Gra Zerna (Część II)

Kilku młodych próbowało cie unieszkodliwić, ale nie udało im się. Camille uniosła zdziwiona brwi. Na to jak ją nazywałeś lekko się uśmiechnęła.
- Póki ten mój ćwierćwałek nie wróci to jestem Camille Stern - powiedziała żartobliwie.
Rozejrzała się i jak przybiegł między innymi Storm to ich odwołała. Chyba zdążyła zająć niezłą pozycję tutaj.
- W czym problem? - spytała się.

- Nie wróci - odparłem jej rzucając Ball z Onix'em - Nie przeżył... - odparłem zdejmując kaptur - Dzięki waszej technice zdołaliśmy go uśmiercić by zmniejszyć jego hańbę... Jestem Edward... Osoba która go pokonała oraz zabrała jego stój oraz rzeczy... Wiemy ze był ci bliski więc przydasz nam się... - Odparłem poważnie tak by w to uwierzyła... Na dokładkę dorzuciłem kawałek szponu xD

Dziewczynie szczęka opadła.
- O kur... - powiedziała.
Po tym zemdlała z wrażenia. No to niezłe wrażenie ba niej zrobiłeś. Tylko taka rzecz... Próbujesz ją ocucić czy swoim zwyczajem sobie idziesz?

- Hmm nie to było moim zamiarem... - Po czym stukam ją w policzki by cię ocknęła - Halo, wstawaj potrzebuje ciebie... Zern kazał mi cie chronić... Ale wole wpierw wykorzystać twoje zdolności... WSTAWAJ KUŹWA! - Wrzasnąłem z całej siły by sie obudziła... - Dobra, jak już żyjesz znajdź mi łowców mutantów...

Dziewczyna obudziła się po dłuższej chwili.
- Że co? - spytała się, siadając.
Po tym się uważnie w ciebie wpatrzyła...
- Zern! - krzyknęła. - Znowu cie naszlo na robienie sobie ze mnie jaj... - powiedziała obrazona. - Tyle, że Twój pokemon to do kitu aktor - na dokładkę dostałeś z liścia.

NIe regenerowało się...(achh kontrola) - Powiedziałem... On nie żyje - Zdjąłem kaptur - Mówię poważnie... Zern odszedł jego ciało zostało pochowane w bractwie, a ja mam dokończyć sprawę którą on przypadkiem zaczał - Odparłem nie robiąc żadnych podejrzanych ruchów. na tyle Zblokowałem komórki by mógł się zrobić jakiś siniak po policzku

Ta się popatrzyła na ciebie znowu.
- Wiesz... Skoro tak to nie, nie będę się w nic angażować... - powiedziała.
Ale chyba ciągle było jej ciężko uwierzyć. A ten siniak ci dokuczał... Ahh to przyzwyczajenie. Camille po chwili wstała, ciągle roztrzęsiona.
- Dobra Basilisk, wywal go - powiedziała w pewnej chwili, a z jej cienia wyszło... Coś. Niby człowiek, ale jednak nie...

- Cóż... Skoro nie chcesz dowiedzieć się gdzie spoczywa jego ciało.. - odparłem rzucając bombą dymną po jej rozproszeniu nie było już mnie... Ale został list... "Do Camille, Jeśli to czytasz oznacza że nie dokończyłem treningu... Pewnie Edward albo jakiś pokemon ci go doniósł. Przepraszam cię za to co się stało ale chciałem cię chronić... Dobrze wiem że nawet majac swoje moce nie jestes w stanie pokonać trzech rzeczy... rady, mnie oraz miłości do mnie. Mam nadzieje że zapamiętasz mnie takim jakim byłem. Twój Zern, Ps. Nie zabijaj Edwarda... ma moje rzeczy wiec nie myśl że to jakiś zasrany złodziej."

Sam siedziałem na drzewie z oddali patrząc na kampus szkoły i na Camille z listem

Dziewczyna szybko ogarnęła treść... Po policzkach spływały jej łzy.
- Eh, kolejna jego gea aktorska... Gdyby na serio umarł to klucze by do mnie wróciły... Ale skoro już mu się odwidziało co do nas, nie mam po co tu być... - powiedziała. - Basilisk, świat Heroic... Mam tam sprawę - rozkazała stworowi, który posłusznie kiwnął głową.
Niedługo obydwoje zniknęli.

Wówczas wyjąłem zabawkę od bractwa... I pozbyłem się cholerstw... Wysłałem je do Camille wówczas zeskoczyłem i udałem się tam gdzie mógł bym zacząć szukać łowców mutantów... Jeśli ktoś skandował przecz z nimi to podchodziłem do niego - Może jednak zminisz... zdanie? - Odparłem patrząc na niego

Kluczy pozbyć się nie mogłeś, nie miałeś nawet jak ich wyczuć... Niedługo po tym byłeś w drodze do najbliższego miasta. Niedługo usłyszałeś i poczułeś coś dziwnego.
"Złamana obietnica... "
Wszystkie klucze po kolei z ciebie wyszły. Było ich mnóstwo... Różne kolory, kształty, materiały... Zaczynały tracićkolor , połysk, poświatę... Stały się szare i nijakie, a po chwili zaczęły się rozpadaćw pył .

- "Hmm Chyba to koniec naszego romansu... Tak bywa, mało jaki związek przetrwa tyle" - odparłem sam do siebie, w sumie jakoś nie czułem dużego bólu... jak dawniej powiedziałem... Ingerowała w mój świat... Pozbyć mocy się nie umiała... Albo bała... Widać było po tym brzydalu a ja... Nie pozbyłem się ich by ją chronić ale skoro tak to cóż... Koń to trącał, pies to jebał... Udałem się dalej w swoim celu szukać informacji...

Klucze wkrótce zupełnie się rozpadły i pył znich jakby gdzieć polecia. Ty natomiast udałeś się w dalszą drogę. Spotkałeś po drodze pewnego trenera, który jak widać rozglądał się za jakimś przeciwnikiem, więc jak tylko Cię zobaczył to podszedł.
- Heja, chętny na walkę? - spytał się, podrzucając pokeballa.

- Walka ta? Spoko Blaze Nidoran pokażcie się - Odparłem po czym zdjąłem kaptur - Mama nie nauczyła cie nie zaczepiać obcych ludzi w kapturze uzbrojonych w dwie szable pirackie? Cholera... Dobra wystawiaj swojego albo swoich słabeuszy - Odrzekłem patrząc na oba moje Poki.

- Się nudzę a nikogo tutaj póki co nie ma - powiedział gościu.
Po chwili wypuścił z pokeballa Fearow i Bayleefa. Tobie natomiast na myśli ciągle przychodziły rozpadające się klucze. To Cię jednak bardzo niepokoiło o dziwo... Obiecałeś jej niejedno, nawet się zaręczyliście i to ma się tak durnie skończyć? Tym bardziej widziałeś, ze ona pewnie ciągle wyczekiwała...

- "Camille nie jestem kimś dla ciebie proste" - Odparłem w myślach po czym spojrzałem na rywali - Dobra, Blaze zacznij od SmokeScreen'a a następnie szybko skupcie się na tej małej wrednej na ziemi. Nidorino zacznij więc od Iron tail w Bayleaf by wówczas odskoczyć od niej dając Blaze'owi możliwość zastosowania Flamethrower. To mocno ją zaboli... W Celu chwilowego uziemienia Ptaka... Nidoran Poison Sting! A następnie z pomocą Blaze'a Wybij się i traf go Shadow Claw. Ty Blaze natomiast Dragon Rage również w Fearowa by pomóc Fioletowemu. Gdy Bayleaf chciała by atakować Nidorana, ochroń go Flamenthower'em stajac przed nim i strzelając w roślinną starterkę. Analogicznie do Fearow'a Nidoran masz ochronić Blaze'a i zaatakować go Poison Sting

Mimo wmawiania sobie różnych rzeczy dalej czułeś coś innego. Cóż... chciałeś dobrze, ale ona to źle odebrała... w ogóle chyba źle zrobiłeś. Po chwili zaczęła się walka... twoja strategia kontra strategia przecinika. Fearow osłaniał Bayleefa i atakował przy tym wszystkim Fury Attack, które mimo iż słabe to mocno rozpraszało Twojepokemony w czasie walki. Jednak sukces i niezwykłe szczęście... Nidoranowi udało się zatruć obydwóch przeciwników!

N 60%
Ch 65%

F 50% i zatrucie
B 45% i zatrucie

- Heh, ostrzegałem cię.. Blaze Kończymy tę zabawę. Zacznij Salwą Flamenthower'ów okładać na zmianę baylef i Fearow'a by nidoran mógł szybko zajść Baylef od tyłu stosując na niej Peck. To ją zaboli. Wówczas wykorzysta ją jak skocznie i wbije się shadow Claw'em w plecy Fearowa ściągając go na ziemie. Wówczas odskoczy w tył wspomagając się Iron Tail'em by na zakończenie strzelić go Twom Dragon Rage Blaze. Na koniec tej jakże uroczej walki Ty skup się i Flamentower w ledwo stojącą bayleaf a ty Nido, Double Kick w Fearow'a... Resztę dokończy Poison heh

I Cisię udało... W końcu obydwa pokemony przeciwnika legły niezdolne do walki. Wyglądało na to, że te treningi z Twoimi pokemonami przez ostatnie 3 lata miały jakieś efekty... Trener schował zrezygnowany swoje pokemony do pokeballi.
- Dobra, to ja już idę - machnął ręką i sobie poszedł.
Twój Nidoran natomiast zaczął się wpewnej chwili świecić.. on ewoluował!


Charmeleon plus 1,5 do lv.
Nidoran plus 1,8 do lv.

- Dobra robota, powrót - Odparłem idąc dalej do miasta szukać czegokolwiek. Musiałem zebrać wpierw informacje na ten temat... Przeciez od tak nie pójdę mordować nie? Chodziłem po mieście w kapturze rozglądajać się dookoła... Troche mi przykro z powodu Camille ale powinna mnie znać... i wiedzieć czemu to robie

Ciągle widziałeś te durne plakaty... Ludzie czasem się przy nich zatrzymywali, jedni kręcili głowami, a inni nimi tylko potakiwali jakby się zgadzali z tym... A Ciebie myśli o Camille coraz bardziej dobijały. Przecież już nieraz zdarzało się, ze źle interpretowała to co mówiłeś czy robiłeś... W sumie to tym bardziej mogła mieć wątpliwości przez to, że zginęła z powodu zdrady... W pewnej chwili ujrzałeś jakąś zadymę... Coś większego musiało się dziać.

- Cholera... Sprawy prywatne potem - Odparłem biegnac tam w między czasie podrzuciłem do balla Kinga(nidorino) Moon Stona i biegłem dalej. Wdrapałem się po ścianie budynku na dach i z góry obserwowałem co się dzieje... - Cholera... znowu zamieszki? - Odparłem patrząc z wysokości kucając na krawędzi dachu i obserwując

Niedługo udało Ci się znaleźć na dachu jednego z pobliskich budynków. Jak się okazało była to napaść jakichś dresiarzy na pewien dom..
- Precz z wybrykami natury! - krzyknął ktoś w pewnej chwili.
Udało Ci się kątem oka dostrzec, jak przez nie obleganą stronę domu próbowała uciec trójka ludzi. Kobieta, mężczyzna i jakiś chłopak wyglądający jakby miał ogon i trochę kangurzą posturę.

Zeskoczyłem z nieba na jednego z dresiarzy zabijając go ukrytym ostrzem... Wówczas się podniosłem i schowałem urządzenie - Chcecie skończyć jak on? Nie? To WON! - Odparłem po czym stałem w pozycji gotowej do wyciągnięcia mieczy pirackich - Więc jak panowie? - Dodałem

Wszyscy się cofnęli trochę przerazeni.
- Ej... o tym nie było mowy, że będzie ans kroił jakiś świr....
- Zmywajmy się, nie warto za tyle kasy... - mówili między sobą i w końcu wszyscy się rozpierzchli i minutę potem nikogo nie widziałeś.
Tamta rodzina natomiast z lekkimi obawami wróciła do domu, prowadząc swojego syna, który uparcie chciał przy nich zostać ale oni zalecali mu, by się zaczął gdzieś ukrywać....