Zapisy

+12
Solitaire
Zern
Moric
Daichi
SirAllan123
Paulinka
Nekolies
bartek1w2
Uspeh
Skits
Laureline
Gokai
16 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Gokai Czw Paź 24, 2013 11:40 am

Obydwoje przyjęci Very Happy Gry będą tak za 2 godz

Gokai

Liczba postów : 3599
Birthday : 01/10/1997
Join date : 04/04/2013
Age : 27

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Shiro Czw Paź 24, 2013 8:00 pm

Imię: Pierwszy punkt formularza, a tu już zaczynają się schodki, gdyż ciężko podać jednoznaczne imię dziewczyny. Zastanawiam się czy ona w ogóle jakieś posiada- oczywiście nie licząc przypadającej jej cząstki imienia białego smoka, tj. Shi. Warto napomknąć, że przez Kei'a oraz Re, nazywana była (i nadal jest) Shiro.
Nazwisko*: Tak jak powyżej, nieznane, tudzież nie posiada.
Wiek: Choć dokładna data narodzin dziewczyny nie jest znana, jest wiek (sądząc po wyglądzie) można określić na około 15 lat.
Wygląd: Charakterystyczną rzeczą w wyglądzie Shiro są jej nietypowe włosy. Cienkie kosmyki wijące się niczym kobry po drobnych ramionach nastolatki są koloru ciemnego granitu. Co więcej, ich końcówki ubarwione zostały na jeden z piękniejszych odcieni błękitu, który jeszcze bardziej podkreśla bladą cerę dziewczyny. Shi posiada również niezwykłe, morskie oczy. Jej codzienny strój stanowi; jedwabna, jasna bluzka oraz narzucona na nią koszula z podwiniętymi rękawami, jak również ciemne, luźne spodnie i wygodne buty- swoją drogą podobne do tych, noszonych przez archeologów.
Charakter: Shiro ma dość dziką naturę. Na pierwszy rzut oka jej zachowanie budzi niepokój i większość osób już przy pierwszym spotkaniu dziewczyny ucieka 'gdzie pieprz rośnie'. Jednak przy dogłębnym przeanalizowaniu jej charakteru, można dość do wniosku, że posiada również te lepsze cechy. Wyznaje zasadę 'jeden za wszystkich, wszyscy za jednego'. Nigdy nie zostawia przyjaciół w potrzebie, chyba, iż będzie do tego zmuszona. Stara się sprzeciwiać trudom codzienności i za wszelką cenę uratować Re.
Historia:

~ Historia strażników serca Białego Smoka
(Oczami Shiro)

Opowiem Wam pewną legendę. Nie jest ona zbyt długa, ale odegrała, a raczej nadal odgrywa,  ogromną rolę w moim życiu. To historia o powstaniu narodu, który swoje istnienie zawdzięcza jednemu z legendarnych stworzeń. Mojego narodu.
Kilkaset lat temu, pomiędzy istotami posiadającymi ogromną moc (zwanymi współcześnie Legendarnymi Pokémon’ami), doszło do pewnego incydentu, zdolnego wybić naszą rasę niczym szkodniki. Wcześniej wspomniany Biały Smok został bowiem posądzony o zdradę wobec pozostałej Wielkiej Piątki Unovy- Tria walecznych Muszkieterów, bezlitosnego Zekroma oraz Kyurem’a o sercu chłodnym jak lód. Reshiram wygnano za kontakty i zawieranie paktów ze śmiertelnikami, lecz ta kara była dla Czarnego Pana zbyt mała. Pragnął nauczyć ludzi szacunku w stosunku do mistycznych bestii, zabijając trójkę dzieciaków, z którymi jego siostra była w zmowie. Lecz gdy ta wiadomość dotarła do Białej Pani, matczyny instynkt przezwyciężył rozum i ogarnął nią gniew nie do opisania. Chcąc za wszelką cenę ochronić niewinnych przedstawicieli ludzkiej rasy, Reshiram zatarasowała drogę mściwemu Zekrom’owi i wyzwała go na pojedynek. Gdyby w tym momencie reszta legendarnej grupy nie zainterweniowała, najprawdopodobniej nastąpiłby koniec świata. Rodzeństwo zostało rozdzielone i umieszczone w osobnych medalionach. Co więcej właśnie wtedy została wypiętrzona Wyspa Ryu, na której schowano jeden z talizmanów, podzielony na trzy części; Ram, Re oraz Shi. Po ułożeniu ich w odpowiedniej kolejności powstawało imię zaklętego w nim smoka- Reshiram. Od tamtej pory trójka dzieci nie spoczęła, dopóki nie odnalazła zaginionych elementów układanki. Nim jednak udało się im to uczynić, wkroczyli już w dorosłość i pozakładali własne rodziny. Tak oto dali początek naszemu narodowi na Wyspie Ryu. Odtąd obowiązek bycia strażnikiem i noszenia poszczególnych kawałków medalionu przechodził co dwa pokolenia. Osoba utrzymująca drogocenny skarb otrzymywała imię wyryte na nim i musiała przyrzec, że nie połączy go z pozostałymi fragmentami dopóty, dopóki nie będzie to konieczne.
Niestety wkrótce równowaga na Wyspie została zachwiana, gdyż pierwsi ludzie zapragnęli posiąść oba talizmany- również ten Zekrom’a, zesłany do innego rejonu świata- nie wiedząc jak tragiczne mogą być tego skutki.
I tu rozpoczyna się moja misja…
Nazywam się Shi i jestem jednym ze strażników serca Białego Smoka.

~ Pierwsze spotkanie- oko w oko z duchem 
[Ostrzeżenie: Poniższy tekst jest fragmentem spisanej notatki głosowej, która została sporządzona przez dwójkę głównych bohaterów- Shi oraz Kei’a]

  Hej, z tej strony Kei. Szczerze? Mógłbym opowiadać o sobie godzinami- kim jestem, skąd pochodzę i tak dalej, ale nie mamy z Shiro zbyt dużo czasu, bo musimy gonić… A zresztą, dowiecie się w trakcie nagrania.
W każdym bądź razie, wszystko zaczęło się w pewien mglisty, październikowy poranek, podczas mojego powrotu znad rzeki. Mój dotychczasowy dom mieścił się pośród licznych, mieszanych lasów i wzgórz. Od pozostałej części świata dzielił nas wysoki grzbiet górski, którego pokonanie graniczyło z cudem. Jedynie mojemu dziadkowi udało się tego dokonać. Jednakże, nie wiedzieć czemu, nigdy nie zabierał mnie na wycieczki w tamte strony. Gdy pytałem się go o przyczynę, przygryzał tylko dolną wargę i wymyślał coraz to lepsze wymówi, typu- złe warunki atmosferyczne, czy też niebezpieczne szlaki. Bez dwóch zdań coś przede mną ukrywał i tamtego dnia moja ciekawość osiągnęła swoją granicę.
  Dość nagłym ruchem ręki uchyliłem drewniane drzwiczki domu, na tyle, bym mógł wślizgnąć się do środka. Tam, jak zawsze zresztą, panowała dość przytulna atmosfera. Dnie i noce stawały się co raz chłodniejsze, więc na zazwyczaj nieużywanym palenisku, teraz wesoło tańczyły niewielkie iskierki. Od strony łańcucha górskiego zawiał porywisty wiatr i wpadając przez okno, przewrócił jedną z fotografii stojących na kominku. Podszedłem do naszego, rodzinnego ogniska i podniecając płomień, podniosłem zdjęcie z podłogi. Przedstawiało one uśmiechniętego staruszka, trzymającego na rękach niewinne dziecko. Rozejrzałem się po pokoju w celu odnalezienia wzrokiem starszego pana z kadru. Niestety, na próżno- jak zresztą mogłem się spodziewać. Prawda jest taka, że ten emeryt, to mój dziadek, o którym wcześniej wspominałem. Kocha przygody do takiego stopnia, że mimo swojego wieku, nie może wysiedzieć paru miesięcy w jednym miejscu. A gdy już wyrusza na jakąś wyprawę, powierza opiekę nad domem właśnie mi. Tym razem jednak nie wracał już bardzo długo, a ja, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, zacząłem powątpiewać czy kiedykolwiek to nastąpi.
Z transu wybiło mnie głośne pukanie w ramę okna. Doskonale znałem ten rytm, to był nasz szyfr, co oznaczało, iż musiał być to… Ram! Zniecierpliwiony blondyn, stał na ogromnej beczce, która służyła nam za swego rodzaju schody, i wpatrywał się w szkło, próbując dostrzec cokolwiek po drugiej stronie szyby- więc kiedy otworzyłem okno, o mało nie wywinął fikołka.
- Wreszcie, czemu tak długo?- Spytał starając się utrzymać równowagę i udając oburzenie.
- A, wiesz, obowiązki wzywają- odparłem, szybko odkładając fotografie na miejsce.
- Obowiązki, mówisz… Czyli teraz jesteś już wolny, tak?
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, a Ram już pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy, a dokładniej on ruszył, nad nasze miejsce spotkań. Ten dość dziki i czasem złośliwy nastolatek, to mój przyjaciel z dzieciństwa. Niegdyś potrafiliśmy spędzać ze sobą całe dnie. Tak jak ja, nigdy nie poznał swoich rodziców. Słyszałem, że podrzucono go do naszej osady jeszcze jako niemowlaka. Jedyną rzeczą, jaką posiadał, był niewielki złoty medalion z wyrytymi dziwacznymi znakami, które jako jedyny z wioski potrafiłem odczytać- R a m.
  Szliśmy krętą, górską ścieżką prosto pod rozłożystą, płaczącą wierzbę. O ile się nie mylę, to właśnie w tej okolicy się poznaliśmy- on przychodził się tutaj uspokoić, a ja najczęściej chowałem się tu po kradzieży kajzerek z jednego z kupieckich straganów. Mimo piekła, które zgotowało mu życie, zawsze był pogodnym i o wiele śmielszym ode mnie dzieciakiem. Praktycznie za każdym razem słuchałem jego porad i zgadzałem się na jego, niekiedy nieźle pokręcone, plany. 
 Jednakże, gdy tego dnia rzucił propozycję pójścia w pobliskie góry, zacząłem mieć pewne wątpliwości.
- Co jest, tchórzysz?- Spytał z sarkazmem w głosie.
- Nie, ale dzisiaj są złe warunki pogodowe na taką wycieczkę. Poza tym mój dziadek…- zacząłem niepewnie, ale wtem przerwał mi Ram:
- O, matko. ‘Mój dziadek to, mój dziadek tamto’- weź się wreszcie ogarnij! Złe warunki pogodowe, serio? Rzeczywiście zaczynasz się do niego upodabniać. A wiesz Ty co? Dobra, zostań sobie w wiosce, ale twój dziadek przeszedł przez ten te pasmo górskie, więc jest to możliwe. I mam zamiar też tego dokonać!
Już miałem zaprzeczyć, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że Ram miał rację. Przez całe dzieciństwo marzyłem o tym, żeby stać się słynnym podróżnikiem i wyruszyć w podróż po otaczającym mnie świecie. Zazdrościłem dziadkowi doświadczenia i zamiłowania do wypraw, a kiedy nadarzyła się okazja do spełnienia swoich wieloletnich życzeń, ja nadzwyczajnie się boję. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Mogłem tylko stać nieruchomo i obserwować znikającą za drzewami sylwetkę kumpla.
Koniec końców, wróciłem do wioski, ale świadomość zostawienia przyjaciela na pastwę losu, nie dawała mi spokoju. Próbowałem zapomnieć o tym, co się zdarzyło, lecz słowa Ram’a cały czas krążyły w mojej głowie. Co więcej na niebie pojawiły się pierwsze czarne chmury, co zwiastowało nadchodzącą burzę. Wszystko to razem wzięte sprawiło, że przełamałem w sobie barierę i postanowiłem za nim wyruszyć. Bądź co bądź, był dla mnie kimś, na kształt brata.
Spakowałem najpotrzebniejsze, według zapisek dziadka, rzeczy do wędrówki (w tym także jego dziennik, jedną z ostatnich pamiątek po nim) i ruszyłem śladami Ram’a. Na szczęście udało mi się go złapać w połowie szczytu, tuż przed okropną ulewą.
Muszę przyznać, iż to, co mówią o nieprzewidywalności gór jest czystą prawdą. Deszcz dopadł Nas gwałtownie i gdybym nie dostrzegł średnich rozmiarów jaskini, przemoklibyśmy z Ram’em do suchej nitki.
- Nadal twierdzisz, że nie warto zważać na warunki pogodowe?- Zwróciłem się do przyjaciela, który mierzwił sobie mokre włosy.
- Dobra, przyznaję, miałeś ra… Wow…- Kumpel najprawdopodobniej zahaczył nogą o jakiś kamień (a przynajmniej tak wtedy myśleliśmy), gdyż po chwili w pięknym stylu zaliczył glebę. Słyszałem jak przeklinał pod nosem i trzymał się za bolące palce u stopy. Lecz kiedy zobaczyliśmy o co tak naprawdę Ram się potknął, oboje zamarliśmy. Przed nami leżało, zawinięte w koc, ciało (mniej, więcej 15-letniej) dziewczyny, której włosy zlały się z granitowym podłożem. Gdy zbliżyliśmy się nieco do trupa, oczy nastolatki otworzyły się, a my, przerażeni, odskoczyliśmy w tył, chwytając się nawzajem za ramiona. Po naszych minach od razu można było poznać o czym pomyśleliśmy: „duch”. Jak teraz sobie przypominam tą sytuację, to musiało to wyglądać idiotycznie, ale jakoś wtedy nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanowić. Dziewczyna podniosła się i przecierając zaspane powieki, rozejrzała się po grocie mrucząc coś pod nosem.
- K-kim albo czym, T-ty jesteś?- wyjąkał Ram.
- O to samo mogłabym się Was zapytać- odparł „duch”, zeskanowując Nas wzrokiem.
- Jesteś człowiekiem?- Dodałem ciut pewniej.
- Naprawdę, jestem pod wrażeniem, Amerykę odkryłeś!
Dalej rozmowa poszła już, że tak powiem, gładko. Musieliśmy się z Ram’em przedstawić ‘o nieznajomej’ i odpowiadać na jej idiotyczne pytania. Najburzliwsza atmosfera zawisła nad moim kumplem i nowopoznaną dziewczyną. Przyjaciel co i raz spoglądał na szyję 15-latki (aż zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie ma jakiegoś kompleksu szyjnego albo czego innego), a ona ukradkiem spoglądała na niego, jak gdyby już się spotkali czy nawet znali. Nie sądziłem, żeby to było możliwe, a przynajmniej do czasu. W pewnym momencie Ram nie wytrzymał już nerwowo i zarzucając oba plecaki na siebie, ruszył w stronę wyjścia.
- Kei, deszcz już powoli ustaje, więc możemy iść dalej…- rzekł Ram i zrobił krok naprzód, znajdując się tym samym poza zasięgiem sklepienia jaskini. On chyba naprawdę nie miał zamiaru się poddawać, a mnie nie opłacał się powrót do wioski- wątpię czy byłbym w stanie w ogóle znaleźć drogę powrotną. Obfity deszcz zmienił się w niewielką mżawkę, ale i tak pragnąłem go ostrzec przed kolejną uwagą dziadka- śliskie, niebezpieczne szlaki. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem krótki krzyk Ram'a. Natychmiast wybiegłem na zewnątrz i ujrzałam przyjaciela zwisającego z górskiej półki, trzymającego się za nią ostatkiem sił. Z drugiej strony skalistego zbocza zwisał mój pakunek. Musiałem, więc wybrać- albo życie Ram'a, albo dziennik dziadka. Widząc jak tobołek mojego 'brata' spada w przepaść, postanowiłem wybrać pierwszą opcję. I to był jeden z największych błędów, jakich kiedykolwiek popełniłem. Podałem koledze rękę i wciągnąłem go w ostatniej chwili. Dziennik mojego dziadka i reszta rzeczy oglądała już tą sytuację z dołu stromego urwiska.
- Ale Ty jesteś głupi!- Zachichotał Ram, a ja poczułem przeszywający moje ciało ból. Ostatnie co pamiętam, to widok nadbiegającej dziewczyny, która co pewien czas powtarzała wyraz: k a g e (jap. cień). Potem najwyraźniej straciłem przytomność.

Ocknąłem się w jakiejś grocie. Nie była to ta sama, co poprzednio. Ta, w której się obecnie znajdowałem, budziła wrażenie o wiele większej. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i rozpoznałem znajomą 15-latkę, siedzącą kilka metrów ode mnie. Nuciła pewną piosenkę, która niosła ukojenie dla moich ran, jak również umysłu.
- A więc straciliśmy jeszcze jednego strażnika...- mruknęła pod nosem, zupełnie jakby wyczuła, że się obudziłem.- Jak się czujesz?
- Uh, bywało lepiej- jęknąłem, podnosząc się z posłania.- Powiesz mi co się tak naprawdę stało? O tych całych 'strażnikach'?
Dziewczyna kiwnęła głową i opowiedziała mi historię o powstaniu jej narodu (którą zdaje się, że już słyszeliście). Okazało się, że tymi 'pierwszymi ludźmi, którzy zapragnęli posiąść oba talizmany' byli członkowie Drużyny Cienia. Zorganizowali oni zmasowany atak na Wyspę Ryu. Wódź narodu nastolatki, Atasuke (co ciekawe będący Pokémon'em; Mega Lucario), nie zdołał odeprzeć doskonale zaplanowanych działań Armii Cienia, nawet swym królewskim wojskiem pod dowództwem przyjaciela Shi. Re, chłopak, którego strażniczka darzyła silnym uczuciem, przed bitwą ofiarował jej jednak Snivy, stworka, który miał go zastąpić w opiece nad nią, gdyby coś poszło niezgodnie z planem. Po przegranej walce, Re został wzięty do niewoli, a 15-latka ruszyła na jego poszukiwania. Te same osoby zwerbowały w swoje szeregi Ram'a, ostatniego ze strażników, który chcąc poznać tożsamość swoich rodziców dołączył do Zgrupowania. Podczas pierwszej naszej rozmowy z Shi, mój kumpel był pewien, że dziewczyna dojdzie prędzej czy później do prawdy, dlatego też był taki nerwowy. Zdałem sobie sprawę również z tego, że on wcale nie patrzył na szyję strażniczki, a na jej amulet.
- Nadal nie wiesz dlaczego twój dziadek nie pozwalał Ci opuszczać wioski?
- Hm?- Popatrzyłem pytająco na dziewczynę, która w tym momencie głośno westchnęła.
- Ale z Ciebie tępak. Oczywiście, że chciał Cię chronić! On sam był kiedyś członkiem armii Wyspy Ryu, a twoi rodzice zginęli odsyłając Cię tutaj.
Założę się, że moja mina była po prostu bezcenna. Wpatrywałem się w osłupieniu w Shi, a moja dolna szczęka powędrowała w dół. Okej, czyli podsumowując: jestem częścią legendy, mamy na ogonie cztery wredne, mistyczne bestie, oprócz tego praktycznie dwie w posiadaniu tych od cienia, gonimy jakąś organizację, o której istnieniu wczoraj jeszcze nie miałem bladego pojęcia, a mój dotychczas najlepszy kumpel okazał się zły i chciał mnie zabić (za pomocą trucizny). Chyba jeszcze brakuje tu tylko Rangers'ów biegających w obcisłych, zielonych gatkach- lepiej już być nie mogło.
- To jak, wchodzisz w to?- Głos Shi przerwał moje przemyślenia.
- Wchodzę w co?
- We wspólną podróż po świecie, oczywiście. Nie za bardzo się rozeznaje w tych terenach...
Miałem ochotę odrzec: "No to chyba na nie za dobrą osobę trafiłaś...", ale kolejne zdanie dziewczyny zmieniło moje nastawienie do całej wyprawy:
- A kto wie, może znajdziemy twojego dziadka.
- A wrócę z tej wyprawy żywy?- Spytałem.
- Może- odparła 15-latka, szczerząc się do mnie.
- Tego się właśnie obawiałem!
Na tym nasza rozmowa się urwała, a Shi pociągnęła mnie za sobą.
- Wiesz, co, będę do Ciebie zwracał S h i r o.
Strażniczka przystanęła na chwilę, a ja się przygryzłem w język.
- C-czy powiedziałem coś złego? Jeżeli nie chcesz, to...
- Nie, spoko. Możesz tak do mnie mówić. Po prostu kiedyś już ktoś mnie tak nazywał i był do Ciebie bardzo podobny.
Nie musiałem nawet pytać. Wiedziałem, że mowa była o Re. Wykonaliśmy ostatni zakręt i wtem moje przyzwyczajone do ciemności oczy, ujrzały rażące światło dzienne. Lecz kiedy już zdołały się do niego przyzwyczaić, zobaczyłem coś niesamowitego. Moje rodzinne okolice nie mogły się równać z tym niepowtarzalnym widokiem. Przede mną rozciągał się malowniczy region, na który już wiele razy natrafiałem przeglądając zapiski i rysunki dziadka. Domyśliłem się, iż właśnie pozostawiliśmy za sobą górski grzbiet.
- To jest właśnie prawdziwy urok przygód! Choć, musimy odnaleźć dla Ciebie jakiegoś towarzysza do walk, inaczej w tym świecie nie dasz sobie rady- oznajmiła Shiro, nabierając świeżego powietrza i przeciągając się.
- O, rany, to przecież region...
[Ciąg dalszy nastąpi, jeżeli mnie przyjmiesz x3]

Starter:
Snivy Zapisy - Page 2 Ani495MS
Charakter: Snivy była z początku towarzyszem Re- dopiero później, podczas ataku na ich królestwo, została przekazana Shiro. Posiada niezwykle wyostrzony instynkt, który jest wynikiem ciężkich i długotrwałych treningów pod okiem strażnika. Zdecydowanie przynależy do tych, niezwykle lojalnych stworków. Stara się nie okazywać słabości i walczyć z wszelkimi przeciwnościami losu, tak jak jej/jego obecna trenerka.
Poziom: 7

Cele:
* Odnalezienie i uratowanie Re (oraz nawrócenie na dobrą stronę mocy Ram'a).
* Złączenie wszystkich części medalionu i przywołanie z powrotem do życia Reshiram, a także rozwiązanie Zgromadzenia Kage, co graniczy z cudem.
* Odnalezienie dziadka Kei'a
Przyjaciele: Dotychczas jedynym przyjacielem 15-latki w tym świecie jest jej rówieśnik, Kei- wnuczek Shun'a, słynnego odkrywcy i podróżnika, który niegdyś przemierzył świat "wzdłuż i wszerz" (a przynajmniej tak twierdzi). Jego rodzice najprawdopodobniej zginęli, próbując odesłać go do niewielkiej wioski, odciętej od reszty krain i regionów wysokim łańcuchem górskim. Kei pełni rolę ochroniarza Shiro i jej, jeżeli można tak powiedzieć, przewodnika. Wyglądem niesamowicie przypomina porwanego i uwięzionego przez Drużynę Cieni, Re (którego strażniczka darzy silnym uczuciem)- chłopak o naturalnie cieniowanych, brązowych włosach i kryształowych oczach, ubrany najczęściej w ciemne dżinsy oraz narzuconą na szary podkoszulek, błękitną bluzę. Mimo, iż Shi nie zdążyła jeszcze zbadać dogłębnie jego charakteru, na pierwszy rzut oka wydaje się być dość sympatyczny i ambitny. Praktycznie nigdy się nie poddaje. Wierzy, że każdy ma swoją "piętę Achillesową" i za wszelką cenę próbuje się ją u przeciwnika odnaleźć. Jest zdecydowanie typem mózgowca, choć podczas misji w terenie stara się, kondycyjnie i mentalnie, dawać z siebie sto procent.
Wrogowie: Dla Shi głównym wrogiem jest grupa ludzi, którzy wyrazili sprzeciw wobec wodza, który dowodził dawniej narodem dziewczyny, Atasuke'go. Organizacja ta nosi współcześnie nazwę Zgrupowania Kage, potocznie zwaną Drużyną Cieni. Od pokoleń dążą do zdobycia wszystkich, trzech amuletów białego smoka, werbując do swych szeregów ich właścicieli lub mordując ich. Aktualnie w ich posiadaniu są dwie cząstki- Re oraz Ram'a (tak więc pozostała jedynie działka Shiro), a także medalion Zekorm'a.
Prośby: Na pewno prosiłabym o dość ciekawą i nie monotonną przygodę. A co się tyczy miejsca podróży i wątków fantastycznych, to już wszystko zależy od twojej kreatywności. Nie jestem zbyt wybredną istotką, toteż każdy wariant mi podpasuje. :3
Typ gry: W skrócie? Przygodówka owiana nutką tajemnicy (za elementy Sf się nie obrażę ^^').
Dodatkowe rzeczy: Srebrny kompas- rzecz ofiarowana Shiro przez Re, a zarazem ostatnia pamiątka po przyjacielu (oczywiście zaraz po Snivy). Podobno ma on pomóc w połączeniu i zjednoczeniu całej trójki strażników.

Shiro

Female Liczba postów : 6
Join date : 20/10/2013

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by b4rtt Sob Lis 02, 2013 6:32 pm

Imię: Bart
Nazwisko: Marund
Wiek: 18
Charakter: zawsze był systematyczny, przykładał się do nauki. Nie lubi, gdy ktoś mu przeszkadza  w wykonywaniu danej czynności. Wtedy się irytuje i staje się apodyktyczny. W innych przypadkach jest raczej małomównym introwertykiem. Zazwyczaj nie spieszy się z wykonywaniem czynności, stawia na dokładność, skryty. Nie otacza się dużą grupą znajomych. Mimo swojej flegmatyczno - introwertycznej osobowości, stara się pozostać pogodny. Jeżeli ma możliwość pomóc, robi to. Czasami ma olbrzymią chęć rywalizacji.

Wygląd: wysoki ( około 190 cm) blondyn o szarych oczach. Nie zwraca specjalnej uwagi na wygląd. Preferuje luźne swetry i wyblakłe jeansy.

Historia: Bart nie mógł narzekać na swoje dzieciństwo. Jego rodzice, będący pokeweterynarzami (pokevetami), pracowali w jednej z najbardziej ekskluzywnych klinik w całym Johto, co zapewniało im utrzymanie powyżej przeciętnej. Czasami chłopak udawał się do kliniki, aby popatrzeć jak należy obchodzić się z chorymi pokemonami. Nie umiał ukryć, że fascynowało go to. Zrozumiał, że chce pójść w ślady rodziców. Pilnie studiował atlasy anatomiczne, uczył się podstaw chemii. Wspominał, jak z jadu Sevipera, próbował uzyskać antidotum na truciznę Arboka.
Osiągnąl wiek trzynastu lat i wtedy zrozumiał, że teoria nie zastąpi praktyki. Poprosił rodziców o pokemona, argumentując, że istnieją trenerzy, którzy ćwiczą od dziesiątego roku życia. Wtedy ojciec zabrał go do schroniska. Pokazał stworki wszelkiego typu porzucone przez trenerów, którym po prostu znudziła się kariera. Nie można było ich puścić w dzicz, ponieważ straciły przystosowanie, a inni trenerzy nie chcieli się nimi zająć, bo preferowali pokemony wyćwiczone przez nich od początku. Tata obiecał, że za dwa lata Bart, będzie mógł wybrać sobie pokemona. Już wtedy nastolatek wiedział, że wybierze pięknego Charmandera. Postanowił nie przerywać nauki . W szkole spotkał Maxa - osobę o niemalże identycznym charakterze. Znaleźli wcale dużo tematów do rozmów, np. preferowali takie same gatunki książek, lubili obmawiać tych samych ludzi, a ponadto obaj interesowali się pokemonami, ale żadnego nie mieli. Max nie miał pokemona, ponieważ jego rodzice uważali, że wykorzystywanie ich przez człowieka jest zwyczajnie nieetyczne. Nie pomagały tłumaczenie. Z trudem tolerowali książki na temat taktyki walki. W obronie nastolatka stawała dwa lata starsza siostra - Angela, twierdząc, że pokemony lubią walczyć, a poza tym pragną znaleźć właściciela. Stworzyła nawet teorię, że każdy pokemon szuka trenera, a może zaakceptować tylko takiego, który go pokona.
Powoli mijały lata. W ciągu nich Bart wziął udział w kilku konkursach na temat biologii pokemonów, zdobywając całkiem zaszczytne miejsca. Ponadto za przyzwoleniem dyrektora, wykonywał coraz więcej prac w klinice: bandażował kończyny, uzyskiwał jakieś proste medykamenty, czasami zajmował się podstawowa robotą papierkową, Wreszcie osiągnął magiczny wiek 15 lat. Rodzice dotrzymali słowa. Niestety, w schronisku okazało się, że Charmander umarł na jakąś chorobę. Bart był zdruzgotany. Postanowił wziąć pokemona z takim samym numerem chipu. Okazał się nim Nidoran M. Początki treningu okazały się trudne. Pokemon zachowywał się nieposłusznie. Nie pozwalał zbliżyć się żadnemu domownikowi. Bart próbował wszelkich podręcznikowych sposobów nauczenia go posłuszeństwa: np. koncepcji nagrody i kary. Z marnym skutkiem. Nagrody potworek chętnie zjadał, ale bynajmniej nie stawał się bardziej pokorny. Z kar niewiele sobie robił. Prawdopodobnie nie zmieniłoby się to, gdyby nie burza.  Pewnego dnia nastolatek, zresztą  nieskutecznie próbował podjąć trening. Po jego odbyciu chciał wrócić do domu, za to Nidoran nie ruszał się z miejsca. Bart postanowił zignorować go, wiedząc, że królik zawsze znajdzie sposób na wejście do domu. Nagle zaczęło lać. Na niebie pojawiły się pioruny, a w powietrzu rozchodziły się dźwięki grzmotów. Nidoran jednak nie wracał. Zaniepokojony chłopak wybiegł na poszukiwanie go. Rozglądał się po całym ogrodzie. Nareszcie udało mu się zobaczyć skuloną różową kulkę. Pokemon wpadł do dziury, którą ktoś, niewiadomo właściwie po co, wykopał. Bart błyskawicznie przeniósł królika do domu, ogrzał i nakarmił najlepszą karmą, jaką znalazł. Od tego zdarzenia stosunki się ociepliły. Treningi okazywały się skuteczniejsze. Zdarzyło się nawet odbycie kilku walk, z którymi ten nietypowy zespól radził sobie przyzwoicie. Nastolatek marzył o potężnym Nidokingu, którego zobaczył w jednym z atlasów anatomicznych. Narazie nie łapał innych poków, ponieważ pragnął wyszkolić Nidorana. Często odwiedzał go Max, nadal nie miał własnego stworka, ale przyglądanie się Nidaranowi sprawiało mu przyjemność. Bynajmniej nie zazdrościł swojemu przyjacielowi, wręcz przeciwnie -  cieszył się jego szczęściem.
Tymczasem Bart osiągnąl 18 lat. Wiedział, że wybierze pok-weterynarię jako kierunek studiów. Z kolei Max chciał studiować fizykę. Szczególnie interesowały go procesy zachodzące w ciele pokemonów elektrycznych.
Sytuację Barta odmieniła diametralnie jedna sytuacja. Nastąpił jakiś wypadek, którego mimowolnymi ofiarami stała się grupa pokemonów: Nidoran, Swinnub, Gloom, Mudkip i Pinsir. W klinice szybko transportowano je na salę operacyjną.. Jako, że Bart najbardziej znał się na królikach to uczestniczył w przygotowaniach do operacji Nidorana. Podczas tego procesu zauważył ciekawy szczegół. Pokemon za lewą tylną kończyną miał bliznę w kształcie serca. W zasadzie większość ludzi przeoczyłaby to, ale Bart naczytał się zbyt dużo o tym, że liczy się najmniejszy ślad. Jednego był pewien: mianowicie czuł się przekonany o tyn, że pokemon przeżyje operację. Obrażenia nie byłu specjalnie rozległe. Oczywiście nie pozwolono mu wejść na salę operacyjną. Jakiego doznał zdziwienia, gdy okazało się, że z przywiezionych pokemonów przeżył tylko Pinsir. Najbardziej zawiodła go jego umiejętność prognozowania, niemal czuł stuprocentową pewność, że ma rację. Postanowił jeszcze raz zbadać ciało, nim ktoś przyjdzie je odebrać, sądząc, że musiał coś przeoczyć. Na pierwszy rzut oka nie występowała żadna różnica. Zmiany dały uzasadnić się operacją. Wtedy Bart, po raz drugi doznał zdziwienia. Nie zauważył blizny. Zaniepokoiło go to. Nie dość, że umarły aż cztery pokemony, to jeszcze prawdopodobnie podmieniono ciało. Nie stwierdził żadnych znaków szczególnych. Aby mieć czyste sumienie, postanowił pogrzebać w archiwach. Okazało się, że oprócz ostatniego, wystawiono akt zgonu trójce innych Nidoranów, ostatni raz przed rokiem. Kolejna dziwna rzecz. Niestety ich zdjęcia nie były wyraźne. Już Bart zaczął sądzić, że wymyślił sobie ową bliznę. Na szczęście przypadł mu obowiązek wydawania ciał. Młody trener, który przyszedł z rodzicami, dokładnie obejrzał królika. Zaczął krzyczeć, że to nie jego. Rodzice potraktowali to jako objaw histerii, a Bart nabrał pewności co do swoich podejrzeń. Co prawda nie wiedział, po czym trener rozpoznał fakt, że ciało nie należy do jego ulubionego pokemona. Doskonale widział, że “młody”, jak go ochrzcił nie zaglądał za lewą tylną kończynę. Kilku ludzi zapewne powiedziałoby o specjalnej więzi łączącej trenera i stworka. Od tej pory Bart ma jeden cel: wyjaśnić dlaczego zamieniono ciało Nidorana. Ponadto chce skontaktować się z tym trenerem i opowiedzieć mu o rezultatach tego śledztwa.

Starter: Nidoran M

Profesja: Trener, półweterynarz

Partner: Max, opisany w historii

Cel: wyjaśnić, dlaczego ciało pokemona zostało zamienione

Prośby: proszę o wyrozumiałość, ponieważ pierwszy raz od dłuższego czasu gram PBF
Chciałbym tylko pokemony z pierwszych trzech generacji, ponieważ nie zapoznałem się z następnymi.

Wrogowie*: spodziewam się, że pojawią się jacyś w trakcie gry

Typ gry: normalna,
Dodatkowe rzeczy*: moja postać powinna chyba mieć jakieś podstawowe umiejętności medyczne


Na początku chciałem grę u Nikotynki, ale zauważyłem, że od pewnego czasu jest nieobecna.

b4rtt

Liczba postów : 22
Join date : 01/11/2013

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Gokai Nie Lis 03, 2013 6:22 am

B4rt,przepraszam ale nie wiem czy będę miała czas. Ewentualnie jak nikt innyccie nie przyjmie to mogę, ale wtedynnieggwarantuje, że będę ci zawsze odp.

Gokai

Liczba postów : 3599
Birthday : 01/10/1997
Join date : 04/04/2013
Age : 27

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Lumos12 Pon Lis 25, 2013 6:19 pm


Imię - Peter

Nazwisko - Carter

Data Urodzenia - 18.09.1999



Wygląd - Peter to średniej wielkości brunet o niebieskim kolorze oczu . Jest bardzo szczupły waży 38kg niektórzy uważają ,że za mało je ,ale to nie prawda je jak wilk . Nie jest też wysoki jedyne 152cm wzrostu . Ma jasną karnacje skóry . Jako jedyny z rodziny nie ma spiczastego nosa . Jest chłopcem bardzo mizernym i niepozornym . Nosi niebiesko-białą bluzę , czarne trampki , czerwoną czapkę i szare spodnie dresowe .



Charakter : Peter jest miłym chłopcem ,który na wszystko patrzy z dobrej perspektywy . Jest odważny , wytrwały i w przeciwieństwie do jego rówieśników cierpliwy .
Lubi się uczyć nie sprawia mu ,to żadnych trudności ,gdyż jest inteligentnym chłopcem . Czasami był zarozumiały chwaląc się inteligencją . Lubi przebywać z pokemonami ,a najbardziej ze swoim Buizelem . Jest odrzucany przez rówieśników ,dlatego postanowił opuścić szkołę i wyruszyć w podróż pokemon . Jest bardzo wstydliwy przy dziewczynach zachowuje się, jak ciamajda .
Ogólnie jest miłym i inteligentnym chłopcem .



Historia : Peter urodził się w Sinnoh w miasteczku Alamos Town . Miał kochającą matkę Angele i kochającego ojca Tomasa . Wszystko, to zmieniło się ,gdy dobiegł wieku 5lat . Zamordowano ,wtedy jego rodziców . Od tamtego czasu mieszka z babcia . Nikt mu nic o tym jeszcze nie powiedział . Babcia mówiła mu ,że wyjechali w daleką podróż i nie wiadomo kiedy wrócą . W wieku 7lat zaczęły interesować go pokemony . Pierwszego pokemona dostał od babci był, nim Buizel . Buizel należał kiedyś do jego matki, która poprosiła jeszcze przed śmiercią babcię Astorie Greengas ,że po jej śmierci odda Buizela w ręce Petera
Jak miał już 13lat.
Pewnego dnia oglądając zdjęcia nad swoją ulubioną łąką zobaczył tam swojego ojca i swoją matkę wiedział o tym ,że to jego rodzice od swojej babci . Postanowił poszukać jakiegoś dowodu ich wyjazdu . Zastanawiał się dlaczego nic nie pisali żadnych listów , żadnych paczek nic .
Zaczęło padać pobiegł do domu . Babci nie było co wcale go nie dziwiło zawsze gdzieś wychodziła . Postanowił wykorzystać okazje i postanowił przeszukać dokumenty . Znalazł dokument śmierci rodziców . Był zaskoczony nie wiedział co zrobić patrzył na dokumenty z przerażeniem . Pobiegł na łąkę bez kurtki bez stosownych butów bez niczego . Była wielka ulewa . Jak dotarł był cały mokry . Wypuścił z Pokeballa Buizela i wszystko mu powiedziała .
Babcia znalazła go na łące i dała mu kurtkę . Powiedział jej ,że wszystko już wie .
Przeprosiła go i wytłumaczyła . Poszli do domu . Był ciekawy ,kto ich zabił, więc zapytał się babci . Zabił ich nijaki ''Zespół Detecto'' . Po tej informacji Peter postanowił wybrać się w podróż razem z Buizelem. Babcia spakowała mu prowiant , poke-dolary i wszystko ,co potrzebne do takiej przygody przyszła też paczka od Profesora Oaka . Po załatwieniu wszystkich rzeczy ruszył w podróż razem ze swym towarzyszem Buizelem .





Pokemon

Starter - BuizelZapisy - Page 2 Male
Zapisy - Page 2 418Zapisy - Page 2 418
Poziom : 5
Typ :Zapisy - Page 2 Water
Ewolucja - Buizel -. ( 26lvl) -> Floatzel .
Ataki : Sonic Boom , Growl
Historia i Charakter : Buizel miał trudne dzieciństwo był wyrzutkiem rodziny . Silniejsi bracia bili go i trenowali na nim ataki . Cały czas chodził zmęczony i głodny . Rodzice go nienawidzili . Uważali ,że nie nadaje się do ich drużyny ,bp jest za słaby . Buizel chce ich spotkać i pokazać im jak dużo się nauczył . Buizel wydaje się być z wyglądu groźnym stworkiem ,ale jak się lepiej go pozna okazuje się być naprawdę miły . Czasami,jednak jest nie ufny i płochliwy . Ma zapał do walki i nie może się doczekać jego pierwszej walki z pokemonem . Jest bardzo miłym i dobrym pokemonem .
Cele : Zdobyć wszystkie odznaki Sinnoh *
Pokonać Elitarną czwórkę Sinnoh *
Złapać Starly , Gligar , Aipom (Najbardziej Starly i Aipom) .*
Zniszczyć zespół Detecto *

Wrogowie : Drake Greengas , Draco Malfoy
Przyjaciele : Brak
Lumos12
Lumos12

Male Liczba postów : 177
Join date : 24/11/2013

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Gokai Pon Lis 25, 2013 6:23 pm

Cześć. Moja pierwsza uwaga: duży tekst i w oczy walące kolorki, to trochę odstrasza. Po drugie... historia jakoś mnie z butów nie wyrwała. Postaraj się wymyślić coś lepszego lub bardziej rozpisać nad sprawą. Póki co odrzucam.

Gokai

Liczba postów : 3599
Birthday : 01/10/1997
Join date : 04/04/2013
Age : 27

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Wojas021 Nie Gru 01, 2013 1:14 pm

Imię: Rafael
Nazwisko*: Grammer
Wiek: 21 lat
Wygląd(obrazek lub opis):
Charakter: Rafael jest osoba bardzo wytrwałą, a zarazem sentymentalną. Denerwuje się kiedy ktoś obala jego argumenty, nawet jeśli są błędne. Ma wielkie serce, potrafi zrozumieć zarówno przyjaciół jak i wrogów. Z natury jest samotnikiem, lubi chadzać własnymi ścieżkami, nie przeraża go nadmiar pracy. Nie znosi krętactwa, ani chamstwa. Jest wybitnym indywidualistą, wszystko chce robić po swojemu. Ma cechy przywódcy. Niechętnie podporządkowuje się poleceniom innych. Jego silna wola i nieustępliwość pozwalają mu zjednać sobie zwolenników jak i przeciwników.
Historia(minimum 20 linijek):
Kanto, Pallet Town, podziemne laboratorium w willi Grammer'ów
- Gotowe? Możemy zaczynać? - zapytał mężczyzna ubrany w biały laboratoryjny fartuch stojąc przy panelu sterowania.
- Myślę, że tak. To nasza pierwsza próba, która zarazem może zrewolucjonizować świat - odpowiedziała wysoka, piękna kobieta również ubrana w fartuch. - Sprawdzę, jeszcze tylko ich parametry życiowe i... będziemy mogli zaczynać - dodała podchodząc do kapsuł wypełnionych zielonkawym płynem, w którym zanurzone były dwa różne stworzenia zwane Pokemonami. Gdy już wszystko było w stu procentach gotowe kiwnęła głową w stronę mężczyzny. Wcisnął kilka przycisków na panelu, po czym odwrócił się w stronę kapsuł. Płyn zaczął bulgotać, a następnie zaczęło sączyć się stamtąd oślepiające światło. Obydwoje szybko założyli okulary ochronne, które zarazem pozwalały im wszystko widzieć. Pokemony były w letargu i nie czuły żadnego bólu związanego z całym procesem. Podczas całej akcji mężczyzna kilka razy zmieniał coś na panelu, a kobieta obserwowała uważnie ich funkcje życiowe. W końcu proces się zakończył.
- Udało nam się? - zapytał z niedowierzaniem widząc efekty.
- Tak Rio, udało nam się. Udało nam się stworzyć całkiem nowego Pokemona. - odparła Elizabeth drżącym głosem. W trzeciej kapsule, która znajdowała się pośrodku pozostałych dwóch znajdowała się całkiem nowa istota. Pozostałym dwóm nic nie było. Elizabeth szybko podbiegła, by sprawdzić jej funkcje życiowe.
- Funkcje życiowe w normie, proces kopiowania DNA dwóch form życia w celu stworzenia całkiem nowej istoty uważam za zakończony. - zakomunikowała poważnym tonem, ale w którym dało się wyczuć dumę z osiągnięcia. Nagle zza ich pleców zdały się słyszeć brawa. Obydwoje zamarli w bezruchu jakby zostali sparaliżowani.
- Brawo! Wspaniałe osiągnięcie! - powiedział elegancko ubrany mężczyzna podążając w ich kierunku w obstawie czterech ochroniarzy ubranych w służbowe uniformy i z zasłoniętymi twarzami. - Cieszę się, że udało wam się stworzyć tak wspaniały okaz. Jest wręcz imponujący, idealny do mojego planu. Nazwę go... Genesect. - powiedział facet okrążając nowo powstałego pokemona. Rio ruszył już w jego kierunku wyciągając pokeball, lecz nagle ni stąd ni zowąd zaroiło się od ludzi w mundurach z herbem podobnym do tego, jakie nosił Team Plasma tyle, że zamiast litery "P" widniała tam litera "N". Otoczyli oni wraz ze swoimi pokemonami dwójkę młodych laborantów, po czym za pomocą electro web'u uwięzili ich.
- Nie wolno ci! To nie jest twój pokemon! Poza tym nic nie wiadomo o jego zachowaniu! On jest nasz! - krzyczał Rio próbując się uwolnić z sieci. Jednak na nic to się zdało.
- Mnie wolno wszystko! A dzięki temu pokemonowi Team Neo zgłębi - z waszą pomocą oczywiście - istotę tworzenia nowych pokemonów, ich mutacji, kombinacji, uodparniania na wszystkie możliwe ataki. Stworzymy armię, dzięki której nikt i nic nas nie powstrzyma! Nawet sam Arceus będzie musiał uznać naszą wyższość. - zachwycał się swoim genialnym planem, który już właściwie zrealizował w myśli.
- Nie możesz tego zrobić, Alexandrze, po prostu nie możesz... - próbowała zmienić jeszcze jego decyzję, lecz głos zaczął się jej łamać.
- Wiedziałem, że nie można ci ufać! Od początku to wszystko zaplanowałeś. Zaprzyjaźniłeś się z Elizabeth udając naukowca i dzieląc się swoją wiedzą tylko po to, aby stworzyła ona dla ciebie broń... Ty draniu! - wrzasną Rio. Poziom adrenaliny w jego krwi wzrósł, rozerwał elektrosieć i wypuścił z pokeballi swoje pokemony. Lucario, Golurk, Rhyperior, Typhlosion, Blastoise i Salamance byli gotowi do walki.
- No proszę, nasz doktorek się wkurzył. - zakpił Alexander - Brać ich! Pokonać związać i przewieźć do laboratorium na obrzeżach Pewter City. - warknął do swoich ludzi, po czym sam zaczął majstrować przy panelu sterowania. Spuścił wodę z kapsuły, w której znajdował się Genesect, a potem ostrożnie małymi dawkami energii elektrycznej rozpoczął proces wybudzania. Rio próbował mu przeszkodzić, ale nie miał szans w starciu z dużo bardziej licznym oddziałem wroga. Jego pokemony szybko poległy, a Rio został pobity i związany elektrycznymi sznurami tak jak i Elizabeth, która zalała się łzami. Każde ich szarpnięcie powodowało porażenie prądem. Alex wkrótce zakończył proces wybudzania. Genesect otworzył oczy i rozejrzał się wokół, po czym rozbił kapsułę i zaczął niszczyć laboratorium.
- Doskonale... Takiej "maszyny" potrzebowałem. - mruknął z zadowoleniem i błyskawicznie sięgnął po jednego ze swoich pokeballi - Tyranitar hyper beam! - wydał polecenia swojemu pokemonowi. Ten jednym celnym strzałem powalił Genesecta, który nie był jeszcze dostatecznie wytrzymały w walce. Następnie facet rzucił w niego balla, a gdy ten tylko pochwycił pokemona z tryumfem podniósł go z ziemi i długo się weń wpatrywał.
- Mój cel jest coraz bliższy realizacji... - zaśmiał się przerażająco, po czym odwrócił się w stronę wyjścia zamiatając swoim czarnym, długim do ziemi płaszczem. - Zmywamy się stąd.
~*~
Kanto, Akademia Bitew Pokemon w Viridian, 3 miesiące po wydarzeniach w willi.
- A teraz drodzy absolwenci czas się pożegnać. Miło mi było was wszystkich uczyć, choć nie zawsze byliście grzeczni. Zapewne jednak nie macie ochoty mnie więcej słuchać, w końcu to wasz ostatni dzień tutaj i po 10 ciężkich miesiącach znów spotkacie i usłyszycie swoich rodziców. Różnie to bywało, ale mam nadzieję, że miło będziecie wspominać czas spędzony tutaj, bo ja na pewno. - zakończył dyrektor akademii z szerokim uśmiechem, za co tłumy absolwentów, a także innych uczniów nagrodziły go gromkimi brawami. Był lubiany i szanowany przez wszystkich, a sama akademia była jedną z najlepszych na całym świecie. Mnóstwo znamienitych trenerów uczyło się tutaj trudnej sztuki walk pokemon, a teraz do tej grupy, którzy ją ukończyli tę szkołę mogli zaliczyć się Rafael, Keith, Alexis i Akiza. Czwórka przyjaciół, których początki wcale nie były łatwe. Można powiedzieć, że na początku nie znosili się. W każdym razie Rafael i Keith nie darzyli się zbyt wielką sympatią. Później już jednak wszystko się wyklarowało, kiedy to dziewczyny zostały porwane. Keith znał je znacznie dłużej od Rafaela, który początkowo o niczym nie wiedział. Ruszył im na ratunek i wszystko szło zgodnie z planem do momentu, kiedy to dotarł do dziewczyn okazało się, że oprawców było znacznie więcej niż przypuszczał. 4 na 1. Niezbyt korzystny układ sił. Kiedy doszło do potyczki i wydawałoby się, że Keith zostanie pokonany, a potem Bóg wie co z nim zrobią pojawił się Rafael i pomógł mu rozprawić się ze oprychami i uwolnić dziewczyny. Od tego czasu zaczęli się wzajemnie szanować, a podczas kolejnych kłopotów, których było masę umacniała się więź między nimi tak, że zostali przyjaciółmi. Utworzyli razem z dziewczynami Team Zeo, zespół od zadań specjalnych, który miał się właśnie rozpaść. Każdy z jego członków pochodził z innego regionu i właśnie tam wracał.
Wszyscy zaczęli masowo opuszczać salę. Rafael, Keith, Alexis i Aki także to zrobili, a gdy znaleźli się na zewnątrz westchnęli wspominając miniony czas.
- Nieźle było, co nie? - zażartował Rafael.
- Tjaa, oprócz tego, że kilka razy o mało co nie straciliśmy życia przez ciebie, nie było tak źle. - dogryzł mu Keith, a dziewczyny zachichotały. Rafael spojrzał na nich gromiącym wzrokiem, ale w końcu i on sam się roześmiał.
- Czas jednak na rozstanie... - westchneła Alexis.
- Taaa, każdy wraca do swojego domu. Być może już nigdy się nie spotkamy. - dodała Aki ze łzami w oczach.
- Na pewno jeszcze kiedyś sie spotkamy. - pocieszył ją Keith, ale i on sie zasępił nie będąc co do tego przekonany.
- Będzie mi was brakowało... Co ja gadam? - zastanowił się chwilę Rafael przywołując do głowy myśli pierwszych starć z Keithem. To nieco poprawiło humory dziewczynom.
- Lepiej już się rozdzielmy, zanim się całkowicie rozkleimy. - rzekła Akiza. Obydwie dziewczyny uściskały mocno każdego z chłopaków, a oni sami sobie podali ręce.
- Żegnajcie! - zawołali wszyscy jednocześnie i każdy udał się w swoją stronę. Rafael na południe do Palett Town, Keith do Sandgem w Sinnoh, Alex do Hoenn i rodzinnego miasta Rustboro, a Aki do Olivine w Johto. Nie przewidzieli, że ich drogi ponownie połączą się w krótkim czasie.
~*~
Kanto, Palett Town, willa Grammer'ów, kilka dni po zakończeniu roku akademickiego.
- Wróciłem! - zawołał Rafael stojąc w bramie posiadłości, lecz odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. Nikt z radością nie wyskoczył z jego domu wołając: "Rafael, nareszcie wróciłeś do domu!" Nieco go to zasmuciło, ale szybko się pozbierał i ruszył do domu. Uchylił wielkie drzwi i wszedł do środka, gdzie także była cisza.
- Hej, jest tu kto? - zawołał Rafael przechadzając się z pokoju do pokoju w poszukiwaniu kogokolwiek. Niestety nie spotkał żywej duszy. - Co tu jest grane? - zasępił się i ruszył w ostatnie miejsce, gdzie mógł spotkać rodziców. Do podziemnego laboratorium. Widok jaki tam zastał wstrząsnął nim doszczętnie. Nie tego się spodziewał po powrocie do domu.
- Co tu się stało... - zapytał, choć wiedział, że nie otrzyma odpowiedzi. Laboratorium było doszczętnie zniszczone.
~*~
Kanto, Palett Town, willa Grammer'ów, kilka miesięcy po powrocie Rafaela do domu.
Od rozstania z przyjaciółmi i powrotu do domu minęło sporo czasu. Rafael nie zastał tu rodziców. Powiadomił o wszystkim policję, która natychmiast rozpoczęła poszukiwania zaginionych profesorów Elizabeth i Rio Grammer'ów. Niestety wszystkie ślady zostały dobrze zamaskowane. Po kilku tygodniach od zgłoszenia policja umorzyła sprawę. Rafael zamknął się w sobie do nikogo nie dzwonił, nie odbierał telefonów, z nikim nie rozmawiał nie licząc kilku miłych słów zamienionych ze sprzedawczynią w spożywczaku. Przez cały czas mieszkał w willi. Pewnej nocy, gdy nie mógł spać usłyszał kroki w domu, a następnie słowa wypowiadane przez kogoś:
- Przeszukajcie cały budynek nawet, jeśli trzeba będzie go przewrócić do góry nogami. Musimy znaleźć ten dysk z danymi.
Chłopak bez wahania podniósł się z łóżka i ubrał w swoje ulubione ciuchy, po czym ostrożnie wychynął z pokoju. Zobaczył grupę około 30 ludzi przeczesujących każde pomieszczenie cal po calu. Jeden z nich zaszedł go od tyłu i złapał za kark.
- No proszę, kogo my tu mamy. Mały szpieg! - mruknął i popychając przed sobą sprowadził po schodach na dół, gdzie postawił do przed głównym dowódcą operacji.
- Kim jesteś dzieciaku i co tutaj robisz? - zapytał stanowczo.
- To raczej ja powinienem o to zapytać. - odparł buntowniczo, za co został zdzielony w twarz, przez oficera.
- Raczej to ty już tutaj nie rządzisz! Gadaj kim jesteś, albo... - zagroził mu rozkazując swojemu Liepardowi wycelować w niego hyper beamem.
- Jestem Rafael, Rafael Grammer i mieszkam tutaj od ładnych 21 lat z przerwami. - wycedził przez zęby młodzieniec nie spuszczając z oka Lieparda. Napastnicy wesoło się uśmiechnęli.
- No, no, no kolejny Grammer. Szef będzie bardzo zadowolony, ale wcześnie pomożesz odnaleźć nam coś cennego... - urwał, gdyż coś nagle rozwaliło ścianę w pył.
- Cholera, kto tam jest! - zawołał oficer, po czym kiwnął głową na swoich ludzi, aby to sprawdzili. Każdy, kto tylko się wychylił zostawał zdjęty wodnym atakiem niczym przez zawodowego snajpera i padał zemdlony na ziemię. Gdy został tylko oficer z przerażeniem w oczach krzyknął w kierunku skąd dobiegł atak:
- Pokaż się natychmiast!
Był naprawdę przerażony. Chwilę później z mroku zaczęły się wyłaniać dwie postacie. Jedna była bardzo smukła, z długimi włosami. Druga zaś to ogromnej postawy stwór. Gdy obydwie te postacie stanęły w świetle chłopak zobaczył śliczną dziewczynę, być może nieco starszą od ciebie o brązowych włosach sięgających ramion. Drugą postacią był Blastoise, który ze swoim armat mierzył do oficera.
- Nic tutaj nie znajdziecie. Dysku tutaj nie ma, jest w bezpiecznym miejscu. A teraz zmykaj stąd, jeśli nie chcesz, bym załatwiła cię tak jak ich. - rzekła ostro, jak na tak ładna dziewczynę. Mężczyzna widząc, że to tylko dziewczyna i sądząc iż udało się jej pokonać jego podwładnych tylko dlatego, że działała z ukrycia szybkim ruchem sięgnął po pokeball. Niestety nie zdążył. Dziewczyna była szybsza i skinęła głową na Blastoisa, który wystrzelił potężnym strumieniem wody w oficera, który uderzył prosto w ścianę. Następnie zwróciła się do Rafaela z łagodnym spojrzeniem:
- Musimy stąd się ulotnić. Zaraz będzie tutaj policja. - powiedziała i zabrała go bez pytania. Po chwili znaleźli się w lesie na obrzeżach miasta. Przez chwile obydwoje milczeli, aż w końcu chłopak zdecydował się przerwać ciszę.
- Muszę ich odnaleźć i odbić. - powiedział stanowczo.
- Myślisz, że jesteś dostatecznie dobry? Przecież tak łatwo cię dorwali. Gdyby nie ja to pewnie leżałbyś tam w znacznie gorszym stanie od nich. - powiedziała temperując zapędy chłopaka.
- Nie widzieli cię, dlatego udało ci się ich pokonać. - próbował się bronić.
- No właśnie, bo podstawowym elementem każdej akcji jest dobry plan. Przez cały czas cię chroniliśmy. - z troską powiedziała dziewczyna.
- Chroniliście? Kto i jak? - zapytał zaskoczony.
- No my, ja, Red, Green, Gold, Silver, Crystal, Ruby, Saphire, Emerald, Diamond, Pearl, Platina i dwójka innych, których imion nie znam. Ja nazywam się Blue. - przywitała się dziewczyna z promiennym uśmiechem. Wyglądała znacznie bardziej przyjaźnie niż w momencie, kiedy wkroczyła do posiadłości.
- Nie wierzę...
- No to uwierz. Nie chcieliśmy się ujawniać, bo liczyliśmy, że sam ich boss tutaj przyjdzie. Niestety się myliliśmy. Jesteśmy tutaj na polecenie twych rodziców, którzy wyraźnie nam powiedzieli: "Gdyby kiedykolwiek coś nam się stało, zapewnijcie bezpieczeństwo Rafaelowi." Tak też dotrzymujemy słowa.
- Więc wiedziałaś, co się stało moim rodzicom, właściwie wszyscy wiedzieliście i nic mi nie powiedzieliście?! - wrzasnął z wściekłością.
- Powiedziałam ci, że to tylko zepsułoby nasz plan. - uspokajała go.
- Teraz tym bardziej mnie nie powstrzymasz. Idę odnaleźć rodziców! - powiedział ze stanowczością i już miał zamiar ruszać, gdy usłyszał jak wodnie armaty Blastoisa kierowane są wprost na niego.
- Wiedziałam, że do tego dojdzie. W końcu sama taka kiedyś byłam. - westchnęła Blue.
- Co chcesz przez to powiedzieć? A i jeszcze jedno, czego oni szukali? - zapytał przypominając sobie, po co cała zgraja wkroczyła do jego domu.
- Szukali dysku z danymi, które są niezbędne do procesów genetycznych jakie przeprowadzili twoi rodzice tworząc Genesecta. - odparła zmartwiona.
- Stworzyli po-pokemona?
- Tak, a dzięki danym ich szef będzie mógł ich stworzyć znacznie, znacznie więcej. Na szczęście pierwsi znaleźliśmy dysk, który jest w posiadaniu Silvera.
- Hmm, dobrze wiedzieć. A więc ruszam. - rzekł Rafael.
- Chwileczkę. - zatrzymała go jeszcze Blue - Nie jesteś gotowy, właściwie to wy wszyscy nie jesteście gotowi do starcia z Teamem Neo. Dlatego postanowiliśmy, że jeśli dowiesz się prawdy - bo to, że będziesz chciał ich odszukać to i bez tego wiedzieliśmy - zajmiemy się twoim treningiem. Od teraz przejdziesz specjalny trening z każdym z nas. Poczynając od tej dwójki, których imion nie znam, kończąc na treningu z Redem na Srebrnej Górze. I jeszcze jedno. Najpierw udaj się do Viridian City, do Akademi. Czeka tam na ciebie niespodzianka. - rzekła mrugając do niego okiem. Rafael przez chwilę się namyślał, lecz potem kiwnął głową i udał się w drogę.
- Oby tylko dali radę... Rafael, Keith, Alexis i Akiza, teraz wy tworzycie swoją historię, która uczyni z was nieśmiertelnych w pamięci wszystkich. - powiedziała sama do siebie, po czym zniknęła.
Starter: https://pokehelvetti.forumpl.net/t513-kp-wojas021
Cele: Poznać plany zespołu Neo, dowiedzieć się wszystkiego o Genesec'ie, pokonać legendarnych trenerów.
Przyjaciele*: Keith, Alexis, Akiza + później spotykani co jakiś czas: Ahmed Terrorysta ^^ i inni.
Wrogowie*: Alexander
Prośby(innymi słowy czego oczekujecie, na czym wam zależy):
Typ gry(normalna, z dodatkowymi elementami, łączenie dwóch realiów/własne): Normalne universum pokemon
Dodatkowe rzeczy* (typu szkicownik, książka, medalion itd.): To o w KP
Wojas021
Wojas021

Male Liczba postów : 371
Birthday : 06/04/1995
Join date : 24/01/2013
Age : 29

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Gokai Nie Gru 01, 2013 4:31 pm

Po raz enty widzę ten zapis, ale okis, przyjęty. Gra jutro bo dzisiaj nie mam siły na długie posty ^^

Gokai

Liczba postów : 3599
Birthday : 01/10/1997
Join date : 04/04/2013
Age : 27

Powrót do góry Go down

Zapisy - Page 2 Empty Re: Zapisy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach