące lat. Została bardzo dokładnie zabezpieczona i naszpikowana czujnikami. Jednak nie powstrzymało to tajemniczej kobiety nad zdjęciem pokrywy i wzięcie do rak maski. Nie zostały uruchomione nawet alarmy. Kobieta założyła artefakt i po chwili jej ciało zostało otoczone przez czarne płótno. Wyrosło one z maski i przypominał płaszcz dokładnie okrywający ciało. Postać zaczęła się poruszać. Jednak kobieta pozostała na miejscu i po chwili zemdlała. W tym momencie lewitujący płaszcz zniknął w innych pomieszczeniach.
Cała sytuacja została uznana za kradzież. Kobieta została oskarżona mimo, że kamery na czas tego dziwnego zajścia przestały działać. Fabian gdy opowiadał to co ujrzał dostał tygodniowy urlop aby zregenerować siły. Dyrektor uznał, ze chłopak postradał zmysły i z przepracowania opowiada bzdury. Jednak powziął zadanie, ze musi dowiedzieć się co tak naprawdę się wydarzyło. Już na własną rękę, przez najbliższe dni ma się nie zbliżać do muzeum. A to utrudni zadanie.
Cele: Dowiedzenie się co stało się tego wieczoru, odnalezienie wielu artefaktów?
Prośby: Chyba brak. Taka informacja, ze korzystam z możliwości zatrzymania pokemonów ze starej gry z nową historią. I pytanie. Co to mam w KP pozostaje ze mną czy wszystko oprócz pokemonów jest resetuje.
Uspeh- Liczba postów : 481
Join date : 16/06/2013
Re: Zapisy Mr.Shadow
Imię/Nazwisko/Ksywa Postaci: Alice
Wiek postaci: 16
Charakter: Zawsze chętnie pomaga pokemonom, do ludzi nie ma zbyt wielkiego zaufania gdyż wychowała się z pokemonami, a w jej wiosce nie było jej rówieśników. Od dzieciństwa uczy się jak najlepiej leczyć pokemony, jednak wciąż nie doszła do perfekcji.
Wygląd: http://i2.pinger.pl/pgr36/88123d7000281a214eda8076
Towarzysze: w czasie przygody może się znajdzie jakiś przyjaciel
Profesja Postaci: Trenerka
Starter: Growlithe
Historia: Gdy miałam 10 lat, w czasie spaceru z rodzicami po łąkach naszego gospodarstwa zauważyłam rannego Growlitha. Zaczęłam namawiać mamę, abyśmy zabrały pokemona na farmę i pomogły mu wrócić do formy. Jednak ona zaprzeczyła i powiedziała, że ognisty pokemon nigdy nie znajdzie u nas schronienia. Wtedy wymyśliłam plan. Postanowiłam zabrać trochę leków dla pokemonów i wymknąć się, aby uratować tego pokemona. Niestety nakrył mnie Invizaur z hodowli pokemonów trawiastych moich rodziców. Zaczęłam go błagać, aby mnie nie powstrzymywał. Pokemon stał przez chwilę zastanawiając się, po chwili kiwną jednak głową na znak, iż się zgadza. Następnie ruszyliśmy razem w stronę gdzie leżał poke-pies. Gdy podawałam mu lekarstwa spojrzał na mnie oczami, które wyrażały ogromną radość, oraz niepewność. Invizaur obserwował moje ruchy z daleka, jednak gdy zapewniłam go, że jest bezpieczny podszedł i pomógł mi przenieść Growlitha do opuszczonej szopy na granicach Pallet Town. Przez parę lat opiekowałam się ognistym psem w tajemnicy przed rodzicami. Jednak oni odkryli mój sekret i stwierdzili, że opiekując się tym pokemonem sprzeciwiłam się ich woli. Powiedzieli, że nie chcą mieć córki, która jest nieposłuszna i kazali mi odejść. Uśmiechnęłam się do Invizaura, który stał w pobliżu. chciałam mu w ten sposób podziękować za wszystko co dla mnie zrobił, jednak bałam się powiedzieć o tym na głos, aby nie narobić mu kłopotów. Odwróciłam się i poszłam w stronę szopy, aby spytać się Growlitha, czy chciałby ze mną ruszyć w podróż, gdy kiwnął głową spytałam go, czy mogę mówić do niego Rocky. Na to również się zgodził. Stanęłam na drodze do mrocznego lasu, byłam sama. Nie! Nie byłam sama, towarzyszył mi Rocky. Już nie widziałam przed sobą tego strasznego boru, którego się zawsze bałam, teraz widziałam to co może się wydarzyć jeśli pójdę właściwą ścieżką.
Cele: Stać się dobrym trenerem, nauczyć się jak najlepiej leczyć pokemony i przeżyć jak najwięcej przygód
Prośby: Chyba tylko tyle żeby kiedyś przyplątało mi się kilka Eevee żebym mogła je złapać
Wiek postaci: 16
Charakter: Zawsze chętnie pomaga pokemonom, do ludzi nie ma zbyt wielkiego zaufania gdyż wychowała się z pokemonami, a w jej wiosce nie było jej rówieśników. Od dzieciństwa uczy się jak najlepiej leczyć pokemony, jednak wciąż nie doszła do perfekcji.
Wygląd: http://i2.pinger.pl/pgr36/88123d7000281a214eda8076
Towarzysze: w czasie przygody może się znajdzie jakiś przyjaciel
Profesja Postaci: Trenerka
Starter: Growlithe
Historia: Gdy miałam 10 lat, w czasie spaceru z rodzicami po łąkach naszego gospodarstwa zauważyłam rannego Growlitha. Zaczęłam namawiać mamę, abyśmy zabrały pokemona na farmę i pomogły mu wrócić do formy. Jednak ona zaprzeczyła i powiedziała, że ognisty pokemon nigdy nie znajdzie u nas schronienia. Wtedy wymyśliłam plan. Postanowiłam zabrać trochę leków dla pokemonów i wymknąć się, aby uratować tego pokemona. Niestety nakrył mnie Invizaur z hodowli pokemonów trawiastych moich rodziców. Zaczęłam go błagać, aby mnie nie powstrzymywał. Pokemon stał przez chwilę zastanawiając się, po chwili kiwną jednak głową na znak, iż się zgadza. Następnie ruszyliśmy razem w stronę gdzie leżał poke-pies. Gdy podawałam mu lekarstwa spojrzał na mnie oczami, które wyrażały ogromną radość, oraz niepewność. Invizaur obserwował moje ruchy z daleka, jednak gdy zapewniłam go, że jest bezpieczny podszedł i pomógł mi przenieść Growlitha do opuszczonej szopy na granicach Pallet Town. Przez parę lat opiekowałam się ognistym psem w tajemnicy przed rodzicami. Jednak oni odkryli mój sekret i stwierdzili, że opiekując się tym pokemonem sprzeciwiłam się ich woli. Powiedzieli, że nie chcą mieć córki, która jest nieposłuszna i kazali mi odejść. Uśmiechnęłam się do Invizaura, który stał w pobliżu. chciałam mu w ten sposób podziękować za wszystko co dla mnie zrobił, jednak bałam się powiedzieć o tym na głos, aby nie narobić mu kłopotów. Odwróciłam się i poszłam w stronę szopy, aby spytać się Growlitha, czy chciałby ze mną ruszyć w podróż, gdy kiwnął głową spytałam go, czy mogę mówić do niego Rocky. Na to również się zgodził. Stanęłam na drodze do mrocznego lasu, byłam sama. Nie! Nie byłam sama, towarzyszył mi Rocky. Już nie widziałam przed sobą tego strasznego boru, którego się zawsze bałam, teraz widziałam to co może się wydarzyć jeśli pójdę właściwą ścieżką.
Cele: Stać się dobrym trenerem, nauczyć się jak najlepiej leczyć pokemony i przeżyć jak najwięcej przygód
Prośby: Chyba tylko tyle żeby kiedyś przyplątało mi się kilka Eevee żebym mogła je złapać
Lioli- Liczba postów : 1695
Birthday : 27/05/1997
Join date : 25/01/2013
Age : 27
Re: Zapisy Mr.Shadow
Uspeh
Przyjmuje - gra powstanie dzisiaj - To co masz w KP, gymy, safy, bank itp wszystko zostaje tak jak jest
Lioli
Przyjmuje - gra powstanie dzisiaj
Przyjmuje - gra powstanie dzisiaj - To co masz w KP, gymy, safy, bank itp wszystko zostaje tak jak jest
Lioli
Przyjmuje - gra powstanie dzisiaj
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
Re: Zapisy Mr.Shadow
Imię/Nazwisko/Ksywa Postaci: Hunter James
Wiek postaci: 19
Charakter: Opanowany chłopak, który nie boi się walki, ale nie widzi w tym sensu - stara się jej unikać w miarę możliwości. Nie jest pacyfistą...ale nie jest też typem który szuka na siłę starcia. Woli spędzać czas samotnie, choć inni ludzie średnio mu przeszkadzają - w większości i tak ich ignoruje.
Wygląd: Klik! C:
Towarzysze: Brak.
Profesja Postaci: Trener.
Starter: Litleo (F)
Historia:
Hunter spędzał swoje dzieciństwo w różnych miejscach. Jego rodzice często zmieniali miejsca w związku z ich pracą badawczą. Wiele się zmieniało i chłopak z reguły uczył się z prywatnymi nauczycielami. Jego jedynym stałym przyjacielem był mały Litleo, którego dostał od rodziców na 9 urodziny. Lubili spędzać razem czas przeszukując okolice miejsc w których mieszkali, trzymając się raczej z dala od innych.
Po swoich 18 urodzinach zaczął zastanawiać się nad opuszczeniem rodziców i rozpoczęciu swojej podróży. Wolał to niż przenosiny z miasta do miasta co kilka miesięcy. Często nawet nie rozpakowywał swoich kartonów, bo nie było sensu. Poświęcił kolejne 3 lata na dalszą naukę, pomoc rodzicom w badaniach i przygotowywanie się do podróży. Wreszcie po rozmowach z rodzicami i przygotowaniach postanowił ruszyć. Wiedział że nie będzie łatwo, ale dla niego i tak to było lepsze niż ciągłe przeprowadzki. Jak na ironię, jedyną stabilność widział w podróży i zmianach otoczenia. Po parunastu tygodniach przywykł już do nowego życia, choć brakowało mu czegoś co uatrakcyjniłoby jego życie. Nie wiedział że jest kilka kroków od czegoś takiego. Dosłownie.
Nadszedł kolejny wieczór, więc chłopak zatrzymał się żeby rozbić obóz na noc. Litleo jak zwykle biegał wokół, bawiąc się i rozrabiając. Kiedy maluch zniknął na parę minut, nie dając znaków życia, Hunter poszedł się za nim rozejrzeć. Lewek walczył z jakimś korzeniem, próbując wyrwać go z ziemi. Chłopak podszedł do niego w momencie kiedy maluch wyrwał wreszcie korzeń...i ziemia pod nimi zapadła się. Podróż nie trwała długo, ale lądowanie trochę zabolało. Kiedy kurz opadł, chłopak rozejrzał się - zorientował się że jest w jakimś starym grobowcu. Znalazł pochodnię, którą Litleo zdołał podpalić, wykorzystując swój żar. Grobowiec był średniej wielkości i kończył się komnatą z wielkimi kamiennymi drzwiami, które miały 18 dziur. Obrazki i inskrypcje otaczające drzwi były mniej więcej zrozumiałe dla niego - jego rodzice spotykali się z czymś takim i Hunter trochę to studiował - choć daleko mu było do bycia ekspertem.
Tekst wspominał o 18 kamieniach które miały otworzyć drzwi, powiązane jakoś z mocami pokemonów. Rysunki sugerowały że chodzi o 18 różnych typów pokemonów, ale nie dowiedział się wiele więcej. 18 kamieni, dziwne drzwi w dziwnym grobowcu...musiał poszukać kogoś kto mógł mu pomóc to rozwikłać. Wyprostował się i spojrzał na swojego lewka. Pogłaskał go i spojrzał mu w oczka
- No mała...wreszcie coś ciekawego...
Powiedział, wziął go na ręce i zaczął drapać za uchem, szukając wyjścia z tego dziwnego grobowca...
Cele: Jak w historii.
Prośby:Brak.
Wiek postaci: 19
Charakter: Opanowany chłopak, który nie boi się walki, ale nie widzi w tym sensu - stara się jej unikać w miarę możliwości. Nie jest pacyfistą...ale nie jest też typem który szuka na siłę starcia. Woli spędzać czas samotnie, choć inni ludzie średnio mu przeszkadzają - w większości i tak ich ignoruje.
Wygląd: Klik! C:
Towarzysze: Brak.
Profesja Postaci: Trener.
Starter: Litleo (F)
Historia:
Hunter spędzał swoje dzieciństwo w różnych miejscach. Jego rodzice często zmieniali miejsca w związku z ich pracą badawczą. Wiele się zmieniało i chłopak z reguły uczył się z prywatnymi nauczycielami. Jego jedynym stałym przyjacielem był mały Litleo, którego dostał od rodziców na 9 urodziny. Lubili spędzać razem czas przeszukując okolice miejsc w których mieszkali, trzymając się raczej z dala od innych.
Po swoich 18 urodzinach zaczął zastanawiać się nad opuszczeniem rodziców i rozpoczęciu swojej podróży. Wolał to niż przenosiny z miasta do miasta co kilka miesięcy. Często nawet nie rozpakowywał swoich kartonów, bo nie było sensu. Poświęcił kolejne 3 lata na dalszą naukę, pomoc rodzicom w badaniach i przygotowywanie się do podróży. Wreszcie po rozmowach z rodzicami i przygotowaniach postanowił ruszyć. Wiedział że nie będzie łatwo, ale dla niego i tak to było lepsze niż ciągłe przeprowadzki. Jak na ironię, jedyną stabilność widział w podróży i zmianach otoczenia. Po parunastu tygodniach przywykł już do nowego życia, choć brakowało mu czegoś co uatrakcyjniłoby jego życie. Nie wiedział że jest kilka kroków od czegoś takiego. Dosłownie.
Nadszedł kolejny wieczór, więc chłopak zatrzymał się żeby rozbić obóz na noc. Litleo jak zwykle biegał wokół, bawiąc się i rozrabiając. Kiedy maluch zniknął na parę minut, nie dając znaków życia, Hunter poszedł się za nim rozejrzeć. Lewek walczył z jakimś korzeniem, próbując wyrwać go z ziemi. Chłopak podszedł do niego w momencie kiedy maluch wyrwał wreszcie korzeń...i ziemia pod nimi zapadła się. Podróż nie trwała długo, ale lądowanie trochę zabolało. Kiedy kurz opadł, chłopak rozejrzał się - zorientował się że jest w jakimś starym grobowcu. Znalazł pochodnię, którą Litleo zdołał podpalić, wykorzystując swój żar. Grobowiec był średniej wielkości i kończył się komnatą z wielkimi kamiennymi drzwiami, które miały 18 dziur. Obrazki i inskrypcje otaczające drzwi były mniej więcej zrozumiałe dla niego - jego rodzice spotykali się z czymś takim i Hunter trochę to studiował - choć daleko mu było do bycia ekspertem.
Tekst wspominał o 18 kamieniach które miały otworzyć drzwi, powiązane jakoś z mocami pokemonów. Rysunki sugerowały że chodzi o 18 różnych typów pokemonów, ale nie dowiedział się wiele więcej. 18 kamieni, dziwne drzwi w dziwnym grobowcu...musiał poszukać kogoś kto mógł mu pomóc to rozwikłać. Wyprostował się i spojrzał na swojego lewka. Pogłaskał go i spojrzał mu w oczka
- No mała...wreszcie coś ciekawego...
Powiedział, wziął go na ręce i zaczął drapać za uchem, szukając wyjścia z tego dziwnego grobowca...
Cele: Jak w historii.
Prośby:Brak.
Riot- Liczba postów : 1
Join date : 29/03/2014
Re: Zapisy Mr.Shadow
Odrzucam - osobiście mi się nie podoba.
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
Re: Zapisy Mr.Shadow
Pisze w dwoch (wybacz) ale nie zmiesci sie zapis. Ilosc znakow ograniczona na telefonie dlatego KP mam w dwoch postach. Jesli czegos brakuje to pytaj bo dalam zapis jaki dalam u Niko bo... nie chce mi sie po raz enty wszystkiego przerabiac. Wiem ze sa niescislosci w historii ale to wina ciaglych zmian itp:/. Na priv dosle ci brakujacej rzeczy apropo kolorow PokeNavow.
Ostatnio zmieniony przez Laureline dnia Pią Maj 16, 2014 5:28 pm, w całości zmieniany 1 raz
Laureline- Liczba postów : 1648
Birthday : 07/04/1995
Join date : 22/01/2013
Age : 29
Skąd : Warszawa
Re: Zapisy Mr.Shadow
Laureline napisał:Imię, Nazwisko: Laureline Stone
Ksywa: "Lau"
Wiek: 18 lat
Wygląd: Foto: w KP
Opis: Dziewczyna przeciętnego wzrostu ok 165 cm wzrostu. Dlugie włosy
przeważnie upięte w kucyk. Niby drobna ale umięśniona.
Charakter: Albo raczej charakterek. Zwariowana idiotka, ale to
jednak maska dobrze dopasowana do jej twarzy. Tak naprawdę jest spokojna
dziewczyna, która nie wie co to strach. Stawia czoło każdemu wyzwaniu. Nie
daj boże ktoś jej stanie na odcisk, wtedy budzi sie w niej istny diabeł.
Lubi samotność jednak towarzystwem nie pogardzi.
Historia: Przez kaptur mocno naciągnięty na twarz nie wiedziałam go
dobrze, ale kiedy się zbliżył i stanął nade mną, odruchowo odrzuciłam
głowę. Nasze spojrzenia się spotkały na moment i to już tam było. Jego
numer 20082011. To był powód dla którego czułam się nieswojo. Biedak -
jakie ma on szanse z tym numerem jak to już dzisiaj? Wszyscy mają swoje
numery, ale wydaje mi się, że tylko ja je widzę? No, może nie tak dosłownie
widzę, ale tak jest. Wiszą w powietrzu. Tak jakoś pojawiają się w mojej
głowie. Czuję je gdzieś za oczami. Ale są prawdziwe. Mam w nosie czy mi
wierzycie - jak sobie chcecie. Ja wiem, że są prawdziwe. I wiem co znaczą.
Stało się to jasne tego dnia co mama odeszła. Zawsze widziałam
numery, odkąd pamiętam. Najpierw myślałam, że wszyscy je widzą. Jeżeli
tylko spojrzałam komuś w oczy, od razu pojawiał się numer. Pewnego dnia
mama wiozła mnie w wózku, a ja mówiłam jej, jaki ludzie mają numery.
Myślałam, że jej się to spodoba, że pomyśli jaka jestem mądra. Tak, jasne.
Szłyśmy szybko główną ulicą, żeby odebrać alimenty. Czwartki były zazwyczaj
dobre. Niedługo, bardzo niedługo, mama będzie mogła robić swoje zakupy w
zapitym dechami domu na naszej ulicy i przez parę godzin będzie szczęśliwa.
Każdy napięty mięsień w jej ciele się rozluźni., będzie rozmawiała z mną, a
może nawet mi poczyta. Kiedy tak szliśmy wesoło wykrzykiwałam numery ludzi.
-Dwa, jeden, cztery, dwa, nic, jeden, zero! Siedem, swa, dwa, nic,
cztery, sześć! -Nagle mam gwałtownie zatrzymała wózek i obróciła go do
siebie. Pochyliła się, chwyciła za ramię po obu stronach, robiąc ze swojego
ciała klatkę i zacisnęła dłonie tak mocno,. Że widziałam wyraźnie jak
nigdy, zgrubienia na jej ramionach, siniaki i nakłucia. Spojrzała mi prosto
w oczy z dziką furia na twarzy -Kerry, słuchaj - niemal wypluła te słowa -
Nie wie m o co ci chodzi, ale masz przestać! Zaraz dostanę od tego szału.
Dzisiaj nie trzeba mi żadnych głupot, okay? Nie trzeba mi tego, więc... się...
do cholery... Zamknij! Sylaby gryzące niczym wściekłe osy, jad tryskający
prosto na mnie... Przez cały ten czas, gdy tak trwałyśmy oko w oko, jej numer
tam był, wciśnięty wewnątrz mojej czaszki: 10102010. Cztery lata później
patrzyłam jak facet w wymiętym garniturze zapisuje na kawałku papieru:Znalazłam ja rano. Wstałam jakData śmierci: 10.10.2010
zwykle włożyłam szkolne ubranie i wzięłam sobie płatki. Bez mleka, bo
śmierdziało, kiedy je wyjęłam z lodówki. Odstawiłam pudełko, nastawiłam
czajnik i zjadłam płatki, podczas gdy woda się gotowała. Potem zrobiłam
mamie czarna kawę i ostrożnie zaniosłam do jej pokoju. Wciąż była w łóżku,
tak jakoś skręcona w jedna stronę. Miała otwarte oczy, przód czymś
poplamiony, chyba wymiocinami, kołdrę też. Postawiłam kawę na podłodze,
obok igły.
-Mamo? - odezwałam się, chociaż wiedziałam, że nie odpowie. Nikogo już nie
było. Odeszła. I jej numer
też. Pamiętam go, ale nie widziałam, gdy patrzyłam w jej mętne oczy. Stałam
tak przez kilka minut, kilka godzin - nie wiem - później zeszłam piętro
niżej i powięziłam pani z mieszkania pod nami, co się stało. Poszła
zobaczyć. Kazała mi czekać przed drzwiami, jakbym już tego nie widziała,
głupia krowa. Nie było jej pół minuty. Wybiegła, minęła mnie i zwymiotowała
na korytarzu. Kiedy skończyła, wytarła usta chusteczką , zabrała mnie z
powrotem do siebie i zadzwoniła po karetkę. Potem przyszła masa ludzi:
mundurowi - policja, załoga karetki, garniturowi - jak ten z notatnikiem.
Potem jeszcze kobieta, która mówiła do mnie jak do kretynki i która zabrała
mnie stamtąd, tak po prostu, z jedynego dom, który znałam. W jej
samochodzie, po drodze Bóg wie dokąd, wciąż powtarzałam sobie w myślach dwa
słowa, raz za razem Data śmierci Gdybym wcześniej wiedziała, że
numery które widzę to data śmierci, mogłabym mamie pomóc, powstrzymać ją,
nie wiem, cokolwiek. Czy cokolwiek by to zmieniło? Gdyby wiedziała, że
czeka nas tylko 7 lat razem? Akurat - byłaby z niej taka sam punka. Nic na
świecie mogło jej powstrzymać. Była uzależniona. Z chłopakiem spędziłam
miły dzień. Czułam, że coś nas zaczęło łączyć, ale czy To cosś zmienia?
Nie. Jego data jest wyznaczona na dziś. Jeszcze dziś przed północą zginie.
Poszliśmy do
wesołego miasteczka. Było fajnie ale wszystko się zmieniło w momencie, gdy
kolejka górska którą jechał, stanęła. Do tego do góry nogami. To trwało
ułamek sekundy. Mignięcie. Jedna klatka w aparacie. Widać było czarny
lecący punkcik. Z mojego punktu widzenia wyglądał oto jak ptak. Ale jaki
ptak leci z taka prędkością w dół? Owszem są takie ptaki ale nie w tym
mieście. Gdy tylko zobaczyłam ta plamkę już wiedziałam c się stało.
Pobiegłam w miejsce upadku. Był cały ale strasznie wykręcony, oczy otwarte,
ale gdy spojrzałam w nie widziałam już w nich numeru. Odszedł. Ktoś wezwał
karetkę, ja w tym czasie zamknęłam mu oczy. Sanitariusze pytali co się
stało i czy chce jechać z nimi. Ja odmówiłam. Szłam w kierunku przytułku w
którym mieszkałam po śmierci matki. Usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
Zaczęłam biec, ten ktoś również. Kluczyłam między uliczkami, myślałam że
zgubiła tego kogoś, jednakże już w samy, wejściu do domu ktoś mnie
ogłuszył. Obudziłam się w pokoju dobrze wyposażonym, w sensie laptop,
konsola Xbox, lodówka itd. Takie mieszkanko z tą różnicą, że bez kuchni. Na
szafce nocnej obok łóżka spostrzegłam kartkę. Oto jej treść:Wstałam więc, pomyślałam, że może warto rozejrzećWitaj w
Emerald'zie. Gdy już się obudzisz udaj się do centrum dowodzenia. Piętro 3,
budynek główny.
Podpisano Clara.
się po pokoju. Włączyłam TV, wykąpałam się po czym założyłam wcześniej
przygotowane ubranie, krótkie jeansowe spodenki, żółty top na ramiączka i
adidasy. Pod czas kąpieli zauważyłam, że coś dziwnego znajduje się na moim
ręku. Ni to zegarek ni to coś (PokeGear), to cos było koloru czerwonego. W
drodze do centrum dowodzenia zauważyła, że mijane osoby mają też takie coś
jednakże w innych kolorach (niebieskie, szare, czarne białe itd. - w PW
napisze o co chodzi jak zaakceptujesz hist...). Najdziwniejsze jednak to,
że mieli takie dziwne kulki przypięte do pasków przy spodniach. Z początku
nie wiedziałam do czego te kulki, dopóki nie zauważyłam stworków
podążających za niektórymi osobami. Gdy już doszłam do centrum dowodzenia,
zostałam poproszona od razu na rozmowę. Zostało mi wszystko wytłumaczone. W
miarę jasno Emeralda to organizacja tajnych agentów, która zajmuje się
różnymi akcjami na przykład rozbijanie gangów narkotykowych. Do tego celu
są werbowane osoby w wieku od 9 do 18 lat. Czemu tacy młodzi? A dlatego, że
mało osób podejrzewa dzieci
i młodzież że są agentami. Ja zostałam zwerbowana do tej organizacji,
ponieważ stwierdzili, że się nadaję a dowiedzieli się wszystkiego od mojej
wychowanki Sabiny, która akurat należy do tej organizacji i jej zadaniem
jest wstępna rekrutacja. Muszę jednakże przejść testy, egzaminy
sprawnościowe. Clara, szefowa, podała mi do wypełnienia różne formularze,
ponieważ wraz z przystąpieniem do Enmienda musze odciąć się od przeszłości
m.in. zmienic nazwisko, jeśli chce to również imię. Tu zaczynam nowe życie.
Po skończeniu ok. 20 lat mam prawo zostać w organizacji ale mam również
prawo odejść i
organizacja zapewni mi przyszłość. Więc z Kerry Hyte przeszłam na Laureline
Stone. Wszystkie formalności zostały wypełnione. Miałam teraz pójść do Sali
w której miał nastąpić pierwszy egzamin. Dopiero po egzaminach miałam
zostac pełnoprawnym członkiem Emerald'y. Wpierw jednak poszłam do pokoju i
zauważyłam pewne zmiany. Na szafce nocnej leżał 1 PokeBall. Do tego z
pokemonem. Obok leżał PokeDex i list. Oto treść:Jak było na liście takW Ballu znajduje się Twoj pokemon Growlithe. Jest to prezent od twojego
ojca na urodziny, jeszcze za czasów gdy twoja mam żyła. Nigdy go wcześniej
nie dostałaś, ponieważ Twoja mama nie chciała kłopotliwych pytań. W paczce
obok łóżka znajduje się 5 pustych PokeBalli, PokeNav, dwa Potiony. Tym
czasem weź balle i udaj się na egzamin.
zrobiłam. Poszłam do sali i czekałam aż wszystko się zacznie.
Cele: ~ być jak najlepszą agentką
~ poznać genezę swoich "zdolności"
~ po odejściu z Emeralda odnaleźć ojca.
Starter: brak (poki w KP)
Laureline- Liczba postów : 1648
Birthday : 07/04/1995
Join date : 22/01/2013
Age : 29
Skąd : Warszawa
Re: Zapisy Mr.Shadow
ALe mogłaś chociaż końcówke zmienić że zostały podarowane Ci pokeballe z pokemonami np po ojcu XD Coś się wykmini żeby to miało ręce i nogi.
Przyjmuje
Przyjmuje
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
Re: Zapisy Mr.Shadow
Imię/Nazwisko/Ksywa Postaci: Finn Vebre
Wiek postaci: ~200, wygląda na 20.
Charakter: Finn jest przebiegły i nauczony doświadczeniem dość uparty w swoich działaniach. Jest dwulicowy i wredny, nie pozwala sobie na błąd. Życie nauczyło go wielu negatywnych cech, cały czas jednak skory jest do pomocy, pokemonom i swojej rasie, o ile jeszcze istnieje.
Wygląd:
Towarzysze: brak
Profesja Postaci: Koordynator
Starter: Glameow
Historia:
Las, drzewa, mech i trawy.. Nie są one przyjaciółmi tych, którzy ich nie znają. Ja ich nie znałem. Byłem kapłanem, tym dobrym.
...do czasu..
-Finn, podejdź moje dziecko. - powiedziała starsza Mayleene. Ja, ubrany w długą czerwoną szatę podszedłem do ołtarza. Podałem jej moją dłoń, Mayleene przecięła ją rytualnym ostrzem, a na zimny kamień polała się krew. Moja krew.
-Wielki Reshiramie! Powstań z tej krwi! Wielki Heatranie, powstań z jego krwi! Wielki Entei naródź się w jego żyłach! O Moltresie mocarny, uczyń go swym synem! - Mayleene wykrzykiwała po kolei imiona wielkich, ognistych legend. Moja krew spływała powoli na granit, kropla po kropli.
-Finnie, teraz! Posiądź moc ognia! - najstarsza krzyknęła, a ja skupiłem się na krwi, dłoni i ogniu.
Czas jakby zatrzymał się, czułem powoli napływającą do mnie energię, rana na dłoni zasklepiła się i z mojej ręki poczułem wychodzące ciepło. Otworzyłem oczy, krew wirowała na granicie w dziwnym tańcu, krople ścigały się ze sobą, żadna nie widziała czy jest łowcą czy też ofiarą. Robiło mi się gorąco, powietrze przeszył krzyk.
To był mój krzyk. Rozejrzałem się, dookoła mnie tańczył wir ognia, pochłaniał wszystko, koło mnie stała jedynie Mayleene uśmiechając się złowieszczo.
-Finn, jesteś potomkiem ognia, najwyższym jego kapłanem! - kobieta sięgnęła po nóż, złapała mnie za rękę i mówiąc obce mi słowa poderżnęła sobie gardło. Czułem jak napływa do mnie jej energia, wir ognia rósł. Tylko ja mogłem nad nim zapanować, nie miałem jednak pojęcia jak. Zamknąłem dłoń, wszystko się zatrzymało, ogień zniknął. Stałem tu sam, pośród zgliszcz i spalonych zwłok. Tylko ja, rytualne ostrze i ołtarz.
Ruszyłem do domu, byłem nagi, wszystko co miałem na sobie zostało spalone, ja pozostałem jednak nie tknięty.
Okradłem jedno z domostw z prowiantu i przedmiotów trenerskich. Wszedłem do swojego przybytku, wszyscy, którzy kiedyś tu żyli... Ubrałem zbroję i uciekłem, jak tchórz..
Wiedziałem, że bractwo trzech źródeł będzie mnie goniło, a jednak postanowiłem uciec.
Las, drzewa, mech i trawy.. Nie były moimi przyjaciółmi, do czasu.
Mieszkałem w lasach, pomagałem pokemonom, a one mi. Było ciężko, nauczyłem się jednak kontrolować ogień, dowiedziałem się o kryształowych kulach, rozmieszczonych po regionie Sinnoh. Musiałem się tam dostać, wiedziałam jednak, że dalej gonią mnie ludzie z Bractwa Trzech Źródeł. Bractwo zajmowało się żywiołami Wiatru, Lodu i Kamienia. Byliśmy sprzymierzeńcami do momentu w którym zrównałem moją osadę z ziemią. A zaplanowała to ona.. Mayleene. Pogrążyła mnie, naznaczyła.
Kryształowe kule miały mi pozwolić zapanować nad innymi żywiołami i odszukać wolność, ludzie... oni nie mogli się dowiedzieć o naszym istnieniu, ja byłem dla nich zagrożeniem. W końcu, nie codziennie wysoko urodzony elf wybiera drogę trenera pokemon i planuje występować w pokazach. Na moje szczęście miałem jednak medalion, który sprawiał, że wszelkie aspekty mojej inności, takie jak uszy, były dla ludzi nie widzialne. To dawało mi wiele możliwości.
Cele: Odszukanie wszystkich kryształowych kul, udział w pokazach.
Prośby: starcia z organizacją, jakieś zagadki..? Przyjęcie!
Wiek postaci: ~200, wygląda na 20.
Charakter: Finn jest przebiegły i nauczony doświadczeniem dość uparty w swoich działaniach. Jest dwulicowy i wredny, nie pozwala sobie na błąd. Życie nauczyło go wielu negatywnych cech, cały czas jednak skory jest do pomocy, pokemonom i swojej rasie, o ile jeszcze istnieje.
Wygląd:
Towarzysze: brak
Profesja Postaci: Koordynator
Starter: Glameow
Historia:
Las, drzewa, mech i trawy.. Nie są one przyjaciółmi tych, którzy ich nie znają. Ja ich nie znałem. Byłem kapłanem, tym dobrym.
...do czasu..
-Finn, podejdź moje dziecko. - powiedziała starsza Mayleene. Ja, ubrany w długą czerwoną szatę podszedłem do ołtarza. Podałem jej moją dłoń, Mayleene przecięła ją rytualnym ostrzem, a na zimny kamień polała się krew. Moja krew.
-Wielki Reshiramie! Powstań z tej krwi! Wielki Heatranie, powstań z jego krwi! Wielki Entei naródź się w jego żyłach! O Moltresie mocarny, uczyń go swym synem! - Mayleene wykrzykiwała po kolei imiona wielkich, ognistych legend. Moja krew spływała powoli na granit, kropla po kropli.
-Finnie, teraz! Posiądź moc ognia! - najstarsza krzyknęła, a ja skupiłem się na krwi, dłoni i ogniu.
Czas jakby zatrzymał się, czułem powoli napływającą do mnie energię, rana na dłoni zasklepiła się i z mojej ręki poczułem wychodzące ciepło. Otworzyłem oczy, krew wirowała na granicie w dziwnym tańcu, krople ścigały się ze sobą, żadna nie widziała czy jest łowcą czy też ofiarą. Robiło mi się gorąco, powietrze przeszył krzyk.
To był mój krzyk. Rozejrzałem się, dookoła mnie tańczył wir ognia, pochłaniał wszystko, koło mnie stała jedynie Mayleene uśmiechając się złowieszczo.
-Finn, jesteś potomkiem ognia, najwyższym jego kapłanem! - kobieta sięgnęła po nóż, złapała mnie za rękę i mówiąc obce mi słowa poderżnęła sobie gardło. Czułem jak napływa do mnie jej energia, wir ognia rósł. Tylko ja mogłem nad nim zapanować, nie miałem jednak pojęcia jak. Zamknąłem dłoń, wszystko się zatrzymało, ogień zniknął. Stałem tu sam, pośród zgliszcz i spalonych zwłok. Tylko ja, rytualne ostrze i ołtarz.
Ruszyłem do domu, byłem nagi, wszystko co miałem na sobie zostało spalone, ja pozostałem jednak nie tknięty.
Okradłem jedno z domostw z prowiantu i przedmiotów trenerskich. Wszedłem do swojego przybytku, wszyscy, którzy kiedyś tu żyli... Ubrałem zbroję i uciekłem, jak tchórz..
Wiedziałem, że bractwo trzech źródeł będzie mnie goniło, a jednak postanowiłem uciec.
Las, drzewa, mech i trawy.. Nie były moimi przyjaciółmi, do czasu.
Mieszkałem w lasach, pomagałem pokemonom, a one mi. Było ciężko, nauczyłem się jednak kontrolować ogień, dowiedziałem się o kryształowych kulach, rozmieszczonych po regionie Sinnoh. Musiałem się tam dostać, wiedziałam jednak, że dalej gonią mnie ludzie z Bractwa Trzech Źródeł. Bractwo zajmowało się żywiołami Wiatru, Lodu i Kamienia. Byliśmy sprzymierzeńcami do momentu w którym zrównałem moją osadę z ziemią. A zaplanowała to ona.. Mayleene. Pogrążyła mnie, naznaczyła.
Kryształowe kule miały mi pozwolić zapanować nad innymi żywiołami i odszukać wolność, ludzie... oni nie mogli się dowiedzieć o naszym istnieniu, ja byłem dla nich zagrożeniem. W końcu, nie codziennie wysoko urodzony elf wybiera drogę trenera pokemon i planuje występować w pokazach. Na moje szczęście miałem jednak medalion, który sprawiał, że wszelkie aspekty mojej inności, takie jak uszy, były dla ludzi nie widzialne. To dawało mi wiele możliwości.
Cele: Odszukanie wszystkich kryształowych kul, udział w pokazach.
Prośby: starcia z organizacją, jakieś zagadki..? Przyjęcie!
Vebre- Liczba postów : 5
Join date : 14/05/2014
Re: Zapisy Mr.Shadow
Zapisy Tymczasowo zamknięte z powodu Braku Czasu na cokolwiek bardziej konstruktywnego.
Cieniu- Admin
- Liczba postów : 3460
Birthday : 07/04/1991
Join date : 16/01/2013
Age : 33
Skąd : Śródziemie
Strona 2 z 2 • 1, 2
PokeHelvetti :: :: Offtopic :: Archiwum :: Gry Trenerskie
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach