X-men w świecie pokemon! - Gra Zerna (Część I)

Charmeleon skrzyżował łapy i popatrzył się na Ciebie spod byka. Po chwili jednak chyba zrezygnował, bo zaczął ogrzewać jajo. Stwór chyba ciągle był zazdrosny.

- Daj spokój... Teraz nasz cel to uzyskanie Onixa... Przyda się do walki - Rzekłem podchodząc do okna - Nastały ciężkie czasy... teraz ludzie porzebują bohaterów... Ale nie tych jak Avengers... a jak ja... Albo John... Prawdziwych... Mścicieli... Z cienia

Charmeleon dalej więc ogrzewał jajo, a Ty czułeś się zmęczony. Twój pokemon zasnęł, obejmując jajo. Wypadałoby, byś ty także miał siły, nie wiadomo co się może wydarzyć. Zwłaszcza, że nie wiedziałeś kim byli dawni wrogowie dziewczyny.

Zdrzemnąłem się... Nadal będąc jednak czujnym... Najmniejsze nieproszone zakłócenie może mnie wybudzić i zmotywować do działania...

Nic Cię nie obudziło... Jak się obudziłeś rano to byłeś wypoczęty... Do wieczora powinieneś być już w miejscu umówionym z Riderem i Camille. Charmander po chwili także się obudził, a jajo... zaczynało pękać! Lepiej coś zrób bo zaraz z tego pokoju nic nie zostanie.

- KUŹWA!! - Wrzasnąłem wyrzucajac je przez okno i samemu wyskakując... - UCIEKAĆ! WYKLUWA SIĘ ONIX!! - Wrzasnąłem z całej siły

Fałszywy alarm, bo był brud, który odpadł po ogrzaniu... Charmeleon po chwili się uspokoił.

Eh -.-

-----------------
Skierowałem się więc dalej ku swojemu. Ona w PC, Rider... Cóż.. W barze... łatwo ich bedzie trzymać zdala

Przynajmniej tyle. Jest przed Tobą długa droga w upale, chociaż Tobie to bardzo nie przeszkadzało, a Charmeleonowi się bardzo podobało. Chociaż kiedyś dziewczyna sporo w barze przesiedziała... Chociaż może by się nie zauważyli... Blaze może jednak taką duszę zauważyć.

Cóż... Ma czekać w PC to będzie... Raczej.. - "Blaze, spoktamy się przy 3 bramie Goldenrod..." - Wsłałem mu wiadomość... Natomiast do Camille - "Będę w Mieście za 3 dni, czekaj tam na mnie

"Dobra" - Blaze.
"3 dni? Długo..." - Camilla.
W końcu praktycznie przed wieczorem byłeś już pod trzecią bramą. Był tam Blaze oczywiście na jego motocyklu.

- Blaze powrót - Rzekłem chowając poka - Słuchaj... Szybka piłka... Darkai... każe strzec Mojej dziewczyny... Druga sprawa... jest Nieśmiertelna jak ja i ty... Oraz trzecia i czwarta sprawa... Fury Ma Tesseract... A to źle... Sama nazwa brzmi jak broń oraz Coś czuje ze musimy nauczyć Avengersów... Lekkiej pokory wobec nas

Blaze wysłuchał tego co masz do powiedzenia.
- Innymi słowy czeka nas dużo roboty... - powiedział. - Niezłą dziewczynę w takim razie znalazłeś... Ten Tesseract... Podejrzana sprawa i chyba coś o tym słyszałem, ale nie jestem pewien. Avengersi już od dawna sobie za wiele pozwalają... - stwierdził
Rozejrzał się wokoło.
- Jest w tym mieście coś... specyficznego - powiedział w pewnym momencie.

- Camille... Moja dziewczyna - Skwitowałem ironicznie... - Dlatego mówię że jest nieśmiertelna... To Wybierający - Odparłem rzucając mu notatki - Osoba cóż.. O dość dużej sile ale ona sama z siebie się osłabia usypiając na jakiś czas. Teraz jest w rozterce bo nie sądziła że istnieją nieśmiertelni jak ty albo ja

- Wybierający, hę? Słyszałem o wysoko mierzących facetach, ale ty praktycznie dotarłeś do szczytu - stwierdził.
Wziął notatki i zaczął je przeglądać.
- No pewnie to dla niej zdziwienie, jesteśmy niekontrolowanymi nieśmiertelnymi, psujemy równowagę - powiedział.

- Ja jestem mutantem... To ty jesteś chodzącym szkieletem nie? - Odparłem lekko humorystycznie... - Wracając, ano jesteśmy... Chociaż u mnie to bardziej efekt szybkiej regeneracji tkanek... Tak szybko sie leczą ze nie mogą sie postarzeć... Cóż za ironia

Blaze się lekko zaśmiał.
- No tak, a mnie nawet jak w drzazgi rozniesie to i tak się pozbieram - westchnął. - Przekleństwo i błogosławieństwo w jednym - stwierdził ponuro.

- Do mnie strzelają co 2 dni... Cóż... jedynie karabin czuje... ale mniejsza... jakiś pomysł jak dostać się na Helikalier? - Odparłem poważnie - Latajacego poka poza Magnemit'em nie mam a porwanie samolotu i zmienienie go w piekło z twoją pomocą było by zbyt oczywiste nie?

- No... Cóż, poszukam jakiegoś większego latającego pokemona... Tylko kiedy planujesz akcję? - spytał Blaze, wsiadając na motocykl.
Rzadko kiedy widziałeś go by ruszał się dalej niż na kilkanaście metrów od swojego pojazdu.

- Na wczoraj... - Odparłem mrocznie - Ona nie może mnie widzieć... Odwlecze mnie od tego albo gorzej... - Odparłem.. - Ale jest ktoś kto pomoże... - Po czym wbrałem numer tego co pomógł mi dostać się do kanto - Koleś... Pamiętasz mnie? Jest sprawa... Pomóż mi i mojemo przyjacielowi dostać się do pewnego... Statku...

- Taki pytanie - czy o tobie da się zapomnieć? Nie! Okey, o co chodzi? I jaki statek? - spytał się.
Blaze skrzyżował ręce i tylko się wszystkiwemu przysłuchiwał.

- Helikalier rządowej agencji do zadań specialnych S.H.I.E.L.D - odparłem bezpośrednio czekając na jego reakcje - Goldenrod, potrzeba jak najszybciej

Tego chyba zatkało.
- Ty coraz większe akcje robisz - powiedział w końcu. - Będę za dwie godziny - dodał i się rozłączył.
Czyli latające pokemony macie załatwione.

- Cóż, pozostaje nam teraz tylko czekać... - odparłem siadając pod drzewem... - Nadal bawisz się w oczyszczanie dusz? - rzekłem po chwili

- Czasami - odpowiedział Blaze.
Oparł się o drugie drzewo i zaczął się bawić niebieskim płomieniem. O czymś trochę rozmyślał, po tym jeszcze poczytał notatki i Ci je oddał.