Scyther Cutter - Gra TheNeyar

- Eee... a co TO ma znaczyć, bo ja nie rozumiem... czy mnie stratowały w nocy jakieś Taurosy, czy Bouffalanty? Potrafisz odczytać te... eee znaki?
Chociaż, te znaki wyglądają jak... nie, to jakieś odciski. Może drzewo było zbyt chropowate... że co ja gadam?

- Tak, potrafię. Choć to trudne, bo napisane w starożytnym języku. Na szczęście my, dzikie pokemony, przekazujemy sobie tę wiedzę z pokolenia na pokolenie - rzuciła i zaczęła studiować szlaczki. Szło jej opornie, ale po paru minutach aż jęknęła i spojrzała na ciebie z zachwytem

- A ty co się tak na mnie patrzysz, Scythera nie widziałaś, czy mój gatunek wymiera? Nie ważne, co tu jest napisane, dowiem się w końcu?
I co jeszcze, znaki w kształcie latających serduszek, tylko tego brakowało...

Nyan pokręciła łbem
- Tu jest napisane, że jesteś wybrańcem. I że uratujesz pokemony przed zagładą. Jest w to wciśnięty jakiś człowiek, ale nie wiem, jaką ogrywa rolę - odparła, krzywiąc się lekko - W każdym razie teraz się mnie nie pozbędziesz. Idę z tobą - oświadczyła radośnie

- Brzmi to jak typowa przygoda człowieka wybranego, z elementami akcji, w której na końcu podróży zostaję postawiony przed trudnym wyborem...
Być albo nie być.
-... Tylko dlaczego akurat ja? Ocalić pokemony przed zagładą... Ten Shaymin we śnie... NIE! W jaki sposób mam niby ocalić wszystkich, jak te znaczki mógł namalować każdy dobry dowcipniś, ja się chyba na to nie piszę... mam już misję, którą muszę wykonać, basta!

Być może, że twoja misja jest powiązana z misją, jaką dostałeś od Shaymina. W każdym razie to wielki zaszczyt i każdy pokemon o tym wie...[/b] - odparła Nyan, marszcząc brwi(?). Szliście dalej w milczeniu. Kilka minut później byliście przed Ecruteak. Nyan spojrzała na ciebie
- To czego szukamy?

- Szukamy Metal Coat, w tym mieście może ktoś mieć, lub gdzieś może być... do tego trzeba zajrzeć do tamtejszej policji sprawdzić, czy nie ma tam przypadkiem Sama...
... Nie wiem co ja mam myśleć o ostatnich wydarzeniach, nie wiem czy nie przypadkiem czegoś nie stracę jeśli podejmę się misji Shaymina. Potrzebuję czasu...

- Sam to twój trener, tak? Znam tam Growlithe'a. Pójdę na policję i spotkamy się przy pokemon centrum, ok? - rzuciła Nyan. Ty tymczasem mogłeś rozejrzeć się za metal coat...

- Dzięki wielkie! To dozobaczenia pod Centrum!
Muszę przebyć to miasto niezauważonym, może będę skakał po budunkach jak kiedyś w Goldenrod. A może po prostu będę przełaził tam gdzie żaden człowiek mnie nie zobaczy. Przeczeszę całe miasto, najpierw posprawdzam w jakiś zakątkach.

Niestety, masz pecha. Nie dość, że nigdzie nie ma nikogo z Metal Coat, to jeszcze cyrk przyjechał. Ludzie myśleli, że jesteś jednym z cyrkowców, gdy łaziłeś po dachach niczym kot. Dzięki twoim popisom Nyan bezpiecznie dotarła do posterunku. Ludziska jednak szybko znudzili się twoim "występem" i zajęli się Scizorem, który głową rozbijał arbuzy. Dziecinada...

- Cholera!
Dobra, pójdę do Nyan sprawdzić, czy uzyskała jakieś informacje od Growlithea. Może coś będzie wiedział. Wybraniec... Jeżeli będę musiał to i może podejmę się tego zadania, ale ni innym nie obiecuję...

Nyan wyszła z komisariatu i ruszyła do ciebie
- Więc tak. Ta oficer Jenny pracuje dla zespołu przestępczego. Pokemony to wiedzą, ale nie mają pojęcia, jak przekazać to innym. Dwunogi nie kumają, co do nich gadamy. Dziwne. Dalej: Oficer ruszyła ostatnio na wyprawę w góry, niedaleko Goldenrod. Jest tam jakaś jaskinia z Onixami. I tam można znaleźć Metal Coat, więc... - spojrzała wyczekująco

- Tak pójdziemy do tej jaskini, zbadamy ją, pewnie znajdziemy tą Officer Jenny, będzie walka bla, bla, bla. No to idziemy tak?
Czas się udać po mój Metal Coat, ciekawe co tam robi ta Jenny, może jest tam coś cennego, a może ta grupa przestępcza tam przesiaduję...

- Super! - rzuciła Poochyena, po czym wskazała drogę
- Tędy. Tylko wiesz... uważam, że powinieneś się nieco podszkolić, wiesz? - powiedziała niepewnie

- Kolejny trening? Co tym razem byśmy zrobili? Wczoraj już miałem, a dziś też nie będę miał spokoju, no dobrze, idźmy tam gdzie ty wskażesz.
To idziemy w drogę... znowu, ale już cel mamy jaśniejszy.

Myślałam raczej o walce z innym pokemonem. Nie takiej ot, tylko prawdziwej. Dużo miałeś w życiu walk?[/b] - zapytała z powątpiewaniem, mrucząc coś jednocześnie pod nosem. Szliście wąską ścieżką, prowadzącą do innego miasta
----
Nie znoszę mapowych gier! Wszystko twoja wina xD

No i? Czegoś się może wkońcu nauczysz nieuku xD Ale możesz też dodawać jakieś inne obiekty, jak inny las, małe miasteczko lol...
~
- Podczas mojego samotnego pobytu w Goldenrod, który trwał kawał czasu, byłem przez jakiś czas poszukiwany, tam byłem zmuszany do walk przez ludzi, ale też jeszcze z moim trenerem Samem. Tak, by sprawdzić moje umiejętności i przy dobrej okazji to... gdzie to było? Nic nie pamiętam z czasów kiedy byłem mały... Dopiero teraz sobie to uświadomiłem, było chyba coś, że Sam dał mi poczucie bliskości, mogłem czuć się jak u siebie w domu... Zboczyłem z tematu, chodźmy dalej...

Jaki nieuku? Ładnie to tak do MG się wyrażać? Przegłeś pałkę xD
---
- Tak, chodźmy - odezwała się Nyan. Chyba już żałowała, że z tobą poszła... Nagle wpadłeś na kamień i potknąłeś się, a na twoją głowę spadło przeogromne jabłko, robiąc ci guza wielkości śliwki. Przy okazji wpadłeś też do brudnej wody, a deszcz jeszcze się nasilił. Nie mogliście iść dalej w taką pogodę...

Specjalnie...
~
Matka natura NA PEWNO mnie nie nawidzi, może lepiej schowamy się gdzieś przed deszczem z Nyan.
- Chodź schowamy się gdzieś przed deszczem... pewnie wyszłem na idiotę... I to ja niby ten "wybraniec"...

- No fakt, jesteś nieco... ym... nieskoordynowany, ale nie jesteś idiotą. Spoko. Tylko patrz pod nogi - rzuciła krztusząc się ze śmiechu. Kilka minut później znaleźliście niewielką, pustą szopę na narzędzia. Warto tam wchodzić czy wolisz moknąć dalej, ubabrany błotem i z pulsującym bólem łba?

Tylko niech w szopie będzie Apap ok?
~
-Dobra wchodzimy... mogłabyś się kiedyś ty wywalić? Byłoby po równo.
Śmiejąc się wszedłem do szopy.

Jasne, może jeszcze polopiryna? xD
---
Janse, jak mi coś urwie trzy łapy[/b] - odparła uśmiechnięta. Usiadłeś w jednym kącie, podczas gdy Nyan rozwaliła się w drugim i westchnęła
- Chyba będzie lało cały dzień. Idę znaleźć coś do jedzenia - rzuciła wstając i wychodząc. Zostałeś sam. A po kilku sekundach zaczęło ci się lać na głowę. Musiałeś usiąść akurat tam, gdzie była dziura w dachu?

Eee... ne!
~
Zmieniam swój kącik w szopie... To wszystko mnie teraz dobija, najpierw zdziwiony, potem odmawiąłem czego popadnie, a teraz... mam deprechę? Muszę z tym usiąść. Mam nadzieję, że zaraz Nyan wróci...

To nie, łachy bzy xD
---
Nyan nie wracała przez parę godzin, a ty, umordowany pogodą i wrażeniami znów usnąłeś. Śnił ci się Shaymin. Znowu. Tym razem patrzył na ciebie z wyrzutem, a jednocześnie z rozbawieniem. Pokazał swój rozdeptany kwiat i westchnął, a potem upuścił Metal Coat przy tobie. Gdy jednak po niego sięgnąłeś, zniknął.
- Cutter. Cutter! - usłyszałeś i otworzyłeś oczy. Byłeś cały przemoczony, a Nyan wyglądała jak kupka nieszczęścia. Usiadła i zaczęła wylizywać sobie sierść..

- No i znowu Shaymin mnie odwiedził, musiałem przysnąć. Tam znowu był Metal Coat... gdy to było naprawdę... oczywiście bez tego zniknięcia. Dalej nie wiem co o tym myśleć.
Chwila moment, skoro po ostatnim śnie miałem tamte znaki, to może teraz pojawiły się nowe... chociaż w to wątpię.
- We śnie był też ten mój kwiat, rozdeptany ale był, nie wiem co mam o tym myśleć, ale jeżeli będę musiał podjąć się tego zadania to nie ma odwrotu.